Stanęłam przed policyjną Kią głęboko oddychając. Rozejrzałam się dookoła i otwiorzyłam drzwi radiowozu. No, teraz musisz być pewna siebie, Patka...
- Dobry wieczór - przywitałam się z funkcjonariuszami.
- Witamy panią. Proszę o dokumenty - siedzący przede mną, sporych gabarytów pan policjant wyciągnął dłoń w moim kierunku. Przekazałam mu to o co prosił. Chwile przyglądał się mojemu prawo jazdy, po czym przekazał je współpracownikowi od strony kierowcy. Ten, cały czas w milczeniu dokładnie sprawdzał moje dane. Śmiesznie razem wyglądali. Jak Flip i Flap - mały z dużym, chudy z grubym. Idealnie się dobrali.
- Mogłabym wiedzieć co jest powodem mojego zatrzymania? - przerwałam krępującą ciszę.
- To rutynowa kontrola.
- Czyli nie złamałam żadnych przepisów? - zdziwiłam się.
- Nie. Nie wiem, czy pani słyszała, ale ruszyła ogólnopolska akcja przeciwdziałająca pijanym kierowcom. - NIECH TO SZLAG! - Sprawdzimy pani dane i stan trzeźwości, po czym spokojnie uda się pani w swoim kierunku...
- O ile badanie alkomatem wykaże 0.00 promila - dokończył ten mniejszy, dotychczas milczący kierowca.
- A to nie można mieć do pół promila?
- A ma pani coś na sumieniu? - tym razem odwrócił się w moją stronę.
- Nie, skąd... - odpowiedziałam cicho. Chudzinka ta od tego momentu cały czas mi się przyglądała. Zerkał raz na mnie, raz na moje prawo jazdy...
- Ja panią skądś znam...
Znasz? Matko, cudownie!
- Daj spokój Rysiek, jak możesz panią znać... - odpowiedział wątpiąco gruby.
- Ale to całkiem możliwe - uśmiechnęłam się do niego.
- Czy pani śpiewała to... Czekaj, Mirek! - zwrócił się do kumpla - Jak to leciało... Naaaa nanana naaa - zaczął nucić bliżej nie znaną mi melodię. Starałam się bardzo nie krzywić słuchając jego "popisu" wokalnego. Widać, że coś mu dzwoniło, nie wiedział tylko w którym kościele. Skoro to jest moja jedyna deska ratunku...
- Dokładnie! - odpowiedziałam pospiesznie z nadzieją, że jak najszybciej przestanie gwałcić moje uszy.
- Mówiłem ci Mirek! - szturchnął dryblasa w ramię - Oddawaj mi te papiórki i puszczamy panią wolno!
Tak jest maleńki! Odbierz mu je!
Wyrwał potężnemu mężczyźnie mój dowód rejestracyjny, po czym z kompletem dokumentów odwrócił się w moją stronę.
- Przepraszamy za kłopot.
Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Nie chodzi tu nawet o to, że mały miał większą kontrolę nad dużym. Chodzi o to, że mi odpuścili...
- Dziękuję - wyszeptałam uciekając od spotkania z wzrokiem pana... Ryśka.
- A można prosić o autograf? - zaczął machać mi przed nosem jakimś świstkiem papieru z długopisem.
- Debilu, to jest blankiecik od mandatów! - wyrwał mu go gruby - Kalka wszystko odbije i będziesz ślęczał do południa u komendanta, żeby się wytłumaczyć!
Gorsi niż dzieci...
- Czyli mogę już iść?
- Tak, jest pani wolna - odpowiedział większy pan policjant spoglądając z wyrzutem na Ryśka. Szkoda mi się zrobiło tej chudzinki. Już miałam wysiadać z radiowozu, ale przystanęłam na chwilę.
- Niech pan zaczeka. Mam gdzieś w samochodzie zdjęcie z autografem.
- Naprawdę? - aż podskoczył odwracając się w moją stronę. Nie odpowiedziałam nic, tylko puściłam mu oczko.
Szybko pobiegłam do samochodu, znalazłam co było trzeba i przekazałam policjantowi. Potężnemu Mirkowi też się dostało, co mi tam! Jeszcze podbiegnie do mnie z alkomatem za karę, że go pominęłam... Matko, ten alkomat będzie mi się śnił po nocach.
Po całej sprawie pobiegłam z powrotem do mojej Ślicznotki, wsunęłam się w jej skórzany fotel podkręcając na maksa ogrzewanie. Zsunęłam się po siedzeniu, cały czas głęboko oddychając i zerkając na lusterka z nadzieją, że odjadą jak najprędzej. Bałam się ruszyć w dalszą drogę, serce biło mi jak oszalałe. Przez myśl przemykały mi te wszystkie nagłówki w gazetach, pretensje przyjaciół, którym obiecałam, że się nie napiję... Głupi ma zawsze szczęście. W końcu zapaliły się światła, włączyli kierunkowskaz na i tak pustą ulicę i po chwili zniknęli gdzieś za zakrętem. Kilka wdechów i spokojnie, co do mnie niepodobne, przetransportowałam się w stronę Atanaisjeviców.
- No! Jest nasza zguba - wyszeptała otwierając mi drzwi Karolina.
- Przepraszam... Długo na mnie czekałaś?
- W zasadzie miałam do zrobienia jedną rzecz na uczelnię, więc wykorzystałam należycie ten czas - puściła mi oczko - A! Jutro mam egzaminy. Pogadamy dopiero jak wrócę... - po tych słowach zaczęła ziewać jak smok.
- Idź spać bidulko. Jeszcze raz przepraszam - przytaknęła delikatnie się uśmiechając, po czym pomknęła do swojej sypialni. Głupio mi, że musiała na mnie czekać tyle czasu. Jaką oni wszyscy mają do mnie cierpliwość...
Mnie pozostało tylko oddać się tej przyjemności jaką była kąpiel. Chciałam zmyć z siebie te wszystkie brudy - skłonność do picia, problemy, które mogłam sobie zwalić na głowę tą całą policją, w końcu noc z Mikim... Średnio mi to wyszło. Spoglądałam na siebie w lustrze z wyrzutem, nie mogąc pojąć czemu to zrobiłam. Owszem, na chwilę zapomniałam o tym, co mnie dręczyło tonąc w ramionach Bąkiewicza, ale... Dobra, nawet mi się to podobało. Nie mogę narzekać, nie mam na co.
