- Oooo-twóóóóórz-cieeeee! - ktoś zaczął dobijać się do drzwi, przerywając trwającą od kilku minut ciszę. Powtarzając w kółko tę samą kwestię wystukiwał bliżej nieznany nam rytm. Razem z Karoliną spojrzałyśmy na siebie wymownie wywracając oczami.
- Winiar, czopie, nie przeszkadzaj! - warknęła po chwili. Takie słowa z jej delikatnych ust wydawały się być co najmniej dziwne.
- Ale Jacko mnie za uszy powiesi jak cię nie przyprowadzę - siatkarz jęknął, zamieniając huk pięści na cichutkie skrobanie po drzwiach.
- Do czego jestem wam potrzebna na treningu?
- Jacusia pytaj - zawył z nutką bezradności w głosie. Miałam wrażenie, że rozmawiamy z małym chłopcem, nie dorosłym mężczyzną. - No otwórz...
Karolina syknęła głośno, szybko zrywając się z łóżka. Ze spuszczoną głową skierowała się w stronę drzwi, pospiesznie stawiając malutkie kroczki. W duchu cieszyłam się, że ktoś wybawił mnie z tej głupiej opresji.
- Jakbyś był na tyle mądry... - krzyczała w biegu - ...najpierw nacisnąłbyś na klamkę i zobaczył, że jest otwarte. Wszystko muszę robić za ciebie?
Szybkim ruchem uchylając drzwi sprawiła, że rząd opartych o nie facetów z hukiem wylądował na ziemi. Dźwięk był porównywalny do wybuchu bomby. No może bardziej pasuje tutaj dźwięk jakiegoś grzmotu. Słysząc to szybko przeczołgałam się na brzeg łóżka, z którego było już widać leżących na sobie, jakże uradowanych wielkoludów.
- Więcej was matka nie miała?! - Karo wydarła się na całe gardło, odskakując od grupki szpiegów. Miałam wrażenie, że za chwilę solidnie przyłoży każdemu z osobna... Przyglądając się temu komicznemu obrazkowi z trudem powstrzymywałam śmiech.
- Ładnie to tak podsłuchiwać?
- To nie tak jak myślicie. Posłuchajcie... - gesty leżącego na środku Kłosa wnioskowały jego chęci do wyjaśnienia całej sytuacji - ...Zatorski, weź to kolano spomiędzy moich nóg. To jest co najmniej krępujące!
- To chciałeś powiedzieć? - Karola wywróciła oczami.
- Nie! Ale niemalże gniecie mi to, do czego nie powinien się nawet zbliżać!
- Twoje skarpetki? - młody libero posłał mu pytające spojrzenie, sugerując się wcześniejszą sytuacją na korytarzu.
- Gdzie ty nosisz skarpetki?! - podłapał Winiar spoglądając na resztę mężczyzn na nim zalegających. Z aktorskim wdziękiem udał przerażonego, gładząc się po brodzie.
- Nie tam gdzie myślisz... - owa wymiana zdań spowodowała szeroki uśmiech na mojej twarzy. Wtulając się w jedną z poduszek rozgonionym wzrokiem studiowałam sylwetkę każdego z pięciu siatkarzy, którzy sprawiali wrażenie, że owa "kanapka" była najwygodniejszym miejscem na ziemi. Karolinie nie było w ogóle do śmiechu.
- Dowiem się czego chcecie?
- Czy to takie ważne? - dołączył Konstantin, który zaczął bawić się włosami leżącego bezpośrednio pod nim Michała. Pani psycholog wzięła tylko głęboki oddech, ledwo powstrzymując się od wybuchu gniewu. Odwróciła się na pięcie z zamiarem jak najszybszego oddalenia się od swoich podopiecznych. Racja, nie należy ryzykować rozlewu krwi. Jakby tego było mało, w tym samym momencie ponownie zadzwonił mój telefon. Bałam się nawet spoglądać na ekran. Zacisnęłam go mocno, szepcząc pod nosem przekleństwa w stronę osobnika, który ma "idealne" wyczucie czasu i sytuacji. Niech mi da spokój, do cholery!
- Ty! - krzycząc to Karolina wskazała na mnie palcem, przez co podskoczyłam w miejscu z przerażenia - Masz odebrać ten pieprzony telefon i bez dyskusji! A wy, psychole - zwróciła się już do siatkarzy - macie wypieprzać na trening. Ciebie Aleks też to dotyczy! - krzyknęła w stronę swojego chłopaka, który chwilę wcześniej otworzył usta chcąc wydobyć z siebie jeszcze jakiś dźwięk. Nie zdążył.
- Co mamy Jackowi powiedzieć? - nieśmiało dopytał Paweł, otrzepując swoje ubranie.
- Powiedzcie, że psycholog niebawem dotrze. Podrzucę do was Karolinę za parę chwil - puściłam im oczko, wyręczając samą zainteresowaną od wymyślania jakichś wymówek.
- Słyszeliście? Wypad! - pomachała rękami sugerując im opuszczenie pomieszczenia, a gdy wszyscy siatkarze odeszli z impetem trzasnęła drzwiami, biorąc głęboki oddech.
- Dzięki.
- Nie ma za co - równie ciężko jak ona odetchnęłam z ulgą - Ciekawie masz z nimi.
- Daj spokój! - machnęła ręką, kierując się ponownie w moją stronę - Trzeba mieć do nich anielską cierpliwość.
- Skoro pani psycholog ma do mnie cierpliwość, to do nich tym bardziej - puściłam jej oczko, na co w końcu się uśmiechnęła.
- Nie zagaduj mnie, tylko dzwoń! - powiedziała zawadiackim tonem - On się przed chwilą dobijał?
- Zaraz sprawdzę - z grymasem na twarzy spoglądam na ekran telefonu. Mało tego! Z drżącą ręką odblokowałam klawiaturę, a głośne przełykanie śliny było równoznaczne z uruchamianiem odpowiednich aplikacji.
- Ja piernicze! - podskoczyłam na łóżku - Dziewczyny dzwoniły. Pewnie już czekają!
- Jakie dziewczyny?
- Siostra i przyjaciółka. Miałyśmy jechać na Podpromie... z resztą. Opowiem ci później - tłumaczyłam, trzymając przy uchu telefon. Po chwili zwracałam się już do Angeliki - Halo? Czekacie?
- No gdzie Ty jesteś?! - warknęła - Zaraz kończą trening!
- Wiem, wiem - odpowiedziałam z grymasem na twarzy - Zabierz mi kurtkę, kluczyki od samochodu, zamknij drzwi i czekajcie pod samochodem.
- Cóż za instrukcja... Jak się nie pojawisz w ciągu 10 minut - uduszę! - rzuciła nieprzyjemnie, po czym szybko się rozłączyła.
- Jasne... Zbieraj się Karo - pospiesznie zgarniając swoje rzeczy zwróciłam się w jej stronę. Długo nie musiałam czekać. Po około 5 minutach siedziałyśmy już wszystkie w samochodzie, z piskiem opon ruszając na Podpromie do którego było, jak się okazało, 10 minut drogi.
- Trzeba było tak spinać? - spojrzałam na Angelę przez lusterko - Nawet nie ma ich przed wyjściem.
- Albo już wyszli - skrzywiła się, wywracając oczami.
- Patrz ile tu samochodów! - wskazałam na wypełniony parking - To oznacza, że są na hali.
- Samochodów jest dużo, bo mają otwarty trening... - z nutką niepewności wtrąciła się Karolina.
- Widzisz! Ludzie pewnie zostali na Skrę, a Soviacy mogli się już ulotnić! - Angela zaplotła ręce na piersiach, zaciskając usta.
- Przeżywasz to jak mrówka okres. Umówił się, to chyba czeka, prawda? - pokręciłam głową z niedowierzaniem. Mimo sporego ścisku nie było trudno o znalezienie miejsca do zaparkowania. Pospiesznie wysiadając z samochodu poczłapałyśmy w stronę hali, gdzie właśnie mijała nas grupka pasiaków.
- Moje gwiazdeczki! - z radością rzucił Ignaczak wyciągając ręce w naszą stronę - Niech no was wyściskam!
- Igła, Iwka się o wszystkim dowie! - z oddali pogroził mu Bartman, tachając ze sobą sporej wielkości torbę treningową. Uradowany wybiegł przed szereg kolegów, zatrzymując się przy nas.
- Spadaj! - Krzysiek zwrócił się do niego przymykając z żałością powieki, po czym jak na zawołanie ponownie zaczął się uśmiechać - A ta śliczna pani - wskazał w stronę Karoliny - to nowy nabytek waszego dream teamu?
- A jak! Aniołki Bartmana rosną w siłę - Zbychu zmierzył nas wszystkie wzrokiem po czym wepchał się między uradowaną Dominikę i Angelę, obejmując je.
