W dniu egzaminu kobieta od socjologii zmierzyła mnie złowieszczym wzrokiem prawie z wyrzutem przekazując mi kartkę z pytaniami testowymi. Jestem pewna, że wie co było powodem mojej nieobecności. Czy przez to może mnie surowiej oceniać? Nie. Jednak wątpliwości co do zaliczenia zostają.
Przez ten czas codziennie musiałam meldować się u pana Kubiaka i przekazywać raport z mojego całego dnia. Oczywiście telefonicznie, gdyż przesiadywał on w tym czasie w Jastrzębiu. Chciał znów wziąć wolne, przyjechać do Krakowa i ślęczeć przy mnie... Ale po co? Mam przy sobie Dominikę, to wystarczy. Poza tym przez ostatnie poświęcanie treningów razem z Łasko zawalili mecz przegrywając z Delectą 2:3. Teraz to i ja muszę go pilnować, a w zasadzie doprowadzać do porządku i mobilizować do pracy. Musi się skupić na swojej robocie, którą darzy ogromną miłością, a nie na mnie i moich problemach.
Ale z innej beczki. Wydaje mi się, że dzwonił tak często, bo miał przeczucie, że razem z Dominiką nie byłyśmy święte przez ten tydzień…i miał rację. Każdy egzamin był przez nas skromnie oblewany. W naszej umowie nie było powiedziane, że mam w ogóle przestać pić, jedynie była mowa o ograniczaniu się. Jedno słodkie, półlitrowe wino jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Nie miałam ochoty na więcej. Chciałam poczuć tylko przyjemny, malutki szum w głowie i cieszyć się, że część sesji mam już za sobą. To będzie nasza słodka tajemnica.
Nastał dzień wyjazdu do Bełchatowa. Oba Michały pojawiły się w Krakowie z samego rana. Nie zdziwił mnie widok Miśka Łasko – w końcu niezobowiązujący układ z Dominiką działał prężnie. Spotykają się tak często, jak ja z Kubiakiem, kto wie, czy nawet nie częściej do siebie telefonują. Życzę im szczęścia, mam nadzieję, że już niedługo na normalnej, partnerskiej drodze. Aż nie chcę wiedzieć, co będzie się działo w tym mieszkaniu pod naszą nieobecność... Pożegnaliśmy się z nimi i po zniesieniu kilku niezbędnych rzeczy na te dwa dni ruszyliśmy w trasę.
W trakcie drogi Kubiak przysnął. Ja, żeby nie skończyć podobnie jak on będąc za kierownicą, włączyłam radio. Odkąd zaczęłam pracę w studio nagraniowym, poza swoimi piosenkami słyszałam niewiele. Nie potrafię opisać swojej radości, gdy z głośników poleciał klasyk - The Unforgiven. Odruchowo ręka skierowała się w stronę przycisku Vol +, ale w ostatniej chwili coś mnie tknęło.
Nie, nie będę chamska. Niech ta ofiara spokojnie śpi.
Uśmiechając się pod nosem byłam pełna podziwu dla swej nadopiekuńczości. Zawsze Angelika ganiła mnie za włączanie muzyki, kiedy przysypiała w trakcie jakiejś podróży. Chyba ta wredna część mnie, gdzieś się ulotniła… Cóż, zostaje mi zadowolić się zwykłym, cichym nuceniem pod nosem.
Wróciły wspomnienia, kiedy to nawet nie myślałam o tym, że w przyszłości będę zastanawiać się nad brzmieniem własnych piosenek. Czasy, kiedy to każdy dźwięk gitary elektrycznej powodował ciarki na plecach, kiedy rozbrzmiewająca perkusja powodowała przyjemne wibracje w moim ciele, kiedy zazdrościłam wszystkim tym, którzy stali na scenie i mogli śpiewać dla szerszej publiczności.
Uświadomiłam sobie, że warto walczyć o marzenia, że wbrew pozorom się spełniają. Ciekawe, czy moja muzyka też wzbudza takie emocje…
”Mamy piękne, bezchmurne poniedziałkowe południe. Witam Państwa w naszym cotygodniowym programie. Na rozgrzewkę była Metallica i The Unforgiven. Teraz chciałbym zaproponować cieplutką jak świeże bułeczki propozycję znad Wisły.”
Znowu jakieś Dody, Gosie Andrzejewicz, czy inne wymysły? – pierwsza myśl słuchając prowadzącego.
”Otóż nieco zapomniana Laura Przybylska powraca do gry na scenie muzycznej…” – słysząc te słowa odruchowo wyłączyłam odbiornik. Oparłam głowę o zagłówek cały czas nie odrywając wzroku od jezdni.
- Też nie chciałem tego słuchać – wyszeptał Kubiak.
- O, nie śpisz? – uniosłam do góry brwi co rusz zerkając to na niego, to na jezdnię.
- Słuchałem cię cały czas. Głos to ty faktycznie masz niezły – już otworzył oczy i zaczął mi się przyglądać.
- Śpiewałam na głos?
- Cichutko. Za jakieś 5 minut kontynuujemy zabawę ze śpiewaniem. Niech się tylko ta 'lura' skończy – mówił podnosząc siedzenie pasażera, już chyba zakończył drzemkę.
Później jakoś nie miałam ochoty na śpiewanie. Trochę głupio było mi na samą myśl, że Laureczka powraca na scenę. Nie obawiałam się jej konkurencji, bardziej obawiałam się tego, że będę ją spotykać na każdym kroku, czy to w radio, czy w telewizji…
Dotarliśmy do Atanasijeviców. Mieszkali na dosyć nowoczesnym, zamkniętym osiedlu. Mimo małych problemów odnaleźliśmy odpowiedni blok, klatkę schodową, piętro, drzwi...
- Witam w moich skromnych progach - z uśmiechem na twarzy przywitał nas Aleks, który gestem dłoni zaprosił nas do środka.
- Miło cię widzieć - uściskałam go przyjaźnie, po czym Michał podał mu rękę rozglądając się po ich skromnym mieszkanku.
- Nie dość, że przytulnie to jeszcze pięknie pachnie... - zamknął oczy rozkoszując się zapachami dochodzącymi z kuchni. Faktycznie, w powietrzu unosił się przyjemny, słodki zapach wypieków. Nie myślałam, że aż tak wezmą to do siebie.
- Nie podlizuj się Kubiak! - krzyknęła Karolina, która powoli ściągając z siebie fartuszek kuchenny podążała w naszą stronę.
- Nie musiałaś sobie zawracać nami głowy. Pizza w zupełności by wystarczyła.
- Wysokiej klasy sława nie powinna obżerać się takimi rzeczami - puściła mi oczko
- Wchodźcie, rozgośćcie się. Napijecie się czegoś? - niczym przykładna pani domu ugościła nas w swoich progach.
- A co masz do zaoferowania?
- Kawa, herbata, sok, alkohole...
- Piwo! - oczy Aleksa zaświeciły się na myśl o tym złocistym trunku.
- No stary, tak mi mów! Wiesz czego mi potrzeba - Kubiak od razu załapał wątek, obejmując przy tym Aleksa w geście porozumienia.
- Wszystko jasne... A Ty Pati?
- Pamiętaj, że alkoholu masz się nie tykać! - Kubiak pogroził mi palcem.