Patrycja, ogarnij się! Przecież nic wielkiego nie zrobiłaś. Twój były tak zrobił, Łasko tak robi, Dominika tak robi. To normalna, ludzka rzecz.
Wzdrygnęłam ramionami cały czas się sobie spoglądając. Zacisnęłam usta w cienką linię i zamykając oczy pokręciłam głową. Nie poznaję siebie.
Ostrożnie przechodząc po całym mieszkaniu po omacku dotarłam do swego lokum. To znaczy... ostrożnie jak ostrożnie. Kilka dosyć kanciastych i twardych przedmiotów "wymacały" boleśnie moje stopy, resztę nadrobiłam dłonią, która sunąc po ścianie poruszyła kilka ramek ze zdjęciami. Nie mniej jednak powinnam być zadowolona z tego, że żyję. No, ale jak to mówią: nie chwal dnia przed zachodem słońca...
- Ja pierdole! - Kubiak zerwał się z materaca... na który właśnie wpadłam.
- Ty pierdolisz?! Bardziej na środku nie mogłeś się ustawić?! - teatralnym szeptem warknęłam w jego stronę.
- Uznajmy to za pułapkę na ciebie - zaśmiał się trochę zaspanym głosem. Powoli w tej ciemności zauważałam jego kontury. O, właśnie podrapał się po głowie!
- Dziękuję. Wystarczyło powiedzieć, że chcesz, żebym dała ci znać jak przyjdę - dalej siedząc na jego materacu rozmasowywałam swoje poobijane po wcześniejszym maratonie stopy.
- Ucierpiałaś?
- Nie. Daj sobie spokój z tą nadmierną troską i idź spać!
- Zaraz pójdę, tylko przytul mnie mamo na dobranoc. Misiu bez tego nie zaśnie...
- Dobrze się czujesz?
- Bez tego będę płakać! - kontynuował dziecięcym głosem.
- Matko, ile ty wypiłeś biedaku... - wywróciłam oczami, zakładam, że tego nie widział.
- Jak mnie przytulisz to nie będę darł japy i spokojnie się wyśpisz...
- No już dobra. Nie powtarzaj się. Chodź tutaj do mnie... - zatrzymał się na chwilę, gdy zbliżyłam się do niego
- Ej, alkohol wyczuwam.. - dodał dosyć niepewnie.
Cholera... - Trzeba było tyle pić? Najpierw przytulanie wymyśla, teraz, że piłam...
- Racja, przewrażliwiony chyba jestem - zachichotał. Matko, chichoczący Kubiak... Moje przerażenie tą całą sytuacją rosło.
- A ty tak na materacu będziesz spał? Przecież się nie wyśpisz... - szybko zmieniłam temat, podskakując na tym śmiesznym skrawku materiału wypełnionym powietrzem.
- Nie rób tak bo mam skojarzenia... - powtórzył grubym głosem.
- Ty w ogóle umiesz żyć bez skojarzeń?
- Nie - zaśmiał się - Tak czy inaczej jestem wdzięczny, że znowu proponujesz, żebym się przyłączył - wtórował głosem amanta.
- Czy ja coś mówiłam o jakimkolwiek przyłączaniu się? I nie używaj takiego tonu, bo i tak nic w tym łóżku nie wskórasz. Mam już tego dosyć na jakiś czas... - po chwili zreflektowałam się, że chyba za dużo mówię. Owszem, miałam na myśli dzisiejszą akcję z Mikim, ale pasowało to pozostawić dla siebie... I obrócić całą sytuację w żart.
- To znaczy? - zapytał tak, jakby domyślał się o co chodzi.
Patka, trzymaj język za zębami... - To znaczy, że mam traumę po tym, jak prawie zepsułeś aparat tlenowy w szpitalu - zaśmiał się z mojego podsumowania - Dobra, śpij na ziemi.
- W takim razie dobranoc Patrysiu - odpowiedział zakrywając głowę kołderką.
- Dobranoc... - westchnęłam na siłę zamykając oczy. Chwilę przewracałam się z boku na bok, jakoś nie mogłam zasnąć....
Nawet nie wiem kiedy obudził mnie sms około 10 rano. Przecierając oczy, leniwie sięgnęłam jedną ręką pod poduszkę, aby wyciągnąć spod niej telefon. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy - nadawca: Miki Bąkiewicz.
"Nawet nie wiem, kiedy uciekłaś. Dziękuję za wczorajszą noc. Jesteś cudowna."
- Cudowna... ehe. - mamrotałam pod nosem kiwając głową. Wlepiałam swój zaspany wzrok w ekran telefonu, leniwie mrugając powiekami - nawet taka czynność zdawała mi się być okropnie męcząca. Westchnęłam głęboko, po czym (również leniwie) opuściłam głowę z powrotem na poduszkę. Niezbyt przejęłam się tym co napisał. Nawet, muszę przyznać, wszelkie wyrzuty sumienia co do jego osoby zniknęły gdzieś daleko. Stało się, trudno. Teraz chce mi się spać.
- Wstajemy! - akurat w pokoju pojawił się pełen energii Kubiak. Jego entuzjastyczne wołanie wcale nie zmotywowało mnie do podniesienia się z łóżka.
- Spadaj - wymamrotałam, w dalszym ciągu chowając nos w poduszkę i modląc się przy tym w duchu, żeby sobie poszedł, dał mi spokój, pozwolił jeszcze pospać...
- Jakie spadaj! - wyrwał mi telefon który trzymałam w ręce, co automatycznie postawiło mnie na nogi.
- Oddaj mi to! - mówiłam, przez zaciśnięte zęby. Tylko go odblokuje to zobaczy wiadomość od Bąkiewicza. Ooooo nie!
- Ta, teraz trzyma go przy sobie, a wczoraj nie łaska nawet odebrać...
- Miałam go w kurtce i nie słyszałam... Oddawaj! - machałam rękoma chcąc go dosięgnąć. Nie był by sobą, gdyby nie odsunął się ode mnie.
- Wiesz jak się bałem?! - rzucił z pretensją.
- Czego się bałeś?
- Że coś ci się stało, wariatko.
- Przecież nie piłam! - w tym momencie trochę ruszyło mnie sumienie.
- Ale zniknęłaś nie wiadomo gdzie...
- Przepraszam - usiadłam po turecku opuszczając głowę na znak skruchy.
- Najważniejsze, że nic się nie stało... Ale chyba masz coś do ukrycia, skoro bronisz tego telefonu jak lwica - pomachał mi nim przed nosem szelmowsko się uśmiechając.
