O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

28 lutego 2013

Rozdział 8 - Trening Jastrzębskiego Węgla, czyli „każdy może grać lepiej od Naranji”

       „O wilku mowa” pomyślałam zaraz po rozłączeniu się z Dominiką. Jeszcze chwilę posiedziałam pod drzwiami swojego pokoju, chcąc zrozumieć: po co? Co ją podkusiło, żeby zniszczyć mi karierę? No może nie zniszczyć – delikatnie zatrzymać. Przecież okres dwóch lat na pewno pozwolił jej zapomnieć o tych rzekomych wyzwiskach, o rzekomym podkładaniu kłód pod nogi. Zastanawiałam się, czy wspomnieć chłopakom i Angeli o tym, czego się przed chwilą dowiedziałam. W końcu już co nie co opowiedziałam im o swojej sytuacji, zrozumieliby wszystko. Wróciłam do pokoju z lekko mieszanymi uczuciami. Czułam na sobie wzrok Zibiego, Igły i Angeli. Również popatrzyłam w ich stronę. Widziałam, jak na ich twarzach rysuje się zakłopotanie. Chyba wyglądałam niezbyt dobrze. I tak się czułam. Wróciły do mnie stare sprawy, znowu na głowie miałam dawne utarczki, dawne konflikty. W końcu któryś z chłopaków wyrwał mnie z tego nostalgicznego stanu.
- Patryśka, coś się stało?
- Dominika dzwoniła.
- To dlatego tak pobladłaś? Coś z nią nie tak? – Wyrwała się z niepokojem Angelika.
- Wiem, kto mnie tak wkopał z tą wytwórnią…
- Skąd wiesz?
- Domi spisała sobie numer, który napisał do mnie tego smsa i zadzwoniła z zastrzeżonego.
- I ktoś głupi się na to złapał? – zaśmiał się Ignaczak.
- Tak, Laura od zawsze nie grzeszyła inteligencją…
- Co?! – usłyszałam, jak chórek zapytał z niedowierzaniem.
- No ona to zrobiła. Chyba postanowiła troszeczkę namieszać mi w planach.
- Wredna pi…! – gdy Zibi chciał dokończyć wyraz, przerwał mu chrząkający Ignaczak – No sorry Krzysiek, ale jak ją inaczej nazwać? Sama nie potrafi się wybić, to Patce musi namieszać!
- No fakt, może jeszcze wybije się na Twoich plecach… - zwrócił się do mnie Krzysiek.
- Przestańcie chłopaki. Podłapała temat imprezy i chciała to wykorzystać. Normalna sprawa. Zwykła zemsta.
- To jest normalna sprawa!? I ona uważa się za twoją przyjaciółkę? Nawet po kłótni nie powinna Ci tego zrobić! – bulwersował się Zbyszek. Dwie podobne sprawy, związane z byłymi przyjaciółmi to już chyba było dla niego za dużo.
- Nie gadajmy o tym, muszę to wszystko przemyśleć na spokojnie…
- Więc pogadajmy o mojej grze w siatkówkę! – Angelika chciała wprowadzić trochę weselszą atmosferę. Chybiła.
- Zapomniałbym o tym – otrząsnął się posmutniały Zibi – zaproponowałem Młodej współpracę. Ona namówi ciebie do rozmowy z Michałem, a ja namówię trenera DevelopResa Rzeszów, żeby przetestował Angelikę i ewentualnie przyjął ją do drużyny.
- No cóż… szykuj się w takim razie na rozmowę z nim – mrugnęłam do niego uśmiechając się na siłę. Nie potrafiłam wyjść z szoku po otrzymaniu wcześniejszej informacji. Miałam już dość klimatu, który tam panował.
- A wy chłopaki chyba musicie już uciekać, jutro trening, nie? – wyprosiłam ich dosyć niegrzecznie. Już nie miałam ochoty na zajmowanie się tymi sprawami. Z resztą wszystkich już to chyba przerosło.
- Jasne. Ale pamiętaj, że jeśli zajdzie taka potrzeba również jestem w stanie ci pomóc – kucnął przy mnie Zibi spoglądając mi w oczy. Znowu zrobiło mi się gorąco.
- Tak, tak… w końcu od dzisiaj współpracujemy – pogłaskałam go po głowie. Niewiele myśląc zebrali wszystkie butelki i zniknęli. W pokoju nastała cisza. Na szczęście dużo nie myślałam o Laurze, szybko usnęłam.
