O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

24 lipca 2013

Rozdział 39 - Za dobrze być nie może.

                   Nawet nie zauważyłam, kiedy szalejąca dwójka wyrośniętych wariatów skierowała się w moją stronę, goniąc się przy tym po całym salonie i śmiejąc na całe gardło. Czułam się jak niegdyś na placu zabaw, gdzie pośród gromadki dzieci jacyś mali chłopcy zaczynają harce w iście rycerskim, czy kowbojskim stylu. Zasada "wszystkie chwyty dozwolone" oraz "kto ma dłuższą rękę, ten będzie dźgać" o ile dobrze pamiętam obowiązywała w podstawówce... A oni? Nie pozwolili jej puścić w niepamięć! Aż chce się powiedzieć "taki stary, a taki głupi". Teraz, w tym momencie owe przysłowie nabrało pełnoprawnej mocy. Podczas jednej z ucieczek spod kosinowych rąk, uchachany Kubiak stanął za moimi plecami i obejmując szczelnie dłońmi, skutecznie osłonił się przed Grzegorzem.
- Kochanie, ratuj! - ciężko oddychając oparł brodę o moją głowę, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Nie ma tak! Nie zasłaniaj się nią! - tupnął nogą Kosok, po chwili marszcząc brwi ze zdziwienia - Ale, że "kochanie"?
- Właśnie! - syknęłam, kompletnie nie zwracając uwagi na jego pytanie. Cały czas próbowałam zrzucić z siebie kubiakowe łapska - Nie zasłaniaj się mną!
- Ale, że "kochanie"?
- Nie gryź mnie! - prychnął Michał, obserwując moje niezbyt udane próby ucieczki. Już posunęłam się do ostateczności: gryzienie oplecionych w okół barków rąk zazwyczaj pomagało...
- Ale wy sobie tak słodzicie?
- A właśnie, że będę gryźć! - warknęłam, ponownie przerywając szepczącemu Kosokowi.
- Przestańcie! - krzyknął wkurzony, w końcu wywalczając dla siebie chwilę ciszy - Nie gryźcie się! Widziałaś, żebym kiedyś gryzł Cichego?! Nie! Bo przyjaciele się nie gryzą!
- Przyjaciele mówisz? - Michał poruszał wymownie brwiami, po chwili dając mi soczystego całusa w policzek. Nie musiał robić nic więcej, by oczy zdziwionego Grześka powiększyły się do granic możliwości.
- Dobra, ponowie pytanie... - wymruczał zastanawiająco - Czy wy mówiliście do siebie "kochanie", czy mi się zdawało?
- Co się tu kurna dzieje?! - tym razem to Zbych pozwolił sobie wejść w słowo Grzegorza, wylatując z pokoju Angeli jak z procy - A, to Grzeniu sieje spustoszenie. Nic nowego. - machnął ręką.
- Kubiak cię jeszcze nie udusił, Zbyniu? - jęknął środkowy, który i tym razem został niezauważony.
- Dobra, jak ta menda się już tu przywlekła to muszę uciekać. - Bartman wzruszył ramionami, żegnając się z każdym po kolei - Trzymta się.
- Ale, że wy się już normalnie żegnacie?! - specjalista od pytań wszelakich złapał się za głowę - Ja was nie ogarniam! Was i waszych zmian! - Grzegorz omiatał wszystkich wzrokiem - Angela, u ciebie też zdarzyło się coś przełomowego?
- Była w ciąży... - wyszeptałam do niego ukradkiem, na co Zbyszek ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
- Boże... - wywrócił oczami Kosina - To tylko w moim życiu tak wieje nudą?!
- Pochwal się może zakopaniem toporu wojennego z Schopsem. - szturchnął go Bartman, który po chwili zajął się zamkiem w drzwiach.
- Z rodziną się wojen nie prowadzi. Z resztą... Nie gadam z wami, bo i tak mnie nikt nie słucha. On w przeciwieństwie do was robi to z miłą chęcią! - zamienił swe usta w podkówkę, po chwili przystając w progu i grożąc Zibiemu palcem - Masz chwilę i zwijaj się, bo mi dzieci w domu płaczą!
- Rozmawiają chyba o okupacji niemieckiej... - wyszeptałam, gdy sam zainteresowany zniknął w czeluściach klatki schodowej - Ale, że Jochena uważa za rodzinę? Nie ciśnie mu już, że jest Niemcem?
- Tak skutecznie mu dogadałaś o poniemieckich Katowicach, że dniami i nocami rozmyślał, czy czasem jego babka lub prababka nie dorwała tam jakiegoś esesmana. - prychnął wyraźnie rozbawiony Zibi - A że nic nie wymyślił to... Przezornie nabrał do Jochena szacunku i tytułuje go rodziną.
- Żartujesz sobie ze mnie? - otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Absolutnie. Łagodzisz konflikty maleńka. - pozwolił sobie na komplement w typowo zbychowym stylu, na co nieco zazdrosny Kubiak chrząknął do niego znacząco - Dobra, dobra, Misiek! Nie było tego "maleńka". - podniósł ręce w pokojowym geście, po chwili ponownie się z nami żegnając i  zbiegając w dół klatki schodowej.
- Cześć Zibi... - wyszeptał Michał stojąc w drzwiach. Z niedowierzaniem podziwiałam jego dosyć sentymentalne pożegnanie. To nie był już ten sam Misiek, co na początku rozmowy: pełen pretensji, żalu i goryczy. Wyraźnie się rozchmurzył. Nawet uśmiechał się pod nosem na samą myśl o przyjacielu. Tak bardzo cieszyłam się, że dał sobie pomóc...

Ciekawe, jak wyglądałaby nasza rozmowa, gdyby nie udało im się dojść do porozumienia. Zapewne ział by ogniem mając cały czas ogromną pretensję o usilne rozdrapywanie starych ran. Ale po co gdybać na tak przytłaczające tematy? Ważne, że wszystko dobrze się skończyło. Tym bardziej, że nie wierzyłam, że może dojść do rozmowy pomiędzy nimi. A już na pewno nie myślałam, że stanie się to tej nocy.