- A tylko spróbuj w nim grzebać.
- To co wtedy? - dosyć pewnym tonem rzucił w moją stronę, próbując odblokować mój telefon.
- Nie ręczę za siebie!
- Co za szmelc, nawet odblokować nie można...- widząc, że nie poradzi sobie z odrobiną techniki, uniósł rękę z telefonem w górę - Sama go odbierz.
- Bardzo śmieszne. Chyba musiałabym wejść po drabinie.
- Kombinuj, kombinuj - poruszał brwiami.
Chcąc nie chcąc zwlekłam się z łóżka, stanęłam przy nim blisko, spojrzałam w górę i oceniłam jakie są szanse jego dostania. Znikome. Parę razy podskoczyłam w miejscu, na co Kubi zaczął pokładać się ze śmiechu. Zmierzyłam go wzrokiem, zacisnęłam usta i odwracając się na pięcie wróciłam padając na łóżko jak zabita. Tak zwany "foch z przytupem" w wykonaniu leniwca. Michał tylko wywrócił oczami.
- No dobra, masz... - wyciągną rękę z telefonem w moją stronę. Spojrzałam na niego spode łba w ogóle się nie odzywając - Nie chcesz?
- Chcę. Ale zawiodłam się na tobie - po tych słowach znów moja twarz utkwiła w poduszce.
- Oooooj. Co ja teraz biedny zrobię... - odpowiedział kpiąco.
- Wracasz z buta do Krakowa.
- Eeeej, przecież żartowałem - w pokojowym geście rozczochrał moje włosy. Moja złość jeszcze bardziej rosła.
- Jeżeli chcesz wyjechać stąd żywy masz mi zrobić śniadanie.
- Już zrobiliśmy - odpowiedział uśmiechając się szeroko.
- ZrobiliśMY? - żywiołowo podniosłam swoją ociężałą głowę. Szczególny nacisk postawiłam przy końcówce tego słowa.
- No ja z Aleksem.
- Mam się bać?
- Nic wielkiego, zwykłe naleśniki. Nie przypalone, słodkie, z odrobiną nutelli lub jak kto woli dżemiku... - wzdrygnął ramionami - Co tu dużo gadać, wstajemy! - siłą wyciągnął mnie z łóżka. Jakimś cudem chwyciłam się jego brzegu, ale ten wredny osobnik, posłużył się łaskotkami, żebym go puściła. Stawiałam opór, ale byłam z góry skazana na porażkę. Jedyne czego byłam się w stanie chwycić była...kołdra. Tak, super rozwiązanie na "przyczepienie się" do łóżka. Chociaż tyle, że mogłam się nią osłonić, a co za tym idzie - uchronić przed niszczącą siłą łaskotek.
- Po co ci to? - z politowaniem zapytał wskazując palcem na różową, owiniętą wokół mnie kołderkę.
- Udaję twoje naleśniki - prychnęłam w jego stronę. W sumie... nawet nie zastanowiłam się jakie plotę głupoty.
- No takiego naleśnika to bym schrupał - zmrużył oczy. Wybuchłam śmiechem, po czym delikatnie stuknęłam go palcem w czoło.
- Tu się je... - nie zdążyłam dokończyć, bo właśnie naleśnikowa wersja mnie została zarzucona na Kubiakowe plecy - Zostaw mnie! Będę krzyczeć!
- Proszę bardzo, krzycz - odpowiedział pewnym głosem zmierzając w stronę kuchni. Przechodząc przez drzwi zdążyłam jeszcze chwycić się futryny, co skutecznie zdołało zatrzymać siatkarza.
- Nigdy nie odpuszczasz? - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Nigdy.
- A nauczyć cię? - delikatnie odwrócił się w moją stronę, tak, że kontem oka mógł mnie obserwować.
- Próbuj szczęścia - wywróciłam oczami. Na te słowa zrobił coś, czego absolutnie się nie spodziewałam. Zaatakował moje kolana. Oczywiście łaskotkami. Nie wiedziałam, że znajdzie na mnie taką broń... W takim miejscu.
- Idioto! Przestań! Pomocyyyy! - zaczęłam krzyczeć wniebogłosy nie mogąc złapać oddechu: raz - przez śmiech, dwa - przez niezbyt wygodną pozycję.
- Dobra Michał, daj jej już spokój, nauczyła się - zaapelował Aleks. Odwróciłam się tyle na ile mogłam i ujrzałam rozbawionego siatkarza trzymającego w ręce talerz pełen wcześniej wspomnianych naleśników. Kubiak tylko skinął głową i postawił mnie na ziemi. Stojąc koło niego miałam ochotę zrobić mu krzywdę. Pomachałam rękoma, zrobiłam dziwną minę, zmierzyłam go wzrokiem i udałam się w stronę Aleksandara.
- Co tam u Mikiego? - młody od razu rozpoczął rozmowę.
- Czemu mnie pytasz o Bąkiewicza?
- Bo właśnie do ciebie dzwoni - skinął głową na mój telefon, który leżał na stole.
- Niech dzwoni, później z nim pogadam - nieśmiało przybliżyłam go do siebie odrzucając połączenie.
- Czemu nie odbierzesz? - z wyrzutem rzucił Kubiak.
- Mówiłam mu, że wstaję po 12? Mówiłam. To niech do tej 12 zaczeka... - zmyśliłam coś na poczekaniu.
- To dlatego tak walczyłaś o telefon? - dodał. Zrobiło mi się głupio. Jedyne co mogłam zrobić w tym momencie to spojrzeć na niego łaskawym wzrokiem poruszając głową. Zwyczajnie zabrakło mi słów. Tę krępującą ciszę przerwał niczego nieświadomy, wesoły Aleksandar.
- Wczoraj wyszliście na tak długo, kto by pomyślał..
- Wyszliśmy, przewietrzyliśmy się, odwiozłam go, wypiliśmy kawę - zaczęłam wyliczać chcąc się usprawiedliwić - I chyba tyle.
- Chyba?
- Aleks, uspokój się. O co ci chodzi? - agresywnie rzuciłam w jego stronę.
- Właśnie Aleks, o co ci chodzi? - powtórzył Kubiak, który wyraźnie przedrzeźniał się ze mną. Chyba koniecznie chce mnie dzisiaj wkurzyć.