       Obudził mnie dźwięk telefonu. Rozejrzałam się po pokoju – Angeli w nim nie było. Pomyślałam, że to prawdopodobnie ona. Może chce mi przynieść śniadanie i nie wie co wybrać? Aż zaśmiałam się w duchu na tę „wygodną” myśl. Ale jakież było moje zdziwienie, gdy spojrzałam na ekran telefonu. Dzwonił Misiek.
- Dzień dobry mojej najlepszej koleżance. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – powitał mnie z wielką sympatią.
- Nie, skąd, obudziłam się chwilę przed twoim telefonem.
- Nie chce mi się w to wierzyć – odpowiedział z przekąsem – dlatego z całego serca cię przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte – zaśmiałam się.
- Nie, nie ma lekko! Dzwoniłem ze zwykłą propozycją wcześniejszego spotkania, ale skoro tak nabroiłem to będzie to forma rekompensaty. Zapraszam cię wcześniej do Jastrzębia.
- Spotkanie przedmeczowe? Lubię to! Ile godzin wcześniej mam przyjechać?
- Hm… 48. – zaczynałam mieć wrażenie, że się ze mną droczył.
- A tak serio?
- Jestem całkowicie poważny. Fajnie byłoby spędzić ze sobą więcej czasu.
       Było mi bardzo miło, że w ogóle chciał mnie jeszcze widzieć. Stęskniłam się za nim. No i przy okazji liczyłam na mały rewanż za natarcie śniegiem.
- Tak więc do zobaczenia pojutrze!
- Pojutrze? – powtórzyłam, ale ten się już rozłączył. No tak, mecz ze Skrą już niebawem. Jak ten czas od ostatniego wypadu szybko zleciał…
       Nie chciało mi się jeszcze wstawać. Leżałam wpatrzona w sufit myśląc o wszystkim co wydarzyło się w przeciągu tygodnia. Mecz, radosną reakcję Michała na mój widok, tę całą niezapomnianą imprezę w jego towarzystwie, zniknięcie Angeliki z Zibim i odkryciu przez to powodu kłótni z Michałem, a w końcu możliwość pomocy w tej sprawie. Jakoś te wszystkie pozytywne sploty wydarzeń odsuwały mnie od negatywnych myśli na temat Laury. Kariery mi nie zepsuje. Sobie tym nie pomoże. A niech spada!
- Siema siostra! – wpadła niezapowiedzianie Angela ciągnąć za sobą Zibiego. Znowu się z nim wymknęła, cóż za buntowniczka.
- Zgarnij mnie z Podpromia. – zaproponowała pakując do swojej sportowej torby jakieś ubrania. Byłam zbyt rozkojarzona. Po kilku chwilach doszłam do siebie.
- A Ty gdzie uciekasz? – nie zdążyła mi odpowiedzieć, już zniknęli za drzwiami. Chyba nie ogarniałam...
       Do południa czas zleciał leniwie, trochę mi się to przeciągało. Cóż można robić ambitnego w tym czasie? Tylko czekałam, aż Angela wróci z … właściwie nie wiem, gdzie ona się podziała. Wszystko było mi obojętne. Spakowałam rzeczy i ani się obejrzałam a byłam już w samochodzie. W drodze do domu.
- … no i jak Kosok posłał krótką przez środek, popisałam się świetną obroną. Aż Igła i Kowal mnie pochwalili!
- Co zrobił? – zapytałam nieprzytomnie.
- Znowu mnie nie słuchasz! – rzuciła fochem Angela.
- Mów, mów. Byłaś na ich treningu i…? – Angela już nic nie odpowiedziała.
- Przepraszam, za dużo o tym wszystkim myślę.
- Tylko błagam, reaguj jak na trzeźwego kierowcę przystało – wbiła się w fotel z niepokojem.
Czyli to, że nie przejmuję się sprawą z byłą przyjaciółką to jednak tylko pozory…

       Niestety byłam struta, aż do wyjazdu do Jastrzębia. Miałam ochotę zadzwonić do Laury, ale nie miałam odwagi. Chciałam to wyjaśnić, ale nie chciałam znów z nią rozmawiać. Przykro mi, że tak strasznie chce się odwdzięczyć za całe zło, że żywi taką urazę.
- Moja Patryśka! – rzucił się na mnie Kubiak odciągając mnie od tych smutnych myśli – jak się jechało?
- Nawet nie wiem, kiedy ta droga mi zleciała… - odpowiedziałam markotnie.
- Ej, coś ty taka smutna? – zaniepokoił się wyraźnie.