- Właśnie, dzisiaj testujemy twoją wytrzymałość – zaśmiała się Karolina – My pijemy alkohol ile wlezie, ty się tylko przyglądasz.
Akurat teraz, kiedy przez fragment drogi biłam się z myślami, oni musieli wymyślić sobie misję umacniania we mnie abstynencji. Nie mogli już wybrać lepszego momentu…
- Żaden problem – wyszczerzyłam się trochę na siłę - Kawę poproszę - Karolina przytaknęła głową i skierowała się w stronę kuchni
- Ej, pomóc ci?
- Przestań, jesteś moim gościem - mówiła głosem, który był ledwo słyszalny w miejscu, w którym stałam - Poradzę sobie.
- No to ci pomogę.
Pojawiłam się w kuchni. W piekarniku odgrzewały się roladki z kurczaka z warzywami i pieczonymi ziemniaczkami, na kuchence stał gotowy do podania krem z brokułów z migdałami, wędrując wzrokiem po blacie kuchennym natknęłam się na trzy rodzaje sałatek na bazie pomidorów, mozarelli, makaronu, tuńczyka i innych dodatków, a na parapecie chłodził się sernik, którego zapach przywitał nas na początku... Na ten widok otworzyłam usta ze zdziwienia. Karolina widząc moje zaskoczenie posłała mi tylko szeroki, piękny uśmiech.
- W lodówce mamy jeszcze tiramisu i lody. Zastanawiałam się nad naleśnikami z owocami..
- Karo - przerwałam jej - przecież my tego wszystkiego nie zjemy.
- Moja droga! My może nie, ale siatkarze wchłoną wszystko! Widzę, że jeszcze nie miałaś przyjemności gotować Kubiakowi, nie znasz ich możliwości - zaśmiała się w głos mrugając do mnie okiem.
- No nie miałam... Dobra, przenieśmy to do jadalni.
Na miejscu stała śliczna, biało-błękitna zastawa. Urzekła mnie ta sceneria, to przygotowanie, te starania Karoliny. Jest niesamowita.
- Pięć miejsc? - zapytałam, rozkładając sztućce.
- No chciałaś, żebym sprowadziła Mikiego Bąkiewicza.
- Racja - uderzyłam się w czoło - I przyjdzie?
- Przyjdzie, tylko trochę się spóźni... Chłopcy, podano do stołu! - krzyknęła, na co aż podskoczyłam ze strachu. Aleks i Michał w tym czasie prowadzili zaciekłą dyskusję na temat wyższości silników Volkswagena nad Leksusem, czy cholera wie jeszcze czym... Skąd wziął im się ten temat? Aleksandar od małego zafascynowany był modelami samochodowymi, których posiadał na pęczki. Do tej pory poszerza swoją kolekcję. Nie omieszkał się nią pochwalić Kubiakowi, który na jej widok zapowietrzył się święcąc przy tym oczami z radości. Razem są najlepszym dowodem na to, że faceci nigdy nie dorastają…
Pojawili się przy stole powoli dochodząc do porozumienia w tej sprawie.
- I tak bym tego nie kupił.
- Ja też, ale mówią, że to klasyk nad klasykami.
- Chyba jeśli chodzi o znajomość mechaników na tym sprzęcie.
- Dokładnie. A skoro tak często właściciele volksów u nich goszczą, to chyba dobrze o nich nie świadczy.
- I tak wolę moje wymarzone Maserati... – rozpłyną się Kubiak.
- A ja wolę moje równie skromne Audi. Siadać i nie gadać! – przerwałam im rozmowę udając zdenerwowaną. Zaśmiali się z mojego podsumowania.
- Nooo kochanie, nawet nie wiesz, jaki jestem głodny - zagaił Aleks obejmując Karolinę w pasie. Kubiak chciał zrobić ze mną to samo, ale dostał mocny cios między żebra.
- No wiesz co... kochanie! – wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo, delikatnie masując obolałe miejsce.
- Siadaj i nic najlepiej nie mów! - powiedziałam stanowczym tonem, na co z aktorskim wdziękiem udał zasmuconego.
- Bardzo dobrze Pati! Trzymaj go krótko!
- Ej Karolina, co to za rady? - oburzył się Aleks, który chwilę przed tym zaczął zapychać się jedzeniem.
- Kochanie, mimo, że znamy się już trochę, jeszcze nie wszystko o mnie wiesz - pogładziła go po głowie. On natomiast spojrzał na nią podejrzliwym, ale rozbawionym wzrokiem.
- A właśnie, jak długo się znacie? - zagaiłam. W sumie warto wiedzieć takie rzeczy planując razem z Aleksem zaręczyny.
- 3 lata? - spojrzała na niego mrużąc oczy.
- No jeszcze przed studiami byłaś w moich okolicach.
- To wy się nie znacie ze Skry? - zdziwił się Kubiak.
- Nie, w Skrze zaczęłam pracować, jak już byliśmy ze sobą.
- Miałaś szczęście... - oparłam głowę na rękach.
- Nawet nie wiesz jakie - znów jej dłoń pojawiła się przy Aleksowym policzku.
- Ale jakim cudem na siebie wpadliście? - ciągnął Kubiak.
- Latem dorabiałam pracując w klubie. Rok wcześniej pracowałam w Grecji, później ze znajomymi wybraliśmy Serbię...
- Taaaak, było upalnie, stała za barem, pięknie prezentowała się w górze od bikini...
- Tylko dlatego pode mnie podszedłeś? - szturchnęła go. Kubiak zaczął chichotać pod nosem.
- No nie. Po pierwsze - podobałaś mi się. Po drugie - stałaś przy barze, czyli musiałaś mi podać piwo, po trzecie...
- Dobra, nie kłóćcie się - ostudziłam sytuację, na co tylko się uśmiechnęli.
- No ułatwiła mi zadanie tym, że tam pracowała.
- Gadał do mnie jak najęty - napiła się łyka wina po czym szybko kontynuowała - A najlepsze było to, że w ogóle nie wiedziałam, że mam do czynienia z jakimś siatkarzem.
- Dlatego się do ciebie przyczepiłem. Jestem wyrozumiały co do moich fanów i traktuję ich ciepło, ale jeśli chodzi o wybór partnera zdecydowanie stawiałem na dziewczyny, które nie migdaliły się do mnie tylko dlatego, że gram. Tym się wyróżniłaś - pocałował ją w policzek.
- Żebyś wiedziała, uczepił się jak rzep. Czasami miałam go dość! - machnęła ręką Karolina.
- Ale chyba dobrze, bo teraz jesteście razem.
- Zanim do tego doszło sporo przeszliśmy.
- Zawsze musi być pod górkę... - westchnęłam.
- Tak... To jest mój pierwszy pacjent jakim zajęłam się jako pani psycholog. Warto podkreślić: jeszcze przed podjęciem się takich studiów! -zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne, sama widziałaś, co wtedy przeżywałem - wyprostował się Aleks, który znowu zaczął się uśmiechać. Karolina za to zwróciła się w naszą stronę.
- Wyobraźcie sobie, że chwile przed tym jak się poznaliśmy rzuciła go dziewczyna. Pocieszałam go, bo z czasem jeszcze bardziej sobie nie radził... No i masz - chwyciła go tym razem pod rękę.
- Czyli nie dość, że znalazłaś faceta, to jeszcze pomysł na życie? Chciałaś zostać psychologiem? - skinęła głową potwierdzając moje słowa - Farciara...