- Już przestaję. Widać, że wstałaś dzisiaj lewą nogą - uśmiechnął się Serb, nalewając mi kawę.
- Całkiem możliwe - skrzywiłam się - Dobra, zajmijmy się tym, czym mieliśmy się zająć od początku. Zaręczyny! - na ostatnie słowo, aż klasnęłam w dłonie.
- Wczoraj nie było okazji... - zamyślił się rozstawiając kubki dla każdego z nas - Karo wraca za jakieś 2 godziny. Do tego czasu chyba coś wymyślimy?
- Coś na pewno - napiłam się pierwszego łyka zbawiennego, porannego trunku.
- Stawiasz na jakieś udziwnienia? - zapytał Kubi.
- Co rozumiesz przez słowo "udziwnienia"? - przerwałam mu.
- Bo ja wiem... - zaczął rozglądać się po pokoju - Wyjście do ludzi, zaręczyny w restauracji przy grupce nieznanych wam osób...
- To jest takie dziwne?
- Dla mnie tak. Ja bym stawiał na kolację w rodzinnym gronie i oficjalne, aczkolwiek zaskakujące poproszenie o rękę ojca mojej wybranki.
- Tak. Każesz jej zaprosić całą najbliższą rodzinę, po czym poinformujesz ją, że twoja rodzinka też przyjedzie... Liczysz, że laska w ogóle nie zorientuje się, że coś się święci?
- A zorientuje się? - słysząc to pytanie pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Zero romantyzmu i jakiekolwiek inwencji twórczej.
- Ale co w tym złego? - przeszył mnie pytającym wzrokiem.
- Nic - wzdrygnęłam ramionami - Po prostu ta twoja wybranka się przy tobie zanudzi.
- A ty się nudzisz? - wystawił mi język. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo wtrącił się Aleks.
- Właśnie, nie wydaje wam się, że powinienem zrobić coś, coś... - pstrykając palcami szukał odpowiedniego słowa.
- Oryginalnego? - dokończyłam za niego. Przytaknął.
- Ale nie przesadzajcie też z tą całą oryginalnością. Jak masz jej wyznawać miłość podczas lotu ze spadochronu to będzie trochę głupie... Jak nałożysz jej w takich warunkach pierścionek? - skrzywił się Kubiak.
- Może od razu zaręczyny pod wodą... - posłałam mu litościwe spojrzenie.
- Nic z tych rzeczy - zaśmiał się Aleks - Ale przyda się jakiś element zaskoczenia.
- Poproszenie rodziny o rękę to jedno - skierowałam się w stronę Kubiaka, po czym kontynuowałam do Aleksa - A wspólne przeżycie tej chwili to drugie. Możemy się odwołać do przeszłości, do waszego poznania...
- W klubie ma się jej oświadczyć? - zapytał Kubi.
- Najlepiej jeszcze załatwmy jej tam pracę za barem - wywróciłam oczami - Nie! Ale możesz się zastanowić, gdzie na początku chodziliście jako para...
- Hm... - zastanowił się Aleks - Było wiele takich miejsc. Karo to niepoprawna romantyczka, kiedyś wyciągnęła mnie o 5 rano, żeby obejrzeć wschód słońca na plaży...
- Matko, 5 rano - przeżegnał się Michał.
- Patrz i ucz się od mistrza Aleksa! - pokazałam mu język. A "mistrz" kontynuował.
- Później, w tym samym miejscu podziwialiśmy jego zachód. To był nieduży lasek na skarpie, pięknie rozprzestrzeniał się stamtąd widok na morze... Ale teraz tam postawili jakiś kompleks hoteli - machnął ręką na myśl o tym fakcie.
- I cały romantyzm szlag trafił - skrzywił się Kubi.
- Dlaczego? Wiesz jak to się nazywa? - zapytałam.
- Tak. Czemu pytasz?
- Sprawdzimy w Internecie to miejsce... - już otwierałam laptopa, już włączałam przeglądarkę...
- Kompleks pięciogwiazdkowych apartamentowców... - poskładał literki Kubiak.
- Oświadczyny na bogato. Patrz, na dachu mają basen! - aż podskoczyłam z radości przeglądając galerię zdjęć.
- Fajnie byłoby wynająć całą górę dla siebie - rozmarzył się Aleks.
- Co stoi na przeszkodzie?
- Pieniądze - zasmucił się.
- Ciocia Naranja wam to fundnie!
- Daj spokój... - zrezygnowany oparł dłoń na moim ramieniu.
- Jakie daj spokój?! - wzdrygnęłam się - Pomagacie mi, gościcie jak nie byle kogo, nie chcecie pobierać ode mnie żadnych pieniędzy, a przecież bez problemu mogę wam za wszystko płacić, stać mnie... Dlatego to odpłacę się w ten sposób. Prezentem! - na te słowa Aleksandar skrzywił się, lecz wiem, że w duchu, aż skakał z radości.
- To by było piękne...
- Będzie piękne! - szturchnęłam go.
- Genialny pomysł. Ciekawe jak ja się teraz oświadczę, jak wy tu wymyślacie takie cuda... - westchnął Kubi.
- Spoko, też ci pomogę to zaplanować! - krzyknęłam entuzjastycznie zamykając laptopa. Michał spojrzał tylko na mnie wymownym wzrokiem, po czym zaczął się śmiać.
- Wątpisz we mnie?
- Ależ skąd... Z resztą nie ważne - machnął ręką - Omówmy teraz szczegóły.
- Racja! - wyrwałam się - Najlepiej będzie, jak przejedziecie się tam w wolnym czasie. Jakiś urlop? Wakacje? Wątpię, żeby podejrzewała cię w związku z tym o zaręczyny - zmrużyłam oczy.
- No nie... Tym bardziej, że sama chciała pojechać w tamte rejony.
- No i bingo!
- Ale chciałem wcześniej, wakacje to zbyt późno... - mruczał pod nosem.
- To znaczy kiedy?
- Za miesiąc...
- Uuu, stary, masz tempo - poruszał brwiami Kubiak.
- Jak będzie termin to czemu nie? - zdziwiłam się.
- Bo albo jeszcze złapię mecze w Skrze i nie będę miał czasu, albo będą przygotowania do meczów reprezentacyjnych...
- Treningi reprezentacyjne chyba będą na terenie Serbii?
- Niekoniecznie... - skrzywił się.
- Dobra, na dzień lub dwa możecie tam pojechać, nic się nie stanie. Ogólny zarys działania już mamy. Teraz to podsumujmy...
