O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

17 marca 2013

Rozdział 15 - Tu jesteście, przyjaciele moi!

          Kolejny poranek w szpitalu, na szczęście już przedostatni. Spoglądając w stronę okna dostrzegłam padający śnieg. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Widok ten, nie wiadomo dlaczego, rozczulił mnie. Zwykle nienawidziłam tego typu pogody, nienawidziłam tej pory roku. Może ta wczorajsza informacja o mojej śpiączce dała mi do zrozumienia, że należy cieszyć się każdą chwilą? Może. Mam nauczkę.
         Wzięłam głęboki oddech i patrzyłam w sufit. Uświadomiłam sobie, że czeka mnie ciężki dzień, mimo, iż nawet nie będę się ruszać z miejsca... Jak przebiegnie rozmowa z Karoliną? Jak skonfrontować chłopaków, czy plan Dominiki wypali? Jak…
- Jak się spało? – z entuzjazmem zawołał Kubiak, który już siedział koło mnie. Powiedział to tak, że podskoczyłam na łóżku ze przerażenia. Nie zauważyłam go wcześniej. Mistrz kamuflażu.
- Musisz się tak skradać?! Wiesz jak mnie przestraszyłeś? Zachowujesz się jak dzik! – uderzyłam go zaczepnie w kolano, po czym zaczęłam śmiać się z własnych słów. Ta, jak "dzik". Świetnie to ujęłam. Spojrzał na mnie w smutny sposób, delikatnie krzywiąc kąciki swoich ust ku dołowi. Chyba faktycznie pomyślał, że mam mu to za złe.
– Przepraszam - posłałam mu całusa w powietrzu, chyba mu ulżyło - Jak się spało? Nie narzekam. Albo nie! Narzekam. Wiesz jakie to łóżko jest niewygodne?
- Ty narzekasz? – wskazał ruchem dłoni na drewniane krzesełko na którym siedział. Spojrzałam na niego litościwie.
- Nikt ci nie każe tutaj siedzieć – pokazałam język.
- Nie mają innych siedzisk na stanie - jego usta znów zamieniły się w podkówkę.
- Miałam na myśli w ogóle twoją obecność...
- A mam cię odpowiednio ukarać za te słowa?
- Dostęp do tlenu mi odetniesz? Już chcesz się znęcać nad obłożnie chorą? - zaśmiałam się pod nosem.
- Chorą, która pławi się w luksusach - wskazał na łóżko, na którym leżałam.
- To kładź się koło mnie – zrobiłam mu miejsce. Wyszczerzył się jak głupi kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Nie żartuję z tą propozycją. Ale nie to nie – wzdrygnęłam ramionami.
Nawet nie zauważyłam, jak zmienił zdanie i leżał koło mnie. Choć słowo „leżał” to za wiele powiedziane. Jedna noga, jeden pośladek… ogólnie jego połowa mogła poszczycić się wygodnym usadowieniem. Reszta wisiała w powietrzu. Ale przy takich ponadprzeciętnych rozmiarach to nic dziwnego.
- Eee... Wygodnie ci? – spojrzałam mrużąc oczy.
- Lepsze to niż poprzednia opcja.
- Ale wiesz, że właśnie zrobiłeś to, co chciałeś zrobić od początku?
- To znaczy? - uniósł jedną brew do góry.
- Odciąłeś mój dostęp do tlenu i się duszę – wskazałam na rurkę, którą przysiadł.
- Żartujesz?! – zerwał się z miejsca jak poparzony, niefortunnie pociągając ją za sobą przez co urwała się. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech próbując powstrzymać się od śmiechu.
- No to teraz musisz iść po panią doktor, bo umieram – wskazałam na wiszącą część aparatu tlenowego.
- Ja… Ja? – zapytał z przerażeniem.
- Zepsułeś to idź .
- Muszę?
- Idź, bo się duszę! – nie mogąc powstrzymać się od śmiechu krzyknęłam wskazując mu drzwi. Szpagatami wybiegł z pokoju do dyżurki lekarza (no inaczej nie da się nazwać jego gigantycznych kroków). Wychodząc prawie zderzył się z Angeliką, która niosła dwie gorące kawy. Cudem ich nie rozlała. Postawiła je i od razu posłała mi pytające spojrzenie.
- Spokojnie, tylko pobiegł po lekarza, bo myślał, że umieram – odpowiedziałam jej zanim cokolwiek zdążyła z siebie wydusić. Pokiwała twierdząco głową na znak, że rozumie... choć jej mina na to nie wskazywała.
- Dobra, a gdzie Łasko, Dominika? – zapytałam.
- Przyjadą później. Małą roszadę zrobiliśmy w nocy.
- To znaczy?
- To znaczy Łasko spał u Domi, a ja z Kubiakiem u ciebie.
– Co?! - otworzyłam usta ze zdziwienia.
- No nie patrz tak na mnie. Nie wiem co robili – uśmiechnęła się biorąc kolejny łyk kawy.
- Wiesz, że Michał chciałby z nią być?
- Nie. Ale wiem, że ona z nim jak najbardziej. Choć to wbrew prawom ‘wiecznej singielki’. I bidulka ma dylemat… - po tych słowach moje zdumienie sięgnęło zenitu.
- Zakładam, że po takiej "roszadzie" już upewniła się czego chce... – wybuchłyśmy śmiechem.
          Momentalnie ucichłyśmy słysząc jakieś krzyki dochodzące zza drzwi. Zaczęłyśmy przysłuchiwać się dźwiękom dochodzącym z korytarza.
- No, proszę pana! – krzyknęła prowadząca mnie pani doktor, która właśnie pojawiła się w pokoju – Jak pan to sobie wyobraża? – skierowała się w stronę przestraszonego Kubiego, który tylko wzdrygnął ramionami.
- Właśnie, nie wyobraża sobie pan! A gdyby pacjentka nie mogła samodzielnie oddychać, a ten sprzęt podtrzymywał jej życie?
- Przepraszam – wydusił z siebie cichutko.
- Ma pan szczęście, że dziś i tak miałam to wyłączyć. Następnym razem proszę…
- Nie będzie następnego razu! – zerwał się niczym szeregowy podczas meldunku u swego przełożonego. Kobieta popatrzyła na niego z podziwem. Ja natomiast zrobiłam duże oczy ze zdziwienia.
- Wiem, że nic go nie usprawiedliwi, ale proszę o łagodny wymiar kary dla mojego oprawcy - uśmiechnęłam się ciepło w stronę pani doktor, która odwzajemniła ten gest.
- Jak się pani czuje? – skierowała się w moją stronę.
- Raczej dobrze. W zasadzie to… nic mi nie jest – na tę odpowiedź skinęła głową, jakby chciała przez to powiedzieć "Tak, tak, nic mi nie jest. Ledwo żywą ją przywieźli, a ta już myśli, że góry będzie przenosić".
- Musi się pani zacząć poruszać, najlepiej przejść się po szpitalu. Do jutra nabierze pani sił. Ale dzisiaj podejrzewam, że oprawca będzie pani służył za podparcie.
- Dziękuję pani za wszystko – odpowiedziałam uśmiechem.
- Jeszcze nie czas na podziękowanie - miała właśnie wychodzić, gdy zatrzymała się na moment w drzwiach - Mam jeszcze jedno pytanie. Czy ma pani załatwionego psychologa?
- Ktoś o mnie pyta? – odpowiedziała Karolina, która stała tuż za nią. W ręku trzymała książkę, a obok niej stał Alekasndar z bukietem kwiatów – Nazywam się Maślona Karolina postaram się wesprzeć Naranję, jak tylko potrafię – przywitała się z lekarzem.
- W takim razie moja rola powoli się kończy – kobieta odwzajemniła uścisk dłoni i z uśmiechem popatrzyła w moją stronę – Już państwu nie przeszkadzam – ukłoniła się i wyszła z pomieszczenia. Wtem Karolina rzuciła mi się na szyję.
