O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

26 sierpnia 2013

Rozdział 41 - "Jak zwykle hieny cmentarne, czyli..." cały urok dziennikarzy.

- Gratuluję... - zebrałam się na odwagę, żeby podejść do świeżo upieczonych narzeczonych – Życzę wam dużo szczęścia, wytrwałości i przede wszystkim miłości.
- Dziękujemy. – odparła za dwoje Karolina, jakby asekuracyjnie wtulając się w bok Aleksandara. Ciągle zauważałam jej niepewny wzrok na swej osobie i po raz kolejny odczułam go bardzo boleśnie. Przemilczałam to. Nie chciałam rozpętywać kolejnej burzy, więc niemo przytakując wycofałam się. Pragnęłam jak najszybciej zniknąć w tłumie chętnych do gratulacji siatkarzy.
- Zaczekaj! - poczułam, jak dziewczyna chwyta mnie za nadgarstek energicznie ku sobie odwracając. Jakież było moje zdziwienie, gdy zawisła na mych ramionach delikatnie łkając – Dziękuję za zorganizowanie tego wszystkiego, za wybór cudnego pierścionka... Za źle zrozumiane przeze mnie intrygi z Aleksem...

Wszystko wie? Mój Boże, przebaczyła mi?!

-Karo, słońce! - poklepałam ją krzepiąco po ramieniu, wchodząc jej w słowo – Nie masz za co dziękować! To zwykły akt dobrego serca, gest przyjaźni. Coś w stylu twojego wyciągania mnie z pijackiego dołka, tyle że w wiele bardziej optymistycznej wersji... - powracając wspomnieniami do pierwszych dni naszej znajomości poczułam, jak fala łez wzbiera mi się pod powiekami. Tyle wzajemnie sobie zawdzięczałyśmy, znając się zaledwie kilka miesięcy... Miesięcy, które okazały się być na przemian okresem radości, niepewności i straconych nadziei. - Teraz obiecaj mi, że razem z Aleksem solidnie wypoczniecie w Serbii i zaplanujecie ślub stulecia.
- Właśnie, Serbia... - zaśmiała się przez łzy – Skoro sprawy potoczyły się w ten sposób... - spojrzała na pierścionek, jak zaczarowana wpatrując się w jego śnieżnobiałe oczko. Po chwili szybko oprzytomniała – ...nie możemy przyjąć tego prezentu.
- Nawet nie waż się rezygnować z tego wyjazdu...
- Po prostu w tej sytuacji należy się on wam bardziej niż nam. - odparła, chwytając mnie za rękę.
- Ten wyjazd to podziękowanie za pomoc. Nie przyjmuję zwrotów.
- Teraz to moje podziękowanie. - potarła kciukiem zewnętrzną stronę mojej dłoni, uśmiechając się przy tym szeroko jak nigdy wcześniej - Dla ciebie i dla Michała. Ucałuj go za tę pomoc. Ukartowaliście to tak, że w życiu nie pomyślałabym, że wakacje skończą się zaręczynami. Tym bardziej, że już dawno chciałam odwiedzić miejsce naszego poznania. To niewiarygodne jak w trakcie jednego wyjazdu spełniłyby się dwa moje największe marzenia...
- Skąd wiesz, o wyjeździe? O Miśku? - zmarszczyłam łagodnie brwi z niedowierzania.
- Sam mi o tym powiedział. - wzdrygnęła wesoło ramionami - Dzwonił popołudniową porą tłumacząc cię opaśle. Z resztą... - machnęła ręką, by po chwili ponownie rzucić mi się na szyję - Nawet nie wiesz, jak ciesze się, że jesteście razem!
- Co za szuja... - wymruczałam w jej włosy, odwzajemniając uścisk - Miał trzymać język za zębami.
- Nie narzekaj, bo dzięki niemu zmieniałam pogląd na tę sprawę, bo ani artykuły, ani twoje zachowanie nie tłumaczyło cię w żaden sposób. - odsunęła mnie szybko, dźgając w bok - Misiek pomógł ci w tym wypadku i pomoże ci w wielu innych z którymi teraz walczysz. Miłość to lekarstwo na całe zło, zaufaj mi. - puściła mi oczko przenosząc wzrok na uradowanego Aleksa, który odpowiadał w tym momencie na pytania dziennikarzy – Lekarstwo zwłaszcza w chwilach zwątpienia... Dlatego jedziecie do Serbii, bo nadeszła wasza kolej!
- „Wasza kolej” na co? - wybałuszyłam oczy ze zdziwienia, wywołując wielki atak śmiechu u Karoliny – Na zaręczyny?! - burknęłam dosadnie.
- Żartuję, na takie rzeczy przyjdzie jeszcze czas! - chwyciła mnie pod ramię, wtulając się w nie przyjaźnie – Ale wierz mi, że klimat tego miejsca zbliża...
              Brakuje słów, żeby opisać ulgę, która zagościła w moim sercu. Jeszcze na początku tego meczu nawet nie brałam pod uwagę, że zamienię z Karoliną choćby jedno słowo. Ba! W życiu nie zebrałabym się na odwagę, żeby spontanicznie zorganizować tak spektakularne zaręczyny. Co byłoby, gdyby się nie zgodziła? Na oczach tysięcy kibiców serbska miłość rozleciałaby się na miliony kawałeczków i czułabym się temu współwinna... Co byłoby, gdyby Michał nie zadzwonił?! 