-Asia, Asia! Słyszałaś? - Krzysiek zaczął krzyczeć odwracając się przy tym dookoła - Nie słyszałaś? To usłyszysz!
- Zamknij się, idioto! - wycedził przez zęby Zibi, który dostrzegł już spoczywające na nas spojrzenia ochroniarzy i personelu.
- Teraz ci głupio? - Krzysiek wytknął mu język - Dziel się miłym towarzystwem, a obejdzie się bez kablowania!
- Panowie, bez nerwów - Karolina uniosła jedną rękę w pokojowym geście - Aniołki pozostają w starym składzie, gdyż muszę opuścić waszą wesołą gromadkę i wzmocnić konkurencyjną ekipę Nawrockiego...
- To to jest nasza konkurencja? - ni stąd ni zowąd pojawił się przy nas Pit przymykający usta dłonią. Typowy gest niedowierzania występujący u małych dzieci.
- Stary, znając ich struktury już wiem, że się nie skupię na meczu i przegramy! - Bartman puścił jej oczko, uśmiechając się szelmowsko.
- Mam nadzieję, że przegracie - odwzajemniła gest, skutecznie odgryzając się nachalnemu amantowi. W tym samym momencie odwróciła się i skierowała w stronę wejścia na hale.
- Ej no! - zawył Ignaczak - A urocza pani nie idzie się z nami integrować?
- Obowiązki wzywają! - krzyknęła chwilę przed tym, jak zniknęła za drzwiami sali, na której właśnie rozpoczął się trening Skry.
- Ona serio była od pszczółek? - wyszeptał Bartman robiąc duże oczy.
- Pani psycholog we własnej osobie!
- To idę ją przekabacić, dzięki mnie zasili nasze szeregi - zarzucił wyimaginowaną grzywą, podkreślając tym samym swoją niezaprzeczalną, uwodzicielską moc. Niestety nie zdążył ruszyć z miejsca. Angelika w ramach protestu przytrzymała go za rękę, posyłając mu wrogie spojrzenie - Ok, widzę, że pokabacone...
- My ci nie wystarczymy? - do akcji wspólnego droczenia wtrąciła się Dominika.
- Inaczej! - uniosłam do góry palec wskazujący sygnalizując swój genialny pomysł - Asia ci nie wystarczy? - z żałością spojrzałam w jego stronę, na co zacisnął jedynie szczęki. Angelika automatycznie puściła jego dłoń wymachując w moją stronę pięściami (tak, tak... zazdrość), a Dominiczka wymierzyła sobie srogiego facepalma.
- Dobra, bo zaczynamy sobie cisnąć - Igła pospiesznie zmierzył każdego z nas wzrokiem - Gdzie się wybieramy? Do tej knajpki przy Rynku?
- A co sje bedzjiemy żałowac! - z oddali dobiegł radosny krzyk Oliega, którego śmieszny, białoruski akcent rozbawił Dominiczkę. Wesoły kapitan nic sobie z tego nie robił, tylko uśmiechając się od ucha do ucha podszedł do nas i przywitał się przez podanie dłoni - Zgarniac ekjipe!
- Ekipa się już zgarnęła, ale - szturchnęłam Zibiego w ramię - słyszałam, że mamy oglądać mieszkanie!
- Mieszkanko nie zając, nie ucieknie! - pokazał rząd swoich białych zębów - Już jest zaklepane, więc obejrzeć je można w każdej chwili.
- A integracja ucieknie? - skrzywiłam się, po raz kolejny mierząc go wzrokiem. Już się chyba przyzwyczaił do moich humorków odnośnie jego osoby, bo po raz kolejny uśmiechnął się w irytujący sposób.
- Właśnie nam ucieka! - zerwał się Ignaczak biegnąc w stronę wychodzących z hali kolegów - Ej no Lotek, Nikola, Jochen! Zostańcie! Piwo czeka... - dalszy ciąg jego negocjacji odbywał się już za drzwiami wyjściowymi.
- Patrzcje, wszyscy ijdą, to wy też musicje!
- No jak już Olek zachęca... - Dominika zaczęła szturchać mnie delikatnie łokciem chcąc jakby przekonać do podjęcia decyzji... pozytywnej decyzji. Z drugiej strony stanął Bartman, który zaczął ją naśladować. W konsekwencji, przepychana z boku na bok, nie miałam wyjścia - musiałam ulec.
- Zostawcie mnie! - uniosłam ręce w górę, wymykając się spomiędzy tej zwariowanej dwójki - Idziemy...
Była dosyć ładna pogoda, nie wiało, obeszło się bez opadów śniegu... W związku z tym zdecydowaliśmy się na spacerek do knajpki, którą polecali wszyscy resoviacy. Śmiejąc się z byle głupot, zwracając na siebie uwagę otoczenia nie wiedzieć kiedy znaleźliśmy się na miejscu...
- O, przepraszam! - zatrzymałam się na plecach wysokiego faceta o typowo aryjskich rysach, który przeraził mnie zwracając się do mnie po niemiecku.
- Wir gehen da? - wskazał palcem w stronę dużych, oświetlonych drzwi.
- Co on tam świergocze? - szeptem zwróciłam się w stronę Bartmana, który przystanął po mojej prawej stronie. Zaczął się śmiać z mojego pytania, po czym klepnął mnie po ramieniu.
- Nie rozumiesz? Włączył mu się szwabski. W tym wypadku musisz go przestawić na angielski.
- To jego się przestawia? - zmarszczyłam czoło, ścinając go zdziwionym wzrokiem. Po chwili, analizując to pytanie zrozumiałam, że to mnie się coś włączyło - rozumowanie blondynki.
- Jak każdego Niemca - Bartman wzdrygnął ramionami, po czym zwrócił się w stronę niemieckiego kolegi - Jochen, spikaj po englischowsku!
- Jochen, what`s your name? What`s your name, Jochen... - minął nas wysoki blondyn, który cały czas mówił do siebie, subtelnie się do nas uśmiechając. Wyglądał, jakby był w transie. Bez pytania reszty grupy poczłapał we wcześniej wskazane przez Niemca miejsce.
- O, a to było pytanie retoryczne w stylu Cichego Pita - Zibi wodził palcem za środkowym, który szarpał się w tym momencie z drzwiami.
- Najpiękniejszy jest język polski - mówiąc stanowczym tonem, do rozmowy wtrącił się ciemnooki mężczyzna - Uczcie go naszej mowy ojczystej, a nie angielskiego! Może uda nam się akcja spolonizowania...
- Odwet za germanizację? - Bartman szturchnął go w ramie, na co brunet jedynie pokręcił głową i jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął za drzwiami knajpki - No to jest cały Grześ. Nie przeraź się jak zacznie cytować Piłsudskiego i rzucać hasłami narodowowyzwoleńczymi. Ma hopla na tym punkcie.
- Dobra, dołączmy do wszystkich, bo stoimy na zewnątrz jak idioci - zaczęłam przebierać nogami z zimna, odprowadzając wzrokiem resztę naszej "wycieczki".
- Marzniesz? - irytująco poruszał brwiami Bartman - Jak mi obiecujesz, że zaczniesz z Schopsem rozmawiać po angielsku to ewentualnie wejdziemy.
- Co ty masz z tym jego angielskim?!
- Chłopina się trochę krępuje...
- A jak nie zdecyduję się z nim rozmawiać? - zaczęłam podskakiwać w miejscu w ramach rozgrzewki. To nic, że skupiałam na sobie uwagę sporej ilości ludzi. Zibi tylko rozejrzał się dookoła i chcąc oszczędzić sobie wstydu zaprzestał negocjacji.
- Dobra, wbijamy - obejmując mnie przez ramię niemal na siłę pokierował nas pod drzwi, kończąc tym samym pasiasty korowód.
W środku było dosyć przytulnie. Wystrój niczym nie różnił się od przeciętnego baru, czy klubu, w którym na spokojnie można wypić piwo i porozmawiać z przyjaciółmi. Akurat w tym momencie z głośników leciał jeden z przebojów The Cranberries, który strasznie lubiłam - głównie dzięki temu pubik wkupił się w moje łaski.
- Niech ci będzie, pogadam z Schopsem... - szepnęłam do Zibiego, po czym zawołałam w stronę grupki Resoviaków, zrzucając z siebie rękę Bartmana - Gdzie jest Jochen?
- Hier! - przywołany uniósł dłoń do góry. Poczłapałam w jego stronę będąc pod wrażeniem, że zrozumiałam co do mnie mówi. No dobra, bardziej strzelałam niż zrozumiałam.
- On powiedział Hitler?! - Kosok uniósł jedną brew do góry, wyraźnie studiując postać Schopsa. - Ten gest... Oni to mają we krwi - zacisnął usta w cienką linię.