- Ty też nie możesz narzekać moja droga. Nie jedna osoba chciałaby śpiewać jak ty, pracować jak ty...
- Nie jedna osoba prędko by z tego zrezygnowała - przerwałam jej.
- Jesteś silna. Do tego utalentowana. Nie pozwolę ci się tak łatwo poddać.
- Obym i ja do tego nie dopuściła... - zniżyłam ton głosu. W tej samej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- No, chyba Bąku przyszedł - powiedziała Karolina wstając z miejsca.
- Bąkiewicz?! - oburzył się Michał.
- To chyba muszę też mu przynieść jedno piwo... - Aleks z entuzjazmem powędrował do kuchni po trunek dla Mikiego.
- Ale... on? Po co? – przeszył mnie pytającym wzrokiem Kubiak, na co wzdrygnęłam ramionami, udając głupią.
Stanął w drzwiach trzymając w rękach białe wino. Uśmiechał się do tego idealnie prezentując swoje małe, słodkie dołeczki. Miałam ochotę wytargać go za włosy, przytulić, poklepać po ramieniu... Ale bardziej z powodu pobudzenia instynktów macierzyńskich, czy opiekuńczych, niźli zawrócenia mi w głowie.
- Witam - skierował się w moją stronę, lecz o dziwo nie był już tak śmiały jak ostatnio. Podał mi jedynie rękę delikatnie ją ściskając. Miałam wrażenie, że nie trzymam męskiej dłoni, a jakąś zdechłą flonrdę. Kątem oka widziałam, że Kubiaka cieszył taki obrót spraw, czytaj: brak spouchwalania.
- Przepraszam za spóźnienie.
- Mówisz tak, jakby ktoś miał ci to za złe... - warknął Kubiak unosząc jedną brew do góry. Wiedziałam, że będzie miał bojowy nastrój, ale że tak od razu?
- Tak czy siak miło, że przyszedłeś - posłałam mu szeroki uśmiech - Opowiadaj, co u ciebie?
- Cóż mogę powiedzieć. Oscyluję pomiędzy domem a halą, ciągłe treningi...
- Przegraliście z Częstochową - wtrącił się Kubiak - Następnym razem musicie się bardziej do tych treningów przyłożyć - puścił mu wymuszone oczko.
- Fakt, forma już nie ta, co dawniej...
- No, trzeba przyznać, że uszło z was powietrze - miałam wrażenie, że Kubiak zaczął się posługiwać taktyką "dobij leżącego" - Jeszcze przegrana 1:3... Skandal!
- Miśku... - chciałam powstrzymać tę rozkręcającą się machinę nerwów.
- Tak? - odezwał się chórek złożony z Kubiaka i Bąkiewicza. No tak, totalnie zapomniałam, że mam dwóch Michałów przy sobie.
- Chyba musimy zrobić selekcję zdrobnień - uśmiechnęłam się. Świetnie się złożyło, idealny temat zastępczy!
- Misiek jest zarezerwowane dla mnie - wyrwał się Kubiak - Znaczy... zawsze tak do mnie mówiłaś. Niech tak zostanie... - nie wiem, czy to ostatnie zdanie to pytanie czy stwierdzenie, sam dosyć niepewnie to wypowiedział.
- To do mnie mów Miki - rzekł wpatrzony w talerz Bąkiewicz.
- Okeeeej - odpowiedziałam niepewnie próbując znów wymyślić jakiś luźny temat. Nie bardzo mi to wychodziło. Z opresji wybawił mnie Aleks, który przyniósł Mikiemu piwo.
- Dobra, co robimy. Jakiś klubik, gierki, inne propozycje? - zapytał.
- Gierki... - z głosem amanta powtórzył Kubiak.
- To zapraszam do salonu.
Raj dla facetów - xbox i piwo. Jednak przed włączeniem tych wszystkich sprzęcików postanowili jeszcze upewnić się, czy nie ma w telewizji jakiegoś ciekawego filmu. My z Karoliną mogłyśmy w tym czasie spokojnie porozmawiać, w końcu również w tym celu do niej przyjechałam. Musze trzymać się terapii, walczyć. Takie są skutki... Ech, picia wódki.
Kiedy przelatywali przez serię kanałów muzycznych, jeden teledysk przykuł moją uwagę.
- Aleks, wróć tam na chwilę - zaapelowałam, mignęła mi bowiem znajoma twarz.
- Momencik... - pospiesznie operował kciukiem na pilocie, przygryzając język. W końcu dotarł tam, gdzie sobie życzyłam...
Masz czego chciałaś, Patrycja. Zamiast terapii słownej - terapia szokowa: teledysk Laury. Świeżutki zapewne jak ta cala piosenka, o której mówili w radio dzisiaj rano. Odeszła troszeczkę od naszego pierwotnego klimatu. Więcej było muzyki elektronicznej, znikome ślady instrumentów... To nie w jej stylu. Nie wiem, na jakiego trafiła producenta, ale zbezcześcił jej rockowego ducha, metalowy zmysł. Ale nie to zrobiło na mnie wrażenie. Pomijając nawet słowa, które mówiły tylko o przeszczęśliwej miłości, w teledysku występował... Mateusz. Radośnie spacerowali, obściskiwali się, patrzyli sobie prosto w oczy, delikatnie dotykali ustami, gdy do niego śpiewała... Boże, przecież kiedyś to ja byłam tak blisko niego, na jej miejscu. Siedziałam z wlepionym w ekran wzrokiem zapominając o całym świecie, o ludziach, którzy byli koło mnie. I znów zaczęłam myśleć.
Boże, czemu my posiadamy taką męczącą zdolność; całkowicie zbyteczną w takich momentach umiejętność myślenia...
Nagle telewizor zgasł. Na polecenie Karoliny Aleks wolał mi oszczędzić dalszych obrazków. Czułam na sobie wzrok całego pokoju.
- Widzieliście to?! - wykrzyczałam.
Nikt nie raczył mi odpowiedzieć na to pytanie. Każdy uciekał wzrokiem, każdy wolał ugryźć się w język. Jedynie Karolina zdawała się mnie bacznie obserwować. A mną znów zaczęły szargać emocje, znów chciało mi się wyć na cały głos, wyrywać włosy, tłuc naczynia, targać ubrania... Słowem - niszczyć wszystko co napotkam na swej drodze. Uczucia te jednak kłębiłam w sobie. Poza szybkim i głębokim oddechem nikt nie był w stanie dopatrzyć się mojego zdenerwowania.
- Ma ktoś fajki? - zapytałam drżącym głosem.
- Ty palisz? - zdziwiła się Karolina, która cały czas nie odrywała ode mnie wzroku.
- Jak jest ku temu okazja...
- Zawsze uciekasz się do używek, gdy jest ci źle? - drążyła temat. Nie odpowiedziałam na to pytanie. Co to kogo obchodzi co robię kiedy jestem zdenerwowana? W takiej chwili mogę chlać, ćpać i podcinać sobie żyły, nic komu do tego. Oczywiście wiem, że nie jestem w stanie tego zrobić... Przynajmniej nie teraz.
Zerwałam się z miejsca kierując się w stronę balkonu. Zdecydowanym ruchem pociągnęłam za klamkę otwierając drzwi.
- Co ty robisz?! - zerwał się Kubi.
- Będę skakać, a co myślałeś... - odpowiedziałam z ironią - Muszę się przewietrzyć.