Wystarczyło przebaczyć, uwierzyć jeszcze raz, poszukać kompromisu... Zaufać!

Chciałam załatwić tę sprawę tak naprawdę niewiele mogąc. Chciałam być samodzielna. Chciałam sama naprawić swój błąd... Zapomniałam jednak, że od pamiętnego dnia w Rzeszownie nie ma czegoś takiego jak „samodzielnie”, że nie jestem „sama”. To wszystko zastępuje magiczne słowo „my”, które w swej wielkiej mocy jest w stanie pokonać największe przeszkody. To połączenie, które skrywa dwa imiona, dwie postacie zadurzone w sobie bez pamięci i dwie troszczące się o siebie istoty.

Co ja bym bez ciebie Misiu zrobiła...

- Dziękuję, że zdołałaś mi przebaczyć. - dźgnęłam w bok zapatrzoną w Aleksa Karolinę.
- Ja też Patiś, za wszystko. - oparła głowę na mym ramieniu, wzdychając ociężale - A na przyszłość nie przejmuj się moją impulsywnością. Będę z tym walczyć, a każdą sprawę kilka razy przemyślę na chłodno. Obiecuję.
               Wszystkie wydarzenia i wszelakie powodzenia jak na skrzydłach niosły mnie do Jastrzębia. Czułam się na tyle pobudzona, że późna godzina absolutnie nie dawała mi się we znaki. Puste, oświetlone ulice wiodły mnie wprost ku narzuconemu celowi, cicha muzyka nastrajała pozytywnie, a natłok myśli po raz pierwszy od dawien dawna nie powodował uczucia przygnębienia. Wprost przeciwnie. Wszystko wydawało się być takie cudowne, wszystko nabierało barw, gdy w życiu po raz pierwszy coś zaczęło się układać... Sama myśl o błogim śnie u boku kochanego mężczyzny, na którym mogę polegać nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji powodowała, że chce się żyć. Samo pojawienie się u jego drzwi, wyjęcie własnego kompletu kluczy do niebawem wspólnego mieszkania powodowało u mnie przyjemne dreszcze. Same starania o cichy przemarsz z przedpokoju do łazienki, byleby nie zbudzić najwspanialszego pod słońcem faceta oddalało poczucie samotności. Podobnie jak cichy prysznic, ciche ułożenie się do snu, delikatne muśnięcie jego policzka na dobranoc...
               Nastał dzień. Widziałam, jak promienie kwietniowego słońca przedzierały się przez rolety... Lecz to nie one były sprawcą mej pobudki. To szorstki zarost raz po raz dotykający mojego ramienia, to delikatny dotyk wodzący po miejscach, które przed chwilą całowały ciepłe usta. Przyjemny poranek, który mimowolnie wywołuje uśmiech na mej twarzy.
- Dzień dobry Mycha... - mamrocze Michał za moim plecami, drażniąc je ciepłym oddechem. Wszystkie gesty działają na mnie lepiej niż mocna kawa. Dodają mi siły, o której przedtem nie mogłam nawet marzyć. Rozochocona odwracam się wpijając się w jego usta i siadając na nim przyciskam go mocno do materaca.
- Takiej pobudki się nie spodziewałem... – mruczy roześmiany, łapiąc oddech po namiętnym pocałunku. W tym czasie próbowałam zdmuchnąć z mej twarzy niesfornie opadające kosmki włosów.