- Nie Grzesiu, nie... On tylko mówi, że tu jest - uspokoił go Pit, głaszcząc po ramieniu. Mimowolnie uśmiechając się z tej wymiany zdań dołączyłam do grupy. Podjęłam się wyzwania 'przeprogramowania' Niemca? To czas zacząć działać! Zaczesałam palcami grzywkę do tyłu i chrząknęłam nieznacznie, zgrabnie szykując się do rozmowy.
- Can we speak english?
- Wolałbym po niemiecku - z subtelnym uśmiechem spojrzał w moją stronę. Jak na wszelkie niemieckie stereotypy wydawał się być przyjaznym i miłym człowiekiem. Przygryzłam wargi spoglądając na niego ze skrępowaniem.
- Niestety niemieckim operuję jedynie na poziomie "Czterech pancernych".
- Czterej pancerni, tak! - Wtrącił się Pit - Kocham ich! Kocham niemiecki! A Szarik był taką słodką kuleczką...
- Mówisz o Niemcach, a Szarik to rosyjskie słowo, baranie - warknął Perłowski znad kufla z piwem. Igła od razu podłapał temat i z typową dla niego zaczepnością zaczął dogryzać koledze.
- Łukaszowi się pewnie łezka w oku zakręciła...
- Bo myli rosyjski z niemieckim? - Perłowski z opóźnionym refleksem skierował wzrok na Krzyśka.
- To też! - machnął ręką, poprawiając swoją niewygodną pozycję na fotelu - Pewnie za czasów Twojej młodości, czytaj: za zaborów, to było niedopuszczalne.
- Obrażę się - Łukasz ściął go wzrokiem mordercy, zachowując przy tym bardzo poważny wyraz twarzy.
- Właśnie, nie pierdziel Ignaczak - wtrącił Bartman, szturchając Krzyśka w ramie - Przecież jego młodość przypada na Grunwald 1410.
- Tam też udowodniliśmy swoją siłę i dostało się niemieckim przydupasom. Przyssali się do nas jak pijawy przez cały nasz żywot... - Grzegorz rzucił beznamiętnie, jak zwykle nawiązując do historii.
- Ale trzeba przyznać, że nauczyli nas sporo przydatnych rzeczy - Zibi ochoczo oparł łokcie na stoliku - Kwestia z "hande hoch" przydaje się nawet w łóżku.
- Stary, nie żartuj, że to cię kręci! - rzucił Ignaczak - "Schnell, schnell" jest bardziej funkcjonalne.
- Jawohl!
- Chłopcy, dogadalibyście się...- spojrzałam na nich z przerażeniem popijając sok pomarańczowy.
- Ej, ale na poważnie. Nigdy się nie uczyłaś niemieckiego, nic a nic? - Schops kontynuował temat, który najwyraźniej potwornie go zainteresował.
- W moich szkołach od zawsze królował angielski.
- I słusznie! - Kosok wstał z miejsca - Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i dzieci nam germanił!
- Grzesiu, mimo, że mówisz po polsku to ja wiem co to znaczy - Jochen spojrzał na niego z politowaniem, a ja w całej tej sytuacji postanowiłam trzymać jego stronę.
- Rozumiem, że można mieć pretensję o II Wojnę Światową, o politykę Hitlera, o spustoszenie Warszawy... - wyliczałam na palcach - ale żeby jeszcze zabory cię trzymały?
- On prowadzi bardzo poważną politykę historyczną - wyszeptał Igła, słaniając się kuflem piwa.
- Ej, nie Grześ! - Pit bronił przyjaciela - Prawy i Solidny prowadzi!
- Prawy i Sprawiedliwy...- poprawiłam go, marszcząc czoło.
- Na jedno wychodzi. Najważniejsze, że Grześ wie, na kogo głosuje.
- O polityce nie rozmawiajmy, dobre? - Kosa prześwidrował wszystkich wzrokiem i poprawiając swą koszulę w kratkę usiadł na miejscu.
- Racja, za mało wypiliśmy - wymamrotałam pod nosem, siorbiąc resztki soku przez słomkę.
- Ale z nim lepiej uważać... - kontynuował Ignaczak - Historia go bardzo bodzie....
- Dlatego nie przyznawaj się, że grałaś z Rammsteinem - już na głos wtórował Bartman, przez co dostał od Krzyśka mocny cios w brzuch.
- Grałaś z Rammsteinem?!
- Grałam z Rammsteinem? - unosząc jeden kącik ust spojrzałam z politowaniem na Zibiego, po czym odpowiedziałam Grzesiowi na jego pytanie, z obawą na ostry lincz - Byłam ich supportem jak grali w Polsce i to dawno, dawno temu...
- Wybaczam, akurat Rammstein lubię - wzdrygnął ramionami biorąc potężny łyk piwa.
- To za Rammstein - podniosłam szklankę, do której nie wiedzieć kiedy, ktoś dolał mi swoją część soku. Spojrzałam najpierw na Schopsa, później na również siedzącego obok mnie Lotmana i widząc uśmiech na twarzy tego drugiego, doszłam do wniosku, że to jego sprawka.
- No co? - wzdrygnął ramionami uśmiechnięty Paul - Najważniejsze to dzielić się z innymi - puścił mi oczko, po czym stuknął brzegami szklanek, wznosząc toast za wcześniej wspomniany zespół.
- Choć w tym wypadku wolałbym zacytować Sabaton - Kosa nie odpuszczał i dalej zawzięcie pił do siedzącego naprzeciwko niego Jochena - "Berlin is burning"...
- Żebym ja cię zaraz nie spalił! - Schops spojrzał na niego spod byka uderzając pięścią w blat stołu. Obserwując tę sytuację z boku można by było dojść do wniosku, że zaraz skoczą sobie do gardeł. W rzeczywistości bardziej było to droczenie, niźli walka.
- No tak, w końcu Niemcy są w tym specjalistami! - Grzesiek machnął ręką, w której trzymał kufel, rozlewając co nie co z jego zawartości.
- Ne rozlewaj piva!
- O, a tego za to boli każda urojona kropla złotego napoju bogów - Bartman wskazał palcem na mężczyznę, który mówił ze śmieszną manierą.
- Diwisz sie? Jesem czeska chlopina, ne?
- Mnie by tam tylko wódka zabolała... - wzdrygnął ramionami Perłowski z wolna spoglądając na towarzystwo.
- Bo ty je rasovy Polacek!
- Te, Tichacek! Tylko nie "Polaczek"! - Kosok pogroził mu palcem zaciskając zęby.
- To je slodziakovaty zwrotnik...
- "Zwrot" Lukasku, "zwrot"! - poprawił go Igła powoli nie wytrzymując ze śmiechu.
- Ale mie o to idzjie, że mialo go to polechtac, ne obrazic...
- Co zrobić? - z gwaru wywołanego śmiechem towarzystwa, to jedyne pytanie, które można było usłyszeć.
- Naucz mnie czeskiego, błagam!- resztkami sił wymamrotałam w stronę Lukasa, opierając głowę o ramie Jochena, który razem z innymi obcokrajowcami nie bardzo wiedział co się stało. Z naszych, Polaków, jedynie Kosok zachował powagę, chcąc dalej się awanturować.
- Połechtać? Ta?! Mam ci przypomnieć co Czechy robiły po drugiej wojnie? Czerwona armia, pfu! - wzdrygnął się na samą myśl.
- Jak dobrze, że nie ma wśród nas ruskich, też by oberwali... - powiedziałam, wycierając załzawione ze śmiechu oczy.
- Achrem! Ruskich wzywają! - mistrz Igła znów podłapał temat!
- Co Achrem, co Achrem!? - Olieg wypiął dumnie pierś do przodu - To, że Bialorus jeszcze łod nich zalieży, to nie moja wina.
- A jak Jarosław mówi, że Białorusią steruje Rosja to obrywa! - rzucił Kosok z pretensjami - A ma gość racje! Ja mam zawsze rację!
- Chłopy, błagam, dość tej polityki...Otwarty umysł na inny pogląd? Nie, cała reszta się nie liczy.
- Olieg jest nasz, ej! - w końcu w całą rozmowę wtrąciła się Angela.
- Przecjeż gral bym z wami z orzelkiem na piersji... - Acherm jakby w transie dalej się tłumaczył.
- Grałbyś... - wywrócił oczami Grzesiek - Ale gdzie się urodziłeś, no gdzie?!
- Grzechu, coś ty taki cięty dzisiaj? - Zibi spoglądał na niego z przerażeniem.
- Grzesiu jest zły, bo mama nie przyjechała z zapasem żarełka... - radośnie zaświergotał Pit, przez co dostał od Kosoka przez głowę.
