Usłyszałam twój głos przez fotografię. Zmyśliłam to i wywołałam przeszłość... Już wiem, że nie ma powrotu.
Wodząc palcem po ostatniej fotografii uświadomiłam sobie, że wszystko przepadło. Nie ma szans na pogodzenie się, na wspólne spędzaniu czasu, nie mówiąc już o powrocie do dawnych relacji. Dzięki tej małej wycieczce uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy jeszcze nie żyłam w czasie teraźniejszym...Wieki - tyle to dla mnie znaczyło.
- Patrycja, cholera jasna! – nagle ktoś szturchnął nie za ramie na co… zerwałam się z łóżka z przyspieszonym oddechem. Rozejrzałam się po jasnym pomieszczeniu powoli uświadamiając sobie, gdzie się znajduję. Obok mnie stała równie przerażona Dominika, która przeszywała mnie błędnym wzrokiem – Jeju, przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.
- Spoko, nic się nie stało… - opadłam na łóżko ocierając dłońmi twarz.
- Koszmar?
- Nie... To znaczy tak. Z resztą... Sama nie wiem.
- Jak koszmar to opowiadaj. Przyda się do teledysku - przysiadła się ochoczo.
- Strasznie śmieszne - wytknęłam jej język - Śniło mi się, że... chyba miałam dziecko.
- Jak to chyba?
- Byłam w starym mieszkaniu i w moim dawnym pokoju znalazłam jakiegoś niemowlaka. W sumie tyle.
- Nawet mnie nie strasz - zrobiła duże oczy.
- Ciebie? - odwzajemniłam spojrzenie.
- A jak zajdę w ciążę?!
- Bo nigdy moje sny się nie spełniały? - prychnęłam - Nawet jeśli miało to ja zajdę, a nie ty.
- Ty nie masz z kim - machnęła ręką wstając z łóżka - to może oznaczać, że ktoś z twojego otoczenia zaciąży. Czyli ja - jej grymas przybierał na sile.
- A skąd wiesz, że nie mam z kim?! - aż podniosłam się na łóżku.
- A to Michał się stara? - ścięła mnie wzrokiem. Ta, ciekawe który Michał...
- Nie interesuj się - pokręciłam nosem - Czyli wychodzi na to, że będę ciocią. Zaczynam zbierać na prezent na chrzciny...
- Jak to kończą?! - zerwałam się na równe nogi - To która jest godzina?!
- Południe już dawno minęło, więc... - nie dokończyła, bo wybiegłam z pokoju jak szalona. Zgarnęłam ręcznik, świeże ubrania, stertę kosmetyków z torby i nawet nie zauważyłam kiedy, stałam pod prysznicem pospieszne opłukując swoje ciało gorącą wodą. Wychodząc, szybkim ruchem ręki starłam zalegającą na lusterku parę, po czym wyrzucając wszystkie rzeczy z kosmetyczki zajęłam się makijażem. Nic mi nie wychodziło, nic! Na jednej powiece więcej cienia do powiek, grubsza kreska, jeden policzek z większą ilością różu. Walnęłam wszystkim o umywalkę pospiesznie zmywając z siebie resztki zniszczonego dzieła.
- No to jeszcze raz... - biorąc głęboki oddech ostrożnie zaczęłam operować kosmetykami od nowa. W pół godziny wszystko, łącznie z delikatnie zakręconymi włosami, było gotowe. Biję rekordy! Przyglądając się uważnie efektowi końcowemu uświadomiłam sobie, że to DOPIERO połowa roboty.
- No w końcu! Ile można siedzieć w łazience!? - prychnęła Dominika, gdy z prędkością światła przemknęłam z łazienki do pokoju - Wymyśliłaś już co ubierzesz?
- Nie. Nawet nie wiem gdzie idziemy.
- Postaw na mini, ucieszy się. Kawy?
- Poproszę! - wychyliłam się na moment zza sypialnianych drzwi, po czym równie szybko zniknęłam - Mini, aleś wymyśliła! Skąd wiesz, może rozciągnięty dres go bardziej podjara? - ponownie pojawiłam się w przejściu w drzwiach unosząc jedną brew do góry - W ogóle uspokój się, ja idę z nim tylko porozmawiać!
- Wiem, wiem. Z resztą nie życzę ci udanego podrywu.
- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi, spokojnie już zmierzając do wysepki w kuchni.
- A co na to Kubiaczek?
- Mam lepsze pytanie: co on ma do tego? Uparli się na tego Kubiaczka, kurde... - wymamrotałam biorąc pierwszy łyk kawy.
- No bo tak was do siebie ciągnie, jakbyście chcieli a nie mogli.
- Jesteśmy dobrymi kumplami, nic więcej.
- Mhm... - zamruczała - Przytulanko, mizianko, kiedyś nawet się całowaliście. Tak robią przyjaciele?
- Nie, tak niestety robi alkohol - skrzywiłam się spoglądając co chwilę na zegarek.
- No już nie spinaj się tak - ścięła mnie wzrokiem widząc moje nerwowe poczynania - Trafisz do tych Żor?
- Nie. Dlatego po mnie przyjedzie.
- O cholera. To zaproś go na górę - poruszała znacząco brwiami.
- A co na to Łasko?
- A idź ty! - dźgnęła mnie w brzuch powoli kierując się w stronę salonu. Chyba już miała dość naszego przekomarzania się. Gdy zniknęła za oparciem kanapy zadzwonił mój telefon. Rzuciłam się na niego. Dominika również w trybie natychmiastowym pojawiła się przy mnie, aby podsłuchać rozmowę.
- Halo? Już jesteś? - zapytałam, nawet nie spoglądając na ekran telefonu.
- Gdzie mam być? - zapytał zdziwiony Kubiak.
- A, to ty...
- Cóż za entuzjazm, miło mi. Uważaj, bo ci ten zły nastrój zostanie do spotkania z... - westchnął - Martino.
- Wisisz mi mendo na telefonie, a on w każdej chwili może zadzwonić. Szybko mów co chciałeś.
- Przypomnieć ci, że zostawiłaś u mnie szczoteczkę do zębów, w związku z tym... może wrócisz?
- Miśku, to jest urocze - wybuchnęłam śmiechem. Dominika słysząc, że wypowiadam imię Kubiaka machnęła jedynie ręką, krzywiąc się delikatnie. Szybko wróciła na swoje miejsce niezadowolona z braku świeżych ploteczek.
- I tak kupiłam sobie nową...
- Co nie zmienia faktu, że powinnaś wrócić do mnie na mieszkanie.
- Powinnam?
- Nudzi mi się bez ciebie, nooo... - ponownie zaczął jęczeć do telefonu.
- Pomyślimy - westchnęłam - Nie mogliśmy pogadać o tym, jak wrócę ze spotkania?