- Przyzwyczajaj się. - mrugnęłam do niego okiem, splatając nasze dłonie w mocnym uścisku.
- Długo mi to nie zajmie... - wzdrygnął ramionami, a równie energicznie podrywając się z miejsca pragnął dosięgnąć moich ust. Poskromiłam go jednym ruchem dłoni.
- A jak miałabym się do ciebie ostatecznie przeprowadzić? - zmrużyłam oczy - Ile by ci to zajęło?
- Nic by mi to nie zajęło. - poruszał brwiami, po raz kolejny siląc się na skrępowanie moich ruchów. Szybko wymsknęłam się, tym razem siadając tuż obok.
- Michał, pytam serio.
- Mysia... - wywrócił oczami wyraźnie niezadowolony ze zniweczenia jego namiętnych planów - Już czuję się tak, jakbyś miała zostać tu na stałe i wcale mi to nie przeszkadza.
- Ale ja się boję...
- Czego? - zmarszczył czoło, pokrzepiająco pocierając me ramiona.
- To byłby taki zupełnie nowy, poważny etap. Żeby poczynić takie kroki trzeba być stuprocentowo pewnym swojego uczucia. Trzeba mieć cierpliwość do siebie, trzeba... Kurczę, trzeba czasu. A my, tak po prostu, na szybko mielibyśmy podjąć się takiego wyzwania?
- Zaczekaj, chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz co do mnie czujesz, tak? - momentalnie zaprzestał wykonywania poprzednich czynności, przyjmując jednocześnie coraz bardziej nerwowy wyraz twarzy.
- Nie o to chodzi, Misiek... - westchnęłam, jak małe dziecko opuszczając bezradnie głowę - To co planujemy zrobić z Dominiką to szaleństwo, na temat którego kompletnie nie znam twojego zdania. Pozbędziemy się grubej kasy, żeby spróbować rozwinąć coś niepewnego. Jeżeli nic z tego nie wyjdzie zostaniemy z niczym. Moja kariera definitywnie się zatrzyma, choć już ma niebywały postój. Zostanę na bruku. Co będzie, jeżeli z wielkiej gwiazdy stanę się nikim?
- Myślisz, że jestem z tobą z powodu twojej sławy? - jęknął cichutko, kręcąc głową z niedowierzania.
- Nie to chciałam powiedzieć, ale...
- Ale mam rację? - stanowczo wszedł mi w słowo - Zarabiam dużo mniej i to cię boli?
- Kurwa, przestań o tych pieniądzach!
- Kurwa, sama zaczęłaś! - wtórował okrzykami, paradoksalnie obejmując mnie silnym ramieniem - Kocham cię i choćbyś miała zbankrutować absolutnie się to nie zmieni. Przecież wyżyjemy z mojej siatkarskiej pensji, nie braknie ci na waciki. Nawet pożyczę ci swój samochód, jeżeli będziesz w wielkiej potrzebie.
- Niewiarygodne... - naburmuszyłam się na jego infantylne pstryknięcie mnie w nos.
- A jednak! - prychnął, zapominając o wcześniejszych krzykach - To relacja do której dojrzałem... Chcę się ustatkować, chce się poświęcać. Chcę zrobić dla ciebie wszystko. Chce ci pomóc zrealizować marzenia i wierzę, że ci się to uda. A nawet jeśli nie, to pomogę ci znaleźć rozwiązanie z tej beznadziejnej sytuacji. Chce ci dać wsparcie.