                    Nie zagrzaliśmy dłużej miejsca w Rzeszowie. Mimo próśb Angeliki, jeszcze tej nocy postanowiliśmy wrócić do Jastrzębia. Wielkimi krokami zbliżał się pierwszy mecz Jastrzębian z Delectą Bydgoszcz o trzecie miejsce, a trener Bernardi nie chciał słyszeć o jakiejkolwiek taryfie ulowej względem treningów. Niewyspany, na kacu czy połamany - miałeś być i szlifować swoje umiejętności. Dlatego od niechcenia wpakowaliśmy się do swoich samochodów, gnając w kierunku kubiakowego lokum.


WŁĄCZ:

Szymon Wydra & Carpe Diem - Teraz.

 

                    Było trochę po godzinie 22. Puste ulice i cicha muzyka tworzyły dosyć usypiający klimat. Musiałam toczyć walkę z samą sobą i jakby tego było mało - z jadącym tuż za mną Kubiakiem, który skutecznie uprzykrzał mi życie zabawą światłami. Za każde przełączenie z "krótkich" na "długie", miałam ochotę stanąć i mu przyłożyć.

Masz faceta wariata.

Właśnie: "masz faceta". Jedyna myśl, która nie pozwalała mi zasnąć. Całą drogę przedumałam nad naszym losem i swoją radością. Nie dowierzałam, że tak dramatyczne chwile, mogły przeistoczyć się w piękny sen.

Jak dotąd było tak, że wciąż musiałam iść pod wiatr...

Wszystkie problemy zwalczałam mając potworne poczucie samotności. Przez ową samotność pogubiłam się w uczuciach. Brakowało mi tego męskiego i stanowczego ramienia, które sprawowałoby nade mną kontrolę. Wiem, że wiele się może jeszcze zdarzyć, że moje spotkania z innymi siatkarzami będą odbijać się echem przez dłuższy czas. Wiem, że może mu być ciężko zaufać mi po tych wszystkich wybrykach, ale zrobię wszystko, aby tego zaufania nie nadużyć. By ofiarować mu się w całości.

Teraz, gdy los siebie nam dał - zmienia się światło w moim sercu.

Wiem też, że tylko dzięki niemu będę miała siłę, by stawić temu wszystkiemu czoła. Spadł mi z nieba. Dosłownie.

Teraz, gdy los siebie nam dał - będę żyć!

                    Początki związków są cudowne. Używasz delikatnych słów, by przekonać do siebie partnera. Boisz się urazić drugą osobę swoim gestem, a jednocześnie przyzwyczajasz ją do tego zachowania, bo to dla ciebie naturalne. Boisz się zbyt pośpiesznych kroków przez was podejmowanych... Dlatego właśnie początkowo z lekkim skrępowaniem przemknęłam do sypialni, kładąc się z nim do jednego łóżka.

Ale czego się boisz, głupia? Jesteś z nim w związku, jest twój i jest dla ciebie! 
Jesteście dla siebie.

Nikle się uśmiechając, bez słowa pozwoliłam sobie musnąć jego usta, by po chwili wiercąc się w miękkiej pościeli ułożyć się na brzuchu. To najwygodniejsza pozycja jaką stworzyła ludzkość. Odwracając głowę w stronę Michała widziałam, jak siedząc na łóżku z cichym uśmiechem na ustach przyglądał się mojej sylwetce. Nieco zawstydzona uciekłam wzrokiem mocno zamykając powieki i przykrywając się szczelnie kołdrą.
- Idziesz już spać? - wyszeptał, kładąc się w moją stronę.
- Z tego co wiem to rano masz trening, więc też musisz się w miarę wyspać. - wymamrotałam niemal w poduszkę - Poza tym ja już oczy podpierałam zapałkami, parkując pod blokiem.
- Słodko mruczysz... - przysunął się jeszcze bliżej, zarzucając na mnie swą dłoń.
- Bierz rękę z mojego tyłka i idź spać, napaleńcu. - zachichotałam, koślawo pstrykając go w nos.
- Coś mi się jeszcze od życia należy, nie?
- Mhm... - wymruczałam, nim skończył zadawać pytanie.
- Dlatego: dobranoc. - pocałował mnie czule, mocno do siebie przytulając. Prosta wymiana zdań, a ile dała mi radości.

Daj mi swoją dłoń, daj uwierzyć w to co już mam.

Możesz w to uwierzyć?
Leżysz w objęciach mężczyzny, którego kochasz. Delikatnie gładzisz jego dłoń,  co odwzajemnia czule całując cię w czoło. Łaskocząc twoje ramiona przyprawia cię o przyjemne dreszcze, a swoim regularnym oddechem, który czujesz na twarzy daje ci poczucie bezpieczeństwa. Dzięki niemu zasypiasz szczęśliwa...

                    Sama nie wiem, czemu tego ranka wstałam tak wcześnie, tym bardziej, że szarawe niebo za oknem nie napawało optymizmem. Mimo wszystko cieszyłam się z nowego dnia, jak głupia. Przez jakąś chwilę, jak zaczarowana podziwiałam regularny oddech Miśka i jego uśmiech przez sen. Mimowolnie spowodowało to u mnie radość. Mimowolnie zachciało się żyć. Nawet zegarek, który wskazywał godzinę szóstą nie zmienił choć na chwilę mojego pozytywnego nastawienia.

Może nie najważniejsze jest chcieć iść z kimś do łóżka, ale chcieć wstać następnego dnia rano i zjeść wspólnie śniadanie?

