Nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Maszerowałam z kąta w kąt nerwowo zaciągając się powietrzem. To znak, że samotność w połączeniu z nadmierną troską Michała nieco mnie przerosła. Od zawsze podobała mi się jego nieprzewidywalność, ale nie spodziewałam się aż tak impulsywnej reakcji z jego strony.
Boję się tego, co się stało u Martino,
boję się tego, co może się stać pod nieobecność Kubiego...
Na przemian wsłuchując się w swoje myśli i dźwięk sygnału połączenia, tułałam się od korytarza, przez kuchnię, salon, po sypialnię, w której następował w tył zwrot i z powrotem trucht na korytarz. Tak cały czas, nieustannie, panicznie...
- Cześć, tu Michał, nie mogę teraz odebrać... - po raz kolejny rozbrzmiał głos z automatycznej sekretarki, na co miałam ochotę cisnąć telefonem o podłogę. Znowu pieprzony stan kompletnej bezsilności zmuszał mnie do samotnego opłakiwania sprawy, o której - co gorsza - nie miałam zielonego pojęcia. Strzępki ujawnionych informacji z wczorajszego dnia budziły we mnie skłonność do tworzenia najczarniejszych scenariuszy.
I udowodnił. Było mi za siebie tak potwornie wstyd. Tak bardzo się znienawidziłam, że dałam się podejść jak dziecko... Czy faktycznie miałam ku temu powody? Sama nie wiem.
Nie zdziwię się, jeżeli Kubiak zrobi to samo i nie będzie chciał mnie znać.
Nie chciałam sama zajmować się tą sprawą, a jak na złość ani Dominika, ani Łasko nie raczyli odebrać telefonu. Z każdym rozchodzącym się po miśkowym mieszkaniu głuchym sygnałem połączenia poczucie bezradności rosło. Po chwili nawet zaczęłam mieć ogromną pretensję do Michała za ten cały stan rzeczy... Jak mógł mnie zostawić w takim momencie?!
Nawet nie wiem, czy po kilkunastu minutach, czy po kilku godzinach, ale emocje opadły i nieco ochłonęłam. W wątpliwym, ale znacznie widocznym poczuciu spokoju po raz setny zaczęłam przeglądać kontakty w telefonie. Miałam nadzieję, że ratunek znajdzie się gdziekolwiek. Już nawet nie chodzi tu o zwierzanie się, czy głupie interwencje rodem z brazylijskich seriali. Chciałam choć na chwilę zapomnieć o problemach i zająć się czymś innym, niż umartwianiem się... Nie musiałam długo szukać. Mój "lek na całe zło" znajdował się na początku listy kontaktów. Niewiele myśląc rozpoczęłam połączenie...
- Halo? - momentalnie odpowiedział męski, nieco zdziwiony głos - Czy ja dobrze widziałem kto do mnie dzwoni? Patrysia?
- Witaj Robciu... - zaśmiałam się na siłę, delikatnie pociągając nosem - Nie dotrzymujesz obietnicy i nie proponujesz spotkania to sama pofatygowałam się do ciebie...
- Przepraszam, po stokroć przepraszam! - wykrzyczał radośnie uświadamiając mnie tym samym, że ten telefon to strzał w dziesiątkę. Może choć trochę udzieli mi się jego dobry humor? - Ja zawsze jestem chętny na kawę, a już na pewno z tobą... Ale sama wiesz, jak to życie zabieganego siatkarza wygląda.
- Nie tłumacz się - prychnęłam, powoli nabierając wątpliwości, co do jego zamiarów.
- Haloooo, jesteś tam?! - zawył wesoło, przywracając mnie na ziemię.
- Tak, jestem, przepraszam. - westchnęłam - Coś mówiłeś?
- Skoro nie mogłaś się mnie tak doczekać, to nie ty mnie a ja ciebie zapraszam na kawę w centrum. Tylko daj mi chwilę czasu na szybkie ogarnięcie mieszkania - dukał pośpiesznie, a w tle jego wypowiedzi słyszałam stukot odkładanych naczyń - Nie obrazisz się, jak zabiorę ze sobą dwóch chłopaków?
- Słucham?! - krzyknęłam zdruzgotana, po chwili zniżając ton głosu - To znaczy... Możesz brać kogo chcesz, ale obiecaj mi, że będziemy mogli na spokojnie porozmawiać... Najlepiej we dwójkę.
- Spokojnie, oni się sobą zajmą! Nawet nas nie zauważą! - zaśmiał się po raz kolejny, na co aż ciarki przeszyły moje ciało.
- Eeee... Spoko. - jęknęłam, głośno przełykając ślinę - To o której się widzimy?
- Półtorej godzinki i już na ciebie czekamy!
- To do zobaczenia... - wymamrotałam, krzywiąc się do ekranu telefonu.
Upinając niezbyt estetycznego kucyka, przymknęłam oko na mój idiotyczny wygląd bez podkładu i eyelinera i przy wysoko upiętej grzywce. Wcisnęłam się w pierwszą, lepszą, znalezioną w szafie Michała bluzę i udałam się do Ślicznotki. Tam już obrałam kierunek - centrum Jastrzębia.
Ponad pół godziny przed czasem czekałam w umówionej kawiarence, popijając jakieś okropnie mocne kawsko z ekspresu. Tuszując kapryśne miny i wystukując palcami przypadkowy rytm starałam się unikać spojrzeń kilku natrętnych jastrzębian, dokładnie lustrujących moje dosyć niechlujne oblicze. Wszystko przez to, że chwilkę wcześniej jedna z młodszych dziewczyn po wielkiej szamotaninie z przyjaciółkami odważyła się do mnie podejść, nieśmiało prosząc o autograf. Po wszystkim porozmawiałam z nią jeszcze o koncertach (na co krzycząc wniebogłosy wychwaliła mnie za pomysły sceniczne - to najbardziej zwróciło uwagę gości) i kiedy wróciła do swojego stolika... byłam na celowniku całego lokalu.
Zbawienie, nadchodzi słodkie zbawienie! Widząc nadjeżdżający samochód Roba, zapiszczałam w duchu z radości.
Nim spostrzegłam się, że na stronie czwartej ceny ciastka z kremem przechodzą ludzkie pojęcie, wysoki holender przystanął obok mnie, trzymając za ręce... dwójkę dzieci. Zerwij skórę z Roba Bontje, przefarbuj włosy na ciemny blond i załóż ten kaftanik dwóm dzieciaczkom. Dosłownie tak wyglądały te maluchy. Słodkie bliźniaki przyglądały mi się badawczo, będąc w równie wesołym nastroju co ich dorosły towarzysz.
- Witam Naranjuś! - chrząknął Rob, przez co mój wzrok poszybował w górę - Nie zdajesz sobie sprawy, jak miło cię znowu widzieć!