Nie musisz się bać. Nie musisz! Nie, nie jesteś sam! 

- Misiu... - wtuliłam się do niego jeszcze bardziej, czując rozchodzące się po mym ciele przyjemne ciepło - ...chcę tego samego.
- Dlatego wprowadzaj się choćby zaraz.
- Kocham cię, wiesz? - świergotałam radośnie, zerkając ukradkiem w jego stronę. Zauważyłam rosnący na jego twarzy uśmiech, który dodatkowo pobudził mnie do działania. W głowie miałam tysiące myśli i bardzo przemieszane uczucia. Ale górowało jedno. Miłość. - Wiem, że razem przejdziemy przez wszystko co najgorsze, ale mimo to boję się...
- Wszystko się ułoży, zobaczysz... - pocałował mnie czule w czoło, szybko zmieniając ten ponury temat – To co chcesz na śniadanko, moja boidupo?
               Gdy poważne, poranne rozmowy mieliśmy już za sobą, przyszedł czas na wypełnienie dnia do godziny 15. Śniadanie, szybki prysznic, ustalenie szczegółów dotyczących dzisiejszego meczu – to niby niewiele, ale skutecznie zajęło nasz wolny czas. Krótko przed wybiciem godziny "zero" dziki pan przyjmujący musiał stawić się na rozruchu przed drugim meczem z Delectą. Jak malutkiego dzieciaczka do szkoły - odprawiłam go na halę, tak naprawdę czekając na jeden, upragniony moment. Gdy tylko zniknął za drzwiami pochwyciłam za telefon, zapraszając do siebie dawno niewidzianą przyjaciółkę. Wspólne szykowanie się do meczu, jak za dawnych lat (szczerze mówiąc to miesięcy, ale kto by się tam przejmował takimi szczegółami): to jest to!
- Armia michałowych hotek... - prychnęłam, przyglądając się zakładającej koszulkę Łasko Dominice. Sama siedziałam już w pomarańczowej trzynastce, walcząc z ostatnimi makijażowymi poprawkami.
- Ja ci kurwa dam hotki! - syknęła, mocno zaciskając usta – Ostatnimi czasy harowałam za nas dwie, żeby żadna nie przypałętała się do naszych Michasiów. Więc nie psuj mi nerwów!
- Pardom, pani Łasko. Przepraszam za przysporzone problemy. - uniosłam ręce w pokojowym geście, szczerząc się przygłupawo.
- Śmiej się, pewnie. - wywróciła oczami - Z każdą ubłaganą fotką i za każdym trzepotaniem rzęs w prośbie o autograf mam ochotę rozrywać je na strzępy!
- Kiedyś robiłaś podobnie...
- Nie wypominaj mi tego! - groźnie weszła mi w słowo, na co zgromiłam ją przerażonym wzrokiem.
- Spokojnie... Coś ty taka naburmuszona?
- Przepraszam. - westchnęła ociężale, posyłając mi wymuszony uśmiech – Chyba za dużo mam na głowie.
- Mogę ci jakoś pomóc? - przysiadłam się do niej, obejmując ją przyjaźnie.
- Patu, nawet nie wiesz, jak wszystko mnie przytłacza... - wzdrygnęła ramionami – Załatwianie tony papierów studyjnych, ogarnianie twojej afery z siatkarzami, planowanie sprzedaży mieszkania, przeprowadzki... Z tego wszystkiego zaniedbałam Michała, zaniedbałam ciebie. Przez kilka dni nawet nie wiedziałam, że tak okropnie oczernili cię w internecie. Strasznie cię przepraszam... - jej oczy delikatnie się zaszkliły - Boże, skoro nie jestem w stanie zorganizować sobie na to wszystko czasu, to zorganizuje komuś wydanie płyty? Wątpię. Jestem beznadziejna...
