O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

04 października 2013

Rozdział 43 - Kiedy to co kochasz rani na wskroś.

- Co to ma być? - niezbyt przyjaźnie rzuciłam w stronę Łasko, oglądając wyjętą z koperty kartkę.
- Czytaj...
- Byłoby mi łatwiej, gdybym cokolwiek z tego zrozumiała... - wywróciłam oczami, uśmiechając się ironicznie. Akt wydany w języku włoskim był dla mnie jednym, wielkim bełkotem.
- Oj tam, czepiasz się... - syknął, wyrywając świstek z moich rąk - ...teraz słuchaj uważnie!
Wczuwając się w powagę sytuacji zaczął przybierać poważne pozy. Przy kolejnym wymownym chrząknięciu doprowadził mnie do wybuchu niepohamowanego śmiechu - widok śmiertelnie poważnego Łasko, zwłaszcza pod wpływem alkoholu nie obejdzie się bez tego typu reakcji. Moje dosyć frywolne zachowanie podirytowało go, toteż zanim zaczął recytować wypisany tekst, najpierw zmierzył mnie od stóp do głów karcącym spojrzeniem.
- "Sąd okręgowy w Rzymie, po rozpoznaniu sprawy powództwa Michała Łasko"... - zmarszczył czoło rozszyfrowując dalszy ciąg literek - ...blablabla, to może pominiemy. - wymruczał zastanawiająco, szukając sedna sprawy.
- Może szybciej będzie jak sam wyjaśnisz mi o co chodzi?
- Cicho! Znalazłem! - machnął ręką, nie odrywając wzroku od kartki - "Sąd rozwiązuje przez rozwód małżeństwo zawarte pomiędzy Michałem Łasko a Mileną..."
- Jezu, naprawdę?! - poderwałam się z miejsca nie do końca wierząc w to, co słyszę. Sprawa ciążącego na Michale, nie do końca planowanego ślubu już dawno zdążyła mi wylecieć z głowy.
- W dłoniach dzierżę najprawdziwszy wyrok z prawdziwych. - poruszał wymownie brwiami, uśmiechając się szeroko. Sam nie ukrywał swojego zadowolenia.
- Michaś! To cudownie! - rzuciłam mu się na szyję, momentalnie pokorniejąc - Znaczy... Jest mi przykro, ale jednocześnie tak...
- Wiem, wiem... - uśmiechnął się pod nosem - Może głupio to zabrzmi, ale cieszę się, że mam to już za sobą.
- Dominika jest pewnie zadowolona? - ścisnęłam kurczowo jego dłoń, odzwierciedlając tym samym ogrom swej radości.
- Jeszcze nie powiedziałem jej o zakończeniu tej sprawy... - westchnął, wskazując głową na drugą kopertę - Nie wie też o czym innym. Otwieraj.
O dziwo nie obawiałam się tego, co zastanę w drugiej kopercie. Ochoczo doskoczyłam do białego kawałka papieru, bez zastanowienia przeglądając jego zawartość. Cieszyłam się, że udało się Michałowi zamknąć za sobą pewien etap. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się o jego rychłej chęci rozpoczęcia kolejnego rozdziału...
- Zaproszenie na ślub?! - wykrzyczałam po wyciągnięciu zgrabnego, kremowego papierka z dwoma obrączkami.
- Ciiicho... - syknął przez zęby, rozglądając się po mieszkaniu. Na szczęście ani Kubi ani Dominika nie zmierzali jeszcze w naszą stronę.
- Jakie "cicho"?! - wyszeptałam teatralnie - Chcesz mi powiedzieć, że Domi nic nie wie o własnym ślubie?!
- Nie wie! - odpowiada równie zaczepnie, marszcząc przy tym brwi - To tylko wzór zaproszeń! Termin jest orientacyjnie zaklepany, ewentualna knajpka znajomego też... Podoba ci się?
- Ej, a oświadczyny?! - mrużę podejrzliwie oczy, wprowadzając go w zakłopotanie.
- Właśnie tu jest problem.
- Jaki znowu problem?! - nie odpuszczałam złośliwego tonu.
- Bo jak się jeszcze nie zgodzi zostać moją żoną, to trzeba będzie wszystko odwołać. - westchnął - Poza tym nie wiem gdzie się oświadczyć...
- Znowu to samo co w Bełchatowie... - wywracam oczami, po chwili podrywając się z miejsca - Właśnie, znowu to samo!
- Musisz tak krzyczeć?! - głośno szepcze Łasko, uśmiechając się zadziornie. Nasze potajemne przekomarzanie się wyglądało dość komicznie.
- Przepraszam! - prycham, szybko wracając do sedna sprawy - Myślałeś może o oświadczynach na wakacjach?
- Mam teraz ganiać po biurach podróży? - podrapał się po głowie, sugerując przy tym ogromną niechęć do tego typu działania.
- Absolutnie nie! - dosiadłam się do niego, zniżając ton głosu - Mam propozycję nie do odrzucenia...

Moje wakacje z Kubiaczkiem będą musiały troszeczkę poczekać, za to genialny pomysł na oświadczyny wcale nie przepadł! Zmienią się tylko bohaterowie...