- Ciebie również... - uśmiechnęłam się przygłupawo, spoglądając co rusz na - z grubsza licząc - czteroletnich chłopców - ...widzę, że prowadzisz się w asyście przystojnych dżentelmenów! - puściłam im oczko, na co schowali się za nogami Bontje. Z widocznym rumieńcem na policzkach, od czasu do czasu kukali zza nich radośnie. Jak nigdy nie rozczulał mnie taki widok...ba! Jak zawsze nienawidziłam dzieci, tak teraz rozpłynęłam się z zachwytu.
- Przystojni po tatusiu, prawda? - siatkarz unosił się dumą, powoli usadawiając się na krześle naprzeciwko mnie.
- Nie wiedziałam, że masz dzieci - wzdrygnęłam ramionami, cały czas szczerząc się w stronę już siedzących na kolanach taty młodzieniaszków. Po raz kolejny z wielkim uśmiechem na twarzy starali się ukryć albo w ramionach ojca, albo zakrywając oczka swoimi małymi łapkami.
- Ja się dowiedziałem cztery lata temu. - zaśmiał się, czochrając malców po głowie - Wtedy mój świat przewrócił się do góry nogami!
- Sugerujesz, że to przypadek, że są na tym świecie? - zmarszczyłam czoło słysząc tę "radośnie" opowiedzianą historię. Czyżby samotny ojciec?
- Ależ skąd! - zachichotał po raz kolejny - Wcześniej zobowiązałem się trwać w związku małżeńskim aż po życia kres... To kolejny przewrót w moim życiu. Reszta wyszła w praniu!
Spoglądałam na nich z podziwem, powoli uświadamiając sobie jaka byłam głupia. Raz - podejrzewałam Roba o zainteresowanie wokół mojej osoby. Teraz wiem, że to po prostu bezpośredni i bardzo otwarty człowiek. Dwa - myślałam, że przyprowadzi ze sobą dwóch dziwnych kumpli, przy których musiałabym zaciskać zęby i tolerować ich macanie pod stołem... To myślenie spowodowało, że uśmiech mimowolnie pojawił się na mej twarzy.
- Cholercia, Patrysia, z czego się tak śmiejesz?! - Bontje ze zdumieniem przyglądał się mojemu nagłemu i niespodziewanemu atakowi śmiechu. Ogrom wymyślonych przeze mnie sytuacji powalił mnie na kolana.
- Cieszę się, że tu jesteście - otarłam ociekające po policzkach łzy.
- Kelner! - resztkami sił zawołałam przygotowaną do "ataku" na nasz stolik kobietę. Podeszła, szykując swój mały notesik do przyjęcia zamówienia - Dwa ciacha dla chłopaków i do tego dwa soki... - gestem głowy wskazałam na uradowanego tatusia, który doskonale znał preferencje swoich pociech.
- Dla nich? Jabłkowy i pomarańczowy. - poruszał brwiami, na co ponownie ryknęłam śmiechem.
- Tak... - wzięłam rozluźniający, głęboki oddech - Dla mnie herbata, bo kawę mam już za sobą. A dla pana, panie Bontje?
- Kawusia! - zatrajkotał, uśmiechając się promieniście. Kelnerka przyjęła zamówienie i jak na skrzydłach udała się za barek. Wtedy zaczęłam normalną rozmowę.
- To ja już wiem dlaczego byłeś tak zabiegany, Robciu! - szturchnęłam go w ramię, po raz kolejny nie mogąc wyjść z podziwu. Omiatałam wzrokiem trzech siedzących naprzeciwko mnie mężczyzn, przy każdym kiwając głową z uznaniem.
- No właśnie, ciężko o czas wolny... - westchnął z delikatnym uśmieszkiem na ustach - ...oscyluję między halą a domem. Jak żona wychodzi do pracy, to ja zostaję z dzieciakami.
- Żona... Właśnie, żona! - rzuciłam głośno, szybko gryząc się w język - Nie będzie zła o nasze spotkanie?
- Kochana! Ona mnie tu wysłała po twój autograf! - ponownie zachichotał, wyciągając...
- Nie obrazisz się, jak cię o niego poproszę?
- W życiu! - ścięłam go błagalnym spojrzeniem, po chwili przejmując opakowanie, na którym starannie nakreśliłam swój podpis - To dla mnie przyjemność!
- Dziękuję bardzo. - prychnął, grzecznie się kłaniając - To teraz czas na moje pytania... Nie wierzę, że ściągnęłaś mnie u bez powodu.
- Czemu nie wierzysz? - z pretensją w głosie, uniosłam głowę znad płyty.
- Bo słyszałem, jaki miałaś podły nastrój przez telefon. Tutaj na początku też nie byłaś zbyt szczęśliwa... - zmarszczył czoło, powoli sadzając chłopaków na dwóch osobnych krzesełkach. Zauważył pewnie, że zamówienie niebawem do nas dotrze. Tak chłopcom będzie wygodniej.
- Ale już jestem szczęśliwa! Rozbawiłeś... - spojrzałam w ich stronę, momentalnie zmieniając swoją wypowiedź - ...w zasadzie to cała wasza trójka rozbawiła mnie do łez. Dziękuję wam za to.
Kończąc wypowiedź uciekłam wzrokiem w stronę kelnerki, która pewnym krokiem zmierzała do nas razem z zamówieniem. Po szybkim rozstawieniu smakołyków młodzi od razu złapali za małe łyżeczki, apetycznie pałaszując serniczek z lodami. Ja natomiast starałam się nie zauważać pytającego spojrzenia Roba.
W dalszym ciągu nie odpuszczał. Wiedziałam, że nie przestanie szybko drążyć tematu.
- Po prostu zazdroszczę ci, że masz już ułożone życie. - pokusiłam się o odpowiedź, uprzednio upijając łyk zielonej herbaty - Masz dom, rodzinę, partnera życiowego...
- A nie układa ci się z Michałem? - przerwał mi, momentalnie robiąc duże oczy ze zdziwienia.
- Robek, proszę cię... - prychnęłam, powoli rozumiejąc jego aluzje.
- Ja nawet nie jestem w związku z Michałem.
- Nie?! - krzyknął wielce zdziwiony. Aż szkraby wychyliły się z nad ciasteczka, z niepokojem przyglądając się swojemu tatusiowi.
- No nie. - wzdrygnęłam ramionami, mrugając do przerażonych malców. Pełne spokoju od razu wróciły do poprzedniej czynności - Nie rozumiem, co w tym dziwnego?
- Swego czasu był strasznie o ciebie zazdrosny - mówił spokojnie, powoli słodząc swoją kawę - Raz nawet mieliśmy poważną rozmowę na ten temat. To było po tym, jak wylądowałaś w szpitalu.