Trzaskając drzwiami wyszłam na drugą, ośnieżoną stronę świata. Było zimno, cholernie zimno, zdawałam się jednak tego nie odczuwać. Ciepły oddech w konfrontacji z mroźnym otoczeniem powodował powstanie gęstej pary. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym imitowanym papierosie z czasów dzieciństwa. Mała i głupia rzecz, a cieszy. To znaczy... Za dużo powiedziane. W tym momencie nie cieszy mnie nic.
Oparta o sporą barierkę beznamiętnie i bezmyślnie przyglądałam się pędzącym samochodom, spacerującym ludziom... Nie było tak, jak za pierwszym razem, kiedy dowiedziałam się o ich związku. Wtedy był ogrom emocji, teraz jest pustka. Pustka i nicość trwająca tylko chwilę, bo zaraz znalazł się przy mnie Kubiak, zarzucający na mnie moją kurtkę.
- Przeziębisz się...
- Może nie umrę - zaśmiałam się pod nosem.
- Nawet tak nie mów - objął mnie mocno chowając moją twarz w swoich ramionach. Czułam na swojej głowie jego ciepły, regularny oddech. Wbrew początkowym chęciom trwania w samotności - tego mi było trzeba: bliskości, ciepła drugiej osoby, męskiego, silnego ramienia. Czułam się niesamowicie bezpieczna. Staliśmy tak chwilę bujając się tylko z boku na bok, bez słowa.
- Dalej coś do niego czujesz? - zapytał niepewnie.
- Sama nie wiem.
- Czyli dalej...
- To nie takie proste - odsunęłam go od siebie - Chcę o nim zapomnieć, ale nie potrafię się od niego uwolnić. On jest teraz wszędzie...
- No dobrze, dobrze, ciii - znów mocno przysunął mnie do siebie chcąc mnie uspokoić. Nawet nie wiem, czy taka terapia nie jest skuteczniejsza niż rozmowa. Nie boli, nie zmusza do obierania wszystkich negatywnych emocji w słowa, których w takich sytuacjach najzwyczajniej w świecie zaczyna brakować... Jak dobrze, że jest przy mnie. Jak dobrze, że mam takiego przyjaciela.
- Ale po fajki i tak pójdę - zaśmiałam się na siłę.
- Sama? Nie ma mowy! - oburzył się.
- Ty i tak nie znasz okolicy...
- To idź z Bąkiewiczem.
- Nie wierzę, że mi to proponujesz - popatrzyłam na niego.
- Skoro ma ci to pomóc... - wzruszył ramionami.
- Jesteś wielki - pocałowałam go w policzek - To już się zbieram.
- Zaczekaj - nie zdążyłam się ruszyć, bo delikatnie objął moją twarz dłońmi - Wiesz, że mnie możesz się wyżalić? - zaczął spoglądać mi głęboko w oczy.
- Po co się nad sobą użalać - machnęłam ręką - Wystarczy, że mnie przytulisz. Wszystko mija - poklepałam go po ramieniu, a on uśmiechnął się szeroko.
- Czyli sprawa załatwiona?
- Jak najbardziej - przytaknęłam.
Gówno prawda. Nic nie jest załatwione, nic! Ale po co mam mu tym zawracać głowę?
Czułam się dziwnie, jakiś okropny niepokój dręczył mnie nieustannie. Czas sobie ulżyć...
- Bąku, zbieraj się - rzuciłam w stronę Mikiego, wchodząc do ciepłego pokoju.
- Gdzie? - zrobił duże oczy.
- Na spacerek.
- Właściwie i tak się miałem zbierać - klasnął rękoma, po czym energicznie zerwał się z kanapy i skierował w stronę korytarza.
- Już chcesz uciec? - zasmucił się Aleks.
- Spokojnie, Michał zagra za mnie.
- A no chyba, że tak! - jak miło, kumpel martwił się o to, że nie będzie miał z kim grać, zamiast przejąć się brakiem obecności przyjaciela...
- A tak serio to gdzie idziemy?
- Do monopola... - wyszeptałam do niego - Na razie, nie wrócę prędko! - pożegnałam się z wszystkimi i ruszyliśmy w poszukiwaniu upragnionemu celu. Schodząc po schodach nabrałam szybkiego tempa, Miki ledwo za mną nadążał. Jakoś chciało mi się biec. Może odniosłam wrażenie, że wtedy wszystkie problemy zostawię w tyle?
Stanęłam tuż przy wyjściu z klatki schodowej. Bez słowa wskazałam palcem stojący na wprost bloku sklep monopolowy.
- Matko - dyszał Miki - Aleś ty szybka - stanął przy mnie i skierował wzrok w kierunku, w który wskazywałam - No tak, tu jest sklep.
- To faktycznie potrzebowałam do niego obstawy - wywróciłam oczami, na co Bąku tylko wzruszył ramionami. Co on taki cichy, nie poznaję go.
Kupiliśmy to, czego mi było trzeba. Jakieś fajki i moje ulubione słodkie wino. Wychodziliśmy ze sklepu nie odzywając się do siebie ani słowem. Czas w końcu zacząć jakąś rozmowę, nie? Przecież po to go tutaj ściągałam. Chciałam się do niego zbliżyć... Zacznij działać, Patka!
- Wzięłam kluczyki od samochodu, podwiozę cię i wypijemy wino.
- Nie chcę sprawiać ci kłopotu…
- To ja ci chyba zrobię kłopot zwalając ci się na chatę - rzuciłam niemiło.
- Nie... Tylko mam delikatny bałagan- parsknęłam śmiechem słysząc tę odpowiedź.
- Chłopie, bałaganem się nie przejmuj, zajmiemy się czym innym - wskazałam na wino, które trzymałam w ręce.
- A jak wrócisz do domu? - fakt, o tym nie pomyślałam. Samochód trochę komplikuje sprawę…
- Taksówkę zamówię – puściłam mu oczko.
- Ok., przekonałaś mnie - odpowiedział dosyć pewnie wsiadając do mojego samochodu.
Dotarliśmy na miejsce. Trochę porozrzucanych ubrań, torba treningowa na środku pokoju, kilka brudnych naczyń – witamy w jaskini samotnego mężczyzny! Nie zważałam na bałagan, w końcu nie będę wkładać białych rękawiczek, czy centymetrem odmierzać poziom kurzu zalegającego na półkach. Oczywiście, aż tak źle nie było, wyolbrzymiam. Po prostu po raz kolejny chcę podkreślić cel, z jakim tutaj przyszłam.
- Rozgość się – gestem dłoni wskazał kanapę, przy której stał mały stoliczek. Usiadłam tam i zaczęłam pisać smsa do Karoliny:
"Łazimy teraz z Michałem po parku, później wpadnę do niego na kawę. Musze to wszystko odreagować... Nie martwcie się o mnie, wrócę dzisiaj. Buziaki :*"
Była młoda godzina, zbliżała się 20. Tak więc do końca dnia dzisiejszego miałam jeszcze 4 godziny... Wyrobię się.
W tym czasie Misiek przyszedł z kuchni z dwoma kieliszkami, do których rozlał wino.
- Mogę mieć pytanie? – rozpoczęłam rozmowę.
- Proszę bardzo.