- Coś ty Pati narobiła?
Chyba wszyscy już zapomnieli, że istnieje takie słowo jak "cześć", ewentualnie "witaj", czy "jak miło cię widzieć"... - A dziękuję, wszyscy zdrowi – odpowiedziałam podśmiechując się. Trochę denerwowały mnie tego typu pytania na powitanie. Już było tego za dużo. Chyba i tak wszyscy wiedzą co zrobiłam.
- Oj no nie złość się - mrugnęła okiem Karolina. Za nią podszedł Aleks i wręczył mi kwiaty.
- Co jak co, ale takiego prezentu się nie spodziewałam – posłałam szeroki uśmiech w jego stronę.
- A tu masz książkę, wyciągnęłam pierwszą lepszą. Wiem, że można tutaj umrzeć z nudów – wręczyła mi podarunek.
- Jesteście kochani. Jak ja wam się odwdzięczę…
- Niebawem będziesz miała okazję – odpowiedział młody Serb obejmując Karolinę od tyłu.
- Niebawem? - wysłałam im podejrzliwe spojrzenie.
- Miałaś być na meczu, nie było cię. Nie darujemy ci tego! - pogroził mi palcem uśmiechając się od ucha do ucha.
- A kiedy wychodzisz? - zapytała Karolina.
- Prawdopodobnie jutro.
- Szybko – ożywiła się – W takim razie musimy prędko przyszykować jakąś imprezę powitalną - spojrzała na Aleksa, który skinął głową potwierdzając jej słowa.
- Imprezę... - zaśmiałam się - Ja już za bardzo zabalowałam.
- To chociaż wspólny obiad, kolację... Karo świetnie gotuje! - wyrwał się Aleksandar.
- Mam rozumieć, że polecasz?
- Zawsze i wszędzie - pocałował ją w policzek, na co dziewczyna uśmiechnęła się.
- No dobrze, dobrze, nie musisz mi słodzić, przygotuję kolację - poczochrała go po jego kręconych włosach - A my Patrysiu jeszcze dziś nadrobimy to, co zaplanowałyśmy. Wiesz, że czeka nas rozmowa? - biło od niej takie niewyobrażalne ciepło i troska. Chyba dobrze, że posłuchałam Michała i pozwoliłam sobie pomóc. Skinęłam głową na znak, że wiem o co chodzi. Zaczyna się...
– Możecie nas zostawić na jakąś godzinkę? - wszyscy spojrzeli się na siebie po czym udali się do wyjścia.
- Już zaczynamy? – zdziwiło mnie, że od razu przechodzimy do rzeczy.
- Nie musisz się mnie obawiać - uśmiechnęła się szeroko. Trzeba przyznać, że uśmiech miała przepiękny - Mogę usiąść przy tobie? – usiłowałam zrobić jej miejsce na znak, że się zgadzam. Szarpnęłam nerwowo kołdrą, która przeleciała na drugą stronę spadając z łóżka.
- Nie denerwuj się… - uśmiechając się przyjaźnie okryła mnie nią z powrotem.
- Nie, nie denerwuję – wzięłam głęboki oddech - Bardziej chodzi o to, że nie wiem od czego zacząć… - spojrzała na mnie, po czym jej wzrok powędrował na podłogę.
- Na wstępie zawsze pojawiają się trudności. I od razu chcę cię poinformować, że pierwsza rozmowa sprawia najwięcej bólu. Z czasem będzie coraz lepiej – podparła się dłonią tuż koło moich nóg – Rozmowa z psychologiem polega na tym, że to ty mówisz. Ja mogę zadawać ci pytania, gdyby pojawiły się jakieś niejasności. Nie chcę, żebyś zdziwiła się, że siedzę w myśleniu i spoglądam na ciebie pytająco. Więc.. zgadzasz się?
          Skrzywiłam się delikatnie. Nie wiem, jak zniosę opowiadanie o swoich problemach, o tym bólu. Ale skoro to ma mi pomóc… Po raz kolejny skinęłam głową zgadzając się na rozmowę.
- Zdarzyło ci się kiedyś skończyć w podobnym stanie? - przechyliła swoją śliczną główkę na bok. Przyjrzałam się jej dokładnie. Jej lśniące włosy delikatnie opadały na jeden policzek, duże szare oczy sygnalizowały chęć niesienia pomocy, pełnego zrozumienia, usta delikatnie rozchyliły się...  Była taka przyjemna, niewinna. Nie dziwię się Aleksowi, że tak szaleje za tą subtelną dziewczyną.
- Nie, nigdy. Pierwszy raz zapadłam w śpiączkę, pierwszy raz piłam tak dużo, tak długo… Nieprzerwanie.
- Ale miałaś z tym wcześniej problemy?
- Tak. Z tym, że obeszło się bez pomocy specjalistów –zawiesiłam swój wzrok na poręczy łóżka.
- Mam nadzieję, że będę ostatnią osobą, która będzie ci w takiej sytuacji potrzebna - dotknęła mojej dłoni, przez co momentalnie zerwałam wzrok i spojrzałam na nią - Teraz opowiedz mi czemu wcześniej miałaś z tym problemy.
          Zbierałam się w sobie jakiś czas. Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z obcą osobą o swoich problemach rodzinnych. Normalnie nie powiedziałabym ani słowa. Przeciętny człowiek, który posiadałby takie informacje dotyczące któregokolwiek z celebrytów od razu pobiegłby do pierwszego lepszego brukowca i zwinął kasę za gorącego newsa. Co do Karoliny byłam pewna, że tego nie zrobi. Ufałam jej, bo i nie dało się jej nie ufać.
          Opowiedziałam o długach, o piciu w liceum, o wszelkich problemach związanych z rozpoczęciem nałogu. Cały czas czułam na sobie jej wzrok. Słuchała mnie z zaciekawieniem co jakiś czas mi przerywając i wypowiadając słowa pełne współczucia. Biło od niej niesamowite uczucie empatii.
- A teraz co było powodem? - przechadzała się po małej sali z zaplecionymi na klatce piersiowej rękoma.
- Teraz? - uniosłam do góry brwi - Teraz poszło o moją byłą przyjaciółkę i faceta z którym się związała.
- Opowiedz mi o niej - oparła się o poręcz, na której nie tak dawno skoncentrowałam swoje spojrzenie.
- Z Laurą znałyśmy się… od kołyski. Pamiętam, jak bawiłyśmy się lalkami, jak dorastałyśmy, jak wspólnie cieszyłyśmy się z pierwszego dnia w szkole, jak wyobrażałyśmy sobie naszą przyszłość. Najzabawniejsze było to, że nawet nie brałyśmy pod uwagę konfliktu, już nie mówiąc o zerwaniu kontaktu, czy jakichś wzajemnych złośliwościach. Spędzałyśmy ze sobą całe dnie, ale tylko w weekendy. Mieszkałyśmy kawałek od siebie, więc w tygodniu było to niemożliwe. Byłyśmy... inne. - zaśmiałam się - Zawsze interesowały nas rzeczy, od których przeciętni ludzie trzymali się z daleka, podchodzili z dystansem. W ten sposób na przykład zaczęła się nasza pasja do muzyki rockowej, metalu. Lubiłyśmy przechadzać się na miejscowy cmentarz odwiedzając przy okazji bliskich. W sumie za każdym razem, kiedy przyjeżdżałam kierowałyśmy się w tamtą stronę. Może to i dziwne, ale... tam mogłyśmy być tylko dla siebie - zawiesiłam wzrok, oddając się wspomnieniom - Czerń, wszędzie była czerń, ostre gitarowe dźwięki, pieszczochy, ćwieki, glany... Innych mogło to odrzucać, ale my świetnie czułyśmy się w swoim towarzystwie. Byłyśmy pewne więzi, która nas łączyła... - zawiesiłam głos i zamknęłam oczy.  