- Czekaj, czekaj - przerwał mi Aleks przysłuchując się dźwiękom dochodzącym z korytarza.
- Karo wróciła? - zapytałam. Pokręcił jedynie twierdząco głową - To na dzisiaj koniec tematu. Dogadamy się...
- Co to za szepty? - entuzjastycznie przywitała się z nami Karolina. Popatrzyliśmy tylko na siebie, wybuchając później śmiechem.
- Muszę przyznać, że to trochę krępująca sytuacja... - mimo wszystko również i ona nie traciła entuzjazmu cały czas mając uśmiech na twarzy.
- Przed chwilą o tobie rozmawialiśmy... - zaczął Aleks, któremu posłałam po tych słowach złowrogie spojrzenie.
- Taaak?
- Zastanawialiśmy się, czy wystarczy ci tyle naleśników - rzuciłam bezmyślnie. Karo spojrzała na talerzyk, gdzie prezentowała się pokaźna ilość jedzenia. Pokręciła chwilkę nosem.
- Na oko jakieś 10... Dam rade! - po czym z uśmiechem na twarzy odniosła torebkę do swojego pokoju.
Było już blisko południa. Po krótkiej rozmowie z panią psycholog musieliśmy się zbierać do naszych ofiar z Krakowa. Nastąpiło pożegnanie z urocza parą Atanasijeviców, szybkie pakowanie walizek do bagażnika i ostatnie sprawdzenie stanu samochodu. Po wszystkim oboje z Miśkiem skierowaliśmy się do drzwi pasażera.
- Po co tu idziesz - niespodziewanie odwrócił się w moją stronę, kręcąc przy tym noskiem - Przecież ty jesteś kierowcą.
- No, zapomniałam ci powiedzieć. Prowadź Kubiaczku - wyciągnęłam dłoń z kluczykami w jego stronę.
- Ale ja wczoraj piłem.
- Ja te... - nie dokończyłam, zorientowałam się, że nie powinnam - Fakt, ja nie piłam - spuściłam wzrok i pokornie pomaszerowałam na miejsce kierowcy. Dalej miałam w pamięci spotkanie z policją. Znowu zaczęłam się spinać...
Na szczęście droga minęła nam spokojnie. Obeszło się bez kontroli, a co dziwniejsze - bez pretensji Miśka co do mojego szaleńczego sposobu prowadzenia Ślicznotki. Dotarliśmy bez szwanku na miejsce. Nie potrafię opisać swojej radości, gdy stałam pod drzwiami i przekręcałam w nich zamek, chcąc wreszcie wejść do środka. Nie ma to jak w domu...
- A co wy tu robicie? - ze zdziwieniem spoglądał na nas Łasko, który właśnie przechodził obok korytarza.
- Ja tu mieszkam mój drogi - zaśmiałam się - a Misiek będzie cię właśnie zgarniał do Jastrzębia.
- Ruszaj się ćwoku, bo mam zamiar jeszcze zdążyć na drugi trening - mówił, odstawiając moją walizkę do pokoju.
- Polecałbym jednak ściągnąć odzienie wierzchnie - udawał inteligentnego - Ponieważ właśnie podajemy do stołu świeżą strawę. Chyba musimy posilić się przed podróżą, a tym bardziej pogadać i podzielić się wrażeniami z ostatnich dni, nie? - skwitował Łasko, któremu przerwał głos dochodzący z kuchni.
- Kochanie, kto przyszedł? - krzyczała Dominika.
- Kochanie... - powtórzył Kubiak spoglądając na mnie podejrzliwie.
- Kubi, czy my aby na pewno chcemy wiedzieć, co tutaj się działo? - poruszałam znacząco brwiami.
- Wy tylko o jednym! - wywrócił oczami Łasko - Przyjechały te dwa, wredne, napalone Kubiaki! - wymachiwał rękami.
- Ej jakie Kubiaki! - krzyczałam ściągając z siebie, jak to ładnie Łasko ujął "odzienie wierzchnie". Sięgnęłam do kieszeni kurtki przez co po raz kolejny w moje ręce wpadł telefon, który wzbudził dziś nie małe zamieszanie. Czytając wiadomości od Bąka i przeglądając rejestr połączeń nieodebranych, aż zrobiło mi się słabo.
- Dobra, nie stój tak, tylko chodź jeść - wyrwała mnie z myśli Dominika.
- Zaraz przyjdę, idę jeszcze do toalety umyć ręce - posłałam jej wymuszony uśmiech i zamknęłam się w WC.
Jaki to jest upierdliwy człowiek! Kto by pomyślał! Spotykając się ze mną mówi niewiele, a teraz zebrało mu się na złapanie ze mną kontaktu. Nie miałam ochoty rozmawiać z nim przez telefon.
Czy ja czuję do niego jakieś obrzydzenie? Że się zgodził, że wykorzystał okazję? W sumie sama tego chciałam, nie mogę mieć pretensji. Ok, nie zachowam się jak szmata przesypiając jedną noc i później znikając z jego życia. To będzie trudna rozmowa...
- Halo? Michał? - szeptałam w dalszym ciągu siedząc w ubikacji.
- Dobrze, że się odezwałaś. Miło cię słyszeć. Już myślałem, że cię uraziłem...
- Nie, skąd. - przerwałam, mówiąc przez zaciśnięte zęby.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Na pewno...
- To nie zabrzmiało zbyt pewnie.
- Wydaje ci się - zaśmiałam się. Mimo wszystko ma chłopak wyczucie.
- Chcę, żebyś wiedziała, że to co się ostatnio działo nie było dla mnie bez znaczenia...
- Pati, wyłaź! Też chcę umyć łapy! - krzyczał za drzwiami Kubiak.
- Zaraz! - rzuciłam do Miśka, przez co ostatnie zdanie Bąkiewicza umknęło mojej uwadze - Wiesz co Miki, muszę kończyć. Zadzwonię później.
- Do kogo ty tam szepczesz? Otwieraj głupku! - dobijał się. Zdążyłam się rozłączyć, schować telefon i otworzyć drzwi.
- Już, już! Ani chwili spokoju, co za ludzie! - pokazałam mu język kierując się w stronę kuchni. Tam zajadali się już Łasko z Dominiką.
- Jedna ofiara przyszła... - powiedział z wyrzutem Michał patrząc na mnie spode łba.