- Ja? Wydaje ci się…
- No chyba nie. Nawet nie przytuliłaś mnie, jak ja ciebie ściskałem. Poczułem się odtrącony – jego usta zamieniły się podkówkę.
- Jeju, Misiek, byłam zamyślona, przepraszam – migiem nadrobiłam tę zaległość. Postanowiłam kontrolować wszelkie stany zadumy.
- Dobra, zakładam, że to przez tą wczesną porę. Ale zaraz cię rozruszam. Mój trener chcę cię poznać!
- A skąd on o mnie wie?
- Bontje cały czas o tobie mówi…
- Oooo, słodki Robuś? – uśmiechnęłam się, a Michał delikatnie się zirytował.
- Nawet mnie nie denerwuj.
- No nie gadaj, że przeze mnie masz do niego taki dziwny stosunek – coraz bardziej zaczęłam się szczerzyć.
- Po prostu mam do niego ograniczone zaufanie.
- Eheee… - kontynuowałam wbijając mu palec w brzuch.
- No, dobra! Wkurzał mnie tym przymilaniem się do ciebie. – chwycił z uśmiechem moją dłoń, która niemalże do połowy utknęła w jego brzuchu.
- Oj no nie musisz być zazdrosny.
- Bo mnie lubisz bardziej? – zapytał patrząc na mnie wzrokiem małego, uroczego chłopca.
- Tak, bo ciebie lubię bardziej, głupku – tym razem wtuliłam się w niego. – A co z tym treningiem?
- O cholera! – zerwał się jak poparzony. Wyglądało na to, że już jesteśmy spóźnieni. Zaczął biegać po mieszkaniu szukając stroju. Wepchnął do torby białą koszulkę jastrzębskiego i zaczął szukać tych całych ochraniaczy, skarpetek… cholera wie jeszcze czego. Nawet ja nie zabieram tylu rzeczy na siłownię. No ok… zabieram. Ale nie myślałam, że mężczyzna musi brać ze sobą po brzegi wypchaną torbę.
- Nie widziałaś mojej czarnej koszulki?
- Michał, jestem w twoim mieszkaniu od 20 minut, w dodatku pierwszy raz. Czemu mnie pytasz o takie rzeczy?
- Przepraszam – zaśmiał się – pytam tak w razie czego, bo może widziałaś ją przelotnie.
- Nie, nie widziałam ofiaro – pokazałam mu język, gdy właśnie przebiegł przede mną z prędkością światła - Ale po co ci czarna, jak już białą spakowałeś do torby.
- Ja spakowałem? Niemożliwe… – grzebał w niej próbując się w ten sposób usprawiedliwić. Spojrzał przed siebie i voila - zguba się znalazła. Jak zwykle rzecz której szukamy musi znajdować się pod nosem… Dopiął torbę i pobiegliśmy do samochodu. Ani się obejrzeliśmy, a byliśmy pod halą.
- Przejdź tym korytarzem prosto, tam dojdziesz do hali. Usiądź sobie na krzesełkach i zaczekaj na nas. Zaraz się wszyscy przebierzemy i przyjdziemy do ciebie – mówił do mnie pospiesznie mnie prowadząc.
- Tak, tak, już tam pędzę. Migusiem – uśmiechnęłam się i pomknęłam na salę.
       Ach, wspomnienia znowu żywe. Patrząc na tę salę miałam w myślach te tłumy kibiców, które widziałam na ostatnim meczu. Teraz było spokojnie. Cała hala tylko dla mnie. Przynajmniej chwilowo. Usiadłam na ławeczce przy boisku. Rozluźniłam się. Rozglądając się dookoła zauważyłam stertę piłek w jednym kącie boiska. Podbiegłam do nich i zaczęłam odbijać. Zabawne, ostatni raz tak robiłam w liceum. Kiedy to było! Już prawie pół roku temu!
- No, no. Nasz główny zawodnik już się rozgrzewa, bardzo dobrze! – krzyknął Łasko, który pojawił się na sali. Speszyłam się.
- Oj Miśku – powiedziałam całując go w policzek na powitanie – niestety ja dzisiaj po raz kolejny będę pełniła rolę kibica.
- Jak to? Przecież Bernardi pozwolił dziś wpuścić cię na boisko.
– Tak, tak i frytki do tego.
- Czy ty zawsze musisz wszystko rozgadać? – z oddali krzyczał Kubi trzymając w ręku ową czarną, zagubioną przed dwudziestoma minutami koszulkę. Wiedziałam, że coś się święci. Wiedziałam, że to dla mnie. Wręczył mi ją. Ale dalej strugałam głupią.