Widziałam Laurę. Uśmiechała się, patrzyła na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Brakuje mi jej twarzy, jej bliskości, jej głosu... Oparła swoją dłoń na moim ramieniu, drugą pogładziła mnie po policzku, po czym odwróciła się i delikatnie uderzając mnie w twarz swoją burzą włosów zaczęła ode mnie uciekać... 
 
- To już wiem, dlaczego zajmujesz się taką muzyką - uśmiechnęła się Karolina, która nawet nie wiadomo kiedy znów siedziała przy mnie - A co zaważyło na tym, że te stosunki się pogorszyły?
Wzięłam głęboki oddech.
- Kariera. Może gdyby nie to, że spróbowałyśmy sił w jednym z talent show, dzisiaj spędzałybyśmy z sobą czas, jak dawniej…- znów skrzywiłam się delikatnie na myśl o tym występie.
- To skąd ten pomysł, żeby pójść do takiego programu?
– Wiesz jak to mają małe dziewczynki: każda chce być sławna, każda chce rozdawać autografy, być rozpoznawalna, chce być nazywana gwiazdą, piosenkarką czy aktorką. A my miałyśmy predyspozycje. Obie potrafiłyśmy śpiewać. Spróbowałyśmy.
- I udało się…
- Żebyś wiedziała jak byłyśmy zaskoczone - uśmiechnęłam się pod nosem.  

Przypomniało mi się, jak stałyśmy w milczeniu czekając na znak pana producenta, że możemy wyjść na scenę. Kurczowo trzymałyśmy mikrofony, pociły nam się ręce, głos drżał, mocno biło serce. Gdy otrzymałyśmy informację, że możemy zaczynać odruchowo zamiast na scenę ruszyłyśmy w swoją stronę. Mocno przytuliłyśmy się do siebie.
- Patka, powodzenia - wyszeptała mi do ucha.
- Powodzenia, Luruś. Uda się...
I pewnym krokiem ruszyłyśmy przed siebie. Ktoś włączył podkład, a tysiące oczu skupiło się na nas dwóch... Później już tylko słyszałyśmy oklaski, okrzyki. Ludzie wstali z miejsc... Chwyciłyśmy się za ręce łkając. Nie spodziewałyśmy się takiej reakcji publiczności.