- Co powiedziałbyś na wynajęcie sporej wielkości apartamentu w Serbii? Tylko ty i Dominika na dachu ekskluzywnego hotelu, romantyczna kolacja, szampan, oświadczyny... - wyliczałam na palcach.
- Zajebiste... - Łasko błądził wzrokiem po suficie, w jednej chwili krzywiąc się z niezadowolenia - Szkoda, że niezbyt realne.
Prychnęłam słysząc jego zrezygnowany ton. Mogło to wyglądać troszeczkę arogancko, ale wiedziałam, że skrywanym przeze mnie prezentem byłam w stanie to zrekompensować. Czym prędzej skierowałam się do jednej z szafek, gdzie zachomikowałam oddane przez Aleksa i Karolinę wszelkiego rodzaju bilety i rezerwacje. Gdy znalazłam to czego szukałam, z radością wróciłam do Michała.
- Teraz ty mnie uraczysz kopertą? - uśmiecha się na widok wyciągniętej w jego kierunku dłoni.
- Otwieraj nie gadaj! - wytykam mu język, szybkim ruchem przysiadając się obok i obserwując jego reakcję. Dosyć niepewnie wyciągnął plik różnego rodzaju papierków, przyglądając się im z błyskiem w oku.
- Skąd to masz? - na jego twarzy zarysowało się niemałe zdziwienie.
- Nie pytaj... - uśmiechnęłam się nikle, dopijając ostatni łyk szampana - Szykują się wam wspaniałe wakacje w Serbii.
- Ale nie przyjmę tego... - kręci przecząco głową, wzdychając ciężko.
- Nawet mnie nie wkurwiaj. - syczę, odsuwając się od jego ręki, która na siłę wciskała mi kopertę - Termin wam odpowiada nawet w najgorszym wypadku, gdy przyjdzie wam grać jeszcze trzy mecze z Delectą. Dlatego jedziecie tam, oświadczacie się i spędzacie najlepsze trzy dni życia, jakie kiedykolwiek było wam dane przeżyć. I nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu.
- Spadasz mi z nieba... - uśmiecha się pod nosem nie do końca wierząc w to co się dzieje. Nie omieszkałam poklepać go przyjacielsko po ramieniu, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Wy też kiedyś spadliście mi z nieba... - westchnęłam, lecz mój stan słodkiej nostalgii nie trwał długo. Jak na zawołanie rozweselony Łasko zdzielił mnie jedną z małych poduszek, zmuszając do szeregu przedziwnych reakcji obronnych. W tym samym momencie w pokoju pojawili się Kubiak z Dominiką.
- Co wy tu robicie, głupki? - prycha dziewczyna, przewiercając nas zdziwionym wzrokiem. Szybki unik przed lecącą w moją stronę poduszką spowodował, że wylądowała ona pod nogami powstrzymującej wybuch śmiechu dwójki.
- Lepiej zapytam co wy tak długo robiliście w tej kuchni? - odpowiada zadziornie Łasko, wskazując swojej dziewczynie wolne miejsce na kolanach.
- A co można robić w kuchni? - prycha, wygodnie rozsiadając się.
- No tak, już czuję... - wzdycha Michał, krzywiąc się niemiłosiernie - ...słodki ciężar na mych kolanach jakby trochę wzrósł przez ten kuchenny maraton.
- Słucham?!
- O stary... - Kubiak ostrożnie objął mnie, jakby przyjmując wygodniejszą pozę do obserwowania kolejnych wydarzeń - ...wdepnąłeś na minę w tym momencie.
               Przyjemny wieczór w gronie przyjaciół wkrótce dobiegł końca. Mimo kilku sprzeczek, które szybko udało nam się załagodzić, spotkanie to należy zaliczyć do udanych. Co to oznacza? Skromne grono najbliższych znajomych pomogło nam oficjalnie zadomowić się w świeżo wyremontowanym gniazdku. Szkoda, że chłopcy następnego dnia maszerowali na trening i nie były nam dane całonocne libacje. Wszystko nadrobimy po zakończeniu sezonu ligowego...
                Po wyjściu przyszłych państwa Łasków migiem sprzątnęliśmy brudne naczynia, jeszcze szybciej zrzuciliśmy z siebie niewygodne, oficjalne ciuszki by zatonąć w ramionach ciepłego prysznica. Nawet nie pamiętam, kiedy przemierzyłam odległość z łazienki do sypialni, padając na łóżko jak po wyczerpującym maratonie. Mój świat zamazał się w natychmiastowym tempie i zasnęłam, nawet nie wiadomo kiedy...
               Obudziłam się sama. Godzina wskazywała już na półmetek treningu chłopaków. Była ona moim motywatorem do zwleczenia się z łóżka, tym bardziej, że pojawiła się świadomość, że Michał wcale nie miał łatwiejszego poranka. Stoczyłam się na ziemię, jak nieprzytomna człapiąc w stronę kuchni z myślą o upichceniu czegoś wiecznie wygłodniałemu Kubiakowi. Ociężale przeżuwając jakąś zeschłą kanapkę, podziwiałam rażące światło dobiegające z wnętrza lodówki - nie było tam niczego zdatnego do spożycia. Myśl o wcześniej nieplanowanym wypadzie na zakupy dobiła mnie jeszcze bardziej. Szybki prysznic, który o dziwo wcale nie postawił mnie na nogi, szybkie ogarnięcie swojego wyglądu, szybki marsz do przedpokoju i zderzenie się w drzwiach z Kubiakiem.
- Ty już...? - odpowiedziałam niezbyt zgrabnie na jego zdziwione spojrzenie.
- Ty dopiero? - prychnął, rzucając torbę w kąt.
- Nie śmiej się, tylko zbieraj dupsko na zakupy. - wywróciłam oczami - Pojawiłeś się w samą porę.
- Myślisz, że chce mi się teraz biegać za żarciem? - unosi jedną brew do góry, odwieszając swoją kurtkę - Wybiegałem się na treningu.
- A to tylko mnie ma się wiecznie chcieć latać na zakupy? Może jeszcze gotować na punkt dwunastą? I sprzątanko w pakiecie? - odgryzam się nieprzyjemnie, nieustannie odczuwając jak podnosi mi ciśnienie samą swoją obecnością. Potworny początek dnia... A w zasadzie jego środek.
- Mam to odebrać jako zarzut przedmiotowego traktowania kobiet? - dźga mnie w bok, bez skrępowania ściągając czapkę z mojej głowy.
- Dokładnie to miałam na myśli! - warczę obrażona, szybko odbierając zagrabiony przez niego przedmiot.
- W takim razie mamy dziś dzień dobroci dla zdesperowanych kur domowych. - prycha, całując mnie w czoło - Ściągasz myszko kurteczkę i zamawiamy pizzę, coby nikt się dzisiaj zbytnio nie napracował.
- Ileż można żreć tą pieprzoną pizze?! - wykrzyczałam, co nie tylko zdziwiło Michała, ale i mnie samą.
- To idziemy na kompromis... - mruczy pociesznie, jakby w ogóle nie zwracając uwagi na moje humorki - ...może kebab?
- Kebab... - krzywię się pod nosem, jak małe dziecko rzucając swoje ciuszki w kąt w geście buntu - ...spoko.
Nic nie mówiąc odwróciłam się w stronę salonu. Przemierzałam tę drogę wydając z siebie pojedyncze fuknięcia i szurając pantoflami po parkiecie. W odpowiedzi usłyszałam tylko, jak Kubiak zaczyna śmiać się w głos.
- Uwielbiam jak się złościsz, kochanie. - rzuca, a w tle słychać dźwięk klawiszy telefonu. 