- Pytał cię ktoś o zadnie?!
- Troszku jes we mnje tej Bialoruskiej krwi. Ale to tylko troszku... - Achrem nie ustępował, wyliczając swoje zalety odnośnie polskości.
- Dobra, Oluś, nie zamulaj. Dla nas i tak jesteś swój - Krzysiek poklepał go po ramieniu, dumnie akcentując ostatnie słowo - Po prostu jesteś polakiem.
- Dziękuję - podtarł wyimaginowaną łzę.
- Dobra chłopaki, chyba wystarczy tej integracji - głośno wzdychając, zaczęłam zbierać swoje rzeczy z krzesła, ze stolika...rozwaliłam się ze wszystkim jak w domu!
- Zostań z nami... - mruknął Schops, odwracając się w moją stronę. A rzekomo taki skrępowany jest, gdy gada po angielsku...
- Soczek się skończył, to i na mnie czas - puściłam mu oczko, okręcając się z wolna szalikiem.
- Doleję ci! - zerwał się Lotman, ponownie czarując uśmiechem. Poklepałam go jedynie po ramieniu wywracając wesoło oczami.
- Jesteście kochani, ale... - spojrzałam na Domi i Angelę - Karolina na mnie czeka. Dziewczęta, zbieramy się.
- A nie możemy zostaaaać? - nieśmiało zapytała Angelika chwytając pod rękę Igłę i Zibiego. Można powiedzieć, że już "tradycyjnie" siedziała pomiędzy nimi.
- Wrócimy taksą. Ewentualnie po nas przejedziesz... - zasugerowała Dominika słodko trzepocząc rzęsami.
- Spoko, zostańcie - wzdrygnęłam ramionami, na co dziewczęta popatrzyły na mnie zszokowanym wzrokiem - Coś się stało?
- Myślałam, że będziesz stawiała opór...
- Uważaj, bo zacznę - puściłam jej oczko, zakładając czapkę - Żegnam was chłopaki, było mi bardzo miło.
- Trafisz sama na halę? - dopytał troskliwie Zibi, podnosząc się z miejsca i podbiegając pode mnie.
- Jasne, przecież droga była prosta - uśmiechnęłam się na siłę, pospiesznie ubierając rękawiczki - Ale dziękuję za chęci.
- Do usług - wtulił się we mnie, przyjacielsko poklepując mnie po plecach. Po wszystkim biegiem udałam się do samochodu. Między czasie szukałam telefonu chcąc zadzwonić do Karoliny. Nie wiedziałam gdzie mam ich szukać: czy czekać pod halą, czy może wracać do hotelu... Niestety telefon znowu mi gdzieś przepadł. Aż zaczyna mnie to denerwować.
Po upływie pół godziny byłam już na miejscu. Zamówiłam herbatę, która lada moment została mi przyniesiona do pokoju. Bardzo miły personel, bardzo przyjemne warunki. Hotel zabukowany przez Bartmana był strzałem w dziesiątkę. Oby i z mieszkaniem było podobnie. Uprzejmie dziękując pani w bordowym fartuszku i zamykając za sobą drzwi usiadłam na łóżko. Zaczęłam ogrzewać dłonie o gorący od wrzątku kubek i... w zasadzie nie robiłam nic. Lubiłam często posiedzieć sama ze sobą, ze swoimi myślami. Słyszałam jedynie własne przełykanie napoju, czy nawet szmer swojego oddechu - nic więcej. Dla niektórych taka cisza to wariactwo, dla mnie... ukochany stan błogiego relaksu. Nagle owy spokój przerwało pukanie do drzwi. Odstawiłam kubek na szafkę i wpuściłam gościa do środka.
- Pani czegoś nie zapomniała? - Karolinka przekroczyła próg, mierząc mnie przenikliwym, aczkolwiek radosnym wzrokiem. Ruchem ręki wskazałam jej łóżko, na którym później usiadła.
- Ja? - zmarszczyłam brwi, uśmiechając się delikatnie - Skąd?
- Ode mnie z pokoju - wyszczerzyła się, cały czas chowając coś za swoimi plecami.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - rozłożyłam ręce z bezradności, na co pani psycholog jedynie wywróciła oczami. Po chwili droczenia zza jej pleców wyłonił się mój telefon - A, no tak! Myślałam, że go zgubiłam.
- Gapa - wytknęła mi język - Sprawdź ile masz nieodebranych połączeń i smsów.
- Mooooże później - odbierając zgubę, od razu położyłam ją z daleka od siebie.
- I tak nie wymigasz się od rozmowy, więc sprawdzaj teraz. Potraktuj to jako taki mały wstęp do dyskusji.
- Muszę? - nie odpowiedziała nic, jedynie skinęła twierdząco głową. Byłam bezradna, musiałam podjąć się i tak nieuniknionego zadania. Poszperałam chwilkę w telefonie, z każdym smsem moje zdziwienie przybierało na sile.
- No i jak wrażenia?
- Cóż... - zacisnęłam usta w geście zamyślenia - ...nachalny jest. Nic więcej.
- Czyli dalej uważasz, że pocałował cię tylko dlatego, żeby wkurzyć Mateusza?
- Nie, uważam, że zrobił to, bo nie chciał wyjść na zimnego faceta - wzdrygnęłam ramionami, odkładając komórkę na szafkę nocną - To wszystko.
- A w ogóle, kiedykolwiek pomyślałaś o nim w inny sposób niż jak o przyjacielu?
- Nie chcę tak o nim myśleć - oparłam się o ścianę, podciągając kolana pod brodę.
- Dlaczego? - Karo usadowiła się w podobny sposób, siadając na wprost mnie.
- Bo nie chcę stracić tego kontaktu.
- Dlaczego od razu myślisz, że stracisz kontakt?
- Bo ja nie umiem żyć w związku... - jęknęłam, po czym biorąc głęboki oddech kontynuowałam swoją myśl - Zawsze było tak, że na stopie przyjacielskiej byłam w stanie dogadywać się z facetami. W związkach wszystko prędzej, czy później się pieprzyło...
- Czyli jesteście przyjaciółmi, bo tak jest łatwiej? - zgarnęła z pobliskiej szafki moją herbatkę i nie pytając o pozwolenie napiła się łyka.
- Dzięki temu jesteśmy razem, ale... - zmieszałam się szukając wytłumaczenia - ...tak jakby osobno. Trzymamy się blisko i to wystarczy.Życie jest nasze, każdy podąża swoją ścieżką...
- Nie wystarczy - rzuciła stanowczo, obejmując mocno nogi ramionami.
- Możesz mi powiedzieć, do czego dążysz? - wymamrotałam znad kubka z herbatą, który mi przekazała.
- Widzę, że dalej walczysz z Mateuszem. Widzę też, że nadal nie chcesz dać sobie pomóc i zakochać się na nowo...
- Jak to nie chcę się zakochać?! - wzdrygnęłam się, po czym po chwili zastanowienia opanowałam emocje - To znaczy... Próbowałam się zakochać. Nadal próbuję.
- To dobrze - pstryknęła palcami na znak triumfu.
- Ale nie w Michale.
- To w kim? - jej twarz nagle zmarkotniała.
- W Michale... - wywróciłam oczami słuchając samej siebie: ta, za całą pewnością zorientuje się o którego Michała chodzi! - ...znaczy. Bo wydawało mi się, że podesłany przez ciebie Miki Bąkiewicz to...
- Żartujesz? - przerwała mi, rysując jeszcze większe zdziwienie na swej twarzy.
- Wyglądam jakbym się śmiała? - zmarszczyłam brwi.
- Przepraszam, ale wyszła z tego komiczna sytuacja.
- Jaka sytuacja?! - zdenerwowało mnie to stwierdzenie - Otwieram się przed tobą, tłumaczę każdy problem., spowiadam z wszelkich wątpliwości, a Ty mówisz, że to zabawne? Chyba faktycznie psycholog to był błąd...
- Nie to miałam na myśli - mimo tak gwałtownych słów Karolina nie popadała w jakieś skrajne emocje - Chodzi o to, że ja namieszałam i muszę to naprawić. Jak złapałaś kontakt z Bąkiem? - uśmiechnęła się chcąc rozładować emocje. Za cholerę nie potrafiłam odwzajemnić tego gestu. Milczałam jak kłoda, jeszcze bardziej zaciskając usta.Nigdy nie otworzyłem się w ten sposób...
- No, błagam. Powiedz mi, że do niczego poważnego nie doszło... - przestudiowała moje ruchy blednąc na twarzy. Ja jedynie zamknęłam mocno oczy i opuściłam głowę. To dosyć wymowny znak.
- Nie możliwe, że to zrobiliście... Dlaczego ze mną o tym nie porozmawiałaś?!