- Gdzie się podział ten pomeczowy Miki? – na te słowa delikatnie zaśmiał się pod nosem – Pytam poważnie! Na meczu taki amant, dziś spokojny, nieśmiały facet. O co tutaj chodzi?
- Byłem eksperymentem Karoliny – pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Eksperymentem? – wypiłam pierwszy łyk wina, jak mi tego brakowało…
- Zawsze byłem nieśmiały, a nasza pani psycholog próbowała to zwalczyć. Dała mi kilka wskazówek co działa na kobiety, a później rzuciła mnie na głęboką wodę zapoznając z tobą – machnął ręką.
To dlatego Karolina była rozbawiona tym naszym zapoznaniem? Stąd te żenujące teksty? Wybuchłam śmiechem znając odpowiedź na tę zagadkę.
- Ej to nie jest śmieszne – mówiąc to paradoksalnie zaczął się uśmiechać od ucha do ucha. Ach te dołeczki...
- Przepraszam, ale to dosyć urocza historia. I sporo tłumaczy... – puściłam mu oczko, na co wyraźnie zarumienił się. Faktycznie, zrobiło się z niego tak słodkie, ciche i niewinne stworzonko, że nie sposób było się nim nie zauroczyć. Przynajmniej pod wpływem alkoholu tak mi się wydawało. Butelka wina szybko zniknęła, a ja zaczęłam się śmiać z każdego wypowiedzianego przez niego słowa.
- A ja… Ja ci się podobam? – walnęłam prosto z mostu, bez jakiegokolwiek wstydu.
- Co to za pytanie? – wymamrotał.
- Co co? No po prostu chcę wiedzieć – oparłam się łokciem na jego ramieniu trzymając swoją twarz przy jego twarzy.
- Mam być szczery? – skinęłam głową jak najmocniej potrafiłam – Zawsze chciałem mieć tak ładną dziewczynę jak ty – znowu wybuchłam śmiechem.
- Czemu ty się ze wszystkiego śmiejesz? – pokazał mi język. Wzięłam głęboki oddech chcąc ulżyć bolącemu brzuchowi.
- Bo cię uwielbiam – na te słowa ponownie się zarumienił i spuścił głowę na dół. Rozczulił mnie ten widok.
- Dobra dzióbek, dobra - podniosłam jego głowę i skierowałam w swoją stronę - Nie udawaj takiego niewiniątka - przygryzłam wargi spoglądając mu w oczy.
Delikatny szum w głowie spowodował, że moje myślenie co do związków z facetami diametralnie się zmieniło. Przypomniałam sobie słowa Dominiki, która opowiadała mi o związku z Michałem Łasko:
- Poszliśmy na niezobowiązujący układ.
- Po co? Nie lepiej od razu spróbować być ze sobą?
- No nie chcę się na razie angażować. Boję się, że wszystko spieprze, że będzie fajnie tylko na początku, a później ten czar pryśnie. Przecież obie tak miałyśmy, dobrze to znamy...
Rzeczywiście, obie miałyśmy tak, że szybko zgadzając się na związek dostałyśmy pstryczka w nos. Może faktycznie najpierw trzeba pobawić się w takie układziki i czekać na uczucie, które być może niebawem nadejdzie?
Bez słowa podniosłam się z kanapy na której siedzieliśmy. Michał tylko zmierzył mnie pytającym wzrokiem, chcąc dowiedzieć się co planuję zrobić. A plan był znany od początku: zapomnieć o tym, co dzisiaj zobaczyłam + wypełnić akcję pod hasłem "Największym lekarstwem na starą miłość jest nowa".
Odstawiłam kieliszek, który miał w ręce. Delikatnie chwytając go za dłonie usiadłam mu na kolanach. Spojrzał na mnie słodkimi, niewinnymi oczkami, które zdawały się odpuścić zadawanie jakichkolwiek pytań, bo faktycznie były one zbędne. W kompletnej ciszy patrzyliśmy się na siebie przylegając czołami, dotykając się delikatnie noskami. Wspólnie splecione ręce skierowały się na moje biodra. Uwolniłam się z tej niewygodnej pozycji, pozostawiając jego osamotnione dłonie na moim ciele. Zaczęły one krążyć po plecach, pośladkach, udach. Niewiele myśląc musnęłam jego wargi swoimi, przez co przeszył mnie dreszcz podniecenia. Tak chciałam żeby to wyglądało? Nie wiem. Ale oddam się chwili.
Otuliłam jego twarz dłońmi, przyciągając ją do siebie. Nie byłam już tak delikatna jak na początku. Moje pocałunki były coraz bardziej namiętne i zachłanne. Czułam jak podwijał moją koszulkę, gdyż chłód przeszywający moje plecy spowodował jeszcze większy, przyjemny dreszczyk. Oderwałam się od niego, aby mógł zdjąć ze mnie ten niepotrzebny w tym momencie kawałek ubrania. Chcąc jak najszybciej przejść do właściwego działania postąpiłam podobnie - jego bluza wraz z koszulką wylądowały w innej części mieszkania. Rozpinając jego spodnie przytrzymał moje dłonie. To by było na tyle? Skrzywiłam się.
Znów spojrzał mi w oczy, przygryzł seksownie wargi, później odsunął do siebie. Nie wiedziałam o co chodzi. Leżałam bez koszulki na kanapie, pospiesznie oddychając i wlepiając w niego pytające spojrzenie. Na reakcję nie musiałam długo czekać. Wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni.
Spodobała mi się ta pociągająca chwila niepewności. W głębi duszy szargało mną dziwne uczucie: czułam do niego pociąg, ale tylko i wyłącznie w sensie fizycznym. Wątpię, żebym stworzyła z nim jakikolwiek związek, z resztą nawet średnio się dogadujemy... Ale teraz pozwoli mi zapomnieć. Przecież o to chodzi. Zrzuciłam z niego resztki ubrania, a ten nie pozostał mi dłużny. Nasz oddech przyspieszył, temperatura ciała wzrosła, serce zaczęło mocniej bić. Zrobiliśmy to. Uprawialiśmy szybki, spontaniczny, ale namiętny seks...
Ze snu wybudził mnie zimny dreszcz, który przeszył moje nagie ciało. Już nie było on tak przyjemny jak wcześniej. Powoli podnosząc ociężałą głowę, która bezwładnie leżała na miękkiej, puchowej poduszce zauważyłam leżącego obok mnie Bąkiewicza. Oczywiście zgarnął całą kołdrę dla siebie, a ja musiałam marznąć… Nie miałam ochoty o nią walczyć. Zwlekłam się z łóżka w poszukiwaniu ubrań i telefonu. Wszystkie rzeczy znalazłam w pobliżu kanapy, na której siedzieliśmy razem z Michałem. Zegarek wskazywał godzinę 23, nie było jeszcze tak źle. Miałam 18 nieodebranych połączeń od Kubiaka, w tym ostatnie delikatnie po 22. Oddzwoniłam chcąc dać znać, że ze mną wszystko w porządku. Odebrała Karolina.
- Patka, co tak długo!?
- Zasiedziałam się na tej kawie, trochę poplotkowaliśmy, a telefon miałam wyciszony w kurtce… Już do was wracam. Przepraszam - w odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech Karoliny.
- Spokojnie, nic się nie stało. Nie wierzę, że tak się rozkręcił w rozmowie z kobietami. Może dzięki tobie w końcu stanie się odważnym facetem – znów parsknęła śmiechem – Alek i Misiek pograli jeszcze trochę, popili przy tym piwo, co strasznie ich znużyło i już poszli spać. Czekam na ciebie w takim razie.