Wytrzymał ze mną. Jestem pod wrażeniem tego, że w ogóle nie uniósł na mnie głosu, że zdołał zachować zimną krew i trzymał rękę na pulsie. Z nami, kobietami, nigdy nie było lekko, ale nikt nie wie, jakie katusze przeżywa człowiek mieszkający pod jednym dachem z tykającą bombą zegarową, co Kubiakiem się zowie... Zwłaszcza, jeżeli ktoś zupełnie niespodziewanie zada mu ból.

               Nadszedł czas trzeciego meczu z Delectą. Wszystkim kibicom Jastrzębskiego Węgla spadł ogromny kamień z serca, gdy niespełna tydzień temu ich drużyna zdołała wygrać mecz, wyrównując stan finałowej rywalizacji. Być może dlatego szturmem zdołali wypełnić jastrzębską halę, byleby wesprzeć swą ukochaną drużynę w gromkim dopingu.
               Byłam wtedy troszeczkę spóźniona. Miałam w zwyczaju wcześniejsze pojawianie się na hali, chcąc ominąć tłumy przelewających się po pomieszczeniu kibiców. Tego dnia było to niemożliwe. Z Dominiką umówiłam się już na miejscu, sama gnając jak oszalała ulicami Jastrzębia. Dlaczego nie zdążyłam? Przed samym meczem miałam jeszcze małe spotkanie z stęsknioną ciocią i hordą dzieciaków kuzynostwa. W takim gronie człowiek traci rachubę czasu, oddając się słodkiej chwili beztroskiej zabawy... Dodatkowo, już pod koniec spotkania gdy musiałam w mieszkaniu przebrać się w koszulkę Michała, miałam obowiązek tłumaczenia każdemu z osobna skąd wzięłam takie siatkarskie cudo, gdzie się w tym cudzie wybieram i kiedy zapoznam resztę rodziny z panem, którego nazwisko widnieje na mych plechach. Wtedy też poznałam wszystkie etapy chrztu, przez które Kubi musi przejść, aby na dobre zadomowić się w rodzie Majewskich... Musze przyznać, że męska część rodziny ma naprawdę wybujałą wyobraźnie.
               Gdy tylko wbiegłam na halę, Jastrzębie przegrywało na drugiej przerwie technicznej pierwszego seta. Nie byłam zbytnio zadowolona z tego wyniku. Z resztą: w powietrzu unosił się maleńki duch zawodu, jakim kibice uraczyli swoich graczy. Po szybkim przywitaniu się z przyjaciółką, od razu wzięłyśmy się do roboty. Po raz kolejny dałyśmy popis wzorowego kibicowania, co nie uszło niczyjej uwadze. Mogę krytykować każde nasze najbardziej obciachowe zdjęcie umieszczone na kilku portalach sportowo-plotkarskich, ale nigdy nie zrezygnuję z gromkiego dopingu. Takie jest moje zadanie, które... powoli staje się moją pasją. Jak dla Michała odbijanie piłki to całe życie, tak dla mnie całym życiem stało się wspieranie go w każdej, nawet najbardziej dramatycznej chwili. Od jakiegoś czasu uświadamiam sobie, że nie potrafię bez tego żyć.
- Mamy już adwokata. - rzuca mimochodem Dominika, wyklaskując rytm puszczanej na hali muzyki. Wybiła mnie tym samym z wcześniejszego natłoku myśli.
- Naprawdę? - zająknęłam się, spoglądając na nią z podziwem.
- Nawet sprawa została skierowana do sądu. - poruszała wymownie brwiami, podrywając się z miejsca - Przecież nawet już o tym piszą!
- Gdzie piszą? - z niepokojem obserwowałam jej szybkie ruchy na telefonie.
- W internecie! Jak zgodnie przyklaskiwali tej dziennikarzynie, tak teraz chwalą cię za walkę z nim.
- Żartujesz? - prycham na widok kilku zapisanych przez Dominikę artykułów - Ja już ich kompletnie nie rozumiem.
- Nikt ich nie zrozumie! - puszcza mi oczko, po chwili podrywając się z miejsca po udanym ataku Łasko.