- Tak, słyszałam. - westchnęłam, nikle się do niego uśmiechając. Wspomnienia przykrego czasu zakochania, który mógł się dla mnie skończyć tragicznie... - Na meczu nawet na ciebie naskakiwał.
- Właśnie wtedy zakazał mi zbliżać się do ciebie! - krzyknął radośnie, lecz widząc moją lekko zasmuconą minę szybko spokorniał - Ale żeby nie było: zakaz traktowałem poważnie. Tylko akurat podczas tej rozmowy nie dał mi dojść do słowa. Owszem, chciałem mu powiedzieć, że ja już posiadam rodzinę i nie zamierzam tego zmieniać, ale nie dostałem takiej szansy. Na szczęście jakiś czas później wróciłaś do żywych i mi pomogłaś. - po tych słowach spojrzałam na niego marszcząc brwi. Widząc to szybko uprzedził moje pytanie - No tak było, pomogłaś mi! Kilka dni później powiedział, że kazałaś mu ze mną porozmawiać. Było tak?
- No tak było... - skrzywiłam się nieznacznie, szybko maskując to smutnym uśmiechem.
- Cały czas podkreślał, że zgodził się na to tylko dla ciebie. Wtedy mu wszystko powiedziałem... - wzdrygnął ramionami, bez skrępowania skubiąc kawałek ciasta od jednego z synów. Młody momentalnie ściął go morderczym spojrzeniem, co wywołało u mnie po raz kolejny uśmiech. A Rob? Rob dalej mówił. - Misiek zdziwił się, że mam rodzinę, z resztą podobnie jak ty teraz. No i od tamtej pory mamy kumpelskie stosunki. Nawet bardzo. - poruszał dumnie brwiami, szybko zmieniając wyraz twarzy na nieco zamyślony - Ale to dziwne, bo cały czas mówił o tobie tak, jakbyście faktycznie byli ze sobą...
- No niestety nie byliśmy i nie jesteśmy... - burknęłam, chowając twarz za filiżanką herbaty, którą objęłam szczelnie obiema dłońmi.
- "Niestety"? - zmrużył oczka, spoglądając na mnie podejrzliwie.
- Oj, tak mi się tylko powiedziało... - wywróciłam oczami, widząc jak jego uśmiech przybiera na sile.
- Czyli ty też do niego...?
- Co "też", jakie "też"... Tylko ja do niego coś czuję. - zacisnęłam usta, nerwowo odkładając filiżankę na stół. Rob momentalnie zaśmiał się w głos - Tak, strój sobie żarty. Przecież to strasznie śmieszne...
- Śmieję się, bo on ciebie też kocha, wariacie! - klepnął mnie po ramieniu, uśmiechając się promieniście.
- Powiedział ci to, czy tak wynika z twoich obserwacji? - rzuciłam oschle, kręcąc głową z niedowierzaniem. Miałam już dość tych bezpodstawnych osądów na temat jego uczuć. Gdybanie wkurzało mnie okropnie.
- Na razie to tylko obserwacje. Ciągle jest zazdrosny, ciągle o tobie mówi, poświęca ci swój wolny czas... - wyliczał na palcach - To chyba o czymś świadczy?
- Na pewno... - warknęłam, wbijając wzrok w podłogę.
- Mało tego! Zauważyłem, że teraz ofiarą jego zazdrości jest Martino!
- Martino? - uniosłam do góry brew, po chwili przypominając sobie o wczorajszej, de facto nie znanej mi sytuacji - Cholera jasna, Martino!
- Coś powiedziałem nie tak? - Rob spojrzał na mnie przestraszony, co również uczyniły jego dzieciaki.
- Nie, skąd. - skrępowana machnęłam ręką - Mów dalej.
- No i Michał jest o niego zazdrosny. Zwłaszcza w szatni to widać... - westchnął bezradnie, po chwili ponownie się radując - Ale nie przejmuj się niczym, moja żona też bywa zazdrosna! Chwilę przed dotarciem na nasze spotkanie zadzwoniła i powiedziała, że mam na ciebie uważać, bo, cytuję: "wdajesz się w romanse z siatkarzami." - rzucił bezmyślnie, na co od razu podniosłam wzrok.
- A skąd miała takie informacje? - przełknęłam panicznie ślinę czując, jak całe moje ciało zaczyna drżeć.
- Z internetu, to podobno świeżo wychwycony news! - prychnął, wywracając oczami - Ale spokojnie, pośmialiśmy się z tego i wcale tak nie myśli. Wie, że to plotki.
- Czekaj, czekaj... - przerwałam mu, spoglądając z otępieniem na biały obrus. Miałam wrażenie, że nie wychwyciłam całości przekazywanych przez niego informacji, że się przesłyszałam... Czułam się prawie tak, jakby ktoś uderzył mnie czymś twardym w głowę - Co mówiłeś?
- Że tylko żartowała. - wzdrygnął ramionami.
- Ale że romanse z siatkarzami? - dopytałam, z nadzieją spoglądając w jego stronę.
- Taaaa, póki co wyliczyli tylko Kubiego, Martino i Bąkiewicza.
- Bąkiewicza też? - wyszeptałam pod nosem, błądząc po pomieszczeniu zmąconym łzami wzrokiem - I to był artykuł na jakiejś stronie?
- Artykuł i filmik.... - dodał, pomrukując pod nosem w geście zadumy - ...chyba tyle.
- Nie obrazisz się, jeśli was zostawię? - wstałam pospiesznie, nadgarstkiem ścierając płynące po policzkach, pojedyncze łzy.
- Patiś, płaczesz? - Bontje spojrzał na mnie z przerażeniem, nie bardzo wiedząc, co zrobił nie tak - Uciekasz?
- Muszę załatwić jedną sprawę... - burknęłam, trzęsącymi rękoma szukając w torebce portmonetki. Gdy ją znalazłam, wygrzebałam jakiś papierkowy pieniądz, rzucając go na stół - Tu masz pieniądze za moją herbatę i wasze ciacha. - pociągając nosem pospiesznie pogłaskałam chłopaków na odchodne - Trzymajcie się szkraby. Ciocia jeszcze do was wpadnie...
- Ale czekaj, Pat! - zawołał widząc, jak w zabójczym tempie gnam w stronę drzwi - My zapłacimy za siebie!
- Pieniądze to nie problem... - machnęłam ręką, kątem oka widząc, jak wstał z miejsca z pretensjami. Chwała bogom, że za mną nie pobiegł. W spokoju mogłam udać się do Ślicznotki, zatopić się w jej fotelu i... Rozryczeć się na dobre.