- Później jedna z wytwórni zaproponowała nam współpracę. Nie myślałyśmy, że wszystko potoczy się tak szybko. Miałyśmy pomysły na płyty, ale były one skrajnie różne. Każdej z nas coś nie pasowało, każda miała pretensję. Oskarżałyśmy się o to, że ograniczamy się wzajemnie chcąc osiągnąć większe korzyści. Cała nasza umiejętność do porozumiewania się zniknęła.
- A miała powody, żeby myśleć, że ją ograniczasz?
- Ależ skąd! Myślałam o nas na równi, dzieliłam nawet wokal sprawiedliwie. Zawsze coś było nie tak. Po jednej z takich kłótni przyszłam do wytwórni i natknęłam się na naszego managera. Oznajmił on, że otrzymałyśmy propozycję współpracy z innym zespołem i że mamy to przemyśleć. Gdyby jednak ciągnęło nas do Szwecji to obecna wytwórnia chętnie zmieni warunki naszej współpracy na lepsze. Wiadomo, facet chciał nas przy sobie zatrzymać. Na pewno liczył, że będą z nas jakieś korzyści. Zgodziłam się i powiedziałam, że przekażę wszystko Laurze.
- Przekazałaś? - uniosła do góry brew.
- Nie – pokiwałam głową – Przeanalizowałam wszystko i mimo tego, że proponowali trochę mniej zysków sama zgłosiłam się do nich. Zwróciło mi się to z nawiązką. Usłyszano o mnie poza granicami naszego kraju… I wtedy Laura się poddała, zrezygnowała.
- Nie grałaś czysto, musisz przyznać.
- Niestety.
- I dlatego jest ten wielki konflikt między wami?
- Nie, to dopiero preludium - zaśmiałam się od niechcenia. To był uśmiech pełen goryczy.
- Później zakochałam się w pewnym chłopaku. To znaczy… - zmieszałam się – Byłam z nim jeszcze przed rozpoczęciem kariery i niestety zakończyliśmy nasz związek.
- Bo? - zaciekawiła ją ta sprawa.
- Bo po prostu mu się znudziłam. Po moim hucznym wkroczeniu na scenę spotkaliśmy się zupełnie przypadkiem… Od słowa do słowa i znów byliśmy parą.
- No o tym akurat słyszałam. Nieźle oberwało mu się za to, że był biedny - zacisnęła mocno usta.
- A ja go broniłam… - na te słowa Karola skrzywiła się jeszcze bardziej, nie odzywając się ani słowem  – Ociepliłam jego wizerunek, nawet jedna agencja modelingowa się nim zainteresowała. Bo faktycznie nie był brzydki… Aż w końcu mnie zdradził. – znów było mi ciężko na duszy, znów do mych oczu napłynęły łzy.
- Spokojnie - objęła mnie swoim drobnym ramieniem siadając tuż obok mnie - Co łączy te dwie postacie? - opierając swą głowę o jej ramię opowiedziałam, co mi leżało na duszy.
- Zostawiłam go nie dając mu się wytłumaczyć. Wtedy zaplanował zemstę. Skontaktował się z Laurą, z którą znał się od jakiegoś czasu i przekazał rzekome informacje o tym, jak oczerniałam ją przed producentem, jak mówiłam, że jest dziwką, bo ma facetów na pęczki. Owszem, miała. Ale w życiu nie powiedziałabym o niej w ten sposób.
- Czyli dopiero w tym momencie zaczął się ten wasz wielki konflikt... - bardziej stwierdziła, niźli zapytała.
- Tak. Mało tego wspólna nienawiść jeszcze bardziej ich ze sobą połączyła. To z nią mnie zdradził. Po fakcie, zamiast zakończyć ten przelotny romans, zdecydowali się na wspólne życie... - pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Dopiero, albo już w tym momencie. Jak kto woli.
- Przykro mi. Wiem, że to traumatyczne przeżycie…
- Nic nie wiesz! – przerwałam jej - Mam dwóch wielkich wrogów. Co gorsza to osoby, z którymi byłam naprawdę blisko. Oni mają się dobrze i zaczynają kariery. Śmieją się ze mnie i podkładają kłody pod nogi. Nie możesz mnie rozumieć, bo nigdy nie byłaś w takiej sytuacji. Masz Aleksa, kochacie się, w życiu nie zrobiłyby ci czegoś takiego! - wykrzyczałam jej w twarz.
- Ty też trafisz na osobę, która zrobi dla ciebie wszystko - Karolina zachowała spokój.
- Tylko dlaczego najpierw musze spotkać masę fałszywych ludzi na swej drodze?! – spojrzała na mnie, po czym spuściła wzrok na ziemię.
- No właśnie – skinęłam głową – Nie można zaprzeczyć, że niektórzy mają naprawdę pod górkę.
- Wystarczy, że zechcesz z tym powalczyć.
- Jak mam z tym walczyć? - wlepiłam w nią pytające spojrzenie - Już walczyłam, to wylądowałam w szpitalu.
- Wybrałaś najgorsze rozwiązanie z możliwych. Spójrz, masz tylu przyjaciół. Fantastycznych ludzi którzy cię wspierają, są przy tobie. Warto zawracać sobie głowę tymi, którzy cię skrzywdzili?
- Bo ja ich chyba jeszcze kocham… Znaczy jego. Ją jeszcze lubię... - odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Zaczęłam się mieszać.
- Ktoś kiedyś powiedział, że największym lekarstwem na starą miłość jest nowa. Myślę, że w twoim przypadku wystarczy się tylko rozejrzeć dookoła i znajdziesz tą miłość.
- Mam się rozglądać, szukać jej, zamiast ją po prostu czuć?