Najpierw wielka krytyka, teraz wielki poklask...

- Ale co z Martino? - dopytałam, gdy ta zajęła już swoje miejsce.
- Martino nam tylko pomógł! - śmieje się w głos wprawiając mnie w osłupienie - Pamiętasz jak mówiłam ci, żebyś szła za ciosem?
- Pamiętam... - przytaknęłam niepewnie, obawiając się propozycji Dominiki.
- No to teraz nagramy te wszystkie twoje niezbyt grzeczne piosenki i nakręcimy kilka prowokacyjnych teledysków. Czyż taka zmiana wizerunku, przy jednoczesnym zachowaniu stylu nie zaciekawi odbiorców? - porusza znacząco brwiami, wprawiając mnie w dobry humor - Trzeba głosić, że twoja stara wytwórnia cię ograniczała, że nie mogłaś rozwinąć przy niej skrzydeł!
- Czyli od teraz głośno krytykujemy przeszłość? - mrużę podejrzliwie oczy, przez co Dominika wiesza mi się na szyi z radości.
- Tak jak inni krytykowali ciebie. - szepcze, niepozornie dźgając mnie w brzuch - Tak w ogóle... Kubiaczek dzisiaj pięknie kosi! Jest niesamowity!
- Ej, robię się zazdrosna! - zaciskam usta, by po chwili razem z przyjaciółką wybuchnąć gromkim śmiechem.
               Stracony pierwszy set szybko odszedł w zapomnienie, kiedy zgraja czarno-pomarańczowych chłopaków gromiła bydgoszczan w każdym kolejnym secie. Ogrom radości, jaki towarzyszył wszystkim dookoła po wygranym meczu był nie do opisania. Mnie dodatkowo pocieszał fakt, że mecz ten był wielkim polem do popisu dla Michała.

Dziś nad światem zmienił ktoś nieba błękit w chmur atrament jakby pragnął deszczem swą opowieść snuć... Pierwsza kropla spadła na mą dłoń.

                Zdanie kibiców co do wyłonienia najlepszego z najlepszych dzisiejszego wieczoru były podzielone. A ja byłam pewna zwycięzcy. Z radością podziwiałam, jak mój prywatny, najlepszy gracz z radością świętował wygraną obskakując w okół każdego z drużynowych przyjaciół. Nawet Martino bez urazy przybił z nim piątkę, kwitując gest Michała jedynie szyderczym uśmieszkiem.
- Drodzy państwo. Najlepszym graczem dzisiejszego meczu został... - cedził speaker, a moje serducho ciągle podpowiadało, że nagroda należy się tylko jednej osobie - ...Michał Kubiak!
- Mówiłam, kuźwa!? - piszczę do Dominiki, jak małe dziecko ciesząc się z triumfu Miśka. Wariowałam w rytm oklasków, cichej muzyki i... niespodziewanych gwizdów.
- Delecta? - krzywi się Dominika, szukając niezadowolonych kibiców.
- Właśnie nie Delecta... - mruczę pod nosem, wskazując na grupkę ubraną w barwy Jastrzębskiego Węgla - ...w dupach im się kurwa poprzewracało?! Może nie dosłyszeli kto zgarnął MVP?
- Obawiam się, że słyszeli doskonale. - warknęła Dominika, gromiąc spojrzeniem niezadowolony sektor - Nie wyobrażam sobie, co Misiek teraz czuje...
               Cała piękna ceremonia, cała radość z sukcesu została zniweczona przez kilku niezadowolonych kolesi, których gwizd będzie niósł się w moich uszach do końca życia i jeden dzień dłużej. Nie wiedziałam, jak zachować się w tym momencie. Cała radość odpłynęła w siną dal, a trzeźwe myślenie nie dawało znać o swojej obecności. Może nie przeżyłabym tego tak mocno, gdyby nie ten ból wypisany na twarzy Michała?

WŁĄCZ:

Edyta Bartosiewicz - Opowieść.