- Ej, co to za załamanie? - pocierałam pokrzepiająco jej ramiona – Odkąd tylko pamiętam to emanowałaś pewnością siebie. Zawsze chciałam się tego od ciebie nauczyć... A ty mi tu z takim lamentem wylatujesz. Laska!
- Przeliczyłam siły na zamiary...
- Gadasz głupoty. - podniosłam jej głowę by spojrzec w czekoladowe oczy – To też moja wina. Nie mogłam zostawić cię samej z tym wszystkim. Jak tylko wrócimy z meczu to przejmuje sprawę mieszkania na własne barki, ok?
- Dziękuję... - wychrypiała, uśmiechając się delikatnie.
- A artykułem się nie przejmuj. Jego autor to zwykły idiota, który wysilił się na napisanie kilku bredni. Jednym uchem to wpuśćmy, drugim wypuśćmy...
- Wejdziemy z nim na drogę sądową. - odpowiedziała stanowczo. Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad tego typu rozwiązaniem.
- Jest sens? - zapytałam niepewnie.
- Jest. - przytaknęła – Koleś, który zebrał materiał na temat Bąkiewicza był do ciebie przypisany. Śledził cię, sprawdzał każdy twój ruch, był przy tobie cały czas. Takie nachodzenie jest karalne...
- Przy sprawie z Martino też mnie śledził? - pobladłam na wieść o przeszpiegach.
- Akurat Martino sam mu się podstawił i wyspowiadał, a przy okazji podrzucił nagranie z waszego spotkania. Pech chciał, że facet był tuż przed wydaniem tego artykułu, a informacja Matteo bardzo mu się przydała. Pamiętasz sytuację z naszego pierwszego meczu? Ten sam dziennikarz posądzał cię romansowanie ze wszystkimi na pierwszej wspólnej imprezie. Z resztą sama zobacz. - szybko zerwała się po leżącego nieopodal laptopa. Wszelakie adresy stron, w których znajdowały się wszystkie spekulacje na mój temat znała na pamięć. I miała rację: różnego rodzaju zmyślne ploteczki miały jednego autora. Począwszy od jastrzębsko – resoviackiego wypadu, przez głupią rozmowę z Bontje w kawiarni, skończywszy na...
- Ja pierdole, sytuację z Aleksandarem też już zdążył opublikować?!
- Skurwiel, nie? - syknęła Dominika, po chwili zerkając badawczo w moją stronę.
- Nie wierzę, że jeszcze na początku znajomości z Kubiakiem poznałam swojego przyszłego oprawcę. - zerknęłam na kilka zrobionych przez dziennikarza zdjęć – To on rozpętał burzę, przez którą wyleciałam z wytwórni?! Gdybym tylko widziała, to już wtedy urwałabym mu głowę u samej dupy...
- Czyli nie masz już wątpliwości co do sądu? - wtrąciła Dominika.
- Nie. - zacisnęłam mocno usta – Trzeba to załatwić definitywnie.

 Trzeba dostrzec szansy cień i narodzić się na nowo... Nie bać się! 