- Uspokój się - szturchnęła go Dominika przez co zakrztusił się rosołkiem. Pokładałam się ze śmiechu, jak moja przyjaciółka z wdziękiem typowej baby klepała go po plecach ratując mu życie.
- Co tu tak wesoło? - Kubiak zdążył już wrócić z toalety. Spojrzał na załzawionego Łasko przez co sam się uśmiechnął - Taka dobra zupka, że aż się wzruszyłeś?
- Zamknij się - delikatnie kaszląc warknęła nasza rosołowa ofiara.
- Mam wrażenie, że pozabijamy się przy tym stole.
- Dlatego porozmawiajmy jak rodzina - zaapelowała Dominika.
- Niech zgadnę... Jesteś w ciąży? - zmrużył oczka Kubiak.
- Chyba faktycznie będą ofiary...
- Ej, dobra - przerwałam im uspokajając już swój morderczy śmiech - Żarty na bok. Jak pies je to nie szczeka - wskazałam na nasze talerze.
- Ja jednak poszczekam - odpowiedziała z przekąsem Dominika - Zabieraj się za pisanie tekstów.
- Jakich tekstów? - zdziwiłam się.
- Piosenek moja droga. Wytwórnia rusza lada dzień, nie ma czasu do stracenia. Napiszesz kilka kawałków, skrzykniemy zespół i nagramy co nie co. W końcu musisz przebić naszą Laurkę.
- Tego jej wycia w disco-balladzie chyba nikt nie przebije - wtrącił się Łasko - Oooooo! Kocham cię! Zabrałeś serce męęęę! - zawył robiąc przy tym dziwne miny. Nie dało się z tego nie śmiać.
- Będziesz robił za mój chórek.
- Zawsze do usług. Podbijemy rynek - poruszał brwiami.
- Ja też chcę coś robić, ja też! - wyrwał się Kubi.
- Zagrasz z nią w teledysku na wzór tego lovelasa Lury.
- Te Łasko, twoje pomysły coraz to bardziej tracą na wartości - przerwałam mu.
- No co - wdrygnął ramionami - Takiego talentu wokalnego jak ja nie posiada, to chociaż się pomiziacie...
- Wyjdź! - wskazałam mu drzwi.
- Spokojnie - uniósł ręce w pokojowym geście - Chciałem pomóc.
- Jak chcesz pomóc to zmień temat - wywróciła oczami Dominika.
- Dobra - zamyślił się na chwilę - Przyjedźcie na mecz z Częstochową.
- Jak się wyrobimy z egzaminami...
- Co tam egzaminy! Tu walka o honor się toczy - powiedział Łasko triumfalnym tonem.
- Jaki honor?
- Widzę, że Patrysia zapomniała o naszym zakładzie...
- O Martino chodzi? - uderzyłam się w czoło. No tak, na śmierć zapomniałam...
- Taaaak, masz go na tym meczu zaprosić na spotkanie.
- To ten taki postawny włoch? - przerwała Dominika.
- Tak, to ciacho - zaczęłyśmy się chichrać jak wariatki.
- Jakie ciacho... - wtrącił Kubiak - Ciacha numer jeden i dwa macie przed sobą - wskazał kolejno na siebie i Łasko.
- Kłóciłbym się, kto tu jest numerem jeden...
- Koszulką się nie sugeruj.
- Dobra, dobra chłopaki - przerwałam im po czym skierowałam się do Łasko - Błagam, daj mi trochę czasu, najpierw chcę z nim trochę pogadać. Przecież nie wylecę z taką propozycją prosto z mostu.
- Taki był zakład, sama chciałaś - wzruszył ramionami.
- Przecież i tak jest niemożliwy do zrealizowania. Zlituj się...
- Daję ci dwa dni - machnął ręką - Niedziela, plus trening na następny dzień.
- W poniedziałek muszę odebrać część wyników z egzaminów na uczelni. Może wtorek?
- Zgoda - zmróżył oczy.
- W takim razie podołam! - odpowiedziałam z dużą dozą pewności siebie. Tak naprawdę wątpiłam w jakiekolwiek powodzenie tej akcji...
Stwierdziłam, że jeszcze nie będę robiła szumu wokół picia Naranji ;> 'Głupi ma zawsze szczęście' to idealne podsumowanie jej działania. Jednak owy szum powróci i to dosyć szybko. Jak sobie z tym wszystkim poradzi? Huh, może znajdzie sobie nowe uzależnienie? :)
No i w końcu pojawi się Martino :> Zakładam, że większość z Was zapomniała juz o tym głośnym zakładzie ;) Co z niego wyniknie, kto wygra? Któż to wie... ;)
Jedna sprawa odnośnie bloga.
Pisze o sławnej piosenkarce, a póki co nikt nie słyszał jej piosenek. Zastanawiam się, czy przy okazji ruszenia wytwórni Dominiki nie wykorzystywać utworów już istniejących, które posłużą mi za jej twórczość. Jeszcze nie wiem jak wplotę tworzenie tych piosenek w opowiadanie, ale możecie być pewne, że niektóre znane lub mniej znane kawałki zaczną się pojawiać :) I nie zdziwcie się, że czasem będzie tam męski wokal - Naranja poradzi sobie z każdą piosenką ;D!
Dobra, biorę się za nadrabianie zaległości na Waszych blogach :) Wybaczcie! :)
Pozdrawiam serdecznie :*
PS. Bronimy tytułu moi drodzy Sovio-maniacy :) Sovia w finale!
Nie potrafię opisać swojej radości. Już dziś zaczynam trzymać kciuki za swoją ukochaną drużynę :)
+ Bilety na LŚ w Łodzi zdobyte! <3
Miała szczęście,że jeden z policajntów poznał ją, bo gdyby nie to byłby problem i to duży jeśli jeszcze musiałaby huhać. Uwielbiam każdą scenę gdzie Naranja występuje z Kubim,czy gada,przedrzeżnia,śmieje się,żartuje :) No i fajnie,że Martino się pojawi :)
OdpowiedzUsuńJa także jestem szczęśliwa z przejścia Sovii do finału. :) Wczoraj całej drużynie należała się statuetka za to jak grali. Ja jednak nie stawiałam,że to Kosok ją dostanie. Typowałam Achrema,Schöpsa albo Igłę, bo grali znakomicie. Ta obrona Grześka nogą była super! No i potem jeszcze komentatorzy z tym tekstem,że pokzuje nam umiejętności piłkarskie lepsze niż nasi piłkarze. Padłam,albo potem jeszcze,że "to są mężczyźni a nie kółko różańcowe" :D
Ja także jadę do Łodzi :) Jakie masz miejsca?