- Cholera wie na ile cie wciągnie... - zatrzymał się na chwilę - Chyba coś ci piknęło w telefonie. Bateria ci pada? Czemu nie naładowałaś telefonu?! A co jak cię gdzieś ten Włoch wyciągnie, coś ci zrobi? Jak zadzwonisz po swojego superbohatera Kubiaka?!
- Czekaj chwilę... - nie słuchając go odsunęłam telefon od głowy zauważając nową wiadomość - Pogadamy później, chyba Martino dzwonił. Trzymaj się. - rozłączyłam się pospiesznie, aby sprawdzić o co chodzi. Nie myliłam się. Szybko wykręciłam numer Włocha oczekując na jego odzew.
- Czekam na dole - rozpoczął bez żadnych zbędnych powitań.
- Daj mi chwilę, zaraz będę.
Ładując do torebki wszystkie dokumenty z portfelem i telefonem na czele pospiesznie rozglądałam się za szpilkami. Oczywiście musiałam o czymś zapomnieć! Po raz kolejny w pośpiechu pognałam do pokoju, gdzie przegrzebałam całą torbę w poszukiwaniu upragnionych butów.
- Czego szukasz? - zażenowana Dominika obserwowała w progu moje nerwowe poczynania.
- Chyba zapomniałam moich nowych butów - opadłam zrezygnowana na łóżko, zamieniając swoje usta w podkówkę.
- W korytarzu stoją moje, bierz je - nawet nie zorientowała się, gdy stałam przy niej i radośnie ucałowałam w policzek biegnąc w stronę wyjścia.
- Nie czekajcie na mnie z obiadem...
- Jakim znowu obiadem? - po raz kolejny opuściła ręce wywracając oczami.
- Oj tam, tak się mówi. Kocham! - posłałam jej buziaczka w powietrzu, zamykając za sobą drzwi. Nie biegłam po schodach, bałam się, że zginę marnie w tych gigantycznych obcasach, albo co najmniej wybiję sobie wszystkie zęby. Spokojnie opierając się o poręcz dotarłam do drzwi wyjściowych, z których było już widać samochód Włocha. No to raz kozie śmierć...
- Witam - krzyknęłam radośnie wskakując do pojazdu Matteo. Na zewnątrz było tak zimno, że cieplutkie wnętrze Infiniti wydawało się być zbawieniem.
- Miło cię widzieć - odwrócił się w moją stronę, sztywno opierając wyprostowane ręce o kierownicę.
- To dokąd się wybieramy?
W tym momencie twarz Włocha posiadała swój codzienny wyraz. Pełna powaga, zero jakikolwiek emocji, przeszywające spojrzenie. Leniwym ruchem skierował swą głowę na wprost, spoglądając tym razem przed siebie. Chyba pomaga mu to trwać w skupieniu, a co za tym idzie - przeanalizować dokładnie pytanie, później odpowiedź, jeszcze później składa literki, wyrazy, zdania... Cholera, jestem wredotą myśląc w ten sposób. No, ale czemu to tak długo trwa?! Przecież pytanie nie należało do trudnych...
Trwaliśmy w ciszy dobrą chwilę. W pewnym momencie ponownie skierował się w moją stronę:
- Myślałem, że coś wymyśliłaś.
- Ja? Dlaczego?
- W końcu to ty mnie zapraszałaś - uniósł do góry jedną brew, mimowolnie się uśmiechając. Gdybym tylko mogła, bez skrępowania walnęłabym sobie teraz soczystego facepalma. Tak przejęłam się tym wyjściem, że na śmierć zapomniałam kto tu jest inicjatorem spotkania... Gdzie ja go teraz zaciągnę? Przecież nie znam Jastrzębia!
- Ale nic się nie stało - machnął ręką - Jedziemy do Żor, jest tam jedno miejsce, które lubię.
Ufff... - We włoskim klimacie?
- A chcesz włoski klimat? - zmrużył swoje ciemne oczka.
- Tak. Nie musimy wydziwiać, pizza na początek wystarczy...
- Na początek? - znów ściął mnie zawadiackim spojrzeniem - Czyli to nie jest ostatnie spotkanie?
- Jak się przy mnie nie zanudzisz... - wzdrygnęłam ramionami. W sumie nie chcę, żeby to spotkanie było ostatnim...ale przecież mu tego nie powiem!
Chcąc uniknąć dalszego brnięcia w tym temacie, skrępowana wskazałam w stronę guziczka uruchamiającego samochód - Odpalaj furę. Chcę sprawdzić, jak się prowadzi - wygodnie wtuliłam się w skórzany fotel pasażera.
- Zakładam, że szarżujesz jeszcze lepszym - wypowiadając to próbował już skupić się na wyjechaniu z zatłoczonego parkingu - Czym się wozisz?
- Ślicznotką.
- Czym?
No tak, z całą pewnością wie, jak nazywam swój samochód.
- Znaczy... Skromnym Audi A8, o którym zawsze marzyłam.
- Faktycznie... "skromnie" - uśmiechnął się pod nosem. Ilość tego typu radości, jak na jego wiecznie poważne miny, delikatnie mnie dziwiła. Może wcale nie jest takim gburem, jakim się wydaje? - Poszalejemy nią. O ile oczywiście dasz mi kiedyś poprowadzić.
- No to twoją furę też muszę przetestować, nie? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Skrzywił się, próbując ukryć tę reakcję delikatnym uśmieszkiem. Cały czas jednak z uwagą przyglądał się ruchowi na ulicy. No tak, zapewne myśli, że rozniosę jego auto w drobny mak. A zdziwił by się!
- Pojedziesz jak będziemy wracać. Sprawdzimy, czy zapamiętasz drogę.
- A jak nie zapamiętam? - zaczęłam razem z nim śledzić ruchliwe skrzyżowanie.
- To się zgubimy i dłużej będziesz musiała mnie znosić.
- Strasznie śmieszne...... - szturchnęłam go, również uśmiechając się od ucha do ucha. Atmosfera wrzuciła na pełny luz, a tak się obawiałam, że nie damy rady się dogadać.
W pewnym momencie, jadąc już przed siebie, minęliśmy podobne auto do naszego.
- O, miało logo jastrzębskiego - zdziwiony Martino przyglądał się w lusterko wsteczne.
- A widziałeś kto tam był?
- Nie, ale chyba trzech chłopa - podrapał się po głowie - Pewnie nasi wracają z treningu.
Albo ktoś będzie nas obserwował...
- Mniejsza z tym. Patrz lepiej przed siebie. W końcu mamy pustą drogę - uśmiechnął się zawadiacko, w dalszym ciągu nie odrywając wzroku z jezdni.
- Myślisz o tym samym co ja?