- Czujesz ją, jestem przekonana - uśmiechnęła się, jakby znała już odpowiedź na pytanie, kogo kocham. Ona to ma wiedzieć, czy ja, do cholery?! - Tylko za bardzo zawracasz sobie głowę tym, że istanieją jeszcze niezakończone problemy z przeszłości. Może czas przestac o nich myśleć.
-Karo, już ci mówiłam, że chciałam przestać o nich myśleć - wzięłam głęboki oddech - Przez to teraz jesteśmy w szpitalu i musimy rozmawiać w takich a nie innych okolicznościach…
- I tu przechodzimy do punktu kulminacyjnego naszej terapii - klasnęła rękoma na znak triumfu.
- To znaczy?
- To znaczy musze przekonać cię, że alkohol nie jest rozwiązaniem.
- Przekonać… - zaśmiałam się pod nosem.
- No i przy okazji oduczyć cię rozwiązywania problemów w samotności - podeszła pod drzwi chcąc przywołać resztę moich gości, którzy rozmawiali na korytarzu.
- Zaczekaj! - krzyknęłam pospiesznie - Czy rozmowa o moim nałogu może pozostać między nami?
Popatrzyła na mnie z uśmiechem i skinęła głową twierdząco.
- O przeszłości nikt się nie dowie. Ale szczegóły mojej terapii muszą poznać wszyscy. Są jej częścią - mrugnęła okiem i poprosiła ich o powrót do sali. Jak na znak, szturmem weszli do mojego pokoju zajmując dogodne miejsca.
- Już po wszystkim? - zapytał uśmiechnięty Kubi, który zatrzymując swój wzrok na mnie od razu zmarkotniał. Widział, że płakałam.
- Tak, już po wszystkim, ale jeszcze chcę z wami porozmawiać i uzgodnić parę rzeczy - stanowczo powiedziała Karolina, która istotnie posiadała już jakiś plan.
- Moi drodzy. Mam swoją wizję pomocy naszej Naranji, ale poprawcie mnie, jeżeli coś nie będzie się pokrywało z waszymi planami. Postaramy się razem rozwiązać wszelkie problemy. Będzie to taka forma małej dyskusji - zaczęła spacerować po sali - Ogólnie chodzi o to, że nie może przebywać sama. Zawsze musi być ktoś u jej boku, wtedy będzie się czuła pewniej. Ja to widzę tak: Angelika mieszka z Patrycją w Krakowie... - Angela podniosła rękę na znak, że chce coś powiedzieć - Słucham.
- Nie mogę mieszkać w Krakowie. Mam szkołę w Kielcach...
- Ok, w takim razie: Kubiak!
- Obecny! - stanął na baczność.
- Masz nie spuszczać jej z oka. Nawet za cenę codziennego ściągania na siłę do Jastrzębia.
- Ale ja mam studia w Krakowie... - wtrąciłam nieśmiało.
- To kto mógłby z nią przebywać w Krakowie? - zapytała szefowa 'projektu'.
- Czy ja jestem małym dzieckiem? - zmarszczyłam brwi na wieść, że chcą mnie kontrolować na każdym kroku.
- Trzeba było nie szaleć moja droga - pokiwała moralizatorsko głową. Jeszcze bardziej się zirytowałam.
- To może... Dominika? - zarzucił propozycją Kubiak.
- Ona ma osobno wynajęte mieszkanie...- odpowiedziałam kiwając przecząco głową.
- To świetnie! - krzyknęła Karolina - Od teraz wprowadza się na twoje, pewne mieszkanie i po kłopocie. W Kielcach będziesz otoczona opieką rodziców, w Krakowie zamie się tobą Dominika, w Jastrzębiu - Kubiak, w Bełchatowie natomiast...
- Jak to w Bełchatowie? - zdziwiłam się.
- No chyba wpadniesz do mnie czasem na rozmowę? - mrugnęła okiem - Teraz będziemy się widywać dwa razy w tygodniu. Od czasu do czasu zatelefonujemy do siebie - pogładziła mnie po głowie.
- No to od tej pory jesteś pod ścisłą kontrolą przyjaciół! - rzucił wesoło Aleks.
- Super... - mruknęłam pod nosem - Dziękuję za troskę, ale raczej powinnam w inny sposób wyleczyć swe rany.
- Co masz na myśli? - zapytała Karolina gładząc się po brodzie.
- Kiedyś może was przy mnie zabraknąć, co wtedy?
- Nie ma takiej opcji! - wyrwał się Kubi.
- Jest nas zbyt wiele, żeby ktoś o tobie zapomniał, albo nie miał dla ciebie czasu - dodał Aleks.
          Uśmiechnęłam się w duchu. Jest mi niezmiernie miło, że nawet Atanasijeviczowe chcą się w to zaangażować, chcą mi pomóc. Tego się nie spodziewałam. Kolejne bardzo pozytywne zaskoczenie.
          Czas naglił naszych bełchatowian. Przed nimi długa droga, a warunki nie były zbyt korzystne. Nie chciałam ich długo przetrzymywać.
- Karo, odpal samochód, zaraz do ciebie dojdę - rzucił Aleksandar, gdy właśnie mieli wychodzić.
- Tak, tak, już uciekam. Widzę, że macie przede mną jakieś tajemnice - usmiechnęła się szeroko machając ręką na pożegnanie. Gdy zniknęła Aleks zaczął rozmowę.
- Wiem, że może jest zbyt wcześnie, żeby prosić cię o taką rzecz, ale... - zawiesił swój głos. Ja natomiast uniosłam brwi ze zdziwienia.
- Słucham cię, postaram się pomóc jak tylko mogę.
- Nie znam w Polsce zbyt wielu kobiet, a wiem, że jesteście trochę do siebie podobne. Mam do ciebie wielką, wielką prośbę...