Padał deszcz. Smutna piosenka w radio dodatkowo nakręcała ponury nastrój. Idealnie wpasowało się to w moje paskudne samopoczucie. Przez całą podróż prowadziłam samochód jak w amoku. Jeżeli ktoś zapytałby mnie, co się działo w tamtej chwili na drodze - nie odpowiedziałabym. Zamiast na jeździe, skoncentrowałam się na głupim problemie, który wydawał się być sprawą bez wyjścia. Jedyne co mogłam zrobić w tej sytuacji, to modlić się, żeby Misiek nie sięgnął po laptopa i nie zobaczył tego artykułu. Wiedziałam, że jeżeli zdarzy się cud i przyjadę przed nim do domu - zmuszona będę do wyznania mu prawdy. Wszystko było mi na tyle obojętne, że mogłam nawet powiedzieć, że go kocham. Byleby szczerze porozmawiać...
Zdyszana wpadłam na piętro Kubiaka, szukając w torebce kluczy od jego mieszkania. Ciągle była nadzieja, że jeszcze nic nie wie, że jestem w stanie naprawić wszystko to, co w tym momencie wisiało na włosku... Byłam przekonana, że jeżeli pojawiłby się w domu i nie zastał mnie - zadzwoniłby, żeby dowiedzieć się gdzie przepadłam.
Głęboki oddech. Po cichu wkładam klucz do drzwi. Gdy przekręcałam zamek, już wiedziałam, że przyjechał przede mną, że już jest w domu - drzwi, które zamknęłam na dwa spusty, teraz były przekręcone tylko raz. Został ostatni płomyczek nadziei - nie czytał.
Stąpając po korytarzu, widziałam, jak siedzi na kanapie z laptopem na kolanach. Od razu wiedziałam też, że jest zły. Nawet nie odwrócił się w moją stronę, nawet nie przywitał się ze mną, jak zawsze, nawet nie zapytał, gdzie byłam...
Już byłam pewna, że to nie będzie lekka rozmowa, ale ciągle miałam nadzieję. Może to zły nastrój po rozmowie z Martino? Może pokłócił się z kimś znajomym? Może nie chodzi o mnie? ...nadzieja matką głupich.Proszę nie mów "muszę odejść", tyle jeszcze na nas czeka...
Nie chciałam rozpętywać burzy. Spokojnie zdjęłam płaszcz, odwiesiłam go na swoje miejsce i z wolna skierowałam się w stronę salonu. Tam zauważyłam, że wpatrywał się z otępieniem w ten przeklęty artykuł... Mocno przygryzając wargi zbierałam się w sobie, żeby usiąść u jego boku i przerwać tę krępującą ciszę. Przez cały czas, kiedy spacerowałam po mieszkaniu, czy nawet siedziałam koło niego - nie spojrzał w moją stronę ani razu. Przez okulary mrużył jedynie oczy do monitora, nerwowo zaciskając szczęki.
- Misiek... - szepnęłam, starając się nie załamywać głosu - Musimy pogadać.
- Wiem. - syknął, po raz pierwszy poruszając się. Mrugnął powiekami, odrywając się od czytanego tekstu. Kręcąc głową z niedowierzaniem spokojnie przekazał mi laptopa, przewijając artykuł od początku - Widzę, że musimy poważnie porozmawiać.
Andrzej Piaseczny - Imię deszczu.
Niepewnie przejęłam sprzęt, wczytując się w to okropieństwo. Sama długość tych wypocin wzbudziła we mnie strach - czterostronicowy artykuł zdawał się nie mieć końca. Okraszony był on tysiącami zdjęć, których miniaturki aż biły po oczach swoją różnorodnością...
Cierpliwie przeczytałam wstęp, który opisywał moje "bujne życie seksualne, z jedną, upatrzoną grupą społeczną - z siatkarzami".
Dziennikarze myśleli inaczej. Na samym wstępie była relacja z meczu Jastrzębskiego, na którym pojawiłam się po raz pierwszy. To był dla mnie najlżejszy etap artykułu, bo z udziałem Michała. "Zaręczynowe" zdjęcia, wspólna przymiarka koszulki, fotki z pierwszej wspólnej imprezy, na których nieustannie trzymaliśmy się przy sobie. Nasz pierwszy uścisk, szczere uśmiechy, pierwsze wspólne wygłupy na parkiecie. Nawet zdjęcia z poimprezowej walki w śniegu. Zaśmiałam się pod nosem, czując, że w oczach zbierają mi się łzy. Tak się poznawaliśmy, tak łapaliśmy pierwszy, poważniejszy kontakt. Teraz siedzę przy nim, czytam o tym wydarzeniu i wiem, że nasze relacje drastycznie się zmienią - nic nie będzie już takie, jak kiedyś.
Kolejna relacja - przystanek Bełchatów. Zdjęcia namiętnych pocałunków w salonie Mikiego, wspólne picie wina, nawet fotka z hotelu, w którym nocowali siatkarze, a w którym pocałował mnie na oczach Skry! Wszystko w najdalej posuniętych momentach. Wyglądało to tak, jakbyśmy przykleili się do siebie i nigdy nie odrywali. Nie mam pojęcia, skąd nagromadzili ten materiał. Sądząc po różnorakiej jakości zdjęć zostały one zrobione przez kilku autorów i czekały na "odpowiedni moment" do wyjścia na światło dzienne....to co było już nie wróci...
Czy takiej relacji z Mikim chciałam? Na początku tak. Później wszystko toczyło się własnym tempem. To idiotyczne usprawiedliwienie.
Najgorszy był koniec - materiał o Martino. To nie był klasyczny opis i seria zdjęć, jak w przypadku wcześniejszych wydarzeń. Redaktorzy zamieścili filmik, który tamtej nocy był moim dziełem. Owszem, zachowali w nim początek z tańcem Matteo... Był jednak jeden mały szczegół, który różnił go od tego, co widziałam i co pamiętałam: były widoczne nasze namiętne pocałunki, szybkie zrzucanie ubrań i... szybka cenzura, ucięty materiał. Już wiedziałam wszystko, co się działo tamtego wieczora. Sama z resztą tego chciałam....dziś to nic już nie znaczy...
- Zostawmy ten temat - mruknęłam, odkładając na bok laptopa. Mając wolne ręce szybko przetarłam zapłakane oczy.
- Teraz to jest dla mnie priorytetem i proszę... - zaciął się na chwilę, sam przełykając gorzkie łzy, które napłynęły mu do oczu - ...wyjaśnij mi o co w tym wszystkim chodzi.
- Nie znajdę na to wytłumaczenia. - wzdrygnęłam ramionami, chowając bezradnie twarz w dłoniach.
- Kiedyś mówiłaś, że nic cię nie łączy z Bąkiewiczem. - Michał dalej drązył temat, beznamiętnie spoglądając na ścianę na wprost.
- Bo nic mnie nie...