Śmiejąc się ze swoich myśli, delikatnie wyślizgnęłam się spod miśkowej ręki, jak najciszej człapiąc do łazienki. Zajęłam się szybką poranną toaletą, a tuż po niej po raz pierwszy zapragnęłam gorącej kawy. Jak nigdy przedtem napawałam się jej smakiem, przy okazji szykując małą niespodziankę dla Michała. Wydawało mi się to z początku głupie, ale z każdą mijającą minutą dochodziłam do wniosku, że śniadanie do łóżka to dosyć przyjemny prezent na powitanie pierwszego wspólnego dnia. Podśpiewując radośnie jedną z piosenek Edyty Bartosiwicz zdołałam pokroić owoce i usmażyć słodkie naleśniki, które okrasiłam równie słodką nutellą. Do tego kawa zaparzona tuż przed godziną ósmą i w pełni gotowości mogłam ruszyć ku sypialni.
                    Stawiając sporej wielkości tacę na jednej z szafek nie obyło się bez głośnego dźwięku, który pojawił się nawet nie wiadomo skąd. Wiedziałam, że budząc Miśka zniweczyłabym swój perfidny plan. Spojrzałam w jego stronę niepewnie, zauważając, jak poruszył się nieznacznie szepcząc pod nosem jakieś niezrozumiałe słówka. Zachichotałam na ten widok, momentalnie wskakując na łóżko i wtulając się w jego ramiona. Mój gest radości najwyraźniej go obudził, bo przyciągnął mnie do siebie, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Misiek, już ósma. - szepnęłam. Dokładnie w tym samym momencie zadzwonił budzik.
- Masz wyczucie czasu...- wymruczał, po chwili otwierając swoje zaspane oczy - Dzień dobry, kochanie.
Aż poczułam, jak w moim ciele rozprowadziło się przyjemne ciepło. Słodkie słowa, słodka atmosfera i równie słodkie widoki, na które czekałam tyle czasu... Miałam go przy sobie, a to najlepsza rzecz, jaka mogła mi się w tej chwili przytrafić.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się szeroko, po chwili składając pocałunek na jego ustach - Masz ochotę na śniadanko?
Słysząc ostatnie słowo - klucz popatrzył na mnie cwaniacko, momentalnie się rozbudzając. Zapalona w głowie czerwona lampka przyprawiła mnie o nagły i niepohamowany wybuch śmiechu, podczas gdy on poderwał się z miejsca, skutecznie blokując moje ruchy.
- No to czas na śniadanko... - wysapał, z oddaniem całując moją szyję. Ze śmiechem wariatki oddawałam się błogiej chwili, którą przerwałam, momentalnie przytomniejąc.

Ale nie po to ślęczałam w kuchni, żeby teraz wszystko wystygło!

- Głupku! - łaskocząc go po karku, powoli podnosiłam jego twarz w stronę zastawionego stolika - Tam masz śniadanko.
- Naleśniki?! - zerwał się jak dziecko, po chwili taszcząc w stronę łóżka wielką tacę - Kiedy zdążyłaś to wszystko zrobić?
- Przespałeś moją kulinarną batalię... - poruszałam brwiami, no co wlepił we mnie nieco zdziwione spojrzenie - Nie patrz tak... Jedz!
- A ty? - zawadiacko uniósł brew.
- Ja zjem później. - wzdrygnęłam ramionami - W przeciwieństwie do ciebie nie będę miała okazji do spalenia tylu kalorii...
- No to cię pokarmię! - radośnie wszedł mi w słowo, momentalnie machając widelcem przed moją twarzą.
                    Czekoladę miałam dosłownie wszędzie, a toczące się po pościeli winogrona, co chwila ziębiły moje nogi. Przynajmniej wesoły Kubiaczek znalazł dla siebie zabawę, stawiając wszystko na głowie w ich poszukiwaniu. Idealna okazja na męczenie mnie łaskotkami i przygniatanie swoim cielskiem. Martwiłam się o kalorie? Podczas tej małej batalii zostały doszczętnie spalone! Nim zdążyliśmy pochłonąć śniadanie mistrzów, minęła godzina. Godzina, podczas której uśmiałam się więcej, niż przez całe swoje życie.
- O, masz tu czekoladę... - zmrużył oczka, wpatrując się w moje usta.
- Nie, Misiek... - prychnęłam - Już wystarczy tej zabawy. 
- Nie, Patryś... - przedrzeźniał mnie - Czekolada nie może się zmarnować. Siadaj no tu. - wskazał na swoje kolana - Robimy ostatnie przeszukanie.
- Przeszukanie? - wybuchłam śmiechem - Niby czego?
- W poszukiwaniu czekolady... Siadaj, nie gadaj! - wtórował mi uśmiechem, delikatnie mnie do siebie przyciągając. Wtuliłam się wtedy mocno w jego ramiona, ponownie nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
 
Tego chciałaś, prawda Pat? 
 
Przytulasz go bez skrępowania. Kiedy tylko zechcesz możesz sięgnąć jego ust, by poczuć ich smak - odkąd masz go przy sobie robisz to nieustannie. Nie możesz się nacieszyć jego obecnością. Twoje pojedyncze muśnięcia warg spotykają się z jego zachłanną czułością. Przytrzymuje cię przy sobie zupełnie tak, jakby bał się, że za chwilę cię straci. 

- Jesteś wariatem. Za to cię kocham, wiesz? - szepczę, po czym momentalnie mnie od siebie odsuwa. Nie, absolutnie nie po to, by mnie skarcić za te słowa. Po to, by móc spojrzeć mi w oczy, uśmiechnąć się krzepiąco, powiedzieć to samo i przerzucając mnie na drugą stronę zachłannie wpić się w moje usta.

Chciałaś jego pewnego uścisku dłoni, która wplatając się w twoje palce daje poczucie bliskości. Chciałaś jego stanowczości, dzięki której przejmuje nad tobą kontrolę. Chciałaś troski, dzięki której za każdym razem respektuje twoje pragnienia. Chciałaś namiętności, dzięki której skutecznie cię nakręca. W końcu pragnęłaś waszej jedności, która stała się faktem.
Nawet nie przypuszczałaś, że zechce tego samego.

- Misiek, a trening? - oddzieliłam nasze usta, regulując przyspieszony oddech.
- Mam o jedenastej... - szybko spojrzał na stojący na szafce zegarek - Wyrobimy się.
- Bernardi mnie za to zabije.
- Chyba mnie... - wymruczał na moich ustach, coraz mocniej przyciskając do materaca.

Teraz, gdy los siebie nam dał Wenus i Mars się łączą w jedno.