- Cieszę się. - szturchnęła mnie w boczek, po chwili zerkając na zegarek – Zbieraj się, jedziemy na halę.
              Tak dawno nie byłam na meczu Miśka, że emocje wzięły nade mną górę. Stresowałam się co najmniej tak, jakbym to ja musiała wyjść na parkiet i walczyć o zwycięstwo. Nawet nie wyobrażam sobie co czują sami siatkarze...
               Przed halą znajdowała się gromadka ludzi. Byli tam nie tylko kibice Jastrzębskiego Węgla. O dziwo spora rzesza bydgoszczan zawitała w śląskich rejonach, mimo że ich miasta dzieliła pokaźna liczba kilometrów. Wysiadając z samochodu Dominiki nawet nie zauważyłyśmy tłumku dziennikarzy, którzy momentalnie podbiegli w naszą stronę.
- W końcu mogliśmy panią złapać... - wydyszał jeden z nich, machając mikrofonem przed moją twarzą.
- Odpowie pani na parę pytań? - przekrzyczał go kolejny. Jak zwykle w małym gronie znienawidzeni reporterzy potrafili zrobić ogromne zamieszanie.
- Jasne... - odpowiedziałam nieśmiało, omiatając ich wszystkich wzrokiem.
- Kiedy nawiąże pani współprace z jakąś wytwórnią? - wypiszczał damski głosik, zagłuszony przez kolejnego mężczyznę.
- Kiedy zaręczyny z Michałem Kubiakiem?
- Pani Naranjo, chodzą plotki, że planuje pani singiel z Beyonce! - krzyknęła triumfalnie kolejna, tym razem wychudzona blondynka.
- Nie wiem skąd to pani przyszło do głowy. - prychnęłam słysząc jej spekulacje - Niczego takiego nie planuję, to raczej nie jest mój styl...
- Dlaczego jest pani powodem wszelkich konfliktow w świecie sportu? - zmarszczyłam czoło słysząc kolejne pytanie.
- Nie bardzo rozumiem?
- Chodzi o konflikt Matteo Martino z pani partnerem. - dodał ktoś z tyłu tego pokaźnego tłumu - O ich bójce huczy mnóstwo siatkarskich portali!
- Chyba, że to pani podbiła mu oko? - błyskotliwie rzucił jeden z kamerzystów, powodując nagły wybuch śmiechu u każdego z dziennikarzy.
- Chodź, nie słuchaj ich... - wymruczała mi do ucha Dominika, pociągając mnie za rękaw. Nie posłuchałam jej. Na przekór wdałam się w tę dyskusję.
- A skąd wiadomo, że to Michał go pobił?
- Sam Martino przyznał się do tego! - ponownie usłyszałam jakiś piskliwy, damski głosik.
- Pytanie z innej beczki! - ktoś błysnął, wpychając przede mnie kolejny mikrofon - Z iloma siatkarzami się pani przespała?
- Dziękujemy za pytania! - momentalnie zareagowała Dominika, na siłę przepychając nas przez tłum. Po raz kolejny zrobiło mi się ciężko na sercu. Już wiem, jak trudno będzie zwalczyć te spekulacje...
- Mamy oświadczenie, że przez panią Matteo Martino odchodzi z Jastrzębskiego Węgla! - rzucono za nami, na co stanęłyśmy jak wryte - Tłumaczy to nieznośną atmosferą, którą wywołała pani swoją osobą w drużynie.
- Co robi?! - warknęła Dominika, rzucając w ich strnę pogardliwe spojrzenie.

Są chwile, o których wiesz, w pamięci trzymasz je... A on do końca walczyć chce.  

- Ale jak to... - zająknęłam się pod nosem - ...przeze mnie?

___________________________________________

  Naranjowa twórczość numer 21:

Frontside - Nie jesteś sam.