- Możesz choć raz przestać kłamać?! - uniósł głos, zrywając się z miejsca - O co w tym wszystkim chodzi?! Czemu to ukrywałaś?
- Kłamstwa były wynikiem strachu. - łapałam nerwowo powietrze, przygryzając wargi do krwi - Boże, nie wiem co powiedzieć.
- Wiesz co mnie boli najbardziej? - warknął, podnosząc moją twarz tak, żebym mogła mu spojrzeć w oczy - Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Bo jesteśmy...
- Nie jesteśmy! - przerwał mi, mocno zamykając oczy i uspokajając się serią szybkich, głębokich oddechów. Ponownie usiadł koło mnie oddając się chwili krępującej ciszy - Ty nie jesteś dla mnie przyjaciółką... - syknął, nagle wychodząc do kuchni.
Zostałam sama. Słysząc jego słowa i widząc jego zachowanie przytaknęłam bezgłośnie. W środku natomiast wyłam ze złości i bezradności. Wiedziałam, że tak się skończy ta rozmowa. Byłam sama sobie winna. Szukałam miłości - miałam ją przy sobie. Przez to, że jej nie zauważyłam, straciłam ja bezpowrotnie.Zostań, bo ta noc... to ona płacze deszczem.
Napiętą atmosferę przerwał dźwięk telefonu. Rzuciłam się w jego kierunku, chcąc jakby uciec od otaczających mnie problemów. Znalazłam go przegrzebując cały płaszcz. Wtedy to z jego ekranu uśmiechała się do mnie moja ukochana, dawno nie widziana siostra.Zostań, bo jak nikt przynosisz mi powietrze...
- Angel? - wychrypiałam - Możemy pogadać później?
- Patrycja, proszę cię, przyjedź do mnie... - odpowiedziała w równie smutnym tonie.
- Ty płaczesz? - jęknęłam, ocierając nos rękawem - Skarbie, co się stało?
- Nie chcę być sama... - zawyła sprawiając, że kompletnie nie wiedziałam co robić. Nie dość, że sama muszę uporać ze swoimi problemami, to jakaś świeża sprawa zwala mi się na głowę...
- Nie będziesz. - starałam się opanować nerwy - Powiedz mi gdzie teraz jesteś i co się stało. Tylko spokojnie...
- Jestem u siebie w mieszkaniu, w łazience i... - zaczęła mówić coraz bardziej drżącym głosem - Patiś, boję się...
Nie wytrzymałam tej atmosfery. Bez słowa chwyciłam kluczyki swego samochodu i powieszony z brzegu płaszcz, bez tłumaczenia wychodząc z mieszkania Michała. Jego sprawa była już raczej przesądzona. Później przyjadę po rzeczy, później się z nim pożegnam... Ale teraz, jeżeli mogę jakoś pomóc siostrze - poświęcę się i zrobię to.
- Spokojnie, młoda, już jadę do ciebie... - wydukałam, pospiesznie zbiegając po schodach - Mów dokładnie, co jest?
- Chyba jestem w ciąży.
Naranjowa twórczość numer 17:
Andrzej Piaseczny - Imię deszczu.
Im bliżej końca, tym bardziej sytuacja się komplikuje! ;)
To efekt połączenia "trzech dróg", czyli koncepcji poprowadzenia tego opowiadania.
W życiu nic proste nie jest. U Naranji również. :)
Piękne dwa mecze naszej Reprezentacji Polski z USA! Nie mogę wyjść z podziwu!
Na tym pierwszym, "przegranym", byłam osobiście i muszę przyznać - otrzymałam wspaniały prezent od naszych siatkarzy! 5 setów, niezapomniane emocje, niejednokrotnie wielki strach... (4 set i piłki setowe dla USA... uch!). Przez ostatnie 2,5 secika stałam z wrażenia! :) Zapłacą mi za kardiologa i...hektolitry meliski!
Najważniejsze, że dalej liczymy się w stawce o Argentynę. :)
BTW. Czytałam na jakiejś stronce, że pewien koleś w ramach postanowień po wyjściu Polski z grupy - rzuci dziewczynę. How sweet, jedna fałszywa miłość mniej!
PS 1. Nowy rozdział? Nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Pewnie na dniach. Postaram się co wieczór napisać go chociaż po kawałeczku. ;)
PS 2. Zostałam nominowana do zabawy Liebster Aword przez bloggerkę Meggie K, za co z całego serducha dziękuję ;* Odpowiedzi na jej pytania znajdziecie w zakładce Nominacje.
Jejuuu.. Ale Namieszałaś ;oo Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŁoł to mnie zaskoczyłaś. A do Marino brak mi słów.... Myślę, że Misiek mówiąc że nie jest dla niego przyjaciółka chodziło mu o to że czuje do niej coś więcej. a tak z ciekawości to na oko ile rozdziałów do końca zostało??:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;D
Nie zdradzę ;) Zakończenie pojawi się z zaskoczenia :))
UsuńPozdrawiam ;*
Osz ty ;*;D
UsuńO matko kochana. Jak to wszystko czytałam to miałam tak 'ściśnięty' brzuch, ze ledwo oddychałam. Naprawdę nie wiem co mam napisać, bo totalnie mnie zaskoczyłaś. Z resztą nie pierwszy raz. To od początku. Bałam się o Michała, że zrobi coś głupiego. Bałam się to, że będzie tak jak mówił Martino, bo poniekąd tak jest. Rodzina Bontje rozbawiła mnie prawie do łez, ale gdy ten artykuł wyszedł na jaw... Tak naprawdę to chciało mi się po prostu płakać. Nie wiem jak zachowałabym się na miejscu Patrycji, gdyby Misiek siedział taki przybity. Nie wiem też jak zachowałabym się w skórze Michała. Sytuacja dla mnie wprost nie do ogarnięcia. Słowa Kubiaka, że Pati nie jest jego przyjaciółką dźwięczą mi nadal w uszach, mimo że dawno skończyłam czytać ten rozdział. No i jeszcze Angelika. Tym doprawiłaś sytuacje zupełnie. Jeśli Angel naprawdę jest w ciąży to nie mogę sobie wyobrazić kto byłby ojcem dziecka, po prostu nie mogę. Dlatego czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i błagam dodaj go czym prędzej, bo umrę w okropnych męczarniach, zachodząc w głowę, co tu dalej może się stać. I najlepiej jakbyś w ogóle tego bloga nie kończyła, wiesz? Bo choćby z historii Patrycji i Miśka robiło się mydło i powidło to i tak bym to czytała bez dwóch zdań.