- Ok., już jadę. Do zobaczenia – posłałam jej całusa przez słuchawkę i udałam się w poszukiwaniu kluczyków od samochodu. Zguba szybko się znalazła. Ubrałam kurtkę i wyszłam bez słowa z mieszkania.
Matko, co ja takiego zrobiłam?! – zaczęłam bić się z myślami jedną ręką trzymając kierownicę, drugą przecierając twarz ze zdumienia. Przespałam się z facetem, do którego nic nie czuję. Jakby tego było mało spotkałam się z nim zaledwie dwa razy. Sumienie bezustannie wypominało mi, że zachowałam się jak dziwka. Chcąc się usprawiedliwić na przemian przywoływałam słowa Dominiki i Karoliny. Miałam niesamowity mentlik w głowie. Do pionu przywołało mnie jakieś czerwone, podłużne, migające światełko. Dostrzegłam pana w jaskrawej żółtej kamizelce, który ruchem ręki nakazał mi zjechać na pobocze. Odsunęłam okno, gdy podszedł pode mnie i zapukał w szybę.
- Dzień dobry, starszy aspirant Nowicki. Proszę przygotować prawo jazdy, dowód rejestracyjny, ubezpieczenie, dowód osobisty, jeśli ma go pani przy sobie i zapraszam na tyły naszego radiowozu – po tych słowach mężczyzna oddalił się. Dotarło do mnie, że jestem w bagnie po uszy, że zrobiłam coś, przed czym zarzekałam się odkąd mam prawo jazdy... Szybko wygrzebałam jakąś gumę do żucia i perfumy, które miałam w torebce. Jakby mi to miało w czymś pomóc.
Nie było szumu w głowie to i zapomniałam co robiliśmy... Jak mogłam wsiąść po wypiciu wina za kierownicę!
Cóż za zbieg okoliczności, że akurat dziś obchodzi urodziny jeden z bohaterów... Michał Bąkiewicz :D Z góry uprzedzam - to nie było zamierzone działanie, że pojawił się akurat teraz...akurat w takiej akcji ;D
Tak czy inaczej - wszystkiego najlepszego dzisiejszemu solenizantowi :)
+ znów zostałam nominowana do zabawy The Versatile Blogger. Dziękuję It`s volleyball my friend <3
Odpowiedzi w zakładce "Nominacje".
Specjalnie dla nowych czytelników powstała zakładka "Streszczenie". Co prawda jest jeszcze w budowie i zapewne trochę ta "budowa" potrwa, ale myślę, że to dobry pomysł dla tych, którzy chcą być na bieżąco, a pojawili się na moim blogu dopiero w połowie opowiadania.Zapraszam na kolejną notkę za 3-4 dni. :)
Ponownie ośnieżony Kraków POZDRAWIA ;*
Myślałam, ze inaczej potoczy się ta nowa miłość. Próbuję zrozumieć postawę Patki. Może ona nie zwraca uwagi na Kubiaka, bo nie uważa go za obiekt westchnień. ALe kilka razy widziała w nim mężczyznę a nie przyjaciela. Może wraz z upływem czasu, zrozumie. Mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak na całą sytuację zareaguje Bąku. To będzie bardzo intrygująca rozmowa między nim a Naranją. Intrygująca, ale za razem trudna. Oboje byli lekko wstawieni. Ale to nie wyjaśnia ich zachowania.
Patka na pewno poradzi sobie z policją, a pomoże jej pewnie Kubi. On zawsze pomaga. :)
Juz nie przynudzam
Pozdrawiam Paula, xoxo.
U mnie dzisiaj wieczorkiem pojawi się nowa notka. Zapraszam serdecznie :)
http://fly-bird-is-free.blogspot.com/
Ii pojawiła się 32. Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam serdecznie : http://fly-bird-is-free.blogspot.com/
UsuńMATKO Z OJCEM! ONA. Z BĄKIEWICZEM. NIE, NIE, NIE. 3 x nie, dziękujemy. :-D
OdpowiedzUsuńMuszę to napisać bo nie wytrzymam.. czy Patka jest ślepa?! Karo mówiąc o nowej miłości miała na myśli Kubiego, widać ,że jemu na niej zależy, jej chyba również tylko boją się zrobić następnego kroku i być może zniszczyć tą przyjaźń, ale pasują do siebie jak nikt inny! Mam nadzieję ,że Pati wreszcie to dojrzy no, a nie będzie widzieć w nim tylko przyjaciela c: Z Bąkiem? Eh tak średnio mi się widzi, ale pożyjemy, zobaczymy. Policja? No pięknie. Może Kubi wybawi z opałów? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przepraszam ,że nie komentowałam ,ale miałam zepsuty laptopo i tylko tablet zostawał z telefonem, a coś tam zepsułam i nie mogłam komentować, aczkolwiek na bieżąco jestem :D
Wieczorem wpadnę przeczytać, ponieważ teraz czas mnie goni. xd
OdpowiedzUsuńA teraz zapraszam do mnie :D
http://nuestro-amor-sera-siempre.blogspot.com/
Zapraszam na XVII.
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
Cieplutko pozdrawiam :)
Jeezu. Co ona zrobiła? Czy ona nie ma oczu? Ciekawe jak będą się zachowywać przy następnym spotkaniu. Tutaj się Kubiak martwi a ona poszła " w tango"-jak to mówią.;D Z policyjnych opałów wyciągnie ją oczywiści Kubiak, tzn. tak myślę. Ona miała nie pić, a tutaj sobie winko kupuje... Nosz kurde! A ja dalej nie wierze, że takie coś miało miejsce.Bąkiewicz. Ona. No nie mogę!:D W każdym razie rozdział, mimo że najdłuższy to mnie nie zanudził i czytałam go bardzo szybko.:D No, to by było na tyle, bo nie będę się niepotrzebnie rozpisywać. Co miałam powiedzieć to powiedziałam.:D czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam z jakże również zaśnieżonych GÓR :**
OdpowiedzUsuńTa sytuacja z policją rozbawiła mnie :) Bąkiewicz? Szkoda trochę Miśka, ale... Przynajmniej jest ciekawie :) Naprawdę świetne opowiadanie, przeczytałam wszystko od początku, fajnie piszesz, naprawdę szybko się czyta i przyjemnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, belchatowska-ulica.blogspot.com
Dobrnęłam do końca ! yeaah ! Ale do rzeczy...
OdpowiedzUsuńBaku- cicha woda brzegi rwie jak to mówia xd chcoiaz czy taka cicha ... no mniejsza. Rozdział długi, ale czyta sie lekko i przyjemnie. Będe do mówiła cały czas, do znudzenia jestes GENIUSZEM ! Uwielbiam czytac tego bloga szczególnie w tak ' piekną' zime tej wiosny -,- i szczególnie, że mnie śniegiem zasypało i nie mam zamiaru nigdzie się ruszać ;) czekam na więcej, szybko :)
No i zapraszam do mnie < niedługo nowy, czekam na wene ;) >
http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com
Mimo, że rozdział długi, czyta się bardzo przyjemnie.