- Taaaa... Trzymaj się - rozglądając się po lusterkach zjechał bezpiecznie na najbardziej wysunięty po lewej stronie pas jezdni. Automatyczna skrzynia biegów przeskakiwała jak szalona, obroty silnika wzrosły, a tempo naszej jazdy gwałtownie zwiększyło się. Po bokach prędko znikały drzewa i pojedyncze budynki, a wiatr głośno szumiąc niemiłosiernie dobijał się do okien. Uwielbiam tego typu jazdę, zwłaszcza, kiedy nadarza się okazja do takiego szaleństwa... w samotności.
Poziom adrenaliny i radości rośnie. Zawsze, choć może to dziwne, kręciły mnie tego typu rzeczy. Po krótkiej, aczkolwiek niesamowicie szybkiej podróży dotarliśmy do miasta, gdzie nie można było już sobie pozwolić na taką jazdę.Nakręca mnie, zabiera na ostrą jazdę...
- I jak wrażenia?
- Huh... 100 kilometrów na godzinę w 7 sekund? Nieźle - wypuściłam spory zapas powietrza z płuc - Ale moja Ślicznotka wyrabia się w 6.
- Twoja ślicznotka jest mniejsza.
- Oj tam - pokazałam mu język - Co nie zmienia faktu, że jak zrobimy nielegalne wyścigi to wygram.
- Nie byłbym tego taki pewny - prychnął, powoli przymierzając się do parkowania. Gdy dobiliśmy do krawężnika ograniczającego nasze miejsce do pozostawienia samochodu, ogłosił wszem i wobec, że jesteśmy na miejscu.
Powitała nas niedużej wielkości pizzeria w centrum Żor. Rozsiedliśmy się w jednej z loży i zaczęliśmy oglądać wszystkie specjały knajpki umieszczone na sporych ulotkach. Przy okazji powoli oddawaliśmy się rozmowie.
- Chcesz zostać dłużej w Polsce? - zapytałam, tkwiąc z nosem w karcie.
- Szczerze mówiąc trochę dziwnie się tu czuję.
- Dlaczego? - szybko oderwałam się od czytania i wlepiłam w niego wzrok pełen zdziwienia.
- Nie wiem. Ciężko mi się tu odnaleźć.
- Nudzisz się? To imprezuj - wzdrygnęłam ramionami.
- Imprezuję - uśmiechnął się pod nosem - Ale ze starymi znajomymi, w dodatku raz na jakiś czas. Ciężko mi jest natomiast znaleźć tutaj jakąś bratnią dusze, tak na co dzień...
- Nie wierzę, że cały czas siedzisz samotnie w mieszkaniu - pokręciłam głową z niedowierzaniem, rozsiadając się wygodnie na czerwonej kanapie.
- Niestety - skrzywił się - Z reguły ciężko o rozmowę z kimkolwiek. Szczerze mówiąc jesteś pierwszą osobą, z którą spotkałem się w ten sposób.
- Czuję się wyróżniona. Ale co cię podkusiło na zgodzenie się?
- Wydałaś mi się ok. Może dlatego, że zwiedziłaś trochę świata i jesteś bardziej otwarta na innych? W każdym razie ciebie rozgryzłem, ale nie potrafię rozgryźć większości polaków.
- Huh - wzięłam głęboki oddech - czuję się zbyt przewidywalna.
- Choć przyznam się, że na początku miałem co do ciebie wątpliwości - oparł się łokciami o stolik, krzyżując ręce - Gwiazdorzący polak wydawał mi się najgorszym stworzeniem na ziemi.
- Powinnam się obrazić - zmrużyłam oczy.
- Spokojnie - posłał mi czarujące spojrzenie - Teraz wiem, że się myliłem.
O cholera! Nasz nieśmiały Włoch zdaje się mnie delikatnie kokietować! Spoglądał na mnie krótką chwilę, podczas której poczułam przeszywającą mnie falę gorąca. Trzeba przyznać, że robi na mnie wrażenie. Szybko jednak spuścił wzrok ponownie zaglądając do ulotki. Korzystając z chwili jego nieuwagi przyjrzałam mu się dokładnie. Jego rozczochrane włosy, zarost, do tego poważny wyraz twarzy wydał mi się nadzwyczaj pociągający... Bo trzeba przyznać, że pociągał mnie niczym wiatr nasionka dmuchawca. Mimo tego, że może się wydawać nieco zadufany w sobie, a jego wygląd może uchodzić za nieco przesadzony, w jakiś sposób podobał mi się. Z całą pewnością może uchodzić za bożyszcze nastolatek.
A może by tak spojrzeć na niego pod innym kątem? Skoro udało mi się złapać z nim kontakt, co wydawało się zupełnie niemożliwe, to może i uda się nawiązać jakieś głębsze relacje? Nikt nie powiedział, że muszę ograniczać się do Bąkiewicza. W końcu owa miłość może na mnie czekać w każdym miejscu... ale czy on zechce kogoś takiego jak ja?Kandydat na towarzysza krwawiącej duszy.
- Wiesz co? - zaśmiał się pod nosem wyrywając mnie z zadumy - Zacznę tak z innej beczki... Szukam dobrego korepetytora.
- Jakiego korepetytora konkretnie? - oparłam głowę o rękę, cały czas nie odrywając od niego wzroku.
- Chciałbym się nauczyć języka polskiego. Miałabyś czas?
- Ja mam cię uczyć języka polskiego?! - Ocho, moja wyobraźnia zaczęła wysnuwać dwuznaczne scenariusze...
- Jeśli zechcesz.
No to pretekst do kolejnego spotkania już mamy!
- Pewnie, że zechcę! Kończą mi się egzaminy na studiach, w ogóle chyba przeniosę się na zaoczne... W studio nagraniowym będę tylko raz na jakiś czas... Mogę być częściej w Jastrzębiu i przy okazji wpadać do ciebie.
- Cieszy mnie to - podniósł wzrok odwzajemniając spojrzenie - Jestem jak najbardziej za częstszymi spotkaniami.
O tak, o to chodziło! Jest spora szansa, że nasze relacje zejdą na inne, bardziej intymne tory. Co prawda nie znam go jeszcze na tyle, żeby wywnioskować, że pasujemy do siebie idealnie, ale jeśli chodzi o walory wizualne...
Pfu, Patrycja! Opanuj się! Już myślisz o jakiejś łóżkowej przygodzie?! Popadasz w jakąś paranoję! To, że z Bąkiem ci się podoba, wcale nie oznacza, że w przypadku Martino musi być tak samo. Ale z drugiej strony, to jego ciało, drapieżny wygląd... Mógłby być taką odmianą w stosunku do delikatnego Mikiego.Śliczny kolega już jest w moim łóżku...
- Dobra, ja stawiam na podwójny ser, oliwki, kukurydzę, szynkę i kurczaka - znów przywrócił mnie na ziemię swoim ponętnym głosem.
- Dorzuć do tego pieczarki i będę wniebowzięta - puściłam mu oczko, będąc jednocześnie cały czas rozkojarzona po wcześniejszej zadumie.