„Kocham cię”, krzyczą twoje mięśnie naprężone wysiłkiem, by osiągnął najwyższą rozkosz. Posiadasz go całkowicie i równie całkowicie należysz do niego.
Jesteś szczęśliwa, że po wszystkim możesz uraczyć go ciepłym i słodkim słowem, że możesz przy nim zasypiać, by budzić się bez skrępowania..

Tak, tego chciałaś.

                    Uśmiecham się pod nosem na myśl o tym, co się stało. Mam wrażenie, że tak nie kochał mnie jeszcze nikt. Może to ta moc uczucia sprawiła, że było to dla mnie podwójnie mocne doznanie? Może... A może bez wcześniejszego cierpienia nie zrozumie się szczęścia?
- Kochanie, nie śpij, zaraz trening. - łaskotałam go po brzuchu, na co momentalnie się uśmiechnął.
- A może nie pójdę nigdzie?
- Ty byś cały dzień w łóżku przesiedział!
- Z tobą jak najbardziej... - pocałował mnie czule, mocno obejmując dłońmi moją twarz. Chwilo trwaj wiecznie! Już wiem, że nie jest facetem, który chciał mnie tylko zaliczyć. Już wiem, że darzy mnie dużo większym uczuciem...
                    Kolejną błogą chwilę przerwał dzwoniący telefon. Wraz z niesioną melodią Metallicy, niósł się głośny jęk zawodu Kubiaka po brutalnym oderwaniu się od jego ust.
- Podaj mi telefon. - machnęłam ręką, na co zniesmaczony zawył jeszcze głośniej. - No nie wygłupiaj się! - przetoczyłam się po całym łóżku, siadając na jego kolanach. Mimo, że cały czas odsuwał ode mnie urządzenie, udało mi się w końcu odebrać połączenie.
- Cześć, Pat! - usłyszałam radosny okrzyk Aleksa, na który Misiek jedynie zmarszczył brwi - Masz czas dzisiaj wpaść do Bełchatowa?
- Czemu akurat dzisiaj? - przybrałam podobny wyraz twarzy, co siedzący naprzeciwko mnie siatkarz.
- Bo mam pretekst, żeby wyrwać się z domu i pobuszować za pierścionkami zaręczynowymi.- na śmierć zapomniałam o zaręczynach pani psycholog i Serba! Prychnęłam w głos, zauważając swoje gapiostwo.
- A zakosiłeś jej jakiś pierścionek?
- Tak, już drugi dzień przegrzebuje półki, bo nie może go znaleźć... - odpowiedział poważnie, na co ośmieliłam się wejść mu w słowo.
- Boże, czopku... - chwyciłam się za głowę - Nie mogłeś wziąć takiego, którego nie nosi na co dzień?
- Wziąłem co było pod ręką! - zaśmiał się w głos, chyba rozumiejąc swój błąd - To jak?
- Będę... - spojrzałam na ekran telefonu, szukając godziny - ...około 14.
- Świetnie! - oczyma wyobraźni widziałam, jak podskoczył z radości - Akurat będę po treningu!
- To do zobaczenia. - pożegnałam się z uśmiechem na twarzy, momentalnie spotykając złowrogie spojrzenie Michała. Popatrzyłam na niego marszcząc pytająco brwi.
- Co to za facet? - warknął, przechwytując mój telefon.
- Zapomniałam powiedzieć kochankowi, żeby teraz do mnie nie dzwonił... - odpowiedziałam dosyć poważnie, szybko schodząc z jego kolan i siadając tuż obok, zwinęłam się niewinnie w kulkę. Moje zachowanie nieco zaniepokoiło Kubiaka, który w mgnieniu oka zaczął szukać nazwy właśnie zakończonego kontaktu. Jego mina była wtedy bezcenna.
- Aleks? Z nim?! - spojrzał na mnie rozczarowany, broniąc się przed okazywaniem wyraźnej ulgi - No proszę cię... On ma się hajtać niebawem!
- Właśnie w tej sprawie dzwonił. Jadę mu pomóc. - poklepałam go po ramieniu, szybko zrywając się z miejsca w stronę łazienki.
- Długo ci to zajmie? - słyszałam, jak krzyczy z sypialni.
- Nie martw się, wrócę wieczorem... - odpowiedziałam, po chwili zamykając drzwi i wskakując pod kojący strumień ciepłej wody.
                    Umówiliśmy się pod Manufakturą. To jedyne miejsce, do którego mogłam dotrzeć bez zbędnego błądzenia po łódzkich uliczkach. Około pół godziny po umówionym czasie zdyszany Aleksandar przepraszał na wszystkie możliwe sposoby za spóźnienie, powodując u mnie tym samym nie mały wybuch śmiechu. Po ustaleniu rekompensaty w postaci kawy, w końcu ruszyliśmy na zaręczynowe łowy. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie znajduje się jaki sklep, dlatego ślepo podążałam za rozgadanym Serbem. W krótkim czasie zdążył mi opowiedzieć o ślubnych marzeniach Karoliny, o przeprowadzce do Serbii na starość, o trosce o własne wnuki i pragnieniu poznania dzieci dzieci własnych dzieci, w czym kompletnie się pogubiłam. Cały czas podziwiając jego radość z wkraczania w nowe życie błądziliśmy od sklepu do sklepu, w końcu trafiając na ostatniego możliwego jubilera.
- Dzień dobry. - od progu wykrzyczała do nas wyszczerzona kobieta, schowana za szklaną wystawą.
- Dzień dobry. - oddziałałam nieco bardziej powściągliwie - Szukamy pierścionka zaręczynowego.
- Nasz sklep to idealny wybór pod tym względem! - miałam wrażenie, że już gdzieś słyszałam tę gadkę... - Jaki jest pani rozmiar?
- To nie dla mnie. - prychnęłam nieśmiało, spoglądając na Aleksa - Młody, pokaż ten pierścionek.
- Rozumiem, przepraszam. - rzuciła zawstydzona, obierając z rąk Atanasijevica przedmiot o który prosiła. Po małym zastanowieniu wskazała ręką w kąt sali - Zapraszam do tej gablotki.
                     W życiu nie powiedziałabym, że wybór przyjdzie nam tak łatwo. Spośród tysięcy pięknie mieniących się pierścionków był jeden, który szczególnie mi się spodobał. Jak nigdy nie zwracałam uwagi na tego typu błyskotki... Ba! Jak nigdy nie przepadałam za tego typu wyświeconą biżuterią, tak tym razem nie pozostawiłam Aleksandarowi innego wyboru. Z radością rzuciłam się na ozdobioną maleńkimi cyrkoniami i wysadzoną pięknym, białym kamieniem obrączkę. Sądząc po reakcji Serba mój wybór przypadł mu do gustu tym bardziej, że został ostatni, odpowiedni rozmiar. Niewiele myśląc kazaliśmy spakować go do równie pięknego, czerwonego opakowania i w pełni radości z dokonanego zakupu udaliśmy się do jednej z kawiarenek.
- Dawno cie u nas nie było... - rzucił smutno, powoli mieszając swoją kawę.
- Obowiązki, przepraszam. - zaśmiałam się pod nosem, wzdrygając ramionami.