- Nie wierzę w żadne wasze słowo. Trening to trening. Jeszcze przed takim waznym meczem. Nie wkręcicie mnie!
- Pani Patrycjo zapraszam do szatni, już jest wolna – zza tłumu wysokich mężczyzn wychodzących z ciemnego, przy szatniowego korytarza wyłonił się trener Bernardi, który potwierdził słowa Miśka Łasko – dzisiaj pogra pani z nami.
- Ależ panie trenerze – uśmiechnęłam się – nie wiem, czy będę w stanie. Albo inaczej – nie wiem, czy przeżyję tę grę.
- O to proszę się nie martwić. Chłopaki! – zwołał ich do siebie klaszcząc w dłonie – wiecie, że ta młoda dama dzisiaj z nami gra. Podczas meczu proszę być dla niej delikatnym. Tymczasem biegamy kółka dookoła sali i zaczynamy rozgrzewkę! – zagwizdał dwa razy tak głośno, że myślałam, że mi uszy odpadną. Chłopcy rozpoczęli trening, a ja zajęłam się rozmową z trenerem.
- Bardzo mi miło, że kibicuje pani naszej drużynie – kontynuował.
- Proszę dziękować swoim wspaniałym graczom – pokiwał głową ze zrozumieniem spoglądając w stronę Dzika. „Oj no drużynie, a nie tylko Michałowi…” pomyślałam.
- Od dawna interesuje się pani siatkówką?
- A mam być szczera? – zapytałam z zakłopotaniem.
- Jak najbardziej liczę tylko na szczere odpowiedzi – uśmiechnął się, lecz jego wzrok momentalnie powędrował na boisko – Łasko! Bez popisów! Biegasz dodatkowe 30 okrążeń! – krzyczał do Miśka, który zaczął dokuczać Malinowskiemu, ciągnąć go za koszulkę i próbując założyć mu ją na głowę od tyłu.
- Proszę kontynuować.
- Jakoś od… miesiąca? Wkręciła mnie w to przyjaciółka i siostra… - pomachał ręką na znak, żebym przestała mówić i znów skierował się w stronę zawodników. A dlaczego? Patryk Czarnowski zaczął gonić Wojtaszka, gdy ten dla żartów kopnął go w cztery litery. Po raz kolejny musiał dać swoim podopiecznym reprymendę i przerwać ze mną rozmowę.
– Pani wybaczy, przy pani popisom nie będzie końca. Muszę ich przypilnować.
- Ja już panu nie przeszkadzam, pobiegnę się prze… - znów mi przerwano. Cóż za zamieszanie! Tym razem dlatego, że na salę wbiegł spóźniony Bontje. Nie przyłączył się do biegających kolegów, o dziwo, a podbiegł do mnie radośnie podnosząc mnie kilka metów nad ziemią.
- Jak miło w końcu cię widzieć! – wykrzyczał. Czułam na nas wzrok zdenerwowanego Lorenzo oraz jeszcze bardziej wkurzonego Kubiego.
- Nie spodziewałam się takiego powitania z twojej strony – ledwo powiedziałam, próbując złapać oddech w tym uścisku.
- Rozumiem, że pałasz do niej sympatią, ale najpierw mógłbyś się zająć ćwiczeniami – dodał powoli już zażenowany tą całą sytuacją Bernardi.
- Przepraszam – skierował się w jego stronę, po czym zwrócił się do mnie - Śmigaj do szatni, czekamy na ciebie. – puścił do mnie oczko i dołączył do kolegów. Akurat mieli ćwiczenia rozciągające. Pech chciał, że stanął koło poddenerwowanego Kubiego. Jego mina była w tym momencie bezcenna. Kocham jak się złości!
       W szatni byłam tylko na chwilę, aby spiąć włosy i przebrać koszulkę. Śmiesznie prezentowałam się w tym dużym stroju. Znów czułam się, jak w sukience. Do tego ta ‘szczęśćliwa 13’. Mam nadzieję, że przez to, że mam ją na swojej piersi, nie wyjdę cała poobijana.
       Wróciłam na salę. Chłopcy stali już skupieni przy Bernardim. Jednak moją uwagę przykuł kamerzysta i fotograf. No jeszcze ich tutaj brakowało… Jeden z nich podszedł do mnie i rozpoczął rozmowę.