Sektor S. Na początku chciałam jechać do Warszawy,bo mam bliżej,ale gdy zobaczyłam te ceny, to myślę nie. Pojadę do Łodzi na mecz z Brazylią i nie muszą być to jakieś mega super miejsca. Zależy mi bardziej na pojechaniu do Spodka,więc większość kasy czeka na bilet tam. Zobaczymy czy się uda coś zarezerwować.
Usuńświetnie. :) zapraszam na http://siatkarska-milosc.blog.pl/
OdpowiedzUsuńUpiekło jej się, nie ma co;) Czy mi się wdawało czy Kubi mówiąc o zaręczynach miał na myśli Patrycję?;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lizak;)
Myślałam, że Kubiak uratuje Patkę z kłopotów, odbierze z komisariatu. A to nie było żadnej romantycznej chwili. Chociaż może to dobrze, pewnie będzie jeszcze sporo idealnych i czasem dwuznacznych sytuacji. :D
OdpowiedzUsuńCiekawe jak bawili się Dominika z Łasko ? Na pewno się nie nudzili. :]
Mam nadzieję, że Bąku znowu nie namiesza. Mam nadzieję, że Patka znowu nie pomyli Michałów. Nadal uważam jak chyba każdy Twój czytelnik, że " tą nową miłością " jest Kubiak.
Forma oświadczyn , fajna. Ciekawe jak to wszystko wyjdzie ? A tak w ogóle to po co ja się pytam ? Wiem, że opiszesz to wspaniale. Z resztą jak już od 18 rozdziałów dzielisz się z nami swoim talentem. Zazdroszczę.
Zakład z Martino ? Ciekawe czy Pata użyje swojego naturalnego wdzięku ? Czy owy sam przyjmujący załapie haczyk ?
Już nie przynudzam. Przepraszam, ale nie umiem inaczej. :D
Pozdrawiam Paaula. :D
http://fly-bird-is-free.blogspot.com/
Łoo, ale akcja z tymi policjantami. Przynajmniej w tej sytuacji rozpoznawalność jej pomogła.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jakoś się układa Dominice i Michałowi :)
I te docinki Miśków :D
" Przyjechały te dwa, wredne, napalone Kubiaki! " albo
" - Kłóciłbym się, kto tu jest numerem jeden...
- Koszulką się nie sugeruj. "
Już nie mogę się doczekać całej akcji z Martino! :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;*
volleyballinmyheart.blogspot.com
Kurde, masz bilety... mi się wykruszli moi "transporterzy" do Katowic i siedzę w domu :/
OdpowiedzUsuńKibicuj za nas obie, moja droga!
Martino będzie. mrrr :3
W tym rozdziale to Kubi zachowuje się jak taki starszy brat,którego zawsze chicałam mieć :D
Pozdrawiam! :*
TY TEŻ W ŁODZI? O MATKO Z OJCEM ,JA TEŻ ŁÓDŹ! :3333333333
OdpowiedzUsuńDO ROZDZIAŁU: ŁADNY, ALE JA JUŻ SIĘ BAŁAM, CO Z NARANJĄ I JEJ PICIEM. ;-)
Co się odwlecze, to nie uciecze :< Byleby nie było z tego większych problemów... Zakład z Martino? Może być ciekawie, oj może... :P Ja poluję na bilety do Katowic. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział do siebie ;)
Usuńhttp://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
Jak ja uwielbiam te Twoje długaśne rozdziały !:D
OdpowiedzUsuń"Przyjechały te dwa, wredne, napalone Kubiaki!" - rozwaliło mnie to xd
Ko-cham to ! :D I czekam na więcej ;)
A u mnie nowy rozdział < radze przygotowac sie na baardzo sentymentalne tak zwane pitu-pitu xd >
http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
not o się ładnie Patryśce upiekło z policją:) oj Kubiaczek daje Jej sygnały a Ona ślepa nic nie zauważa. Chyba zauważyłaby jakby przed Nią stanął i walnął prosto z mostu. Coś czuję, że będzie ciekawie w Jastrzębiu z Martino :)
OdpowiedzUsuńja wybieram się na mecz we Wrocławiu ale jeszcze biletów nie ma:/
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Miała szczęście, że ci policjanci ją przepuścili. Kubiak takie znaki daje, a ona tego nie widzi. Ślepotka.:D
OdpowiedzUsuńTwoje teksty rozwalają mnie. Myślę, że akcja z Martino będzie interesująca.;D No, a tak poza tym to pojawił się WRESZCIE u mnie nowy rozdział. Zapraszam.;)
Łooo upiekło się jej ;D Rozdział świetny! :) Jak zresztą zwykle ;))
OdpowiedzUsuńA co do meczu, to twierdzę że Sovia bardzo dobrze się zaprezentowała :) Nie jestem może największą fanką tego klubu, ale uważam że zagrali bardzo dobry mecz !:) A zwłaszcza Grzesiek Kosok, który ukazał swoje zdolności piłkarskie. :D Myślę że w pełni zasłużył na najbardziej wartościowego zawodnika meczu :) Trzymam kciuki za Resovie i zobaczymy w finale, bo może być naprawdę ciekawie :)
Czekam na koleiny rozdział i zapraszam na mojego drugiego bloga ;)))
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/2013/03/rozdzia-ii-spotkanie-ktore-moze.html
Pozdrawiam gorąco i częściej zapraszam do siebie ;3
Wee jak przyjemnie zamiast kichać i prychać poczytać coś dobrego! :)
OdpowiedzUsuńWielkie dziękuję w Twoją stronę, za komentarz u mnie - jak widać, dopiero zdobywam czytelników, a razem z Tobą, to tych aktywnych będzie aż trzech. :P Ale w pisaniu nie o "komcie" chodzi, a o przyjemność czerpaną z samego kreowania historii, prawda? :)
No, no. Nieźle wyszło, wszyscy, nawet policjanci znają Naranję... może to i lepiej, że póki co uszło jej na sucho. Z doświadczenia wiem, że spotkania z policją tylko stresują i nie należą do tych wyczekiwanych. Pijany Kubiak - strzał w dziesiątkę, mam nadzieję, że kiedyś jeszcze przeczytam taką "akcję" z nim w roli głównej u Ciebie. :)
BTW, tytuł rozdziału mnie powalił na łopatki!