- Chyba dałaś mi wyraźne wskazówki do kogo mam się kierować?
- Ja dawałam wskazówki?! - tym razem to Karolina się uniosła. Po chwili zakryła twarz rękoma - Jezu, po co ja was poznawałam na początku - pokręciła głową - Dobra, bez nerwów... Powiedz mi tylko, czy czujesz coś do niego.
- Nic - odpowiedziałam beznamiętnie spoglądając na podłogę - Dzisiaj na korytarzu przywitał się ze mną, a ja nie widziałam najmniejszej potrzeby, żeby się z nim pocałować. Spotkaliśmy się, kiedy było mi źle. Pozbierałam się i znikałam. Nie mówiliśmy nawet zbyt wiele. Jedna nocka i do domu.
- Matko, to już wiem o kim on ostatnio mówił...
- Co mówił? - poderwałam wzrok.
- Nie wiem, jak was teraz rozłączyć... - szeptała pod nosem.
- Co mówił?! - ponowiłam pytanie widząc, że ucieka od tematu.
- Że się w kimś zakochał - wydukała - Poważnie zakochał, z wzajemnością...
- No to powiem mu, żeby się odczepił - informacja ta nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Jedyną reakcją było wzdrygnięcie ramionami.
- Zachowujesz się jak egoistka, wiesz? - powiedziała bardzo surowym tonem - Jak Mateusz. To najlepsze porównanie.
- Myślisz, że po to się spowiadam, żebyś mnie teraz porównywała do tego debila?
- Chcę ci tylko uzmysłowić, jak to wszystko odbije się na Mikim.Wszystkich tych słów nie mówię po prostu...
- Nie wydaje mi się. Faceci nie są aż tak delikatni - dopiłam resztkę napoju, który trzymałam w ręce. Sprawiałam wrażenie, że sytuacja ta była mi kompletnie obojętna.
- Masz ich za świnie, bo jeden cię zdradził? Dziewczyno, nie wrzucaj wszystkich do jednego worka!
- Mam ich za świnie, owszem. Powiem ci nawet więcej: mam zamiar spotykać się z kimś jeszcze. Teraz zastanawiam się nad jednym z kolegów z drużyny Kubiego, może nawet uda mi się podłapać dwóch... - beznamiętnie spoglądałam na swoje paznokcie, po czym szybkim ruchem spojrzałam na Karolinę - To jest tak: kiedy jesteś przy mnie wiem, że mogę się komuś wyspowiadać. Bardzo mi to pomaga. Nie zawsze mam jednak czas jeździć do Bełchatowa, a Dominika ostatnimi czasy przesiaduje u swojego chłopaka. A ci wszyscy faceci są taką odskocznią...
- Zachowujesz się jak tania dziwka...- wyszeptała, zrywając wzrok.Szukam zaufania i znajduję je w Tobie, a każdego dnia w czymś innym.
- Nie moja droga - odpowiedziałam nadzwyczaj spokojnie - Nie będziemy tak rozmawiać. Robię co uważam za stosowne...
- Czyli za stosowne uważasz ściąganie facetów do łóżka? - pokręciła głową.
- Tak. Zwłaszcza kiedy jest mi źle.
- Egositka.
- Cóż zrobić - zaśmiałam się szyderczo pod nosem.
- Cóż zrobić? - ożywiła się pani psycholog - Masz zadzwonić do Kubiaka, wyjaśnić sobie tę sytuację i za jakiś czas pogadać o uczuciach. Masz też porozmawiać z Bąkiem i całą resztą twoich kochasi. Nie obchodzi mnie jak wypadniesz w ich oczach. Karą za to wszystko ma być przyznanie się do błędów. A na koniec: nigdy masz nie dopuścić do takiej samej sytuacji.Nigdy nie obchodziło mnie, co mówią inni, nigdy nie obchodziło mnie to, co wiedzą inni... Ważne, że ja wiem.
- Zastanowię się - uniosłam jedną brew do góry, przygryzając wargi.
- Słucham?! Chcesz się dalej puszczać?
- Lepsze to niż zapijanie się na śmierć, czyż nie? - nastawiłam się na irytujący, pewny siebie ton.
- Dlaczego ty zawsze musisz w taki sposób wychodzić ze wszystkich sytuacji?!
- Jaki? - zmarszczyłam czoło - Po pierwsze: nie puszczam się, a wyładowuje emocje. Po drugie: czy oni zabawiając się ze mną, nie robią tego samego? O facetach jakoś nigdy nikt nie powie, że się puszczają...
- Wiesz co... - głosno wzdychając podniosła się z łóżka - Zastanów się co mówisz. Zmieniłaś się nie do poznania i przyjęłaś czyjś absurdalny tok rozumowania. Ja się w tym momencie wycofuję. Moje zdanie i wskazówki znasz. Błagam, napraw to wszystko...
- Jasne... - rzuciłam, odprowadzając ją wzrokiem do drzwi. Jak na taką ilość wcześniejszych emocji to gładko poszła ta rozmowa.
Oparłam głowę o ścianę zamykając oczy. Muszę się wyciszyć, ogarnąć, uspokoić. Czuję się nijako po tej rozmowie, czuję się jakbym była wypruta z jakichkolwiek uczuć. Zero, dno, wrak. Dudniące sumienie wydziera się głośno wewnątrz mnie i w takim wypadku po raz kolejny mam ochotę zagłuszyć je alkoholem. Jest mi obojętne co kto o mnie myśli, ale... Ale czy faktycznie nie powinnam się zastanowić nad sobą?
Obojętnie odblokowałam klawiaturę i wybrałam pierwszy numer na liście nieodebranych.
- Patka? - rzucił pospiesznie, oddychając, jak po kilkukilometrowym maratonie. Ostatni z głośnych wydechów zobrazował uczucie ulgi - Jak dobrze, że się odezwałaś.
- Jesteś na treningu? - spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie. Godzina zdecydowanie nie wskazywała na jakąkolwiek pomeczową aktywność na hali.
- Nie - zaśmiał się, przeciągając ostatnią samogłoskę - Biegałem.
- Biegałeś?
- Musiałem... - zaciął się na chwilę, z wolna regulując oddech. Oczyma wyobraźni widziałam, jak uspokoił swoje kroki i zatrzymał się w miejscu. Może usiadł na jakiejś ławce w parku? - ...musiałem się czymś zająć. Martwiłem się, nie dawałaś znaku życia. Wiem, że jesteś na mnie śmiertelnie obrażona...
- Nie miałam przy sobie telefonu cały dzień - przerwałam mu, chcąc uniknąć tematu, który de facto był powodem mojego skontaktowania się z nim - Coś się stało, że dzwoniłeś?
- Nie było cię na meczu... - powiedział delikatnie zrezygnowany, głośno przełykając resztki śliny - Ciebie, twojego taty, Angeli. Zdaje sobie sprawę, że to przeze mnie.
- Musiałam wyjechać z Jastrzębia - przegryzłam wargi bijąc się z myślami - nic więcej...
- Byłem u twojej cioci - tym razem to on wszedł mi w słowo - Patka, wiem, że jesteś w Rzeszowie i... - jego głos najzwyczajniej w świecie zaczął się łamać - Cholera no, nie zamierzam stawać na twojej drodze. Twojej i Zbyszka.
Michał i łamiący się głos? Michał i płacz? Co tu się dzieje...
- Misiek, nie ma czegoś takiego jak "droga moja i Zbyszka" - nastrój, w którym jedna osoba szepcze do drugiej przez słuchawkę chcąc w ten sposób ukryć swoją słabość całkowicie nas przytłoczył. Poczułam, że mam wielką gulę w gardle, że nie potrafię w normalny sposób oddychać, że łzy ciekną mi po policzkach, a on...
- Tłumaczyłam ci to kiedyś - zachrypniętym głosem wymamrotałam w jego stronę, dochodząc do wniosku, ze sprawę ze Zbysławem trzeba raz na zawsze zakończyć - Przyznaję się: właziłam z buciorami w wasz kontakt, chcąc was pogodzić. Zrobiłam to tylko dlatego, że sama straciłam kogoś tak bliskiego i gdybym tylko miała taką szansę...Jest tak blisko, bez względu na odległość. Nie można dać więcej od serca.
- Mniejsza z tym - przerwał mi zdecydowanie, idealnie tuszując wcześniejszą chwilę słabości - Przepraszam.
- Misiek, kurde! - a ja wręcz przeciwnie: ryczałam jeszcze bardziej, nie mogąc ustabilizować tonu swojego głosu - Za co?!
- Że zachowuje się jak ciota. Zrobiłem coś, czego nie powinienem.