- W takim razie idę po kelnerkę. Chyba nie pali się, żeby do nas przyjść...
Opierając się o stolik wstał z miejsca prezentując się w całej okazałości. Przyjrzałam mu się, ponętnie przygryzając wargi. Na sam widok jego ciała uśmiechałam się do siebie, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Opamiętałam się dopiero po chwili, energicznie potrząsając głową. Dlaczego zaczynam traktować facetów przedmiotowo? Jak zabawkę na jedną, ewentualnie kilka namiętnych nocy? Co się ze mną dzieje?! To, że pozwalają mi zapomnieć o przykrych rzeczach wcale nie usprawiedliwia mojego zachowania! Wręcz przeciwnie. Poza tym tkwię w kłamstwie. Nie tylko pomiędzy nimi, ale i pomiędzy przyjaciółmi. W życiu nie przyznałabym się Dominice o swoich poczynaniach, tym bardziej, że niegdyś sama ją za nie karciłam. Już nie wspomnę o Kubiaku! No dobra, to jedyny facet, którego nie wykorzystam. Z resztą tak jak on kiedyś nie wykorzystał mnie. Prawdziwy, dobry przyjaciel, który aż nadto martwi się o moje sprawy. Chyba obiłby mordę każdemu facetowi, który by mnie dotknął... Już nie mówiąc o jego wielkim fochu i złości.
Z drugiej strony: co w tym złego, że szukam szczęścia? Chyba powinno im zależeć na tym, że chcę w końcu poczuć grunt pod nogami. Kochać i być kochaną. Czy to nie powinno mnie nakręcać do działania? Owszem powinno. I wcale nie chodzi o to, żeby było wszystkim miło, bo dobrze wiadomo, że zawsze komuś będzie coś nie pasować. Chodzi o to, żeby w końcu nie było chujowo.Jak długo, jak długo jeszcze będę się ślizgał i oddzielał moją inną stronę?
Dlatego uspokój się Patka i rób, co robić chciałaś.Nie, nie wierzę że to złe.
- Zamówione - nie wiedzieć kiedy śmignął mi przed oczami, siadając na swoje miejsce.
- Zostaje nam czekać - zaplotłam ręce, na których później oparłam głowę. Chwila słodkiego przyglądania się sobie, była najbardziej radosną ciszą w moim życiu. Przerwał nam dźwięk telefonu. Dzwonił Łasko.
- Przepraszam cię na momencik - uśmiechnęłam się w stronę Martino słodko trzepocząc rzęsami, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę i diametralnie zmieniłam swoje nastawienie - Po cholerę do mnie dzwonisz?!
- Chciałem porozmawiać.
- Łasko, do jasnej cholery, dobrze wiesz co teraz robię! - warknęłam.
- Zrobiłaś się obojętna na moje problemy...
- No to czego chcesz? - po tym pytaniu, po drugiej stronie nastała martwa cisza - Ekhem!
- Już niczego, cześć - słysząc ten pełen żałości głos wywróciłam jedynie oczami. Matteo cały czas nie odrywał ode mnie wzroku.
- Ta rozmowa chyba nie należała do przyjemnych?
- Przepraszam - pokręciłam głową z niedowierzaniem - Łasko mnie wkurza.
- Taaak - wybuchł śmiechem - Czasem jest denerwujący, nawet na boisku. Ale genialny z niego gracz...
Nie mógł dokończyć, gdy znów rozbrzmiał dźwięk telefonu. Popatrzyłam na wyświetlacz i mimowolnie rzuciłam nim o stół.
- Odbierz - puścił mi oczko, podnosząc brutalnie potraktowanego iphona.
- Czuję, że robi mi na złość.
- Nie przyzwyczaiłaś się? Odbieraj - wciskał mi telefon do ręki. Krzywiąc się niemiłosiernie po raz kolejny przejechałam palcem po wyświetlaczu, żeby odebrać połączenie.
- To znowu ja.
- Widzę. Czego? - wysyczałam przez zęby spoglądając ukradkiem na uśmiechniętego Martino. Nie rozumiał co mówię, ale zapewne rozbawił go ton z jakim odnosiłam się do Michała.
- Przypomniało mi się! - triumfalnie zawył do słuchawki, przez co zmuszona byłam odsunąć telefon od ucha - Mogę się zapożyczyć twojego szamponu?
- Bierz! - warknęłam - Bierz kurde wszystko: szampon, płyn do kąpieli, ręcznik, klapki, szlafrok, piżamę, nawet szczoteczkę do zębów, ale najpierw odbierz ją sobie od Kubiaka... tylko daj mi do kurwy nędzy spokój!
- To ja tylko ten szampon... - wyszeptał.
- I przekaż Kubiakowi, że jak on też zadzwoni to mu łeb oskubię!
- A czy jest on z ekstraktem z eukaliptusa?
- Kubiak?!
- Szampon, kurde... - na te słowa wywróciłam oczami i chcąc nie chcąc zaczęłam się śmiać. Bardziej absurdalnej wymówki nie mógł sobie wymyślić.
- Michał, wiem, że robisz sobie jaja i kiedyś się za to policzymy...
- Wcale nie żartuję - powiedział dosyć poważnym tonem - To ja wyciągam ten szampon z torby i idę się myć. Miłego randkowania.
- Dzięki. Na razie - rozłączyłam się, zaciskając usta w cienką linię. Wredne mendy! Jak dobrze, że chociaż nie przyszło im na myśl, żeby tu przyjeżdżać...
Więcej nie powtórzę tego błędu! Tym razem po prostu wyłączę telefon. Siłując się z małym przyciskiem, nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje dookoła. A tak się stało, że akurat pojawił się ktoś całkowicie niespodziewany...
- Siema - rozbrzmiał głos Mateusza Malinowskiego, który uroczo podrygując stał przy naszej mini loży - A co wy tu robicie? Razem? W Żorach?
- Pytanie co ty tu robisz... - zrezygnowana skierowałam się w jego stronę. Zaraz zwariuję...
- Ja tu mieszkam - poruszał wesoło brwiami - Teraz twoja kolej na odpowiedź.
- Matteo tu mieszka - rzuciłam nieprzyjemnie.
- To wcale nie wyjaśnia tej sprawy - oparł się zawadiacko o stół, przeszywając mnie wzrokiem.
- Oczekujesz dokładniejszych wyjaśnień?
- A no skoro chcesz mi opowiedzieć... - w jednej chwili przysiadł się obok Matteo, nie pytając nikogo o zdanie. Spoglądał co rusz to na mnie, to na Włocha, uśmiechając się przygłupawo.
- Malinko, ale ty chyba byłeś tu z kimś umówiony, prawda? - zasugerowałam mu jak najszybsze opuszczenie lokalu. Albo przynajmniej stolika, nooo...
- Nieee - machnął ręką - Tak sobie przyszedłem. Ej, czy to oznacza... - spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa - ...że chcesz się mnie pozbyć?