Kubiak zaczyna coraz śmielej podbijać do Pati, a ona dzielnie udaje, że nic nie zauważa... Podoba mi się to, niech się chłopak naprawdę postara. ;)
Bąkiewicz taki wręcz namolny. Spędzili razem noc, okej, ale nie musiał jej tak "napastować"!
Lubię też długość tego rozdziału. Nie za długi, nie nuży, a zarazem nie urywasz w nagłym, niedokończonym wątku.
Osobiście, to kibicuję Dominice i Łasko! Miśkowi i Patrycji także, ale to tak naprawdę skrycie liczę, że coś między nimi będzie... :D
Z góry przepraszam za nieskładność komentarza, ale ostatnio jestem w stanie tylko spać i jeść. Choróbsko LOVE! -.-
No to Naranja miała szczęście, że ten policjant ją poznał. Inaczej byłoby kiepsko. Uwielbiam pijanego Kubiaka. Planowanie zaręczyn - genialne :D Co do Patrycji i Michała K. to mam nadzieję, że ona wreszcie zauważy, że on do niej coś ten teges :D Trzymam za nich kciuki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess ;*
''Ni sugeruj si koszulką!''<----- hahahahahhahahahahahahah XD
OdpowiedzUsuńŚwietne to było! No jestem ciekawa,jak potoczy się ten zakład!Oby Patka go wygrała! ;>
Pozdrawiam serdecznie,nowy rozdział dodany! <3
Uf ulżyło mi jak ją puścili. A pijany Kubi to normalnie jak dziecko :D a zaręczyny genialnie pomyślane! aż zazdroszczę jej ahha :D Kubi wyraźnie Patkę jakby to nazwać ..kokietuję? Chyba tak, to będzie najtrafniejsze, tylko pytanie kiedy ona to zauważy?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :*
ohooooo ale długi!! :D Przerwa w pracy, nowy rozdział, kawka...Żyć nie umierać! Zacznę od końca:D Też mam bilety na LŚ do Łodzi, jakieś spotkanie??^^
OdpowiedzUsuńUff z jednej strony cieszę się, że uszła z tego starcia z policją bez szwanku, ale z drugiej strony, ktoś powinien zrobić z Patką porządek bo nam się panna rozpije. Mam trochę niesmak po tej nocy z Bąkiem. Ja ją ciągle widzę w ramionach Kubiaka i obawiam się, że jak wyjdzie na jaw, że się spiła i przespała z Mikim, Kubi może jej tego nie wybaczyć, zresztą nie tylko on...:/
Szykują nam się niezłe oświadczyny, na pewno opiszesz to w taki sposób, że będę zauroczona scenerią, więc czekam z niecierpliwością :D
No i w końcu coś ruszyło z zakładem, ciekawa jestem, czy da radę, haha ja osobiście za Martino jakoś szczególnie nie przepadam, ale zobaczymy co z tego wyniknie!!!
Pozdrawiam ciepło
In my head :*
Już dziękowałam, ale robię to raz jeszcze - OFICJALNIE! :D Dziękuję za nominację do The Versatile Blogger :*
UsuńJa cię tak ładnie proszę weź Michała (Kubiaka) i Naranję połącz jakoś bo już nie mogę patrzeć jak się nie mogą zejść :D Jaki dłuuuuugi rozdział :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Zapraszam na XVIII :)
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)
Zapraszam na nowy rozdział:) http://169141613.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział. :))
OdpowiedzUsuńhttp://169141613.blogspot.com/
Oho, jednak odpuścili :D Coś czułam, że tak będzie :3
OdpowiedzUsuńSzykują sie fajne oświadczyny :) Czekam na ten rozdział, bo będzie sie działo :DD
A właśnie, przypomniałaś mi, że muszę koczować na bilety do Wrocławia na mecz z USA :> Może mi też się uda :D
Pozdrawiam :3
volleyball-journalist.blogspot.com
PS: W ogóle to mam ochotę napisać taki dłuuuugi komentarz, bo mam dużo do powiedzenia (napisania?), ale fizyka i genetyka mnie wzywają ;C No ale nic,dam upust mojej wenie następnym razem :D Doskwiera mi straszny brak czasu :DD
JA TEŻ WYBIERAM SIĘ DO ŁODZI NA LŚ! *__* ♥
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału... no cóż jak kochana więcej mogę powiedzieć, jak nie to, że uwielbiam Twój styl, uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam... to wszystko. JAKA JA JESTEM Z SIEBIE DUMNA, ŻE WESZŁAM NA TEGO BLOGA! CO JA MIAŁABYM TERAZ ROBIĆ?! (pisać swój epizod, ale po co, tutaj lepsza akcja się toczy! :D) Tak lekko napisany, tyle humorystycznych momentów, że nie byłam w stanie się nie śmiać. :D Wtedy dramat, teraz komedia. Cudownie! ♥ Pozdrawiam serdecznie! ;**
Nie no po prostu uwielbiam rozmowy Kubiaka i Patki! Uśmiałam się jak nie wiem. Tak samo wyobraziłam sobie sytuację z dwoma funkcjonariuszami, Flip i Flap...
OdpowiedzUsuńA oświadczyny... szykują się ciekawie.
Ciekawi mnie jeszcze sytuacja z Bąkiem...
A ja czekam na bilety do Spodka <:
pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział :* belchatowska-ulica.blogspot.com
Rozdział świeny ;D Ciekawe czy coś będzie między Mikim ,a Pati. Wolę jednak, żeby Patrycja była z Kubiakiem. Oczywiście czekam na więcej i zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńuff, jak dobrze, że Naranji się upiekło, chociaż gdyby ci policjanci ją zatrzymali, może by się czegoś nauczyła na przyszłość :D Szkoda mi trochę Bąkiewicza, ale z drugiej strony mam nadzieje, że Patrycja nie będzie robiła mu zbędnych nadziei, bo ja tam trzymam kciuki za jej związek z Kubiakiem :D
OdpowiedzUsuńAlek to chyba chłopak ideał jest *.* Trzymam kciuki za jego udane oświadczyny :>
Pozdrawiam zapraszam do mnie ;)
Zapraszam na nowy rozdział na back-to-love-one-step.blogspot.com ;-)
OdpowiedzUsuńPojawił się nowy rozdział z numerem 10! Zapraszam ;*
OdpowiedzUsuńvolleyballinmyheart.blogspot.com
zapraszam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com