- Zapomnijmy o tym - mocno wtuliłam się w telefon przy mojej twarzy na siłę przymykając powieki pełne łez. Pierwszy raz ktoś nie daje mi poczucia, że wszystko co się dzieje, dzieje się przeze mnie - Odpocznijmy od siebie, a po jakimś czasie wszystko wróci do normy i znów będziemy przyjaciółmi.
- Właśnie chciałbym o tym porozmawiać... - o naszej przyjaźni? Znowu jest coś nie tak? Przeraziły mnie te słowa. Z drżącym oddechem wpatrywałam się w ścianę naprzeciwko mnie. Starałam się uspokoić i poskładać myśli, żeby jak najszybciej wyjaśnić sobie wszelkiego rodzaju wątpliwości. Tonęłam w beznadziejnej ciszy, którą przerwało odważne otworzenie drzwi wraz z głośnym ich zatrzaśnięciem.Zawsze wierz w to kim jesteśmy... Cała reszta się nie liczy.
- Przeszkadzam? - słysząc donośny głos z korytarza, aż ciarki przeszły po mych plecach.
- Zibi jest z tobą? - Kubi dał o sobie znać, niepewnie odzywając się w słuchawce.
- Nie, to nie Zbyszek - pospieszne przetarłam oczy, spoglądając w stronę niespodziewanego gościa - Zadzwonię później, ok? Cześć. - rozłączając się, szybkim ruchem rzuciłam telefon na łóżko. Uśmiechnęłam się na siłę i przeszyłam wzrokiem postać mężczyzny. Nieee kolego, na pewno nie będziemy rozmawiać o tym, o czym rozmawiałam z Karolą... Potrząsając głową odrzuciłam od siebie wszystkie myśli, zwracając się już do stojącego przy moim łóżku siatkarza.
- Miki, tak w ogóle skąd masz kartę do mojego pokoju?
Naranjowa twórczość numer 8:
Metallica - Nothing else matters.
Bawią mnie czeskie i białoruskie rozmówki. Starałam się to zapisać fonetycznie, żeby można było poczuć klimat tej rozmowy :D Słówka też są wytworem mojej wyobraźni, więc lepiej, żeby nikt się tego na pamięć nie uczył haha :D
Do tego z Kosoka zrobiłam... typowego politologa :D Ach, zboczenie uczelniane ;) wyraziłam tym cząstkę siebie :D
Wiem, że rychło w czas, ale... SOVIA ZOSTAŁA MISTRZEM POLSKI !
Świętowałam zwycięstwo dzień w dzień od poniedziałku (ze znajomymi z uczelni, którzy nagle zaczęli podzielać moją pasję do siatkówki... ba! mają już zakupione pasiaki i deklarują swoją obecność na meczach w przyszłym sezonie - szaleństwo! Teraz moją misją jest utrzymanie ich w tych postanowieniach i odciągnięcie ich od haniebnego trendu bycia sezonowcem :D) i zanosi się na to, że do soboty pobaluję ;)
Jutro mam wielkieeego kolosa z historii, tak więc jak tylko nauczę się materiału - zajrzę na Wasze blogi i nadrobię zaległości... albo nawet teraz się za to zabiorę :D Wszystko byle nie nauka ;<!
Pozdrawiam :*
PS.
1. Nie wiem jak prędko dodam następny rozdział :(
2. Zibi nam dojrzał i się oświadczył! <3
3. Zapraszam na swojego Twittka :) <klik>
Rozdział świetny (jak zawsze z resztą). Jestem ciekawa jak Patka wyjaśni wszystko Bąkowi... a co do resoviaków to gratuluje pomysłu :D Grzesiu politolog jest fantastyczny :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny
Pozdrawiam Luna :D
o matko z ojcem, tyle wątków w jednym. :o
OdpowiedzUsuńsuper. ;3
No nareszcie pojawiło się kolejne cudeńko! Myślałam, że nie wytrzymam dłużej, ale na szczęście dodałaś coś :)
OdpowiedzUsuńPo 1 dziękuję Ci za tę piosenkę :D Po drugie.., uśmiałam się przy tych rozmówkach Resoviaków.. jak nigdy :) Olieg, Lukas, Johen powalają :D I do tego patriotyczny Grzesiu, bajka! :)))))
Później trochę zaniepokoiła mnie ta rozmowa Patki z Karolą, ten ton Patrycji, beznamiętność. I na sam koniec rozmowa z Miśkiem.. drżałam. Czy to o czymś świadczy? Nie wiem. Jedno jest pewne, czekam z mega niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam ;*
Świetny rozdział. Strasznie spodobały mi się te rozmówki czesko- białoruskie.
OdpowiedzUsuńI to o czym Kosok nawijał. Teraz Patrycja musi wszystko wyjaśnić Bąkiewiczowi, a potem jeszcze Kubiakowi.
Szał jest i bardzo dobrze.
Pozdrawiam i zapraszam :**
http://volleyball-lovep.blogspot.com/
Tak, wiem, wiem. Długo mnie nie było, ale w końcu jestem. I co tutaj widzę? Ach, och, ech. ;D Ten rozdział świetny. Omom, piosenka którą ubóstwiam.:) Ich rozmówki są genialne. Już się boję całej tej rozmowy.:D No, ale czekam na następny.
OdpowiedzUsuńSOVIA najlepsza jest! ;d
Pozdrawiam, Rejczellka. :)
Podziwiam Cię!
OdpowiedzUsuńPiszesz długie rozdziały, które w żaden sposób nie zanudzają czytelnika! Te rozmowy w knajpie! Świetne! Mam nadzieję, że Patrycja wyjaśni sprawę z Bąkiewiczem.
Pozdrawiam Olaa
Zawsze jak czytam twoje rozdziały to jeden wielki banan pojawia się na mojej twarzy xD
OdpowiedzUsuńŚwietne były te czeskie rozmówki! Hahahah ;d
Mam nadzieję, że Patka i Kubiak wszystko sobie w końcu wyjaśnią ;3
Mam dziwne przeczucie, że znowu coś zajdzie pomiędzy Bąkiem, a Patką ;c
Czekam na dalsze ;)
Tymczasem zapraszam do mnie na siedemnastkę ;)
www.aloone321.blogspot.com
;x
.
Zapraszam do siebie na epilog, www.miloscisiatkowka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPoza tym, w końcu zaczęłam nadrabiać lekturę twojego bloga, więc niedługo zacznę w końcu pisać jakieś sensowne komentarze. :) W każdym bądź razie, historia jest świetna i taka.. wyjątkowa. :)
Pozdrawiam. :*
Świetny rozdział. Karolina ma rację.. Niech Patka będzie z Kubiakiem.. Byliby idealną parą! ;D
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam o oświadczynach Zbyszka, to mordka sama zaczęła mi się uśmiechać ;D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/
no_princess ;*
nie mogłam tego czytać. wybacz, ale ta scena w pubie rozwaliła mnie na łopatki :D ciagle się ryłam wyobrażając sobie taką scenkę, a do tego Kosa patriota/poliglota czy jak to tam się nazywa :) kurde, ten rozdział jest genialny! :)
OdpowiedzUsuńOświadczyny Zbyszka - super! Są piękną parą i oboje zasługują na szczęście!:)
OdpowiedzUsuńRozdział - genialny, tylko szkoda, że nie wiadomo jak długo będziemy czekać na kolejny, ale ja jestem cierpliwa, więc będę tu zaglądać codziennie!:P
Kurde czego ten Bąkiewicz chce? Nie podoba mi się on tu, nie lubię go i wnerwia mnie niemiłosiernie. Niech da Patrycji spokój, ona ma być z Kubiakiem, chociaż powiem Ci, że strasznie mnie wkurzyła w tym rozdziale. Chyba pierwszy raz się zdarzyło, żebym do głównej bohaterki poczuła niechęć, ale to super! Bo to oznacza że łamiesz utarte schematy, a ja to uwielbiam!
Wiem, że Patrycja ma trudną przeszłość itd. ale mimo wszystko nie powinna tak traktować mężczyzn, brawa dla Karoliny za to, że powiedziała jej prawdę o takim zachowaniu. Zobaczymy co z tego dalej wyniknie.