- Ależ skąd... Po prostu troszczę się o ciebie.
- Jak to?
- No... Jak się bidusio zasiedzisz i zapomnisz o jakiejś ważnej sprawie?
- Dziś mam całkowicie wolny dzień - dumnie wypiął pierś.
- A nie zapomniałeś w domu żelazka wyłączyć?
- Nie prasuję - spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Może wody na herbatę?
- Nie no, wyłączyłem...
- Psa wyprowadzić? - coraz bardziej zaciskałam pięść, która z każdym zadawanym przeze mnie pytaniem uderzała w stół.
- Nie mam psa.
- No oszaleję... - jęknęłam cicho wywracając oczami.
- Nie no, jak chce to niech z nami zostanie - wzdrygnął ramionami Martino, który wyraźnie nie był zadowolony z takiego obrotu spraw.
- Skoro chcesz z nim siedzieć, to niech zostanie... - zaczęłam zbierać swoją kurtkę i torebkę, która leżała obok mnie - Ale ja zaraz wracam, muszę się przewietrzyć.
Znalazłam jeszcze paczkę papierosów, która zalegała w mojej torebce od czasu wizyty w Bełchatowie. Nie miałam jakiejś większej okazji do palenia, ale zaistniała sytuacja zmusiła mnie do małego odreagowania stresu. Zaciągnęłam się mocno i opuściłam powieki, by na chwilę przestać myśleć. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk szybkich kroków, jakby ktoś przebiegał obok mnie. Szybko otworzyłam oczy, a jakaś znajoma mi postać zniknęła za stojącą nieopodal stertą krzaczków.Popielniczka jest zawsze pełna, kiedy wylewam swoje żale...
- Łasko, kurwa, widziałam cię - wywróciłam oczami wypuszczając powietrze z płuc - Nie żartuj sobie nawet, tylko wychodź z tych chaszczy!
- Zczaiłaś mnie, cholero... - ze spuszczoną głową skierował się w moją stronę.
- Gdzie jest Kubiak?
- Skoro jeszcze go nie znalazłaś, to nie zdradzę ci jego kryjówki.
- Powiedz mu, żeby wyszedł z samochodu - blefowałam. Zakładam, że ten zmarzluch zaparkował gdzieś w widocznym miejscu, byleby nie musieć ruszyć tyłka z ciepłego pojazdu - Jechaliście za nami...
- Skąd wiesz? - wydał z siebie jęk zawodu.
- Ja wiem wszystko...
- Aaaaa, do dupy z taką robotą... - machnął ręką, po czym zaczął się wydzierać - Szybciej nie mogliście pędzić przez te małe uliczki?!
- Nic nie stało na przeszkodzie, to...
- Poza jednym fotoradarem - przerwał mi.
- Ujjj, biedny Matteo - pokręciłam głową ironicznie - Punktów karnych nie zgarnie, bo ma włoskie prawo jazdy, a na mandat go na pewno stać.
- Ale Kubiak zgarnie... Z resztą! Nie o tym mówie - skrzywił się - Trzeba być zdrowo popierdzielonym, żeby jeździć tak szybko w taką pogodę!
- Czekaj, czekaj - uciszyłam go, chcąc uzgodnić jeden, mały szczególik, skoro już się przyznał, że nas śledzili - Skoro Matteo widział trzech facetów w samochodzie to... nachalny Malinowski to też wasza sprawka?
- Twoja przebiegłość nie zna granic... - opuścił bezwładnie ręce.
- W takim razie zgarnij go do samochodu, zaraz do was przyjdę - rzuciłam, gasząc papierosa.
- Mam tam wejść po Malinowskiego?!
- Nie, zaraz go do was przyślę. Oficjalnie kończę randkę.
- A pizza?! - zawył, wyraźnie przejęty jej losem.
- Faktycznie... Pewnie Mat szybko wsunie większość - wzdrygnęłam ramionami - Chcę tylko jeszcze chwilę pogadać z Martino na osobności. A żebyście byli pewni tego, że nic wielkiego między nami się nie zdarzy, zaparkujcie naprzeciwko lokalu.
- Przecież zaparkowaliśmy...
Rozejrzałam się dookoła i faktycznie, dostrzegłam Kubiaka za kierownicą, który powoli zsuwał się po siedzeniu. Zapewne chciał dalej zostać nierozpoznany.
- Powiedz Miśkowi, żeby się tak nie czaił. Koniec akcji - machnęłam ręką na odchodne i wróciłam do dwóch Mateuszów. Swoją drogą - mam straszne szczęście do dublowania imion. Jak nie Michałki, to Mateuszki...
- Malinko, czekają na ciebie w samochodzie. Możesz się wycofać.
- Kto czeka? Sam przyjechałem!
- Dobra, nie odpierdzielaj szopki tylko idź do Łasko i Kubiaka, zaraz do was dojdę.
Zdezorientowany Matteo przyglądał się tylko jak pociągam Malinowskiego za koszulkę, energicznie wymachując rękami i podnosząc ton głosu. Kompletnie nie rozumiał moich słów, no może poza nazwiskami chłopaków z drużyny. Lepiej, żeby nie wiedział, co wyprawiali...
Gdy Mateusz opuścił już lokal, a my otrzymaliśmy zamówienie, oddaliśmy się ostatniej przyjemności, jaką było jedzenie. Po około pół godziny zakończyliśmy spotkanie.
- Było mi bardzo miło - odprowadzał mnie na jeden z przystanków autobusowych. Trzymałam go pod rękę powoli stąpając po dziurawym chodniku. W szpilkach to prawdziwa katorga - Na pewno nie chcesz, żebym cię odwiózł?
- Spokojnie, dam sobie radę. Kiedy indziej dasz mi poprowadzić samochód - puściłam mu oczko, po czym zwróciłam się w stronę rozkładu jazdy. Taaa, który teraz autobus wybrać...
- Mój transport będzie za pół godziny, uciekaj. Zaczekam... - puściłam jego rękę.
- Nie zostawię cię samej - zmarszczył brwi.
- Musisz.
- Muszę, ale czekać z tobą! - rozsiadł się na przystankowej ławeczce w ramach protestu.
- Mat, zbieraj tyłek i jedź do domu. Daleko nie masz. Ja jeszcze muszę... - jeny, co ja muszę, co ja muszę...? - Ustalić parę spraw z moją managerką.
- Przecież jej tu nie ma, jak chcesz coś ustalać?
Fakt, ma rację.
- Ale zadzwonię do niej - uśmiechnęłam się na siłę - Akurat ta rozmowa tyle mi zajmie. No zmykaj już - szturchnęłam go w ramię.
- Chcesz się mnie pozbyć? - uniósł jedną brew do góry.
- Tak, chcę się cię pozbyć. Sio!