Chyba raczej strach przed kolejną poważną rozmową...

- A to nagrywasz już coś? - uśmiechnął się ciepło, radośnie poruszając brwiami.
- Nie... - prychnęłam zamyślona - Ale za to intensywnie myślę o przeprowadzce do Jastrzębia. Chcemy sprzedać mieszkanie w Krakowie, żeby jakoś ruszyć z miejsca... - podnosząc wzrok z filiżanki, napotkałam się z zakłopotaniem wyrysowanym na twarzy Serba - Coś powiedziałam nie tak?
- Nie, tylko... - skrzywił się nieznacznie - Wykosztowałaś się na ten nasz wyjazd, a teraz nie masz za co otworzyć wytwórni.
- Daj spokój! - machnęłam ręką, śmiejąc się w głos - Zapomnij o tym.
- Nie potrafię. Dlatego... - sięgnął do kieszeni kurtki, wyciągając z niej jakąś kopertę. Przyglądając się uważnie jego ruchom zauważyłam, że po przeliczeniu znacznej sumy pieniędzy, usilnie pragnął wcisnąć ją do moich rąk - ...będę oddawał w ratach.
- Nie wygłupiaj się.
- Masz to wziąć. - pogroził mi palcem - Nawet nie chcę słyszeć, że tego nie przyjmiesz.
- Odkładaj głupku na wesele. - prychnęłam, upijając łyk zamówionej przez siebie herbaty - Zaprosisz mnie na nie, to się zrekompensujesz.
- Jak nie weźmiesz to zostawię to tutaj na stoliku. - prychnął obrażony, kładąc kopertę przy filiżance.
- Założymy się, że nie? - poruszałam wymownie brwiami, na co wywrócił oczami.
- Wariatka...
- Nie zrzędź, tylko pokaż mi ten pierścionek! - klasnęłam w dłonie z wrażenia, po chwili dzierżąc w nich małe pudełeczko. Aż pisnęłam z zachwytu otwierając je. - Jest boski! Ile ja bym dała, żeby...
- Namów Kubiaka. - przerwał mi, zadziornie puszczając oczko.
- A ty skąd wiesz? - uniosłam jedną brew ze zdziwienia. Nie zdążyłam mrugnąć okiem, a informacja o naszym zejściu dotarła nawet do Bełchatowa.
- Winiarski wszystko wie... - odpowiedział , z zakłopotaniem drapiąc się po głowie.
- A skąd niby Winiarski ma takie informacje? - zmarszczyłam brwi.
- Od Ignaczaka...
- A Ignaczak?! - krzyknęłam ze zdziwienia, zwracając na siebie uwagę siedzących dookoła nas ludzi.
- Od Kosoka...
- Matko... - wzięłam głęboki oddech - Ale z niego papla.
- Siatkarska poczta pantoflowa działa sprawnie. - uśmiechnął się, jakby chciał w ten sposób odkupić wszystkie winy kolegów - Karo jak się dowie, to się pewnie zdziwi.
- Ona jeszcze nie wie? - odpowiedziałam smętnie, wpatrując się w obrus leżący na stoliku.
- To świeża informacja. Dzisiejsza! - krzyknął triumfalnie - Ona póki co żyje tym artykułem o siatkarskich romansach.
- Daj spokój... - skrzywiłam się, nie odrywając wzroku od wcześniejszego obiektu zainteresowania.
- Nie martw się, nam też napsuli trochę krwi tymi bredniami. - chwycił pokrzepiająco moją rękę - A Michał jest o to zły?
- Chyba to sobie wyjaśniliśmy. - wzdrygnęłam niepewnie ramionami.

Dalej mam wątpliwości?

- Pamiętaj, że możesz bić do nas na oślep z problemami. - pogładził moją dłoń, na co nikle się uśmiechnęłam.
- Jasne... - mruknęłam, podnosząc na niego wzrok - Ale nie podziałeś co na to Karolina.
- Jest jeszcze trochę zła na ciebie... - pokręcił niepewnie głową, po chwili znowu radośnie się nakręcając - Najlepsze jest to, że ostatnio powiedziała, że zabiłaby mnie, gdybym się z tobą spotkał. Po waszej ostatniej rozmowie doszła do wniosku, że jesteś zdolna zagrać jej na nosie i gdzieś mnie zwabić. Nawet pytała mnie, czy gdzieś z tobą nie byłem ostatnimi czasy. To jakiś absurd!
- I ni jak nie mogę tego naprawić... - westchnęłam, zaciskając mocno usta.
- Pogodzicie się. - mrugnął do mnie oczkiem - Przemówi do niej argument związku z Michałem.
- Dobra, mniejsza z tym... - machnęłam ręką, siląc się na uśmiech - Ostatni raz pokaż mi ten pierścionek. Na pocieszenie.
                    Nie wiem czemu, ale ta mała błyskotka sprawiała mi tyle radości.

A może sama zaczęłam zastanawiać się jakie to uczucie nosić ją na swoich dłoniach?