 ____________________________________________ 

Po raz kolejny przepraszam, że katuję Was tak długim rozdziałem ;)
Znów przynudzam wspomnieniami, ale są mi one koniecznie potrzebne do rozwinięcia późniejszych akcji, do wplątania w to wszystko wspomnianych we wcześniejszych rozdziałach siatkarzy... Mam nadzieję, że z każdą kolejną notką - nie zawiodę Was :)
A kolejny epizod już czeka, dodam go w tygodniu. Niestety mam tak napięty grafik, że musiałam się zaasekurować jednym rozdziałem 'do przodu' :)


Dziękuję po raz kolejny za taką ilość komentarzy, jesteście kochane ;*
Przede wszystkim za ogromną ilość wejść na mojego bloga - nie do wiary, że ktoś to czyta! :)

Nadrabiam zaległości u Was, dodaję zaległą nominację w zakładce "Liebster Award", która zapewne zmieni nazwę na... "nominacje"? Coś w tym stylu :)

Pozdrawiam z topniejącego i błotnistego, ale za to słonecznego Krakowa :*



PS.
1. Brawo Justyna! Dzięki doświadczeniu pokazała klasę :)
2. Zakso, why ;<? Tak czy siak gratulacje, bo zaszliście naprawdę daleko! :) 

28 komentarzy:

  1. Ja cię, KOCHAM CIĘ <3 Mówię to całkowicie serio, made my day! :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam trochę zaległości bo internet mi nawalił, ale wszystko nadrobione i przeczytane! Lubię długie rozdziały, a ten na pewno nie jest nudny c: fajnie ,że Pati ma takich przyjaciół ,którzy wspierają ją w takim trudnym momencie życia. Dziwisz się ,że tyle wejść, po prostu genialnie piszesz i aż chce się czytać! :D