Westchnął głośno po czym zbliżył się w moim kierunku, przesuwając się leniwie po ławeczce. Nie wiedzieć kiedy jego twarz znalazła się blisko mojej twarzy, jego wargi, koło moich warg... On chce mnie pocałować?! Szybko odsunęłam swoją głowę uciekając od takiego zakończenia. Nie chciałam rozczulać się pod okiem chłopaków. Zaraz mięli by jakieś głupie podteksty...
- Przepraszam - szybko musnął mój policzek, po czym speszony zerwał się z miejsca - W takim razie do zobaczenia następnym razem, czyli...?
- ...na meczu z Effectorem - puściłam mu oczko. Ten jedynie machnął ręką, wolnym krokiem zmierzając pod knajpkę na której zostawił samochód. Po chwili czarny, spory samochód zniknął z moich oczu... Szybko natomiast pojawił się następny. Wskoczyłam do zgrai Kubiego, byleby dłużej nie marznąć na zewnątrz. Było tak cholernie zimno!
- Czemu on cię pocałował!? - przywitał mnie z wyrzutem Kubiak.
- W policzek?
- Tak, w policzek!
Ufff, czyli nie widzieli, że chciał to zakończyć w inny sposób...
- Bo się ze mną żegnał?
- Ale to jest Włoch!
- Dalej masz do nich awersję? - popatrzyłam na niego z zażenowaniem.
- Nie, dalej jest zazdrosny - zaśmiał się siedzący na tyłach Łasko. Speszony Kubiak natychmiast zmienił temat.
- Umówiliście się na następne spotkanie?
- Tak.
- Dlaczegoooo - zawył.
- Współczuję mu po prostu. Sami debile go otaczają w drużynie, dlatego musi się trochę rozerwać - machnęłam ręką - Dobra, panie kierowco, do Jastrzębia poproszę. Najlepiej na stację PKP.
- Po co na stację?
- Będziesz miał gości - wytknęłam mu język, na co jeszcze bardziej pobladł - Spokojnie, to tylko mój tata i Angela.
- A co oni tu robią? - głośno przełknął ślinę.
- Gracie z Kielcami tak? - przytaknął bez słowa - A mój tata to kielecki scyzoryk. Stwierdził, że musi to zobaczyć.
- No Kubi... - Malinowski położył mu rękę na ramieniu - Drugie spotkanie z Panem Majewskim. Wywiązałeś się z umowy, którą się ostatnio chwaliłeś?
- Zamknij się! - warknął przez zęby.
- Jakiej umowy? - rozejrzałam się pytająco po pasażerach w samochodzie.
- No tej, co to u ciebie w szpitalu zawiązali - Malinka zaczął chichrać się pod nosem. A, fakt! W końcu zdziwiłam się, że potrafili się w ogóle dogadać...
- No, wiem kiedy to było. Tylko nie wiem, o co DOKŁADNIE - podkreśliłam to słowo patrząc na Kubiaka - chodziło. Dowiem się?
- Nie - rzucił Łasko z powagą - Na twoim miejscu przejąłbym się czym innym.
- Jaaaa - wywróciłam oczami - Czym tym razem?
- Nie uwierzysz, kto kupił bilet na ten mecz...
Naranjowa twórczość numer 5:
Red Hot Chilli Peppers - Otherside.
Moc ataku jest ze mną! :)
Co do rozdziałów - póki co nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć, kiedy dodam coś nowego. Średnio co 3-4 dni staram się wrzucać rozdział. To informacja dla tych, którzy w komentarzach dopytują o kolejną publikację.
Pozdrawiam :*
Wiedziałam, że chłopaki coś odwalą.. :) "Randka" się chyba nie udała... Ale wszystko da się nadrobić :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :*
Malinowski, jako tajniak? jako przyzwoitka?
OdpowiedzUsuńnie rozumiem jednak dlaczego ją tak sprawdzali! :)
/kiedy ogarną się z Kubiaczkiem ze chca być razem? ze ich do siebie ciągnie?
bo szczoteczka... to poważny krok!
Jeśli będziesz chciała, za jakieś 20 minut dodaję nowy rodział.
Całuję Wiedźma :*
pasiaste-szczescie.blogspot.com
haha niby dorośli faceci a na prawdę zachowują się jak dzieci.
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie widok jak Kubiak stara się być niezauważonym i zsuwa się po siedzeniu w aucie. Wariaty;)
Czyżby zapowiadała się dłuższa znajomość z Włochem? Kubiakowi żyłka pęknie z zazdrości jak Patryśka będzie się spotykać z Matteo:p
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Suuuper :* i dobrze ze taka dlugosc :D mi odpowiaaada :***
OdpowiedzUsuńOtherside! Dziękuję, dziękuję, dziękuję Ci za tę piosenkę! :D To jedna z moich ulubionych ;)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału.. Trochę zaczyna mnie niepokoić to, że Patka już kolejnego faceta wiąże z radą Karoliny, tylko oczywiście jest to ten nieodpowiedni! Ale za to jestem podwójnie dumna, bo ostatnio czułam, że Łasko jakoś się na tym spotkaniu pojawi i nie myliłam się, a ten telefon i szampon, mistrzostwo! W ogóle ta cała akcja i Malinowski ( swoją drogą wielkie dzięki, że uwzględniłaś akurat jego! :D ), który tam na to spotkanie "wparowuje".., uśmiałam się niemiłosiernie! :D
No i drugim powodem mojej dumy jest właśnie umowa między Kubim i panem Majewskim :D Bo też pamiętam, że byłam strasznie ciekawa rozwinięcia tego wątku i oto proszę! ;))
Chyba tyle, z mojego wywodu. Pozdrawiam ;*
Wiedziałam, że oni gdzieś będą się ukrywać po chaszczach. :D Może i randka nie do końca udana, ale przecież będzie jakieś drugie spotkanie? :D
OdpowiedzUsuńNo i Kubiak jaki zazdrośnik.;p
Podoba mi się, naprawdę. Czekam na kolejny!
Pozdrawiam i zapraszam na nowy do mnie:) 169141613.blogspot.com
hahahahah dziewczyno jesteś przezajebista! Uwielbiam Cię! Rozdział GENIALNY, a Łasko i jego akcja z szamponem wymiata. Nie wspominając już o czajeniu się w krzakach! Uśmiałam się jak nie wiem co. Więcej takich rozdziałów poproszę!
OdpowiedzUsuńRHCP uwielbiam! :)
Pozdrawiam :D
Ah,ten Matteo..rozmarzyłam się ;) Świetny rozdział,jak zwykle,świetnie mi sie u Ciebie czyta. :)
OdpowiedzUsuńWkrótce zaproszę Cię do siebie-znowu :D
Mam nadzieję,że znajdziesz jeszcze dla mnie chwilę,
pozdrawiam Cię serdecznie,Ola <3
Heloooł :D
OdpowiedzUsuńWiem, że długo mnie nie było, ale ten tydzień był kompletną wariacją, taką jedną wielką... Już nadrobiłam :) Mile zaskoczona dwoma rozdziałami z chęcią kontemplowałam je przy kolacji :)
I na bieżąco, lecę.