- Dawaj łapkę! - wyrwał mnie z myśli głos Aleksandara, który poruszał zachęcająco palcami.
- Nie no, proszę cię. - zrobiłam duże oczy, ze zdziwieniem obserwując, jak wyciąga pierścionek z opakowania.
- Daj, daj. - uśmiechnął się, powoli wkładając owe cudeńko na mój serdeczny palec - Teraz się lepiej prezentuje, prawda?
- Jest śliczny. - oglądałam dokładnie rękę, którą po chwili przejął równie zadowolony Serb. Śmiejąc się z jego fascynacji kątem oka zauważyłam, jak przez szklaną ścianę mignęła mi znajoma postać. Początkowo nie zwracając na nią uwagi, wróciłam do rozmowy z Aleksem. Po krótkim czasie znów pokusiłam się o zerknięcie na natarczywie przyglądającego nam się osobnika.
- O kurwa. - syknęłam czując, jak ulatuje ze mnie powietrze. Nieco zdezorientowany Atanasijevic zmarszczył brwi, bacznie mi się przyglądając.
- Co się stało? - podążał za moim wzrokiem, zatrzymując się na drobnej postaci, której łzy ciekły strumieniami po policzkach - O kurwa. Skąd ona się...
Nim zdążył dokończyć, Karolina pobiegła wgłąb sali, z impetem ciskając o podłogę papierowe torebki z zakupami.
- Aleks, idź za nią! - jęknęłam łamiącym się głosem - Tłumacz to!
- Ale...
- Nie przejmuj się mną! - przegryzłam panicznie wargę - Biegnij, idioto!
Przewracając stojące z nim krzesło pobiegł za ukochaną, ponownie koncentrując na sobie uwagę otaczających nas ludzi. Starałam się nie zwracać na nich uwagi, panicznie okręcając pierścionek wokół palca.
- Nigdy nie może być spokojnie? - warknęłam, czując na sobie ciężar zaistniałej sytuacji - Tak... Za dobrze być nie może.
Pełna goryczy rzuciłam pieniądze za zamówienie i zbierając pozostawione przez przyjaciół rzeczy, udałam się do swojego samochodu.


___________________________________________

 Naranjowa twórczość numer 19:

Szymon Wydra & Carpe Diem - Teraz.

___________________________________________


Witam ciepło ;*
Od razu pozdrawiam dziewczęta, które odgadły moje zamiary co do zakłócenia spokoju naszej bohaterki.
;) Powraca wątek zakochanego Serba i nieco skłóconej z Naranją Pani Psycholog. U nich również nie mogło zabraknąć komplikacji, które BYĆ MOŻE wyjaśnią się niebawem...

Od razu informuję, że nowy rodział pojawi się jeszcze w tym tygodniu. Przynajmniej zrobię co w mojej mocy, żeby tak było. :)

Ponownie zostałam nominowana do Liebster Award, za co dziękuję bloggerkom: Volleyjodła i Grey Flower. Odpowiedzi (oczywiście w zakładce Nominacje) pojawią się maksymalnie do wieczora dzisiejszego dnia. 
Również dzisiaj nadrabiam u Was wszelakie zaległości ;*

Pozdrawiam i mam głęboką nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za ponowne komplikacje. :))
Do zobaczenia! 

PS. Prolog na siedmiu dniach pojawi się wraz z kolejnym rozdziałem na Naranji. Przepraszam za zwłokę. ;)

33 komentarze:

  1. Nie,no wiedziałam, że za długo za dobrze nie może być :D Trochę mnie zaskoczyłaś szczerze mówiąc, podczas czytania liczyłam raczej, że zdjęcia Naranji i Alka ukażą się w internecie i w tedy znowu zacznie się zadyma, ale to, że Karolina się tam pojawiła to chyba nawet gorzej dla Patrycji :P Zastanawiam się jak Kubiak zareaguje, ale sądze, że w porównaniu z awanturą jaką pani psycholog może urządzić Naranji, to nic :D
    Ah, ten Kosok dobrze, że pogodził się z Schopsem, no ale pewnie trochę będzie mi brakowało tych ich potyczek :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ledwo zdążyłam skomentować poprzedni , a ty już nowy dodajesz, ale bardzo mnie to cieszy :) Fragment z pojednaniem między Kosą a Johenem rozwaliła mnie na łopatki :D A co do Aleksa , to mam nadzieje , że wszystko wyjaśni z Karoliną , a dziewczyny się pogodzą
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam , Luna :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten Kosa :D Ale co tam Grzesiek. Tu jest MISIEK! Ile ja bym dała za takie życie z Michałem oczywiście pomijając te wszystkie przeszkody Patrycji, bo zmarnowała na tych problemach tyle nerwów i czasu. Zepsuła sobie krew można tak powiedzieć. A jak ja myślałam, że tu już będzie dobrze, to się pojawił kolejny problem. Coś czuję, że tarapaty uwielbiają Patrycję, a ona bez nich też żyć nie może. Zaczynają być jej przyjaciółmi. Kurcze, szkoda Alka i Karoliny. Że też on musiał wpaść na taki głupi pomysł, żeby zakładać jej ten pierścionek na palec. Nie wiem jak poczułabym się na miejscu Patrycji, a co gorzej na miejscu Karoliny. Przecież ona może stracić do niego zupełne zaufanie. Matko, matko *.* Ja tylko błagam o to, aby może żaden wścibski człowiek nie zrobił im wtedy zdjęcia. Bo potem to może być różnie, oj bardzo różnie. I tego się najbardziej boję. Wtedy to już wszystko runie. I ona z Miśkiem i Aleks z Karoliną. Broń Cię panie Boże, nie rób głupstw, bo tu umrę! I będziesz miała mnie na sumieniu ;) Wiesz o kim dawno nie czytałam? O państwie Łasko. Czyżbyś może miała w planach niedługo ich tutaj jeszcze dołączyć? Czekam na kolejny rozdział, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem okropna, bo daję Ci jeszcze więcej roboty. Proszę wybacz mi, ale nominuję Cię do Liebster Aword i The Versatile Blogger. Znajdziesz wszystko u mnie w zakładce Nominacje ;3