OdpowiedzUsuńO tak, zdecydowanie. Mecze z USA, szczególnie ten w Katowicach dał nam wiele... emocji. Serio. W czasie tych setów zdążyłam wypisać miliard sms'ów i z nerwów prawie pokłócić się z siostrą. Mecz we Wrocławiu też był piękny. W ogóle to chciałabym się kiedyś pojawić na meczu na żywo. Choć jeszcze nie jest mi to dane, to poczekam. Wierzę w chłopaków, bo gdy są przyparci 'do ściany' to szybko się mobilizują i po prostu wygrywają. Wierzę, że Mar del Plata będzie nasza i basta. Po tym strasznie długim wywodzie, życzę wszystkiego dobre. Buziaki :*
Kurde, coś się zrypało i mi komentarz uciekł ;_; A taki ładny napisałam :C
OdpowiedzUsuńPrzy tym rozdziale mogę śmiało powiedzieć, że poleciał mi łezka. W moim przypadku to coś dość osobliwego, praktycznie nie płacze nigdy i większości przypadków nawet nie potrafię :C A Ty zrobiłaś ze mną coś niezwykłego, wzruszyłaś cholernie, sama nawet nie mam pojęcia, dlaczego.
Już nie wiem, co powinnam pisać o Marttino... Świnia z przerośniętym ego, którego zabolało, że jakaś kobieta uraziła jego męską dumę. Wykorzystał swoją wyższość w tak perfidny sposób, a potem jeszcze posłał wszystkie informacje w świat. Nie dostał do końca tego, co chciał i postanowił się zemścić, zniszczyć Patce życie przez zawyżone mniemanie o sobie. Ja pieprze, że takie coś ma jeszcze czelność chodzić po ziemi...
Michał, błagam cię, wybacz Naranji, każdy popełnia błędy, których potem żałuje i tak też jest w jej przypadku. Mam jednak nadzieję, że ją zrozumie, w końcu chyba czuje do niej coś więcej, nie?
Spodek *,* To chyba moje marzenie, na razie byłam tylko na tym meczu we Wrocławiu. I było cudownie (pomijając flegmatycznego pana po mojej prawej, który na każdą falę, cokolwiek, co wymagało ruszenia tyłka z krzesełka reagował westchnięciem bólu i grupę napalonych na Kurka hotek dwa rzędy dalej, ale ja już takich ludzi zawsze przyciągam :C), ale z Katowicami się nic nie równa. Wystarczy spojrzeć choćby na liczebność publiczności - 6 kontra 11 tysięcy, to jednak swoje robi ;)
Pozdrawiam :*
http://gorzka-prawda-rozczarowan.blogspot.com/
No to się porobiło...Angela w ciąży?!?? Ciekawe z kim...
OdpowiedzUsuńMam wrażenie , że gdy Misiek mówił Patce ,ze nie jest jego przyjaciólką , miał na myśli , że nie jest TYLKO przyjaciólką ;)
Teraz , żeby się tylko jak najszybciej pogodzili :D
Czekam na kolejny
Pozdrawiam , Luna :*
Boooże dziewczyno kocham cię i nienawidzę...
OdpowiedzUsuńJak mogłaś? Boooże teraz jeszcze bardziej przeżywam to opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnej części... Dlaczego ona nie mogła mu powiedzieć, że go kocha, że chciała mu to wytłumaczyć, ale nie wiedziała jak, że skończyła sprawę z Bąkiewiczem... Kuurdeee powiem Ci, że lepiej nie mogłaś tego napisać, mimo, że jest tak jak bym nie chciała, to właśnie dzięki temu to jest takie ZAJEBISTE! Ty jesteś zajebista!
Nie mogę się doczekać kolejnego ;)
Pozdrawiam ciepło Ania ;*
Boże, powiem Ci że twoje opowiadanie jest takie życiowe, że aż takich to mało jest! :)
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz:)
a Angela w ciąży?! jezu..
a ja czekam cały czas co będzie z Miśkiem i Patką:)
czekam na nowy :)
siatkarskielovestory.blogspot.com
Niczym prawdziwe życie... Ciągle zaskakuje... Niestety :(
OdpowiedzUsuńO ja cię *_*
OdpowiedzUsuńUwielbiam cię wiesz? Niezłą komplikacja spraw... Mam nadzieję że to co Kubi powiedział nie jest prawda.. No i czy to ten pieprzony Martino umieścił ten artykuł? Boże co za wredota... Nie mogę zrobić niż innego tylko czekać czekać i czekać! Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;-)
Komplikujesz... Włączyłam piosenkę i kurde pojedyncza łezka gdzieś w oku się zakręciła. Smuutno! :( To MUSI się wszystko jakoś ułożyć. W ogóle nie wiem co powiedzieć. Martino to kawał skurwysyna i tyle. Oni muszą ze sobą poważnie i szczerze porozmawiać. Najlepiej na neutralnym gruncie, żeby któreś nie dało nura.
OdpowiedzUsuńCzwarty i piąty set też całe stałam, a było mi tak cholernie gorąco, że rozbierać się chciałam! hahaha
Z mętlikiem w głowie pozdrawiam! :*
Matko kochana ! Aleś poplątała. Wierzę jednak że się jakoś wszystko ułoży. :) Gnębi mnie jednak jedno pytanie, a mianowicie z kim Angel prawdopodobnie ma dziecko ? Czyżby Zbyszek zabawił się w dziecioroba ? :P Byłaby jazda. hahah :D
OdpowiedzUsuńA Martino to chuj no i co poradzić ? Niektórzy po prostu rodzą się debilami, prawda ?
Ehh szkoda mi Patrycji, Michała zresztą też ;/
Smutem zawiało :(
Zapraszam na nowy rozdział Do Michasi i Michała :)
http://nuestro-amor-sera-siempre.blogspot.com/
Idala ;3
P.S
W Spodku było magicznie ! A stany pod zawałowe dodawały dreszczyku emocji, prawda ? haha :))
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział :)
Usuńhttp://nuestro-amor-sera-siempre.blogspot.com/
Zapraszam :)
Usuńhttp://nuestro-amor-sera-siempre.blogspot.com/
Yyyy, że jaaak?! Golusieńkimi rękami bym tego Makaroniarza rozszarpała! Co za dupek no! Takich rzeczy się nie robi, nawet najgorszemu wrogowi.
OdpowiedzUsuńAngela... Ojjj, nie ciekawie się w Rzeszowie dzieje. Wszystko się Młodej pokomplikuje, jak na prawdę będzie w ciąży. Nie spodziewałam się po niej tego :<
Patiś i Misiek. Boję się o nich... Autentycznie mnie przeraziłaś, bo znając Michała łatwo nie będzie. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby jej nie wysłuchał i no... Żeby jej nie wybaczył, tak? Oboje się kochają, i fakt, nie powinni mieć przed sobą tajemnic, ale jejku... Będąc na miejscu Patki też bym nie umiała się przyznać.