Sen? Proroczy? Tylko mam nadzieję, że jeśli już, to dzieciak będzie miał oczka po Kubiaku ;) Znam to zbieranie się w pośpiechu - mój rekord to 17min i pełna gotowość na imprezę :D Ale świadomość, że ktoś na Ciebie czeka, dodaje niezłego powera! Zostawiłaś u mnie szczoteczkę, może wrócisz... no tak. Faceci. Może od razu niech się wprowadzi na stałe, zacznie gotować obiadki i wyglądać w oknie wracającego z treningu Dzika? ;) Nie lubię Martino, no, nie lubię Bąka... sorry not sorry :P Chociaż włoskie klimaty jeszcze mogłyby być. Zniosę jakoś :P
"Pociągał mnie niczym wiatr nasionka dmuchawca" <3
Nie, nie, nie! Patrycja, jak mogłaś. Martino ją uwiedzie i rzuci, pozostawi samej sobie, ona odda się Bąkiewiczowi, a Kubiak pomoże jej wyjść z dołka. o. Ha! :P
Akcja ze śledzeniem mnie rozbraja! Płaczę ze śmiechu, ej no... :D Umowa. Bosz.
Ogólnie to... ostatnie dwa rozdziały bardzo przyjemnie i lekko mi się czytało, bez większych kłótni i w ogóle, ale brakuje mi tu trochę pieprzu. Nie narzekam, absolutnie! Sielanka też musi być :)
U mnie rozdział będzie jeszcze dziś, wiem, że długo trzeba było czekać. Kompletnie nie miałam czasu, by się tym zająć i porządnie przysiąść, a pisanie "na raty" to nie dla mnie - zawsze mi coś umknie. Tak już mam i tyle :D
Pozdrawiam cieplutko, dziś 17 stopni było, chodziłam w krótkim rękawku! <3
dwunastapiecdziesiatjeden.blogspot.com
Nieco pieprzu już w następnym rozdziale. Ten spokój też już mnie powoli nuży ;> haha :)
UsuńNie ma lekko! :)
No i co ja mam napisać? :) Znowu super, znowu mega się wciągnęłam i po przeczytaniu muszę wracać do rzeczywistości..:(
OdpowiedzUsuńZazdroszczę pobytu na meczu, przyjaciółka faktycznie wielka, że udało jej się to załatwić!
Nadal nie lubię Martino, nadal uważam że jest takim "kołkiem" i nadal Patrycja ma być z Kubiakiem! No:P
Ale niezłą akcję wymyśliły jastrzębiaki, cholera no, ciekawscy są w cholere! :D
I ten intrygujący początek, jakiś proroczy sen?? Czyżby Patka była w ciąży z Bąkiem?? ^^
Pozdrawiam ciepło i przestań pisać, że ktoś miałby przysnąć w trakcie! Piszesz zajebiście i nie sposób przysnąć, a ja uwielbiam dłuuuuuuuuuuuuuugaśne rozdziały!! :)
Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie na kolejny:*
In my head :*
Jeju! Jeju! :P Jak dzieci, jak dzieci ;3 Nadrobiłam wszystkie rozdziały ale nie miałam czasu by skomentować. Dopiero teraz znalazłam chwilkę. Uwielbiam to jak piszesz :D Każdy rozdział jest po prostu świetny. Nie mogę się doczekać kolejnego i jeśli byłaby taka możliwość byś mogła informować mnie o nowych rozdziałach to była bym wdzięczna :D Życzę wytrwałości i częściej zapraszam do siebie :))! Pozdrawiam/ Błyskotka ...
OdpowiedzUsuńOsz .. no ciekawie, ciekawie :) Za Naranjowa twórczość namber 5 Cię kocham ! :D
OdpowiedzUsuńJest genialnie, jestes moim mistrzem, mistrzuniem ! Zobaczyłam < nie żebym podglądała :D > że w nastepnym będzie troche więcej pieprzu - czekam z niecierpliwoscią :D
U mnie nowy --> http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
Trójeczka na http://jednostronny-bilet.blogspot.com/. Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńDobra,powtarzam się, ale mogłas powiedzieć, że jedziesz na mecz, a nie z fb się muszę dowiadywać i jak debil szukać na trybunach, podczas oglądania meczu na pp :D
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział miałam przed oczami jeden widok: idealnie zbudowaną klatkę piersiową Matteo <3
Włoch bardziej mi pasuje do Pat niż Miki :>
No to z tą akcją mnie zaskoczyłaś XD Szpiedzy 007 kurdę :DD sama tak kiedyś robiłam, lol ;>
Dobra, nie mogę się doczekać to wiesz, nie gniewam się za fb i czekam na rozdział no! :D
pozdrawiam, Julka :*
Że tak niecenzuralnie powiem "jebłam i nie wstaję". ♥
OdpowiedzUsuńNO CUDO! CUDO NAD CUDAMI!
Poprzednio płaczę, teraz ryłam ze śmiechu!
Akcja Jastrzębian powaliła na łopatki!
Mistrzostwo! ♥
A Martino to niech się tam nie rozpędza za bardzo! hola, hola, wolnego!
Pozdrawiam serdecznie!; *
Mam nadzieję,że często będziesz nasz przepraszać za rozdziały,a szczególnie tak zaj***ste. :) Uśmiałam się gdy czytałam o tej całej akcji ;) Tak myślałam,że Malinowski został wysłany przez Michałów, jednak nie spodziewałam się,że oni też tam się pojawią. Obstawiałam,że nastąpi potem szczegółowe sprawozdanie....a tu proszę chłopaki po krzakach,samochodach się kryją. No po prostu myślałam,że ze śmiechu nie wyrobię. :D I jeszcze ta sprawa z szamponem :) Dziewczyno czy mówiłam Ci,że uwielbiam twoje opowiadanie,każdy rozdział i wogóle?...jak nie to właśnie to mówię :)
OdpowiedzUsuńNo i zazdroszczę takiej przyjaciółki :) Trzymamy teraz mocno kciuki za naszą Sovię która grać bd na Podpromiu :)
Umarłam i nie mam siły by zmartwychwstać, geniusz!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze sen - brrr, sama bym się przeraziła, gdyby mi się coś takiego przyśniło. A czy okaże się być proroczym? No ciekawe, zobaczymy ;)
Tez lubię szybko jeździć, nie tylko samochodem. Moja arabka potrafiła rozpędzić się do 50km/h - brzmi to cienko przy osiągach porządnego samochodu, ale jednak adrenalina jest xD O jeny, zachciało mi się poszarżować...