      Usuń
  4. śmiać mi się chce z tej 'siatkarskiej poczty', informacje rozchodzą się strasznie szybko u niej :D chociaż następny wątek o Serbie/Naranji/Pani Psycholog nie jest za fajny.. myślę że to się wyjaśni, i będzie dobrze.
    pozdrawiam cieplutko :*

    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
    siatkarskielovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku pięknie cud, miód, orzeszki, winogrona i czekolada, a potem. Aleks, jeju, sama ta sytuacja jest mega smutna, ale kurde no. Jakoś słodko mi, Jezu. Tylko niech Aleks wyjaśni sprawę i będzie git. :D


    zycie-z-siatkowka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. A wszystko zapowiadało się tak dobrze , mam nadzieję że sytuacja się wyjaśni a Karolina nie zrobi jakiegoś głupstwa . ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój boże, ale w ten rozdział jest świetny. Śmiać mi się chciało, prawie przez cały czas, a moment z siatkarską pocztą pantoflaną być zabójczy. No i ja mam nadzieję że Aleks dogoni Karolinę w porę, żeby wyjaśnić jej wszystko, no i oświadczyć bo nie zostało im nic innego..
    Z NIECIERPLIWOŚCIĄ czekam na nowy rozdział i zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam gorącoo :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Laska, zabić to mało! :D
    Ciśnie się na usta klasyk Happysadu: A miało być tak pięknie...
    Mam nadzieję, że Karolina da się przekonać co do zaistniałej sytuacji i uwierzy Aleksowi. Może Patka nie jest najlepszym pomysłem na tłumaczenia, ale czuję, że im też przyda się poważna rozmowa...
    Znowu komplikacje ;/ teraz na szczęście jest przy niej Misiek, który w razie potrzeby i bez niej chwyci za rękę i podniesie na duchu.
    Do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie na pierwszy rozdział: bezwzględność.
      http://tylko-ty-i-twoj-wlasny-swiat.blogspot.com

      Usuń
  9. Jak słodko. *.* No tylko końcówka... no cóż zostaje mi tylko mieć nadzieje, że to wszystko się wyjaśni.
    Wpadnij też do nas na nowy rozdział http://impossible-its-true.blogspot.com/ .
    Buźki. ;* ~`Ikaa.

    OdpowiedzUsuń
  10. No to namieszalas...ale tak cos mi switalo, ze dawno tu Aleksa nie bylo, ale, ze wroci w takiej roli...no, no..
    Slodkie Michalowo-Patkowe szczescie...nareszcie!!! Ile ja sie naczekalam na taki obrot spraw, masakra..no ale na szczescie juz jest miod malina, byle teraz ten maly incydent zostal szybko wyjasniony.
    Jak ja sie ciesze, ze Misiek i Zbyszek juz normalnie ze soba rozmawiaja.
    Ech, jakos nie mam weny..wybacz mi Kochana. Sciskam Cie mocno.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem gdy jak dzieci latali za sobą, a jeszcze większym jak robili sobie z Kosy za przeproszeniem jaja. Biedny Kosina, no i zaskoczył mnie zjednaniem z Jochenem. Relacje Patki i Michała, no rozpływam się no! Co tu dużo mówić, cudeńko :> Ou tak dawno nie było wątku Karoli i Aleksa ,że niemal o nich zapomniałam. Jak zwykle, chcesz człowieku dobrze, a jak zwykle wyjdzie kaszana. Mam nadzieję ,że Aleks wszystko odkręci i mimo wszystko nie zepsuje jakimś cudem Karoli tej niespodzianka, bo ona zapewne jak to kobieta, pomyślała ,że jego i Patkę coś łączy. Siatkarska poczta pantoflowa, no nie mogę XD

    Ściskam i zapraszam serdeczenie na rozdział dwudziesty na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/07/epizod-xx.html :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za spam :c Zapraszam na urywek dziewiąty na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/07/urywek-dziewiaty.html :*

      Usuń
  12. niby dwa rozdziały do nadrobienia a ile w nich się stało:O po pierwsze cieszę się z dojścia do porozumienia dwójki: Misiek-Bartman:D Patryśka jak zwykle niezastąpiona pokazała chłopakom jak powinni rozmawiać:P po drugie: jak cudownie czytać o sielance na linii Misiek-Patryśka:D po trzecie: cholera jasna oby to głupie nakrycie Karoliny nie zepsuło ich relacji i da wytłumaczyć się Aleksowi...:)
    Sorki, że dwa rozdziały komentuję pod tym rozdziałem:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. O Mój Boże! Jestem, dotarłam! Można powiedzieć-nareszcie, czas najwyższy! :D Nawet nie wiesz jak tęskniłam za tymi perypetiami-kurde, no wciągnęłam się jak ...
    Ale to dobrze!
    Kosa, Kosa, ojjj ..jak ty taki sierotowaty jesteś chłopie, to potem, że sobie z Ciebie mówiąc kolokwialnie jajca robią? :D Akcja z nim powaliła mnie na łopatki! Cytując klasyka 'Dooooooobreee' :D
    Wiedziałam, ze tak będzie. Wiedziałam, że sielanka nie potrwa za długo I że będzie tu mieszała to < afuj, fuj> samego końca opowieści :D
    Pani psycholog nakryła ... oby dało sie jej wytłumaczyć co i jak, bo skutki moga być brzemienne dla związku ( o Boże, Boże, Bożenko ZWIĄZKU ) Naranji i Miska.
    Ale co nas nie zabije to nas wzmocni-akurat Patt wie o tym najlepiej :D
    Wybacz zwłokę w nadganianiu rozdziałów, ale strasznie pracowite te wakacje, jak nie wolontariat schroniskowy, to wakacje, to remonty (na samo słowo remont dostaje zimnych potów)Wybacz :D