Ale za to banan z twarzy mi nie schodził, jak czytałam o Robciu i małych Robciach xD
my pojedziemy do Argentyny! już widzę to wstawania w nocy na mecze ♥
Zacznę od tego, że Martino, cholera jedna, niech się pakuje i wyjeżdża. "Pakować makaroniarzy", jak to ujął Zbyszek w Igłą Szyte. Cham jeden i tyle! Wszystko spieprzył! Wszystko, a mogło być już tak pięknie.
OdpowiedzUsuńI Kubi, matko Kubi, ona cię kocha, zrozum to wreszcie...
Poplątało się, oj bardzo i szalenie jestem ciekawa jak to się skończy.
Do tego Angela w ciąży... Matko Bosko :D
Pozdrawiam serdecznie. :*
I zapraszam do siebie na dwójeczkę, www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com
PS. Dziękuję ci za to, że umieściłaś na tym blogu piosenkę Within Tempation. Przypomniałaś mi te czasy, kiedy za nimi szalałam. :)
Super jak zawsze :) Zapraszam na mój pierwszy w życiu blog serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://volley-cousin.blogspot.com/
Wcześniej już skomentowałam więc teraz pragnę cię tylko zaprosić do mnie na piąty rozdział ;)
OdpowiedzUsuńI mówiłam ci już, że dzięki tobie zakochałam się w Within Temptation? <3
www.siatkarskie-sny.blogspot.com
to dupek jeden dopiął swego:/
OdpowiedzUsuńnormalnie rozszarpałabym Martino na kawałki:/
Misiek powiedział, że Patryśka nie jest dla niego przyjaciółką...szkoda, że nie dokończył i przerwał:/
no i jeszcze Angela dowaliła na sam koniec. Normalnie jakaś masakra.
Ale ja wierzę, że po burzy zawsze wychodzi słońce, więc z niecierpliwością czekam na przyjemniejsze dla bohaterów rozdziały:D
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Jakiego końca? Nie kończ.
OdpowiedzUsuńNie chce pisać, że Naranja jest sama sobie winna. Nie robiła tego umyślnie. Niespecjalnie raniła Kubiaka. W pierwszym etapie ich znajomości, ona widziała w nim tylko kumpla. Później przerodził się on w przyjaciela. Na końcu, gdzie wszystko powinno być piękne, zakochała się w nim. Tak się kończy przyjaźń damsko-męska. Chociaż uważam, że ona istnieje. Do pewnego momentu, jak tutaj.
Dobrze, że wyjaśniła większość sprawy z Bąkiem. Niestety niecałą. Nawet nie chce sobie wyobrażać, co poczuje jak tez przeczyta ten artykuł. Będzie cierpieć. Chociaż moze nie tak jak drugi Michał - Kubiak.
On tak ją kocha, może próbował sobie jakoś 'zająć czas' czy wzbudzić zazdrość Patki, umawiając się z Moniką. A może, chciał tylko się z nią pogodzić?
Mam nadzieję, ze tego dowiem się niebawem ^^
Co do mediów, to za pewne sprawka Matteo. Chciał się na niej zemścić? Przecież osiągnął swoje. Rozumiem, że ją kocha. A właściwie to nie rozumiem. -.-
Jeśli się kogoś kocha, to chce się jego szczęścia. A może on chciał ją tylko 'zaliczyć'?
jest dupkiem, bezczelnym dupkiem. Nie będę używać innych określeń. Patrycja była odurzona, nie wiadomo czym. Ciekawe czego on jej tam dolał do tej herbaty? Prostak.
A Kubiak? Ma prawo być wściekły. Jego rozumiem całkowicie. Wiadomość o 'romansach' Patki mogła go dobić. Tak bardzo się starał o jej względy, zaufanie. Sam jej zaufał. Powierzył jej swoje serce, całego siebie. Jak to kiedyś Patka powiedziała, 'obdarzył ją najpiękniejszym uczuciem'. :D Ciekawe jak potoczyła się rozmowa Michała z Matteo. Oby w nic się Kruszynka nie zaplątała. :P
Zapewne usłyszał pare słów z ust Włocha na temat Patki. Wkurzył się i ...- tego dowiem się chyba w następnym rozdziale. ^^
Gdy ona wreszcie zaczęła odwzajemniać, jego emocje. Problemy. A przeszłość się ciągnie. Nie da się od niej uciec. Niestety, ale można ją wyjaśnić.
Oby to się udało i Patrycji.
Nie wiem jak Ty, ale ja wczoraj płakałam chyba godzinę. Było mi tak strasznie żal Naszych Chłopaków. Dla nich to koniec z Ligą Światową 2013. Tyle trudu, tyle potu wylanego na treningach. Trudno nie udało się.
'Bycie kibicem jest jak tatuaż - często boli, ale i jest na zawsze"
I o to tym cytatem już kończę swoją wypowiedź. Rozpisałam się i to chyba za bardzo.
Trzymaj się, buziaki :*
I pamiętaj, nie kończ :D!.
Pozdrawiam Paaula :)
Eh, ale sie to wszystko pogmatwało. Naranja moze i troche namieszała w swoim życiu, ale na pewno nie zasłużyła na coś takiego.
OdpowiedzUsuńKtoś powinien zrobić cos z tym Matteo, porządnie już mi działa na nerwach.
Szkoda mi Kubiaka, musi być teraz mega rozbity. Na jego miejscu pewnie zareagowałabym podobnie. Mimo to powinien wysłuchać dziewczyny, trochę już żyje na tym świecie i powinien wiedzieć, że nie należy ślepo wierzyć brukowcom.
No i jeszcze Angela.
WTF?! Ciąża? Jak? Z kim? Błagam, Bartman?
Po pierwsze do do jakiego kurde mol końca? Nie rób mi tego, no! Kobieto, ja Ci dobrze i narazie na spokojnie radze ( czyt. nakazuje grzecznie) że masz to pisać i pisac i pisać dopóki Twoje palce będą do tego zdolne :D Tak, to rozkaz jest.
OdpowiedzUsuńKurteczka, może i Patt namieszała troche, kiedys, gdzieś. Może nie wszystkie jej decyzje były słuszne, ale ..na coś takiego nikt nie zasłużył. Jednak wierze, że wszystko sie ułoży, bo po deszczu < vel. burzy > przychodzi ...i tak dalej :D
A kolegę Matteo to bym gołymi ręcami udusiła. Nosz co za człowiek. Nie bede już poświęcała uwagi w komentarzu, bo na to nie zasługuje (jestem okropna xd )
A Kubi ...ajjjajj chłopcze. Ty ją tak kochasz, a ona nadal jakby w cieniu obawia się tego uczucia, jakby było zakazane.