Swoją drogą zastnawiam się, czy jakoś bardziej zaangażujesz tutaj siatkarzy Sovii. Spotkanie w pubie bardzo wesołe! :)
Ściskam Cię mocno i zapraszam do siebie, na nowy, świeży rozdział! :* :*
Jeśli nagle podskoczyły Ci liczby wyświetleń to wierz w to, że ja tego dokonałam. Ja jestem tego winowajcą ;) Dziesięć razy na dzień witałam twój blog. I wreszcie jest. FANFARY! Matko *.* Te Pszczółki mnie rozwalają, a nieładnie podsłuchiwać czyjeś poważne rozmowy. O Soviaki, to są artyści. Twój Kosa rozłożył mnie na łopatki. W życiu bym nie pomyślała, że można wykreować taką postać. Niesamowite. :3 Cały czas czytam te ich dialogi. Ale lećmy dalej. Patka mnie szokuje. Ma za sobą trudne momenty w życiu i różnego rodzaju załamania, ale nie spodziewałam się, że może z niej wypłynąć tyle słów. Z resztą Karolina też mnie zaskoczyła. Może to i dobrze, że jej to wszystko powiedziała. Nasza Patrycja przejrzy na oczy, ZROZUMIE, ŻE NIE JEST MICHAŁOWI OBOJĘTNA I ZE WZAJEMNOŚCIĄ. Tylko trzeba jej to jeszcze bardziej uświadomić. ONI muszą być RAZEM! Bardzo dobrze, że w końcu do niego zadzwoniła. Jak mogłaś przerwać w tak brutalnym momencie, gdy mieli zacząć bardzo poważną rozmowę na temat ich dalszej znajomości!? No, ale dobrze. Wytrwam, wytrzymam. Kochany Bąku, tylko nie namąć teraz jeszcze gorzej w głowie Patki i zrozum, że to co do niej czujesz to tylko zauroczenie. ;D
OdpowiedzUsuńPatrycja nie bądź słaba, przyznaj się do błędów i staw im czoła. Wtedy zrozumiesz, że jesteś silna. Silniejsza niż myślisz.
Tak, Sovia Mistrzem Polski, chociaż kibicowałam ZAKSIE, to podziwiam chłopaków i to bardzo, bo trudno się broni tytułu, a oni sobie z tym bardzo dobrze poradzili. Bartman się oświadczył - cały internet o tym huczy i trąbi, ale mi to tam w sumie rybka. Jakoś średnio go lubię. Tylko bez hejtów. Podziwiam człowieka - tak, bo jest skutecznym graczem, ale tak poza tym, to mnie czasem denerwuje swoim zachowaniem. Wiadomo, te emocje i w ogóle.
No, a ja mam jutro klasówkę z historii. I chociaż bardzo bym chciała dostać 5, a potem mieć taką ocenę na świadectwie, to sorry bardzo nic z tego, bo znam swoją koncentrację i zawalę. Popełnię tyle głupich i prostych błędów, że o jechane.
Także powodzenia jutro!
Mój najdłuższy komentarz w historii znalazł się właśnie na twoim blogu. Pozdrawiam :* A u mnie na razie nic nowego nie ma. Postaram się za chwilę coś dodać. Trzymaj się ciepło! :D
nie no rozdział jest po prostu świetny. Tyle w nim nagromadzonych emocji. Patryśce tak bardzo zależy na Kubim, że boi się, że Go straci. Moim zdaniem jest za bardzo rygorystyczna dla sieie:/ No i sądzę (zapewne, że nie tylko ja:p), że czas najwyższy wyjaśnić co nie co z Panem B. bo szkoda mi się Go zrobiło...biedy się zakochał a z drugiej strony nie może liczyć na to samo co właśnie ten rozdział dokładnie pokazał...Patryś bierzemy się za siebie i ogarniamy swoje skomplikowane życie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Kosok skradł mój umysł na najbliższe pare godzin :D Fenomenalne to było! Czekam na dzień, aż Patka w końcu rozkmini, że się z Michałem kochają. Czy to takie trudne, kurde?! :D Ale ruszyła już troszkę dupsko, zadzwoniła. Jednakże, Ty, wspaniałomyślnie ucięłaś w punkcie kulminacyjnym.
OdpowiedzUsuńCo do zaręczyn Bartmana - gratuluję, ale mi to zdeka zwisa; nie lubię go, jest taki jakiś bleh. Tak, wiem, wszyscy wiecie, co mialam na mysli xD
Rozwalił mnie Grzegorz K. O jacie! Wgl to śmiesznie jest i Johen. Rozdział przegenialny, ale nie poznaje Patki :/
OdpowiedzUsuńDo tej pory mam banan na ustach. :) Ten rozdział jest genialny. Najpierw wpadający siatkarze do pokoju, a potem akcja w knajpie. No po prostu myślałam,że ze śmiechu nie wyrobię. :D Ach ten Achrem..nie masz pojęcia jak świetnie czytało mi się jego wypowiedzi, a przy tym w myślach słysząc jego głos. Tichy i Jochen też super. Moje serce jednak dziś skradł Kosa. No po prostu jak czytałam jego wypowiedzi z jaką powagą mówił o wszystkim i kłócił się...padłam. Od dzisiaj mój mistrzunio :) Wogóle ta rozmowa ich w tym klubie doporowadzała do łez(oczywiście ze śmiechu) :D Poza tym na początku rozdziału powinnaś napisać "Czytasz na własną odpowiedzialność. Przeczytanie rozdziału grozi niekontrolowanym głośnym wybuchem śmiechu, potokiem łez oraz bólem policzków i brzucha" Oby jeszcze kiedyś pojawiły się te rozmówki białorusko-czesko-polskie....Jednak Zibi też mnie rozwalił. Chyba będę pamiętać cały czas jego tekst "spikaj po englischowsku" :D.....No i mam nadzieję,że wyjaśni sobie wszystko z Bąkiem i Kubim. Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńSzkoda,że na kolejny będziemy musieli poczekać. Ale jeśli takie mają być rozdziały to jak najbardziej mogę to robić wiedząc,że wynagrodzisz to nam....Wiesz znam twój ból. Też wszystko lepiej robić byle tylko nie uczyć się. Ale mocno trzymam kciuki za pozytywne zaliczenie :)
Jezuśku, ja idę się uczyć czeskiego i białoruskiego, chociaż od tygodnia gadam po rusku XD
OdpowiedzUsuńTo sobie żikam:
Niech Miki zostawi Patkę,a Kubi coś zadziała, no kurde!
Tak żikam. A Kosa podobny stosunek do niemców jak ja widzę :D Piona Grzesiu!
Akcja: przekonaj znajomych do siatkówki widzę trwa w najlepsze :D
A i powodzenia z kolosem,dasz rade!
pozdrawiam, Julka
mega długi ten rozdział, nie powiem:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten akcent Alka<3
a u mnie niestety żadnej reakcji ze strony znajomych na zwycięstwo Sovii. dalej nikt się nie interesuje siatkówka. pfffffffffff.
Rozdział jak zwykle długi i jak zwykle GENIALNY *.* Po całości rozwalił mnie Grzesiu politolog i antygerman, a czeskie i białoruskie zaciągi to już kompletnie. Myślę ,że Karola ma rację co do Patki, ona doskonal to wie, jednak boi się przyznać do błędu. Michał jest dla nei bardzo ważny ,ale boi się ,że go straci jeśli zdecyduje się na więcej niż przyjaźń z nim. A Miki? jakoś specjalnie muszę przyznać go nie lubię nie wiedzieć czemu. Wyobraził sobie coś więcej, ale przecież Pati nie dawała mu za bardzo ku temu powodów. Powinna raz na zawsze zakończyć z nim tą sprawę, a nie dalej wodzić i dawać na dzieje na cokolwiek.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :* i zapraszam na czwóreczkę na siatkarskie-uniesienie.blogspot.com
Nie mogłam się doczekać nowego, ale jeest! <3 Kuurcze, zawsze jak czytam cos nowego u Ciebie jest wielki banan na twarzy, zaraz chce sie żyć- jesteś moim najlepszym antydepresantem! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię!
Jeśli masz ochote, zapraszam na nowy ;)
http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
Jeśli znajdziesz troszkę czasu i będzie miała ochotę to zapraszam na nowy, 22 już rozdział ;)
Usuńhttp://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
Jak to się dzieje, że dopiero co nadrobię u Ciebie, a już popadam w kolejne zaległości? Nie mam pojęcia :o
OdpowiedzUsuńDo czego to doszło, hm? Oj Naranja nam się gubi, i to coraz bardziej... Taki obrót spraw zupełnie mi się nie podoba. Rzeczywiście Karolina dobrze zauważyła- Patka strasznie się zmieniła, od jakiegoś czasu już jej kompletnie nie poznaję. Jakoś wolałam tamtą wersję, gdzie była serdeczną, przyjaźnie nastawioną do świata dziewczyną. I z Miśkiem wszystko było łatwiejsze... Cholera, i co tu robi ten Bąkiewicz? Nosz kurde, niech spada na drzewo! Ostatnią osobą, której Patka potrzebuje to on -.- Przecież sama przyznała w rozmowie z Karoliną, że nic a nic do niego nie czuje, prawda? Teraz tylko mu to powiedzieć i spławić chłopaka. Ja wiem, że seks z takim Mikim musi być niezłą odskocznią i wydaje się łatwą opcją na odreagowanie, ale nie tędy droga. Patka potrzebuje miłości, kogoś kto da jej poczucie bezpieczeństwa i pomoże na nowo się odnaleźć, a nie przygodnego seksu. Mam nadzieję że niedługo wyjaśni sobie wszystko z Kubiaczkiem i przestanie odstawiać takie cyrki ;)
Pani psycholog zyskała w moich oczach swoją pogadanką. Brawo, polać jej! W końcu ktoś uświadomił Patce kim się stała. Zdaję sobie sprawę, że może to podziałać na niekorzyść i Naranja jest skłonna rzucić się w jeszcze bardziej szalony tryb zmieniania facetów, ale zawsze coś zostanie w serduchu i będzie kuło. Nawet "nowy przyjaciel Zibi" nie zainteresował się, co tak naprawdę dzieje się w sercu Patki. No ale kto jak nie przyjaciółka zna nas najlepiej?