               Widząc, jak podłamany Kubi przywoływał mnie do siebie wzrokiem, z delikatnym otępieniem podeszłam pod barierki. Niesamowicie bolało mnie, gdy widziałam, jak zmierza w moją stronę ze spuszczoną głową. Ewidentnie starał się ukryć przed wszystkimi swoje łzy, panicznie zaciskając usta. W życiu nie widziałam aż tak załamanego Michała. Z resztą nie ma w tym nic dziwnego. Siatkówka to cały jego świat... Świat, który w tym momencie w jakimś stopniu wypiął się na niego. Byłam w szoku. W tym stanie zauważyłam tylko jak na siłę wepchnął mi do rąk zdobytą statuetkę i uwiesił się na mnie bezwładnie.
- Jedź do domu. - rzucił na odczepne, ściskając mnie mocno w swoich ramionach - Nawet nie próbuj na mnie nie czekać. W nocy, rano, w ogóle...
- Michał... - mamroczę do niego, czując jak udziela mi się ten żałobny nastrój. Kubiak nic sobie z tego nie zrobił. Odwrócił się na pięcie i podążał do jednego z dziennikarzy, któremu obiecał wcześniej wywiad - Jak to mam nie czekać? - dodaję, chwytając go kurczowo za rękę. W jednej chwili poczułam, jak łzy cisną się do moich oczu.
- Później ci to wytłumaczę... - warczy, szybko odrzucając moją dłoń. W życiu nie czułam się gorzej, jak wtedy.
               Zgodnie z instrukcjami Michała i Dominiki zapakowałam się w Ślicznotkę z nieprzychylnie kojarzącą się statuetką i wróciłam do domu. Tam jak opętana błąkałam się pomiędzy kuchnią a salonem oczekując powrotu Miśka. Było blisko północy. Bałam się. Nawet świadomość, że Łasko wziął na siebie opiekę nad nieokiełznanym Kubiakiem w ogóle nie dawała mi spokoju. Roztrzęsiona położyłam się na kanapie w salonie, tak by w każdej chwili móc przywitać swojego ukochanego. Czas mijał nieubłaganie a mnie absolutnie nie chciało się spać. Tak potwornie się o niego martwiłam...
               W końcu usłyszałam trzask zamków i poderwałam się z miejsca z nadzieją. Szybko przetarłam twarz dłońmi starając się choć w minimalnym stopniu zatuszować oznaki zmęczenia. Porażona jasnym światłem z korytarza, mrużyłam oczy w duchu ciesząc się, że w końcu widzę go całego i zdrowego.
- Misiek...
- Nic nie mów. - ucina wszelaką możliwość rozmowy, co powoduje u mnie nagły skok ciśnienia. Momentalnie zrywam się z kanapy, idąc w jego kierunku.
- Właśnie, że będę mówić. Powinnam mówić! Jestem tu od tego, żeby tą jebaną rozmową choć trochę podnieść cię na duchu. - próbuję opanować swój słowotok, wtulając się z jego pierś. Nagle poczułam coś, przez co brutalnie go od siebie odepchnęłam - Dlaczego piłeś, przecież jutro masz mecz!
- Czy kiedykolwiek na koncercie zostałaś wygwizdana przez swoich fanów? - odpowiada wymijająco, w dalszym ciągu zaciskając usta z bezradności. Nie potrafiłam przytaknąć. Nie potrafiłam powiedzieć mu, że jeszcze nigdy nie zostałam tak potraktowana. - A mnie kurwa wygwizdali... Nie wiesz, jak to jest, kiedy człowiek wkłada w całe serce w drużynę, która absolutnie tego nie odwzajemnia.
- Nie ma tu żadnej winy drużyny... - staram się spojrzeć mu w oczy, staram się objąć jego ukochanie ciało, lecz on zgrabnym ruchem odpycha mnie od siebie.
- Gracze i kibice to jedna drużyna. Zawiodłem się na nich. Nie chcę dla nich grać.
- To była tylko garstka ludzi! Nie możesz karać reszty kibiców za ich zachowanie. - krzyczę, kiedy odwrócił się do mnie plecami - Przecież zdecydowana większość naprawdę cię kocha..
- Jasne, kurwa.
- Wiem, co najwierniejsi fani czują w sercu. Wiem, co czuje ja... - zacinam się na moment, czując w gardle narastającą gulę - ...więc nie traktuj mnie w tym momencie jak niepotrzebnej szmaty. Myślisz, że tylko ciebie to wszystko zabolało?!
- Myślę, że mam wszystkich głęboko w dupie. - odwraca się na moment i rzuca żałośnie - A jutro nawet nie pojawię się na meczu.
               Momentalnie zniknął za drzwiami łazienki, a ja poczułam jak moja złość sięga już granic możliwości.  

Co za pieprzony egoista! Widzi tylko i wyłącznie czubek własnego nosa! 

Mimo wszystko wiem, że kocham tego egoistę. Jakim by nie był. Cokolwiek by nie zrobił. Teraz jednak wole wtulić się w wygodne ramiona kanapy, z dala od niego.
- Przepraszam. - słyszę nad uchem, kiedy obejmując własne kolana łkam cichutko.
- Wiesz, że nie spodziewałam się, że tak szybko stwierdzisz, że masz mnie w dupie? - ledwo wydałam z siebie jakiekolwiek dźwięki. Miałam do niego ogromną pretensję za takie traktowanie.
- Nie to miałem na myśli...
- Ale to powiedziałeś. - weszłam mu w słowo rozgoryczona - Zaczynasz mnie wkurwiać z tymi swoimi humorkami. Od teraz zawsze, kiedy będzie ci źle mam się chować po kątach, bo szanowny pan Kubiak ma chęć wszystko niszczyć? Wszystko, łącznie z naszym związkiem? - w przypływie złości zrzuciłam z siebie koc, mocno obijając nim stojącego obok Michała. Nie wiedziałam co mam myśleć, nie potrafiłam stwierdzić, jakie emocje kłębią się wewnątrz mnie w tym momencie. Postanowiłam się uspokoić. Po kilku głębokich wdechach, kontynuowałam - Nie widzisz, że chcę ci pomóc? Chcę, żebyś nie podejmował decyzji pod wpływem impulsu. Przecież cały rok walczyłeś o to, żeby zdobyć medal który jest na wyciągnięcie ręki. Nie chcę żebyś zatracił się w jakiejś głupocie i stracił tę szansę... Jak kiedyś zatraciłam się ja.
               Nastała chwila ciszy. Chwila ciszy, podczas której tak dziwnie spoglądał w moją stronę. Miałam wrażenie, że żałuje, że chce przeprosić za to wszystko...
- Daj sobie pomóc. - dodałam po cichutku, co przelało szalę goryczy.

Po ulicach płyną już trosk potoki, skarg strumienie...