OdpowiedzUsuńEch, Patka z Bąkiem... Z Kubiakiem powinna być! :) Ale dobrze, niech to się za szybko nie stanie, bo tak jest ciekawiej... ;D
A tak na marginesie, wiem gdzie mieszka Aleks, bo to bliziutko mojego osiedla... :D
Justyna
długi, uwielbiam takie długie rozdziały. Po pierwsze miałam nadrobić zaległości z nominacjami - zapomniałam, nie bij!! :P Po drugie, co Ty gadasz, że nużące??!! Jestem już w domu i mogę się zaczytywać w blogach do woli, szef mi nie straszny. No to tego. Niezłą akcja z Bąkiewiczem, szybki, niezobowiązujący seks. A jego wcześniejsze zachowanie spowodowane było eksperymentem Karoliny....ups! Tylko cholera ja bym chciała, żeby Patka była z Kubiakiem, a tu się Bąku wpycha no...:/ niedobrze, że Patrycja pije, w ogóle powinna odstawić alkohol, niezależnie w jakich okolicznościach. Na dodatek teraz zatrzymała ją policja...Oj niewesoło. Kobieto, ja przez Ciebie będę mieć poobgryzane pzanokcie i problemy z sercem. Cały rozdział czytałam z przyspieszonym pulsem i gryząc paznokcie. Fundujesz mi lekarza i kosmetyczkę, nie ma innej opcji:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i zapraszam na kolejny, 24 rozdział, długi jak stąd do Powiśla, ale trudno, taki miałam nastrój, na dodatek słodki jak cukierek ^^
In my head :*
no nie wierzę! Ma Kubiaka obok a przespała się z Bąkiem?! I ta sprawa z policją...chyba dziewczyna nieźle sobie nagrabi. Zaraz zapewne pojawią się nagłówki w gazetach:/ Rozdział długi i jak dla mnie zawsze mogą takie być bo świetnie się czyta:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
oooo kurde. Się porobiło. Czy ta Naranja uwolni się kiedyś od problemów? :< Wyczuwam kłopoty z miśkiem i ogromne wyrzuty sumienia. Kolejne problemy przez picie? W takim momencie musiałaś skończyć no :P teraz cały weekend niepewności! Swoją drogą ja lubię długie rozdziały, może ich być więcej. Pozdrawiam z okolicy :D
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło. Tego nie spodziewałam się po Naranji.. Mam nadzieję, że szybko o tynm zapomni i zacznie znów normalnie żyć. I przee wszystki nie może siadac za kierownicę po alkoholu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess
PS. już dziś pojawi się nowy rozdział :D
Zapraszam na nowy rozdział: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/
UsuńPozdrawiam :*
Rozdział jak zwykle świetny;) Niech Patrycja nie będzie dla siebie taka surowa, każdy miewa przygody;) postaram się dziś o nowy rozdział więc możesz się spodziewać rano;D pozdrawiam Lizak
OdpowiedzUsuńJejku, przecież obok jest Kubi.. Ciekawe jak to się wszystko rozwinie. I jeszcze na koniec ta policja, jazda po alkoholu, nie dobrze. Do tego w międzyczasie jeszcze Laura coraz częściej "przypomina o sobie". Czuję, że Patrycja nie poradzi sobie ze wszystkim :c Ale czekam na kolejny rozdział, dzięki za informację ;*
OdpowiedzUsuń+ Dzięki za nominację do The Versatile Blogger :)
A u mnie pojawiła się dziewiąteczka, zapraszam ;*
volleyballinmyheart.blogspot.com
Tak czytam, czytam i mam łzy w oczach, co z Kubim? :O tak mi go szkoda w tym rozdziale, że ja nie mogę :< Co Patka sobie wyobraża z tym Mikim? Nie wiem do końca czy coś z tego będzie, ale tam Kubiak będzie cierpiał :< Biedny Dziku ;'(
OdpowiedzUsuńA rozdział bardzo przyjemny, przez ten sernik zrobiłam się głodna :D
Pozdrawiam :*
Ah te Michały ;> Napięta atmosfera,jeszcze wsiadła do auta po alkoholu!Co za pech,że akurat ją złapali :c
OdpowiedzUsuńMam nadzięję,że nie bedzie miała ogromnych problemów.
Pozdrawiam serdecznie,swietnie mi się czytało <3
Ola :33
Zapraszam na nowy rozdział;)
OdpowiedzUsuńNIE, NIE, NIE, NIE. Kurde, lubię Bąkiewicza a właściwie polubiłam go w tym rozdziale, no ale co z Kubiakiem?! Czy Naranja naprawdę jest taka tępa, że nie widzi, że Kruszyna coś do niej czuje? Mam nadzieje, że nie będzie robić Bąkiewiczowie łudnych nadziei, bo widać, że to porządny chłopak jest. No i mam nadzieje, że nie będzie miała problemów z jazdą po pijanemu, nie chce wiedzieć co stało by się gdyby media się o tym dowiedziały, a po drugie coś czuje, że jej przyjaciele byliby tym zawiedzeni :)
OdpowiedzUsuńhttp://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/
u mnie po długiej przerwie zapraszam na nowy rozdział :)
UsuńJest i nowy rozdział :) Więc szykuj kawkę i wpadaj :DD
OdpowiedzUsuńhttp://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
Kocham, kocham, kocham tego bloga. ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam na 25 na back-to-love-one-step.blogspot.com i również pozdrawiam cieeeeeepło z żaśnieżonego przypominającego pod względem temperatury Syberię -lubelskiego! :D
OdpowiedzUsuńJak mogła postąpić tak nie odpowiedzialnie ?! no ale cóż ;< lubie to ;) i proszę mnie informować o następnych rozdziałach ;> + zapraszam do sb http://fuck-off-i-love-volleyball.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDługi rozdział,dużo się działo i oby więcej takich. Rozbawiła mnie sytuacja "selekcji zrobnień" -Misiek i Miki :D....Myślałam,że powstrzyma się jakoś przed tym,żeby przespać się z Mikim,albo przynajmniej on to zrobi jednak żadne z nich nie odpuściło. W tym wszystkim szkoda mi Kubiaka. Tak bardzo się o nią martwi, zależy na niej, a wręcz ją kocha, a ona tak nie ładnie mu się odzwdzięcza inie potrafi dojrzeć miłości chłopka....No to ma Naranja przechlapane. Jak mogła wsiąść po alkoholu za kierownice?! Może jakimś cudem uda się jej wyjść z tego bez żadnych konsekwencji,a jak nie to prawo jazdy . Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Buziaczki :**
OdpowiedzUsuńW końcu ogarnęłam się i nadrobiłam zaległości. A że długie rozdziały, łatwo nie było ;p
OdpowiedzUsuńMichał Bąkiewicz jako amant i namiętny kochanek- tego jeszcze nie grali. Właśnie coś mi nie pasowało z tym jego tragicznym podrywem,intuicja nie zawiodła! To miły, sympatyczny facet, poszedł z Patką do łóżka, bo ona chciała. Do niczego jej nie zmusił. Za to dziewczyna powinna się dobrze zastanowić, czego chce. Bo najpierw przytula się do Kubiaka, traktuje trochę jak swoją własność, a potem wchodzi do łóżka Bąkowi. To nie jest fair w stosunku do nich obu, bo zarówno jeden jak i drugi coś do niej czują. I alkohol nie jest tu żadną wymówką. Ma ewidentny problem, do tego policja na karku... Kolejny skandal w gazetach gotowy- gwiazda jeździ po pijanemu. Oj Naranja, Naranja... Ogarnij się dziewczyno! Narzekasz na Laurę, a wcale nie jesteś lepsza ;)
Trzymam kciuki za nią, żeby wyszła z tego bagna, najlepiej z pomocą Dzika *.* Bo im jako parze kibicuję najbardziej.