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejjejejejjeje jaką prośbę ma Aleks?!!
    Świetny rozdział,i ten biedny Dziku,taki spanikowany! :> Hahhaha
    pozdrawiam serdecznie,Ola <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od podziękowań za ten pokrzepiający komentarz u mnie ;) no więc...dziękuje! :D
    Świetnie mi się czyta a na długość nie narzekam;)
    Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no, Aleks pewnie chcę coś dowiedzieć się o Dominice. ;D
    Rozdział jest długi, ale szybko się go czyta i jest taki faajny. :)
    Chcę kolejny, szybko.! ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Katujesz? Przynudzasz? No błagam Cię! jak dla mnie to dłuższy rozdział = lepszy rozdział ;DD
    Fajnie, że Patrycja ma takie wsparcie w przyjaciołach, w takich sytuacjach, jak ta, w której się teraz znalazła poczucie, że ktoś jest z nami jest cholernie potrzebne ;o
    Hahahaha, biedny Kubi, musiał się tłumaczyć przed panią doktor ;DD
    Nie mam pojęcia, co ten Aleks wymyślił teraz, jakiś prezent dla Karo czy co? ;o Czekam na kolejny, żeby się dowiedzieć, bo ciekawe to jest ;>>
    Oooo, mieszkasz w Krakowie? Piękne miasto *,*
    No Zakso szkoda, szkoda, ale mogło też być gorzej, mimo wszystko jestem dumna <3 ;))
    Pozdrawiam ;))
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak można kończyć w takim momencie? :D Ale i tak uwielbiam Cię. :3

    http://zycie-z-siatkowka.blogspot.com/2013/03/rozdzia-23.html - zapraszam na nowy rozdział. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sytuacja na początku w szpitalu mnie totalnie rozśmieszyła- rurka z tlenem i ten tekst: "Szpagatami wybiegł z pokoju". Później się zrobiło trochę smutno, ale Karolina musiała poznać prawdę. "Ktoś kiedyś powiedział, że największym lekarstwem na starą miłość jest nowa"- coś w tym chyba jest, wiesz? :) Aaa i mam nadzieję, że Aleks chce pomocy Patki w wyborze pierścionka zaręczynowego? :P Pozdrawiam spod Krakowa! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha, przestraszony Kubiak, uśmiałam się jak poleciał do pani doktor z obawą o Patkę :)
    Znów zrobiło się trochę smutno przy wspomnieniach Patrycji, ale takie życie, dobrze, że Karolina chce jej pomóc, dobrze, że się wcześniej spotkały i dobrze, że Patrycja ma do niej zaufanie i może się przed nią otworzyć wiedząc, że Karolina nie sprzeda tych informacji.
    I na koniec oczywiście musiałaś uciąć w takim momencie.. Cóż ten Aleks chce? :p
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Po pierwsze NIE PRZYNUDZASZ ! :) Nie wiem jak Ty to robisz, że tak mnie ciągle zaskakujesz. Wprowadzasz nowych bohaterów, przeplatasz nowe wątki.
    Nadal podtrzymuję, że przeszłość Pati jest trudna. Chyba każdy już wie kto jest tą nową miłością :)
    Cieszę się, że cofasz nas w czasie. Robisz to w sposób uporządkowany. Przynajmniej ja nie czuję się przytłoczona informacjami. Mam nadzieje, że reszta ma podobnie. :D
    Czasami zazdroszczę Pati o taką ilość przyjaciół. Może i kiedyś ja będę miała taką grupę. Kto wie ?
    Tajemniczy układ z Aleksem może być intrygujący :)
    Ciekawe co tym razem wymyślisz. Twoja wyobraźnia nie zna granic. Gratuluję z całego serca. Kurczę, też tak chce :D
    Nigdy nas nie zawiedziesz. Ja to wiem, odkąd zaczęłam czytać Twój blog. Jest dopracowany w każdym szczególe. Ciesze się. Matko, ile razy już napisałam, ze się ciesze. Ale cóż, serio się cieszę. Mało jest takich blogów jak Twój. Może inni wezmą z Ciebie przykład.
    Już nie przynudzam, trochę za długi komentarz. Przepraszam. Będę się starała streszczać. Obiecuję.
    Pozdrawiam Paulaa.
    http://fly-bird-is-free.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ufff.. Dobrze, że wszystko wraca już do normy :) Wcale nie przynudzasz. Za każdym razem z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :)

    Pozdrawiam, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział na: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