I w ogóle Boski Matteo! Ja bym się mogła w niego wpatrywać cały dzień. Chłodny, ale i gorący jednocześnie. Hej, Patka chce lecieć na kilka frontów? No nie ładnie tak, raz Bąku, raz Mateoś *zacmokała z dezaprobatą* Nauka JEZYKA polskiego, hehe, ja się chyba domyślam o co cho ;P
Łasko, Malina i Kubi - prawie jak Bondy. PRAWIE. Szczególnie ten ostatni, co to się ukrywał w samochodzie i jego mega oburzenie, że Matteo pocałował Patkę. Zazdrośnik ;)
Cóż to za umowa, hmm? Chciałabym wiedzieć już, ale cierpliwie poczekam. Chylę czoła, uśmiałam się z tych ich podchodów ;)
pozdrawiam!
Super, zazdroszczę meczu Sovii. Szczęściara. ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam na piątkę u siebie. :) Wymęczona, ale w końcu jest! Ewentualne zaległości postaram się zrekompensować dłuugim komentarzem jeszcze dziś :*
OdpowiedzUsuńdwunastapiecdziesiatjeden.blogspot.com
Zapraszam na nowy rozdział, czyli XXII.
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
Pozdrawiam. :)
Nie przynudzasz ! :) Miałam uśmiech na twarzy praktycznie przez cały czas czytania rozdzialiku. :D
OdpowiedzUsuńSen rzeczywiście mógł przeszyć od środka, dając ciarki. Oby nie " wykrakał " kolejnych sytuacji i zawirowań w życiu Patki. Co innego w życiu Łasko i Domi. :D
Może Naranja uświadomi sobie swoje zachowanie. Nie może wykorzystywać facetów. Ale z drugiej strony czy ona im cokolwiek obiecywała ? Nie. No właśnie nie.
Mój widok po przeczytaniu całości to oczywiście świetnie zbudowane ciało Martino. Kurde jest na czym oko zawiesić nie powiem. :)) Mam nadzieję, że Matteo nie zakręci życiem Patki na tyle mocno. Aby ona zapomniała o swojej JEDYNEJ miłości czyli oczywiście o Kubiaku. :]
Oni po prostu pasują do siebie idealnie. No jak dwie połówki jabłka.
Rozmowa z Łasko przez telefon, cały czas ryłam ze śmiechu. :) Równiez tak samo jak z Kubi.
Intryga z ich strony wyśmienita. Czułam, że Malinowski to ich wysłannik. Popsuł ich randkę, no nie. ! haha :D
Chyba ktoś tu się robi zazdrosny ... Michałku K. To widać gołym okiem. :D
Co to za umowa ?? Jeszcze bardziej ciekawie. :)
To czekam na następny. :)
Pozdrawiam Paaaula :* i zapraszam do siebie na nowy rozdział. Wejdź jak będziesz miała czas. :) http://fly-bird-is-free.blogspot.com/2013/04/rozdzia-36-wizja-sie-spodobaa.html
Jak zwykle świetnie! ;) Boże, jak ja kocham twoje rozdziały. Kubiak jest niemożliwy. W sumie to bardzo dobrze, że się pogodzili ;) Łasko mnie rozwala na łopatki - ta rozmowa przez telefon i w ogóle.. Akcja ze śledzeniem Patrycji była niesamowita i poproszę taką jeszcze raz. Malina - Tajniak ^^ Matteo też niezły i mi się podoba, że tutaj zagościł. Kubiak zazdrośnik, ale to słodkie xD Czekam z niecierpliwością aż w końcu oboje zrozumieją, że między nimi nie jest normalnie, a wręcz niesamowicie. Jego głupie, drugie głupsze, ale i tak ich kocham :3 Czekam na następny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZapraszam też to siebie - http://grasz-wygrywasz.blogspot.com/
Wejdź jak będziesz miała czas i oceń swoim okiem fachowca ;]
Boski rozdział. :P
OdpowiedzUsuńNajwiększa rozwałka tym szamponem i ich "ukryciem się". Misiek dalej zazdrosny. Kiedy coś po między nimi wyniknie ale coś poważniejszego. Już sobie wyobrażam Kubiaka i Patrycje jako parę. No ale no zapewne jeszcze cos tam innego bd. Moze z Martino jakiś romansik ?. Czy jakieś tam krecenie z Bakiem ?. Trzeba czekać do nastepnego i moze coś tam mi się wyjaśni.
Pozdrawiam :**
No nie wierzę. Na początku bałam się, że to prawda, a potem na szczęście okazało się snem. Wielka ulga odmalowała się na mojej twarzy ^^. Ten Matteo to troszkę mi tu nie pasuje. Jakoś tak nie leży mi, nie wiem. Może dlatego, że chcę widzieć Patkę w ramionach Kubiaka, i to jak najszybciej? ;) Bo Miśka to już skręca od środka, taki zazdrosny hehehe.
OdpowiedzUsuńAkcja Malinowskiego po prostu rozwaliła mnie na łopatki, nokaut stulecia! Tajny agent 007 jej królewskiej mości normalnie ;p
Prędkość, wiatr we włosach, to lubię! Byle tylko uniknąć mandatów, bo inaczej z zawartością portfela może być krucho.
Zazdroszczę meczu, ja oczywiście tkwiłam przez zacinającym się, internetowym połączeniem i klęłam jak szewc. A dziś to jeszcze bardziej, kiedy na ostatnie 10 weeb odmówił współpracy i musiałam wyczekiwać na wieści punktowe i relację z gg. Ale wygrana nasza, jeszcze tylko jutro, i... MISTRZ, MISTRZ, RE-SO-VIA!!!
Ślę pasiaste buziak, S. ;*
+ zapraszam na nienawiść od kołyski, jeśli masz ochotę- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
Nie wiem dlaczego, ale czytając o Kubim, który "powoli zsuwał się po siedzeniu" to zaczęłam się głośno śmiać ;D Dobra, randka, o ile można to tak nazwać (?) nie do końca się udała, ale było śmiesznie ;D Przynajmniej dla nas, czytelników ;>
OdpowiedzUsuńNaprawdę rozbrajaj mnie tutaj spiskowanie i śledzenie w wykonaniu tej trójki facetów, po prostu mistrz <3
No kto kupił bilet? Czyżby Laureczka? D: Tak mi jakoś do głowy przychodzi...
Lubię Cię na RHCP i pozdrawiam ;D
volleyball-journalist.blogspot.com
Wiedźma oszalała, wiedźma dodała post o 3:23
OdpowiedzUsuńSZALEJĘ.
zapraszam na VI część ;)
pasiaste-szczescie.blogspot.com
Całuję, ściskam, Wiedźma :*
rozdział swietny, a można wiedzieć, kiedy będzie kolejny ? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)) ♥
Czytam od początku choć nie komentowałam..
OdpowiedzUsuńJa obstawiam, że bilet kupiła Laureczka!
Dziękuję Ci za ten blog ;)