___________________________________________


Witam gorąco po dłuższej przerwie. ;*
   Wiem, że rozdział nie zaskakuje długością. Przyzwyczaiłam Was do 10-cio stronnicowych epizodów, a dziś jest o wiele, wiele mniej... Po rozspisaniu kolejnych akcji doszłam do wniosku, że tak będzie mi po prostu wygodniej. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. :))
   Docieramy do jednej z ostatnich poważnych naranjowych batalii, pt.: DZIENNIKARZE. Oni nieustannie nie zostawiają na niej suchej nitki, prawda? Ale czy bez powodu? :)  

   Chciałabym serdecznie podziękowac wszystkim dziewczynom, które pozostawiły swój głos na Naranję w konkursie na stronie www.kibicowelove.blogspot.com - dziś dotarła do mnie wieśc, że udało nam się zdobyc pierwsze miejsce w drugim etapie! <3 Przed nami ostatnia walka - ankieta.
"Wcześniej głosowałyście w formie głosowań w komentarzach, natomiast teraz będzie to forma ankiety. Ankietę możecie znaleźć po prawej stronie ekranu, w kolumnie gadżetów tego bloga <klik>.", dlatego ponownie (obiecuję - już ostatni raz! :) ) proszę o Wasze wsparcie.

Pozdrawiam ciepło i do zobaczenia wkrótce ;* 

| Ask | GG: 48241341 | Siedem dni między nami było... | Twitter. |

19 komentarzy:

  1. Co za ludzie z tych dziennikarzy. Nie dadzą człowiekowi spokoju.No i jeszcze akcja z Matteo... Ale przynajmniej z Kubiakiem wszystko gra :D
    Czekam na kolejne
    Pozdrawiam , Luna :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie,że Karola dowiedziała się jak to było naprawdę z tym pierścionkiem. Oczywiście gdyby Misiek nie wkroczył to krucho byłoby.;) Patka ma przy sobie wspaniałego faceta :)...tak lubię czytać o szczęśliwym Michale i dziewczynie. Mam nadzieję,że będzie to trwało i trwało. :)
    Ah ci dziennikarz. Zawsze wtykają nosa tam gdzie nie trzeba. Mam nadzieję,że dziewczynie uda się wygrać ten proces sądowy i dużo odszkodowanie będzie musiał ten manry dziennikarzyna wypłacić Patce. :)
    Całuję ;* I do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu. Matteo odchodzi, i niby przez Naranję? Nie, nie, nie. Nie. Ogółem super. :))

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, Boooże aż tak ciężko pomyśleć, że niedługo może się to skończyć...

    + nie wiem dlaczego, ale z Naranją bardzo kojarzy mi się ta piosenka 'To co nam było'

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak się ciesze,że jesteś spowrotem! <3
    teskniłam! <3
    Nienawidzę dziennikarzy,fe!Wredny zawód-bardzo!Co prawda Naranja ma ciekawe przygody,ale żeby aż tak ją oczerniać?Chamstwo.
    I jak to?!Matteo odchodzi?! Taki macho?!Niewiarygodne!Przestraszył się?!Napewno coś się pod tym kryje,bo niby tak łatwo by się od niej odczepił?Niestety wątpie! :\
    Pozdrawiam Cię i całuję!
    Do następnego rozdziału! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz jak się cieszę ,że wróciłaś ♥ Pana dziennikarza wraz z Martino nic tylko wytargać za uczy i nawrzucać najgorszych epitetów. Z tymi dwoma trzeba koniecznie rozprawić się raz na zawsze bo mogę narobić jeszcze gorszego bałaganu w życiu Patki. Dobrze ,że sprawa z Karo dobrze się skończyła, z resztą, nie spodziewałam się innego końca tej sprawy! I nawet nie wiesz jak bardzo uwielbiam czytać o Patkowo-Miśkowych relacjach, no rozpływam się nad nimi! Dobrze ,że Pat ma w Miśku takie wsparcie i w zasadzie vice versa, że mają w sobie nawzajem wsparcie ,a to najważniejsze i jak powiedział Michał, znajdą rozwiązanie z każdej beznadziejnej sytuacji i wierzę ,że będzie tak i tym razem w batalii z hienami dziennikarskimi ;)

    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie na nowy epizod na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/08/epizod-xxxviii.html :)