    OdpowiedzUsuń
  14. No po prostu CUDO!! :D Tak przyjemnie się czytało o ich pierwszym oficjalnym dniu bycia razem :) Kurczęę tak piękną parkę tworzą :) Jeszcze te śniadanie, te ich zabawy w łóżku z karmieniem :)...wiesz narobiłaś mi chęci na naleśniki :)
    No ale u jednych zaczyna być do dobrze to u drugich coś wali. Sądziłam prędzej,że to jakiś paparazzi który robił im zdjęcia,a tu się okazało,że to sama Karola była.:/ Mam nadzieję,że Aleks ją dogoni i wyjaśni,że ten pierścionek był dla niej.
    Pozdrawiam cieplutko kochana ;*

    W wolnej chwili jak masz chęć to pojawił się u mnie nowy rozdzialik :) http://zaczac--od--nowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Dżinius moja droga;* W końcu znalazłam czas i nadrobiłam zaległości;) Nie obyło się bez klnięcia przy komputerze na głupotę i upór niektórych ludzi (na szczęście nikt koło mnie nie siedział bo pomyślałby, że kompletnie oszalałam;D Może zacznę od początku: brawa dla Angeliki! Genialny pomysł z tą ciążą, chociaż ja na miejscu Patrycji, ani chwili nie zastanawiałabym się tylko zamordowała bałamuta z zimną krwią;) Ma chłopak szczęście, że to była podpucha. Po drugie: po jakże długich oczekiwaniach moi ulubieńcy w końcu są razem;) jednak ten artykuł bardzo im pomógł, bo nie wiem czy inaczej Pati zebrałaby się i wyjaśniła wszystko porządnie;) A siatkarska poczta to już wogóle odpał, oni są gorsi niż baby;D mogli by prowadzić jakiś serwis plotkarski;) Trzymam kciuki za Aleksa, z perspektywy Karoliny napewno wyglądało to okropnie, zwłaszcza po tym artykule, ale mam nadzieję że w najbliższej przyszłości wszystko się wyjaśni. Nie zapomnij o Łaskach, coś ostatnio ich mało;)

    Serdecznie pozdrawiam i czekam na proglog na Twoim nowym blogu;)
    Oby jak najszybciej moja droga;*
    Pozdrawiam
    Lizak;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Super , świetnie piszesz!! Czekam na kolejny i zapraszam do siebie :)


    http://eloelotrzyjedendwazero.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Zostałaś nominowana do nagrody The Versatile Blogger. Szczegóły u mnie : )

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam to, że Pat i Kubi są razem. Czekałam tyle czasu, od marca! ;)
    Dzięki, że w końcu się doczekałam :D
    Kosa jak zawsze zabójczy, czuję, że jest moim starszym mentalnym bratem :D
    Niech Karo wybaczy Aleksowi, przecież nic złego chłopak nie zrobił! :c
    pozdrawiam! :*
    Julka

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam na rozdział dwudziesty pierwszy na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/07/epizod-xxi.html ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział do Michaliny i Michała :)
    http://nuestro-amor-sera-siempre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytam rozdział, pięknie ładnie, wszystko fajnie. Końcówka? Myślałam, że mi oczy z orbit wyjdą!
    Dziewczyno, jakie Ty masz dla nas jeszcze atrakcje? : o Boję się myśleć... :c
    Pozdrawiam cieplutko. ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapraszam serdecznie na epizod dwudziesty drugi na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/07/epizod-xxii.html :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Serdecznie zapraszam na rozdział trzeci na: www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com :*
    Jeśli nie skomentowałam poprzedniego rozdziału/rozdziałów obiecuję, że nadrobię to jutro.
    Życzę udanych wakacji.:*
    Joan.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zapraszam serdecznie na nowy epizod na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/07/epizod-xxiii.html ;))

    OdpowiedzUsuń
  25. Na http://gdymyslalaszewiesz.blogspot.com pojawił się kolejny rozdział :D
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zapraszam serdecznie na nowy epizod na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/07/epizod-xxiv.html :)

    OdpowiedzUsuń
  27. A ja, naiwna, myślałam, że teraz już będzie dobrze! I na początku było, ale w kocówce znowu się zepsuło, no nie! Mam jedynie nadzieję, ze Karolina zrozumie i uwierzy Patce i Aleksowi, w końcu to ich zna i to im powinna ufać :C
    A siatkarska poczta działa naprawdę baaardzo sprawnie, aż jestem pod wrażeniem :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  28. Zapraszam serdecznie na perwersję numer dwa na http://perversionvolleystory.blogspot.com/2013/08/perwersja-druga.html ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. A więc przybywam, z małym opóźnieniem, ale jestem!
    Ubóstwiam wręcz Kosoka w tym opowiadaniu. Po prostu błagam cię, ulżyj mej nie doli i sprowadź go do któregoś rozdziału na dłużej! Wyzwala on u mnie łzy radości. Te jego teksty... matko. :D
    Oczywiście, trwam w zachwycie, Patrycja i Kubi, no po prostu... ach! :)
    No i Zbigniew, w końcu.
    Co do spotkania z Aleksem, nie sądziłam, że to się tak skończy... Biedna Naranja, nie ma dnia spokoju.
    Ale cóż, liczę, że się ułoży i wraz z Kubiakiem będą bawić się na weselu Atanasijevicia i Pani Psycholog. :)

    "- Przestańcie! - krzyknął wkurzony, w końcu wywalczając dla siebie chwilę ciszy - Nie gryźcie się! Widziałaś, żebym kiedyś gryzł Cichego?! Nie! Bo przyjaciele się nie gryzą!" - rozbawiło mnie to do łez! Hahahahaha. :D

    Pozdrawiam serdecznie. :*


    www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com -> nowy rozdział :)
    www.usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com -> prolog :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Kosa ♥ Patka i Misiek ♥ Siatkarska poczta pantoflowa ♥ Uwielbiam!
    Ale heeeej, nie może być tak fajnie non stop, komplikacje muszą być, prawda? Linczować nie będę, ja lubię jak się dużo dzieje :D Ale kurcze, że też Karola akurat wtedy musiała ich zobaczyć. Ufam jednak jej zdrowemu rozsądkowi i wierzę, że pani psycholog da sobie wszystko ładnie wyjaśnić. Jeju, ale jak Misiek na to zareaguje, jak się dowie?

    OdpowiedzUsuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html