- Czuje się jak śmieć... - wymruczał w moim ramieniu. Nie myślałam, że jest w stanie aż tak się rozkleić.
- Nie masz powodu, Misiek. - pocierałam jego umięśnione plecy, zamykając w mocnym, pocieszającym uścisku.
- A jak mam się czuć? - pociąga nosem jak mały chłopczyk, odsuwając mnie od siebie - Tkwię w drużynie, która nie jest w stanie cieszyć się z sukcesu swojego gracza. To oznacza tylko tyle, że nie chcą mnie w widzieć w ich barwach... Dlatego podjąłem decyzję. Już mnie nie zobaczą.
- Kochanie, nie żartuj. - odpowiadam pokrzepiająco - Jutro bez żadnych hec pojawiamy się na meczu i walczymy o brąz. Tak niewiele nam zostało. Nie poddamy się...
- Ale ja odejdę z Jastrzębskiego, choćby jutro. - wtrąca stanowczo. W jego oczach zaczynają pojawiać się łzy słabości. - Na pewno pojawią się jakieś inne oferty klubowe i usadowimy się gdzieś z dala od tego burdelu. W tym wypadku czcigodny pan Martino zostanie w Jastrzębiu. Sprawa rozwiązana.
- Nie możesz odejść! - potrząsam nim, chwytając go za ramiona.
- Z własnej woli? - unosi jedną brew do góry, minimalnie przygryzając wargę - Oczywiście, że mogę.
- Nie, nie możesz. - szepczę, wzdychając ociężale.
- Kochanie, kurwa... - wywraca oczami -  Nie mów mi co mam robić, dobrze?
- Przecież ty myślisz pod wpływem emocji, Misiek! - marszczę brwi, spoglądając na niego niezbyt przychylnie.
- Nie lepiej zamknąć ten rozdział? - odpowiada na przekór spokojnie - Z Martino, z Bontje?
- Dlaczego myślisz w kategoriach związanych bezpośrednio ze mną? - rzucam mu się desperacko na szyję - Skup się na sobie, skarbie, proszę...
- Jesteśmy ze sobą. Patrzę tylko pod kątem wspólnych korzyści. Nie tylko własnych.
- Proszę, przemyśl to teraz pod kątem tylko i wyłącznie własnych korzyści. - powtarzam w ciemno jak nakręcona - Nie chcę później być winną twoich pochopnych decyzji...
- Nie bierz niczego do siebie. - odsuwa mnie, po raz pierwszy tego wieczora całując w czoło.
- Jak mam nie brać? - unoszę brwi ze zdziwieniem - Przez jakiś głupi incydent z przeszłości spieprzymy wszystko. A to jest już za nami, nie patrzmy wstecz.
- Nic nie spieprzymy, mysza... - uśmiecha się na siłę, chcąc dodać mi otuchy.
- To może inaczej, skoro głowimy się nad zamknięciem mojej haniebnej przeszłości. - wyrywam się od niego, siadając tak, bym mogła spojrzeć mu w oczy - Wiemy, że za niedługo zagramy na nosie Martino. Mamy plan. Dominika załatwiła adwokata i sprawa z oczernianiem i nachodzeniem mnie niebawem się zacznie. Moja kariera ruszy, a wszystko dlatego, że wykorzystam szum wokół siebie promując niebawem pierwszy singiel. Coś już nagrałam przez ostatnie kilka dni, więc wszystko jest na dobrej drodze...
- Czemu ja nic o tym nie wiem? - wszedł mi w słowo, po raz pierwszy uśmiechając się.
- Nie było okazji, żeby ci powiedzieć, skarbie. - całuję go w policzek, wtulając się w jego bok - Myślisz, że wszystko się ułoży? Ja jestem o tym przekonana.

Choć zapomniał o nas świat mokrzy od stóp do głów nie tracimy nadziei...

- Wszystko ładnie, pięknie, ale kibice mają mi za złe, że na ostatnim meczu Martino przyszedł obity. Krytykują naszą kłótnię. - krzywi się, podając kolejny trapiący go argument.
- Chyba cię znają, prawda? Wybuchowy Kubiaczek w przypływie emocji jest w stanie zrobić wszystko. To komedia, żeby taka kruszynka obiła takiego wielkiego chłopa... - prycham, na co Kubiak dźga mnie w bok - No przecież tak jest! Za to wszyscy cię kochają. Nie dasz sobie w kaszę dmuchać i nie raz drużyna na tym zyskała. A czy zyskała na grze Martino? Chyba o wiele mniej, prawda?
- Zostaniesz moim rzecznikiem? - odpowiada po chwili namysłu.
- Nie. - ucinam temat, uśmiechając się pod nosem - Sam podrzucisz te argumenty komuś obrotnemu. Ja się nie nadaję. A co do Bontje...
- To przez niego na mnie gwizdali i bardzo dobrze o tym wie. - zacisnął groźnie usta na znak zdenerwowania - Nawet słówkiem nie pisnął po tym incydencie. Pierdolony niemowa.
- Nie mów tak! - wzdrygam się słysząc jego słowa.
- Przecież sama widziałaś, że nic nie zrobił...

Nikt już nie chce słuchać dziś słów deszczowych opowieści. Na co komu obcych kropel deszczu szept?  