Kosina, ty biedoku! Mam nadzieję że te polityczne gatki to tylko skutki zmęczenia i piwa. Bo takie skrajnie prawicowe poglądy w jego wykonaniu zaczęły mnie troszeczkę przerażać... :o A już czepianie się Jochena kojarzy mi się dość nieprzyjemnie z młodzieżą wszechpolską ;/
Alek jest prze kochany, serio! Tak bardzo żałuję, że Związek nawalił i nasz Soviak nie zagra w naszych barwach narodowych. No ale cóż zrobić, polityki i burdelu w urzędach nie zmienimy :( Swoją drogą ciekawe, że piłkarze są werbowani bez mrugnięcia okiem w trybie szybszym niż natychmiastowy, a z cudownym Oliegiem mają niewytłumaczalny problem...
Powodzenia na uczelni! Na pewno wszystko pójdzie śpiewająco :)
Buziaczki, S. ;*
+ zapraszam na czternastkę- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
oraz na nienawiść trzecią- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
A, zapomniałabym! MISTRZEM POLSKI JEST SOVIA, SOVIA NAJLEPSZA JEST! <3
Rozdział bardzo fajny. Lubię czytać Twój blog.
OdpowiedzUsuńSovia forever <3
Zapraszam do mnie :) http://moze-jeszcze-bedzie-dobrze.blogspot.com/
Eeee tam, czeskie i białoruskie zaciągi zawsze spoko :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kosę w tym rozdziale, po prostu wywołuje wielki uśmiech na mojej twarzy :DD
Dziękuję Karoli za to, że uświadomiła Patce jej mały, malutki błąd. Mam nadzieję, że weźmie to sobie do serca i zakończy to, co łączy ją z Mikim.
Oświadczył, oświadczył, a ja nie wierzę :D W pozytywnym sensie oczywiście ;)
Pozdrawiam c:
volleyball-journalist.blogspot.com/
Uhuh u Patrycji się troche pomieszało. : O
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to,że postawiła na swoim przed Karoliną i że nie rezygnuje z Mikiego,mimo,że nie jest to najlepsze rozwiązanie.
I te rozmowy w kanjpce! Boże,to było genialne! :)
Kłótnia między Schöpsem i Kosokiem po prostu ZAJEBISTA,za przeproszeniem! : )
Pozdrawiam serdecznie,Ola <3
jeju!!! Oczy bolą ale warto było!!! :D Ojjj Pati, Pati :D Nagrabiłaś sobie :)) Rozdział świetnyyyy :D Nie mogę się doczekać kolejnego o którym możesz mnie poinformować :D :8
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do siebie na nowy :)) Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :))) http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/ http://4volleyball44.blogspot.com/Pozdrawiam :))
Resoviackie przedszkole <3 po raz kolejny brechtam się do monitora jak szurnięta.
OdpowiedzUsuńmoże do Patki w końcu dotrze, że Kubiak to nie tylko przyjaciel... tak na to liczę!
Miki, Miki... i po co Ci to było? powinna go spławić, tylko nie za ostro. ;P
nowy rozdział u mnie, zapraszam :3
Zapraszam na nowy rozdział ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje wejście, i opinię. :3
Pozdrawiam ;*
http://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
noo kurcze powiem Ci, że ciekawie. Przecież to widać, że im cholernie zależy na sobie! :< Kiedy Patka wreszcie dopuści do siebie tą myśl? Mam cichą nadzieję, że wyjaśni wszystko Bąkiewiczowi i nie prześpi się z nim! Musi z tym skończyć :(
OdpowiedzUsuńPiękny klasyk, który pasuje tu idealnie! :)
Przepraszam, że czytam dopiero teraz i pozdrawiam! :*
nowy rozdział u mnie! :) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
Usuńjejejejejee
OdpowiedzUsuńWiniarski to taki Bóg rozpierdzielu, błękitu., i nieogarniętych oczu!
Kosok... mojemu tacie tez się takie coś włącza, w trakcie grania z wujkiem w tysiąca... nasłuchałam się na tematy NKWD, Żygoty, czy Nawet polityki Stalina od cholery i ciut ciut...
Dlaczego Patrycja jest tak uparta i nie chce dopuścić do siebie Miśka:(
a Miki czego tam szuka?
nie rozumiem, gubię się. Kalimacje większe niż u mnie w życiu! Really!
swoją drogą, zapraszam na IX część
pasiate-szczescie,blogspot.com ;)
ostrzegam, Wiedźma ukazała swoje drugie oblicze! :)
Całuję Wiedżma :*
Zapraszam na piątkę na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńU mnie R7, zapraszam :> Na TT dodaję, tylko mi musisz wysłać requesta, @Cholleryczna ;) Komentarz zostawię jutro :* :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://nuestro-amor-sera-siempre.blogspot.com/
Idala :)
P.S
Ja chce więcej, ja chce więcej ! Co będzie z Naranją i Michałem ? Niech się pogodzą :))
http://nuestro-amor-sera-siempre.blogspot.com/
UsuńZapraszam serdecznie na mój nowy blog. :)
Usuńhttp://stand-y-conocer-el-sabor-del-amor.blogspot.com/
Nominuję Cię do nagrody Liebster Award! Więcej informacji na moim profilu ;)
OdpowiedzUsuńKosa-politolog, najlepsiejsze! :D Rozmówki też bardzo dobry pomysł, żałuję, że sama na taki nie wpadłam, pozostaje tylko pogratulować takiego musku :>
OdpowiedzUsuńA teraz mniej przyjemne rzeczy, czyli zmiana Patki... Co się stało? I kiedy W KOŃCU pojmie, że Kubi to nie tylko przyjaciel? :> Myślę, że długo już nie da rady ukrywać tego przed samą sobą. I... Bąkiewicz. Okej, spoko, ale... mogłaby już zakończyć tę całą farsę z nim w roli głównej. Ile można męczyć biednego chłopaczynę? ;)
Coś jeszcze miałam dodać, ale ja, jak to ja, na bieżąco czytając nie komentuję, to i z głowy wypadnie... :/
Czekam na rozdział naszpikowany akcją i sprzecznymi emocjami, mogę czekać i długo, bo wiem, że czasem wena nie przychodzi sama z siebie, a dopiero po czymś mocniejszym. :D
Ściiiskam i całuję,
A.
dwunastapiecdziesiatjeden.blogspot.com
W końcu się zebrałam, żeby napisać komentarz, bo naprawdę strasznie mi się tutaj podoba! Piszesz strasznie długie rozdziały, ale to oczywiście zaleta. Cieszę się, że nie jest to jakiś typowo siatkarski blog, jeden z wielu przeciętnych, na których uwaga skupiona jest na przystojnych siatkarzach, itd. Wplątujesz tutaj wątki jakieś...hmmm, ważne, no po prostu chce się czytać o takich zwyczajnych, ludzkich sprawach i czasem nieziemsko zabawnych sytuacjach. I o miłości, też, o! ;D A co do rozdziału: zazdrościłam mojej imienniczce, kiedy leżeli na niej te wielkoludy, haha. I ta sytuacja z Kłosem i Zatorskim, masakra! :3 Kibicuję Patce, która na pewno szybko zorientuje się (chociaż już to dobrze wie), że Misiek to jest ideał dla niej, jako partner życiowy oczywiście. Uwielbiam go osobiście i czekam na nich razem! Tymczasem zapraszam Ciebie do śledzenia mojej historii, która dopiero się rozpoczyna. Tu również proszę o info. dla mnie o nowościach --> http://carolina-book.blogspot.com/ Być może Cię zainteresuje, chociaż nie ma w niej jak na razie siatkarzy i pewnie nie będzie. Jeśli masz jakieś uwagi/wskazówki/komplementy proszę o podzielenie się, przydadzą się na pewno! Ps. uwielbiam Twoją muzykę w tle ♥
OdpowiedzUsuń