      Usuń
  7. ugh, cieszę się że wyszło dobrze ze sprawą Aleksa i Karoliny :)
    a dziennikarze jak zwykle są nachalni i nie potrafią zachować odrobiny szacunku i prywatności,eh. cieszę się że jesteś już!:)
    pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  8. ej, strasznie mnie cieszy twoja obecność tutaj <3
    Bardzo mnie martwiła sprawa Karo, ale na szczęście mogłam odetchnąć. I jeszcze jedna rzecz, która mnie mega cieszy to relacje między Miśkiem a Patrycją. Strasznie jej zazdroszczę takiego oparcia jakie ma właśnie w nic. Razem chyba znajdą rozwiązanie na wszelkie problemy świata. :)

    Zapraszam na ostatnie spotkanie na www.ponowne-spotkanie.blogspot.com

    Całuję, Camilla. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super blog :-*

    OdpowiedzUsuń
  10. kurcze, ale fajny rozdział.. Michał się fajnie zachował, rozwalając wszelkie wątpliwości Naranji, widać, że mu na Niej zależy. A dziennikarze to straszne hieny, niech spadają, Najlepiej będzie jeśli Naranja wyda dobrą płytę i pokaże co potrafi, to zamknie im japy, a nie będą ją prześladowac. Pozdrawiam i do następnego:)Zapraszam do mni nowe rozdziały. milosc-na-nowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochany Misiek:) dobrze, że Patryśka pogodziła się z Karolą! Cudownie, że między naszymi gołąbeczkami tak wszystko fajnie się układa:D ale do cholery jasnej co znowy ten Martino wymyślił?! Uwział się pajac bo dostał kosza:/ niech się buja idiota jeden:/ chyba za mało po mordzie dostał; p

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Damn. Dziennikarze zrobili sobie z Naranji istną zabawę. Taki ostrzał tylu ludzi na raz na pewno nie jest niczym przyjemnym, i nawet jeśli ma sporo za uszami to nie powinni robić nagonki. Dobrze że Dominika zareagowała i próbowała zakończyć to show. Natomiast Martino jest niezłym manipulatorem! Przedstawia sprawę jakby to była wina Patki, a przecież sam nabrudził. Ciekawe jak Naranja z tego wybrnie.
    Karolina chyba się przekonała i już nie myśli że Patka chce jej odbić Aleksa. Kubiaczek i jego wąty- uwielbiam *.* Takie poranki pełne czułości ale i sprzeczek są lepsze niż kawa!
    Całuję, S. :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Co tu dużo pisać, kolejny wspaniały rozdział. Trzeba przyznać, że masz talent do pisania. <3
    Ciszę się, że Karolina wybaczyła Naranji i prawie wszystko się ułożyło. Prawie, bo nadal jest problem z dziennikarzami, którzy nie chcą odpuścić, ale wierzę, że Patrycja i Dominika sobie z nimi poradzą. ;]
    A tak przy okazji zapraszam na http://kluczemskrobane.blogspot.com/ ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka :D
    Bardzo mi sie podoba twój blog i dlatego nominuję do The Versatile Blogger. Więcej informacji znajdziesz tutaj : http://ich-niemoralna-rzeczywistosc.blogspot.com/

    Pozdrawiaam :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam serdecznie na epilog na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/08/epilog.html :*

    OdpowiedzUsuń
  16. W imieniu Camilli zapraszam na pierwszą część asertywnych.
    http://www.asertywni.blogspot.com/

    Pozdrawiam, bezduszna.

    OdpowiedzUsuń
  17. ja głupia!
    Przeczytałam i nie skomentowałam... Myślałam, że mam zaległość, ale czytam, czytam i taka myśl: kurcze, to już było! no i rzeczywiście było... :P

    Tak więc te wszystkie pożal się Boże dziennikarzyny powiesiłabym nie powiem za co i nie wiem nawet sama gdzie. Ci ludzie serio mają tupet, nie boją się niczego i nie trzymają języka za zębami! ;/
    Matteo odchodzi przez Patkę? Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że ten koleś chce jej narobić niezłego syfu z życia -_-
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html