- Bo pobiegłeś do szatni jak poparzony. - wywróciłam oczami, chwytając go krzepiąco za ręce - Z resztą każdy bał się podejść do ciebie, taki byłeś rozjuszony...
- Ty się nie bałaś. - całuje jedną z nich, uśmiechając się delikatnie.
- Od tego jestem... - muskam jego usta w nadziei, że najgorsze mamy już za sobą. W tym samym czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - Zaczekaj Miśku, otworzę.
- Spodziewasz się kogoś? - zatrzymuje mnie i omiata podejrzliwym spojrzeniem.
- Nie... - mruczę zastanawiająco - ...ale może Łasko sprawdza, czy dotarłeś do domu cały i zdrowy?
- A no może... - ściąga brwi w geście zadumy, po czym bez skrępowania klepie mnie w tyłek - ...to migiem, otwieraj.
                Prychnęłam pod nosem, widząc, że jest coraz lepiej. Dobry humor Kubiaczka wraca, a to ogromny krok ku jutrzejszemu pojawieniu się na meczu. Być może ostatnim meczu...
- Cześć, ja tylko na chwilę. - odpowiada gość za drzwiami, wprawiając mnie w ogromne osłupienie - Jest Michał?
- Jest, wejdź. - dukam nieśmiało, po chwili biorąc głęboki oddech. Chyba wszystko tego wieczora zostanie wyjaśnione. - W zasadzie to przyszedłeś w samą porę, Robciu.


___________________________________________

  Naranjowa twórczość numer 22:

Edyta Bartosiewicz - Opowieść.

___________________________________________

Witam po długiej przerwie!

   Jest mi potwornie wstyd za zaległości u Was i za ponad miesięczną przerwę na bloggerze. Historia Naranji powinna się skończyć już dawno, a tu dalej przeżywacie męki i katusze z nią związane... ;)
Co mogę powiedzieć w ramach rekompensaty? Historia potoczy się jeszcze o jeden rozdział więcej, niż planowałam! Istne szaleństwo! ;D
   Nastąpiło huczne rozpoczęcie roku akademickiego, w związku z tym nie powinnam już mieć aż tak dużych przerw w pisaniu. Jak wiadomo pisanie rozdziałów to zdecydowanie większa frajda niż nauka. W związku z tym będę częstym gościem na bloggerze. :))
   Ale suchary na bok. Z kimś minęłam się na ME w Gdańsku? Mecz z Turcją bądź Francją? Serdecznie dziękuję In MY Head za umilenie czasu i liczę (w przyszłości) na więcej, jeżeli oczywiście nie ma mnie jeszcze dość. :)
  Przepraszam za tak długą przerwę i błagam o przebaczenie.

Całuję,
Naranja. :*

PS. 1 .Tak, wiem... Wielki błąd jeśli chodzi o rozgrywki finałowe - wszystkie 4 mecze rozegrały się w Jastrzębiu Zdroju, ale... Opowiadanie rządzi się swoimi prawami. ;P
2. Jeszcze raz przepraszam za zaniechanie. ;(

| Ask | GG: 48241341 | Siedem dni między nami było... | Twitter |

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. ughrrrr, jak czytam lub przypominam sobie te wydarzenie, w którym wygwizdali Michała, to coś we mnie cały czas buzuje, i aż wściekła się robię.
      Pomimo tego, że Misiu jest strasznie osobą personalną, to może nie powinien myśleć ot tak, o zmianie klubu, otoczenia, wszystkiego, tak trochę bezmyślnie, ale cóż robi człowiek który jest pod wpływem emocji?
      Źle, i źle, ale na umilenie wszystkiego, zrobiło się fajnie z Miśkiem I Dominiką. Jedna sprawa rozwiązana, a Michał już planuje drugą, ale o wiele lepszą! :) Aż chcę już widzieć te zaręczyny w Serbii, oby tylko Dominika przyjęła, co chyba raczej tak się stanie, chociaż, choociaż.. nic nie wiadomo :)
      cieszę się że już jesteś :*
      pozdrawiam serdecznie :*

      zapraszam też do siebie na splataneserca.blogspot.com w wolnej chwili :)

      Usuń
  2. Jeeeeeeeeeeeejciu, nawet nie wiesz jak stęskniłam się za losami Kubiaczka i Patki no i za Tobą <3 Aż mi si mordka uradowała gdy weszłam dzisiaj na bloga, a tu nowy rozdział! Jak zwykle u tej dwójki sporo się dzieje. Wiedziałam! Misiek chce się oświadczyć Dominice, no i trafiłam z rozwodem. Patka jak zwykle niezawodna, pomaga przyjaciołom choć ona sama powinna w zasadzie udać się na małe wakacje. Doskonale pamiętam tą sytuację gdy kibice gwizdali na Miśka i przyznam ,że wcale ,a wcale nie dziwię się jego reakcji, bo z pewnością ja bym zareagowała podobnie na coś takiego. Na całe szczęście ma Patkę, która go wspiera i nie pozwoli mu zrobić żadnej głupoty. I muszę przyznać, te ich sprzeczki są wręcz rozkoszne. Rob na końcu? Uhuhuhu będzie się działo!


    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział przypomniał mi jak oglądałam wywiad z Kubiakiem bo tych gwizdach. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak musial się czuć:/ a co do rozdziału to jak zwykle mnie nie zawiódł:)

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie! :) Biedny Kubi.. Mi też przypomniała sie ta sytuacja po meczu i ten wywiad..

    Pozdrawiam i zapraszam na 38 rozdział, no_princess ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział , warto było poczekać :)
    Jak tak sobie myślę że już niedługo koniec to aż mi smutno ;c

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, ale się cieszę, że napisałaś!