      Pozdrawiam i zapraszam

      Usuń
  12. jeszcze raz przeprosisz za długi rozdział, to wsiądę w pociąg do Krakowa i autentycznie znajdę Cię i skopię Ci tyłek :D No to groźby mamy za sobą, teraz rozdział. Karolina jako psycholog - rewelacja, bardzo zwinnie i gładko przeprowadziła te cholernie trudną dla Patrycji rozmowę.
    No tak, ona ciągle kocha/czuje coś do Mateusza, dlatego to wszystko jest takie trudne, to tak jakbyś na świeżą ranę sypnęła sobie sól. Dobra bo załącza mi się filozofowanie :p Nieźle to Karo wykombinowała, całodobowa opieka, myślę że z takiego obrotu spraw Kubiak jest zadowolony, w Jastrzębiu będzie miał od ręką Patrycję, a tak nie będzie się musiał martwić, że jest sama, bo otoczy ją wianuszek oddanych przyjaciół. To się nazywa szczęście :)
    Aaaa a mi się wydaje, że Aleks chce się oświadczyć i rosi Patrycję o pomoc w wyborze pierścionka, nie wiem dlaczego:P Ostatnio uczestniczyłam w takiej akcji, zakończyła się sukcesem, stąd moje przypuszczenia, pewnie mylne, ale zobaczymy! :)
    No i na koniec, moja droga, nie przynudzasz, nie zawiedziesz nas, weź już przestań pisać takie głupoty! :P Naprawdę skopię Ci tyłek!^^
    pozdrawiam ciepło
    In my head :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie przepraszaj za nic ! Uwielbiam długie rozdziały <3
    zapraszam
    siatkowkanaszymzyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały rozdział! <3 z resztą jak wszystkie ;3 Uwielbiam Kubiaka, jest on taki słoodki ^^
    + Zapraszam do siebie na nowy rozdział.

    http://www.aloone321.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam Twojego bloga od pierwszego wpisu i z każdym kolejnym podoba mi się coraz bardziej :)
    Fajnie, że wplątałaś w opowiadanie Aleksa. Bardzo go lubię, z resztą spotykam go ostatnio dosyć często... :D

    Pozdrowienia z Bełchatowa! ;*
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  16. Naranję męczy naprawdę trudna przeszłość;( mam nadzieje że z pomocą Kary sobie poradzi;) i wątpię żeby długie rozdziały komuś przeszkadzały- piszesz genialnie;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kubiak jest mistrzem :D
    wpadnij do mnie w wolnej chwili :)
    pozdrawiam,
    http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapraszam na nowy rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  19. http://fuck-off-i-love-volleyball.blogspot.com/ zapraszam i lubie twoje ;>

    OdpowiedzUsuń
  20. Słuchaj no! Czarujesz, a nie katujesz i nie przynudzasz, poza tym długie rozdziały nigdy nie są katorgą, a przyjemnością. Zwłaszcza że tak fanie piszesz ;) Więc nie pitol!
    Także tego... co ja to miałam? aa...! Kurcze, dziewczyna naprawdę wiele w życiu przeszła. Przyjaciół poznaje się w biedzie, nie? Więc musi jej się udać, z takimi ludźmi dookoła na pewno będzie jej łatwiej stanąć na nogi.
    Karo ma rację - wystarczy się rozejrzeć a znajdzie prawdziwą miłość. I ja nawet podejrzewam skąd ta miłość przyjdzie ;)
    Cóż ten Aleczek wymyślił! Nie urywa się w takim momencie ;P
    czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na kolejny rozdział ;)
      http://be-my-heartbeat.blogspot.com/
      pozdrawiam ;)

      Usuń
  21. w końcu udało mi się nadrobić zaległości:D
    ja jestem jak najbardziej za długimi rozdziałami:)

    tacy przyjaciele to skarb! Razem na pewno dadzą radę:)
    no i ta miłość...wszystcy widzą co jest na rzeczy tylko nie sama zainteresowana...no Kubiak do roboty:D

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny rozdział :) I nie zanudziłaś mnie nim. Uwielbiam długie rozdziały,a tym bardziej w twoim wykonaniu. Ale wspaniałych ma przyjaciół.:) Podoba mi się ta forma terapii którą jej Karolina wymyśliła. Już nie mogę doczekać się by dowiedzieć o co poprosił ją Aleks.
    Wielka szkoda,że ZAKSIE nie udało się,ale może następny razem będzie lepiej. Jednak i tak zrobili kawał dobrej roboty. Dobrze,że przynajmniej w nagrodach indywidualnych mieliśmy kogoś od nas.

    OdpowiedzUsuń
  23. No co ja ci moge powiedzieć ? Że znowu jest genialnie, bosko, swietnie i że znowu poprawiłaś mi humor ? Nuuuda ... No, ale tak jest i nic na to nie poradze :D Michał jako pogromca szpitalnego sprzętu-mistrz. Ogólnie piszesz tak lekko, że aż sie chce zyć < cholera .. znowu mam filozoficzny nastój > w takim razie kończę, żeby Ci tu nie spamowac i zapraszam na nowy rozdział u mnie ; )

    http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/cztery.html pojawiła się czwóreczka, więc zapraszam i czekam na opinię z Twojej strony :D
    pozdrawiam poziomkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie ma to jak odciąć przyjaciółce dopływ tlenu, ach ten Kubi.Zastanawiam się co by było gdyby na prawdę ją zabił...Nieee nooo żaruje, dość pesymistycznych myśli, z resztą po przeczytaniu twojego "nudnego, długiego rozdziału" nie da się nie myśleć optymistycznie.Tyle jest tu uśmiechu, wzajemnej pomocy, że po prostu jak się czyta to radość od środka rozpiera xD
    Patryśka ma świetnych przyjaciół.Mają własne życie, problemy, zajęcia, obowiązki mimo to znajdują czas dla Naranji.SKARB
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Hej, świetnie piszesz, twoje opowiadanie jest na serio ciekawe. Jeśli zechcesz weź na mojego bloga, dopiero zaczynam pisać i nie wiem czy kontynuować :D
    http://tojasiatkowkatwojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html