Boziu, ależ mnie wzieła filozoficzna wena na przemowy ... Czas kończyć xd
A Dziku musi być teraz skołowany, ale nie warto wierzyć ślepo gazetom, bo często kłamią. Dlatego jestem pewna, że Misiek sie pozbiera i wysłucha Naranji-bo przecież obojgu zależy na tym samym.
Angela, a ty co kurde? Tfu ..cofam ...pytanie brzmi Angela, a ty z kim? Zbyszek?
Osz, mącisz no, mącisz.
No nic, czekam na więcej! :)
PS: zapraszam na stary-nowy rozdział u mnie ;)
Nadrobiłam dwa rozdziały czytając niemal jednym tchem. Oj umiesz stopniować napięcie :D
OdpowiedzUsuńMartino, żeby cię szlag trafił! W życiu nie pomyślałabym ,że będzie próbował wykorzystać Patkę, na całe szczęście Kubiaczek wpadł w porę do mieszkania. Ale i tak nie zmienia to faktu ,że cholerny dupek z niego. Zrobił jej cholerne świństwo, nic tylko udusić gołym rękoma. Co do rozmowy Patki i Kubiaka kiedy powiedział ,że ona nie jest dla nei przyjaciółką, zapewne ona zrozumie ,że już się nie przyjaźnią, a jemu chodziło o to, jestem tego w stu procentach pewna, że jest w niej zakochany! A w poprzednim rozdziale pewnie chciał skoczyć do Moniki żeby jej powiedzieć ,że to koniec. Tak bynajmniej mnie się wydaje, choć znając życie, moze być inaczej. Ale kurczę no, wszyscy dookoła dostrzegają to czego oni nie widzą, lub też nie chcą widzieć. Tych dwoje cholernie do siebie pasuje i nie wyobrażam sobie by się w końcu nie zeszli. A Rob? Rob okazał się niezwykle sympatyczny, tatusiem na pełen etat i mężem, i jak widać nie miał jakichś większych zamiarów wobec Naranji.
A tą końcówką to już zupełnie mnie zastrzeliłaś. Ciąża? Angela? Jedno słowo: szok. Tylko któż będzie tatusiem? Zbysiu?
Że niby bliżej końca? :c Niee no, błagam Cię, tak uwielbiam to opowiadanie, że będę chyba wyć jak się skończy, więc na razie pisz jak najwięcej bo to co robisz jest genialne! :)
Po takiej końcówce, czekam niecierpliwie na następny!
Ściskam :*
PS.Zapraszam serdecznie na epizod szesnasty po nieco dłuższej przerwie http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/07/epizod-xvi.html :)
Zapraszam na zupełną nowość spod mojej ręki na http://perversionvolleystory.blogspot.com/2013/07/perwersja-zerowa.html :)
UsuńNadrobiłam, nadrobiłam wszystko... I.......
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE.
Oczami wyobraźni już widze, wkurwienie, złość i takich cholerny żal Miśka, że mam ochotę go wyściskać, a z drugiej strony błagać, by dał szansę Patce na wyjaśnienie wszystkiego, na spokojna rozmowę dwójki przyjaciół..Znaczy PRZYJACIÓŁ, których łączy coś więcej, coś naprawdę cholernie mocnego.
O Matteo nawet pisać nie będę, bo mnie skurwiel tak drażni, że przysięgam, zabiłabym gołymi rękoma.
Rob i jego bliźniaki rozczuliły mnie maksymalnie, już ich widzę, słodkich małych bąbli, siedzących z siwiusieńkim tatuśkiem;) Kurde ale się pokomplikowało, cholera jasna.
No i ja cież pierdole. Zbieram szczękę z podłogi. Angel cholera jasna w ciąży??!! Błaam, żeby nie ze Zbyszkiem, czy innym Kosokiem, kurde, kurde, kurde! Ty mi tu natychmiast przywróć taką słodziaszną sielankę, z e szczęśliwymi przyjaciółmi - Patką i Miśkiem, szczęśliwą Angel, nawet tego cholernego Mateuszka bym widziała szczęśliwego, byleby się za bardzo nie pokopało już nic. Niech Michał z nią porozmawia, kurcze...
Ty wiesz, prawda? Ja już więcej pisać nie będę.
<3
Cholera jasna :o
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się szoku, łez, kłótni, ale nie artykułu. Nie wiem co mam powiedzieć. Martino wykorzystał wszystko co miał przeciwko Naranji i nie bawił się już w podchody tylko poszedł z tym do prasy. Zrobił najgorsze co mógł, w najmniej odpowiedniej do tego chwili w życiu Patrycji. Biedna, współczuję jej mimo wszystko. Ale prawda jest taka- pogubiła się w życiu, i to bardzo, robiła coś zanim pomyślała, nie dbała o nic poza swoimi zachciankami i pragnieniami. Chciała Bąka, miała go. Chciała Martino, miała. Tylko on nie dał się tak łatwo spławić jak poczciwy Miki i cwaniacko odegrał. Znamy już reakcję Kubiaka na te newsy, zachował się tak powinien- zjechał Patkę w trzy dupy jak prawdziwy przyjaciel. No kurde, a czego ona się spodziewała? Że utuli ją i powie że wszystko przebacza? Może gdyby to wszystko nie trafiłoby do prasy, byłoby prościej. Ale tak, cała Polska się dowie o zabawach piosenkarki. Szkoda że nie znają jej punktu widzenia i nie wiedzą że zwyczajnie pogubiła się w życiu... Kurcze no :( Może jakieś sprostowanie, prawa autorskie, cokolwiek! Musi zadziałać tu z Dominiką, bo inaczej dość mocno obciąży sobie konto i imige, a to może wpłynąć na jej karierę.
Żal mi jej, cholernie. Powinna zadziałać w sprawie Miśka. Nie odpuszczać, spróbować jeszcze raz wszystko wytłumaczyć. On zasługuje na walkę. I pierwszy krok musi wyjść właśnie od niej.
Angela w ciąży?! Z kim?! Kurde, tego się kompletnie nie spodziewałam. Już i tak Patka ma dość swoich problemów, a do tego Młoda która kompletnie nieodpowiedzialna siedzi z siatkarzami w Rzeszowie. Kurde, mam nadzieję że to fałszywy alarm. Nawet jeśli, to ciekawa jestem czy to ZByszek, Kosa, a może jeszcze ktoś inny zachował się na tyle niedojrzale i zabawiał z małolatą -.- Sprać mu dupsko!
Boże, ale się zdenerwowałam. A Spodek... <3 To już wiesz, było cudownie *.*
Rzeczywiście trzy drogi skomplikowały się tak że nie mam pojęcia jak skończy się ta historia. Czekam i tyle.
Całuję, S. :*
zapraszam na zaległe rozdziały na http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
a jeśli masz ochotę na coś innego- prolog dawno obiecanego Wronki- http://kochaj-mnie-mimo-wszystko.blogspot.com/
:)