    Współczuję Kubiemu bardzo, od razu przypomniała mi się tamta sytuacja, jejuśku. Do tego Rob. Istne szaleństwo, matko z ojcem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Naranja wróciła <3
    Cieszę się,że Patka ogarnęła w pewnym stopniu Miśka,bo co to za Jastrzębski Węgiel bez Kubiaka?zaden.
    I wkrótce państwo Łasko? Nie mogę się tego doczekać!
    Mam też nadzieję,że Rob poprawi humor Miśka i wyjaśni całą tą sytuację.
    A Naranja bierze się za swoją karierę i rozkręca,to lubię!
    Cieszę się,że w końcu wróciłaś <3
    Nie mogłam się doczekać,a dodatkowo zysałam jeden rozdział mojej kochanej historii :D
    Całuję i pozdrawiam,
    Pani Prezes Ola <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba każdy czytając ten rozdział miał przed oczami ten wywiad :( Szczerze, nie rozumiem zachowania tych "kibiców" Jak dobrze, że wróciłaś :) Czekam na następny :)/ Kari :*

    OdpowiedzUsuń
  9. No Ty wariatko jedna! Jak miałabym mieć Ciebie dość?! Za chwilę się obrażę, jak jeszcze raz coś takiego powiesz!
    Co do rozdziału i Twojego wielkiego powrotu, no! NARESZCIE!!!! Kubiak i tamten wywiad to jedna ze smutniejszych rzeczy, jaką widziałam w tamtym czasie w tv. Te jego oczy i totalna determinacja, że NIGDY nie wybaczy kibicom ich zachowania.. No cóż, takiego zachowania powinni się do końca życia wstydzić i tyle.
    Rozwód, rozwód, nigdy aż tak nie cieszyłam się z rozwodu i na dodatek Łasko - romantyk, wszystko organizuje za plecami Dominiki, aaaaawwwwww <3
    No i na koniec wizyta Bontje...DODAWAJ NASTĘPNY bo umrę z ciekawości!
    Kocham i ściskam i NIGDY nie będę mieć Cię dość! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. No fajnie, dawaj następny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Matko, matko, matko, ale się stęskniłam ♥ Jak zobaczyłam nowy rozdział to poczułam się odrodzona ;) A tu się dzieje dużo, oj bardzo dużo. Szkoda mi Michała. Pamiętam ten mecz. I chyba nigdy go nie zapomnę. Czegoś takiego nie da się zapomnieć. To tak samo jakby i mnie wygwizdali. Nie dość że użeram się z trenerem, zostawiam na boisku serce, leżę plackiem po treningu, bo nie mam już na nic siły to jeszcze ktoś by mnie wygwizdał. Zabiłabym na miejscu. Biedaczek. Niech nawet nie próbuje rozwiazywać kontraktu z Jastrzębskim. Mimo wszystko nie jest mu tam najgorzej. ;) Te baby to istne intrygantki xD Aaaa, ROBUŚ przyszedł. Umieram. Już się nie mogę doczekać, co się stanie. :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam ponownie :) Jako, że Ty powróciłaś i ja również :)
    Co do mojego komentarza, będzie on kumulacją kilku poprzednich. Znowu musze Cię przeprosić, za mój brak aktywności ;/ Doba ma za mało godzin, a tydzień za mało dni. Nie wyrabiałam. Ale gdy tylko teraz pojawiła się chwila wolnego, nadrobiłam zaległości :P
    Teraz na temat, :)
    Bardzo się ciesze z takiego obrotu spraw, cieszę się ze związku Patrycji z Michałem, Karoliny z Aleksandrem i wyjaśnieniem rozwodu Łaski. Teraz i on się oświadczy :P
    hohohoho, dużo ślubów się szykuje :D
    Wgl, jak mogłaś przerwać w takim momencie. Może właśnie teraz nastąpi zmiana, Misiek zmieni nastawienie do Roba, moze to właśnie środkowy poprawi mu humor. On jest takim pozytywnym człowiekiem. ;)
    Aa sprawa kibiców, lepiej jej nie wspominać :x Nawet nie chce do tego wracać.
    Są ludzie i parapety, tego nie zmienimy ;/

    Nie przeżywamy katusz, tutaj kazdy się ze mną zgodzi :D
    Nie przepraszaj tylko pisz dalej, :)
    Powodzenia i czekam na następny :D

    Aaaa zapomniałabym, u mnie pojawił się nowy rozdział, również po długaśnej przerwie :P
    http://fly-bird-is-free.blogspot.com/

    Pozdrawiam Paaula :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejciaa ;**

    Jeny co za niespodzianka Michał Ł. dostał rozwód zaraz po tym zareczyny w planie. Mini kłótnia Kubiaka i Patryśki .
    Potem znowu ten mecz Michał wygwizdany ughhh... To było nie fajne, ale jak dla mnie ogółem jak zawsze bombowoo..

    Zapraszam na 14 xoxo

    http://lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com/2013/10/rozdzia-14.html

    Pozdrawiam i do nastepnegoo :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Serdecznie zapraszam na nokaut ósmy :)
    http://znokautowane-uczucia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. MAM DO WAS WSZYSTKICH WIELKĄ PROŚBĘ
    Wiem, że to nie jest odpowiednie miejsce na takiego typu rzeczy, ale wiem, że tego bloga czyta wiele osób.
    Jeśli macie chwilę to przeczytajcie artykuł, który jest podany niżej. Opowiada on o NIEPEŁNOSPRAWNYM chłopaku z mojej szkoły, KTÓRY CHCE WYSTARTOWAĆ W BIEGU ULICZNYM. Niestety nie mamy odpowiedniego wózka dla niego, więc poszukujemy wszelkiej pomocy. Proszę abyście udostępnili ten link na Facebooku, swoich blogach czy rozsyłali go do swoich znajomych, aby oni także wzięli w tym udział. To na prawdę wiele znaczy dla Mikołaja. Jest to marzenie, które razem pomożemy mu spełnić. http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,14799138.html

    OdpowiedzUsuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html