Nie sądziłam że Aleks się oświadczy! To takie rozczulające, a jeszcze historia poznania się... Bajka :) Pani psycholog znalazła szczęście u boku Loczka.
Pozdrawiam, S. ;*
+ spóźnione powiadomienie na 11- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/ (z góry przepraszam)
i jeśli masz ochotę, coś nowego w moim wydaniu- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
Naranja, obudź się w końcu, noo!! Masz tak cudownego chłopaka koło siebie. Już widzę nagłówki w gazetach "pijana gwiazda za kierownicą". Jestem ciekawa co będzie dalej, czy Patka w końcu to zauważy?! Nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham tego bloga! Jesteś cudowna. ;*
Oj, nie tylko Kraków jest ośnieżony, Stargard również. :D
OdpowiedzUsuńRozdział rzeczywiście długi, ale muszę Ci powiedzieć, że tak się pochłonęłam, iż w ogóle nie zorientowałam się kiedy koniec! :o tyle tutaj się działo, tyle zawiłości, miłości, namiętności, dramatyzmu! Nie wiem czemu, ale w momencie z policjantem moje serce zaczęło szybko bić, jakbym ja była na miejscu Naranji. o.O Widzisz, jak działasz na ludzi! Hahaha :D
Świetny, świetny, genialny, cudowny rozdział! *__* Oby tak dalej! :D
Pozdrawiam serdecznie! :*
Staszów też ośnieżony xd
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie długie rozdziały! <3 Mam do ciebie jedno pytanie: Musisz tak świetnie pisać? Tyle się działo w tym rozdziale, było tak romantycznie ^^ A Kubiak to skarb ;*
Pozdrawiam ;)
Kurcze no, dopiero teraz doczytała, bo za każdym razem coś mi przerywało ;D
OdpowiedzUsuńOj Patka, Patka! No ja nie rozumiem! Masz obok taki skarb, jakim niewątpliwie jest Kubi, a się za Mikiego bierzesz! Zobaczymy jak się akcja rozwinie, bo coś czuję, że z tego "związku", to dużo nie będzie ;>
No i policja jeszcze! Będzie pewnie mała burza w mediach. Chyba, że starszy aspirant Nowicki okaże się fanem Naranji i odpuści za drobny podpisik, zwany autografem ;DD
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;>>
volleyball-journalist.blogspot.com
Przy poprzednim rozdziale, a raczej jego końcówce zasadziłam sobie siarczystego facepalma, serio! Aż mnie dłoń zabolała. No ale teraz to chyba musiałabym łupnąć czołem o biurko, a jednak bardzo lubię swoje czoło i nie chcę go krzywdzić, toteż tylko wydam z siebie odgłos umierającej małej orki i przejdę do konkretów. ;D
OdpowiedzUsuńNieźle to wykombinowała, ale to NIE TEN MICHAŁ! Słonko, zły zwierz. Nie Bąku tylko Dziku!
Bąku-podrywacz od razu mi nie pasował, Bąku-wstydniś bardzo! Tylko czemu on jej się tak łatwo dał no? Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co musiał czuć Kubi, w jaką panikę pewnie wpadł, kiedy Pati zniknęła i nie odbierała telefonu.
Jakby dziewczyna miała mało kłopotów, to jeszcze policja i prowadzenie pod wpływem. Oj, robi się gorąco. Mam złe przeczucie, że Laura to wykorzysta.
Historia poznania się Aleksa i Karo - mistrzostwo świata!
Uwielbiam to jak piszesz, wciągasz mnie niesamowicie ;D Ech, jak zwykle czekam na kolejny z niecierpliwością.
pozdrawiam i zapraszam na kolejny u mnie ;)
Zapraszam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://lizak4992.blogspot.com/
pozdrawiam Lizak;)
Matko Bosko, przeczytałam wszystkie rozdziały w jeden wieczór (tak to jest, jak się ucieka od nauki), no i postaram się skomentować nie tylko ten rozdział, ale i ogółem historię. Jakbym odbiegła od tematu, to wybacz. ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim, wielowątkowość i tajemniczość zachęciła mnie do czytania dalszych rozdziałów. Do tej pory jakoś nie pokusiłam się o jakieś wielkie komentowanie na innych blogach, które miałam przyjemność czytać, więc możesz uznać, że Twój doprowadził do mojego "przełomu". Każdy rozdział czytałam z zapartym tchem, co świadczy o szybkiej, aczkolwiek niezbyt wyolbrzymionej akcji - wręcz przeciwnie, widać, że starasz się ułożyć wszystko naturalnie. Podoba mi się postać Naranji. Nawet bardzo. Wiem, ile czasu nieraz zajmuje kreowanie pojedynczych postaci tak, aby były naprawdę dopracowane co do ostatniego szczególiku, wiem, że jeśli wprowadzisz ich zbyt dużo, potrafią same Ci się mieszać, więc jestem pełna podziwu, że nad tym panujesz - tego mogę Ci jedynie pozazdrościć i dalej mieć sto tysięcy karteczek samoprzylepnych z charakterystyką swoich bohaterów. ;)
Przedstawiasz siatkarzy też bardzo ładnie, właściwie nie mam nic do zarzucenia - pokazujesz, że oni również są zwykłymi ludźmi, że mają problemy (tu chciałabym postawić plusa za postać Aleksa - jeszcze się chyba nie spotkałam, by jako bohater drugiego planu miał swoją drugą połówkę, kolejne pozytywne zaskoczenie), no i wcale nie są tacy idealni.
Fabuła, czyli to, w czym się najbardziej gubię, ale u Ciebie jakoś powoli ogarnęłam. Ogółem jest wszystko fajnie, może ten wątek z Laurą i Mateuszem nie za bardzo mi podpasował (bo kto by chciał znaleźć się w takiej sytuacji, jak Naranja...), ale nadał Twojej historii swego rodzaju pieprzu, podobnie jak związek z Bąkiem. No i moja szczena opadła na klawiaturę, gdy Patrycja w ogóle poprosiła Karolinę, by go zaprosić. :D
Co do końcówki rozdziału... nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Cholera, dziewczyna wpakowała się w kłopoty, a ja zaczęłam przeżywać, jak mrówka okres!
Cóż, może zakończę na tym, zanim zacznę snuć przypuszczenia co do dalszych losów bohaterów - to pozostawiam Tobie, i mam nadzieję, że Wielki Wen pomoże Ci w napisaniu kolejnego rozdziału jak najszybciej! :)
Jednocześnie, tak na koniec, chciałabym zaprosić do siebie, na nowego bloga (kieeedyś pisałam, ale teraz to całkiem co innego, po dwóch latach przerwy, i obawiam się, że warsztat literacki nieco kuleje) o bełchatowskich (i nie tylko!) przygodach Oliwii. Mam nadzieję, że chociaż przeczytasz, a może zostawisz opinię - byłabym wdzięczna. ;)
http://www.dwunastapiecdziesiatjeden.blogspot.com/
Pozdrawiam z również zaśnieżonej Lubelszczyzny! :D