- Witam serdecznie. Proszę nie przerażać się widokiem tych sprzętów – powiedział pan dziennikarz wskazując na kamerę i aparat. Chyba starał się mnie uspokoić – jesteśmy z Polsat Sport. Chłopcy z Jastrzębia pozwolili nam nakręcić krótki reportaż z waszego spotkania. Sklecimy mały filmik, który pojawi się na stronie drużyny oraz u nas w telewizji. Będzie to akcja promująca siatkówkę. Czy zgodzi się pani na współpracę z nami? – zatkało mnie. Ja i promowanie siatkówki?
- Wdzieliśmy panią na ostatnim meczu z Resovią. Odbiło się to dużym, pozytywnym echem. Myślę, że nic pani przez to nie straci…
- Szczerze mówiąc nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- Myślę, że wielu młodych ludzi pociągnie pani za sobą – zachęcał mnie pan z bujnym wąsem.
- Jeżeli materiał ten zostanie podany autoryzacji to jestem w stanie się zgodzić – dziennikarz skrzywił się na te słowa, ale przytaknął – oczywiście chodzi mi o poziom mojej gry. – zrozumiał aluzję i zaczął się śmiać. Nie jestem pewna swoich umiejętności, więc wolę dmuchać na zimne, wolę tego nie pokazywać całemu światu.
       Bernardi przywołał mnie do siebie. Pogadaliśmy o tym nagraniu – wyszło na to, że to jego genialny pomysł. No cóż, w sumie fajna koncepcja, ale czemu od razu wszyscy będą musieli śmiać się z moich koślawych ruchów na boisku? „Każdy może grać lepiej od Naranji” – już widzę tytuł tej akcji… Zostawmy tę sprawę. Trener miał wybierać składy.
- Jako, że dwóch Kubiaków w jednej drużynie to zdecydowanie za dużo: Patrycja i Michał grają osobno.
       „Zaraz, zaraz… dwóch Kubiaków?” – nie bardzo rozumiałam aluzję. Dopiero, gdy grający razem ze mną Michał Łasko poklepał mnie po plecach, przypomniałam sobie, że mam koszulkę z nazwiskiem Miśka. No tak! A już myślałam, że znowu nam ktoś dogryza…
       Wylądowałam w składzie z Łasko, Bontje, Martino, Holmsem i Popiwczakiem. Naprzeciwko nas stali Tischer, Kubiak, Wojtaszek, Czarnowski, Malinowski i Gierczyński. Proporcje w pozycjach były zachwiane, ale przecież chodziło o dobrą zabawę.
       Podchodzimy do siebie, stajemy w kółeczku trzymając się za ramiona. Chwila koncentracji, każdy stoi z zamkniętymi oczyma. Po chwili składamy wszystkie swoje ręce, wydajemy z siebie bojowy okrzyk i zaczynamy zabawę! Znajdowałam się pod siatką razem z Bontje i Martino. Serwował nasz Misiek Łasko. Chłopcy z naprzeciwka mięli problem z przyjęciem piłki, ale ładnie się wybronili, kończąc całą akcję.
- Pati, skacz do bloku! – przedrzeźniał się ze mną Holmes. Tak: ja, moje 170 cm i blok. Marzenia.
- No chyba musiałabym się nauczyć latać…
- Niech cię Rob podsadzi! – na te słowa Kubi nie był zbytnio zadowolony, a sala wybuchła śmiechem.
- Gramy dalej chłopaki, koncentracja w drużynach! – słychać Bernardiego. Kilka akcji mniej lub bardziej udanych, przyjęcie, moja wystawa za plecy i piękny atak Martino – mamy punkt!
- Brawo Kubiak! – niósł głos na sali. Przyglądam się na Michała, chcąc mu pogratulować unosząc do góry kciuk. Misiek gestem przekazuje mi, że powinnam spojrzeć na trenera. A i owszem, Bernardi wypowiadając te słowa patrzył na mnie.
- Że ja?! – zapytałam ze zdziwieniem.
- Piękna wystawa, Tischer powinien się od ciebie uczyć! – wszyscy wybuchli śmiechem. Tylko biedny Simon się jakby…zawstydził.
       Zmiana połów. Zaczynam zagrywką. Podrzucam piłkę, uderzam, ale ta ledwo przechodzi na drugą stronę. Co najdziwniejsze - zaskoczyło to chłopaków, stali oni bowiem bardziej na tyłach. Chcąc nie chcąc zdobywamy punkt.
- Spróbuj się na niej bardziej skupić, uderz mocniej! – Bernardi próbował poinstruować mnie, jak to się robi. Mhm, nie jestem facetem, który potrafi uderzyć piłkę z prędkością 100 km/h. Ale zrobię jak radzi. Koncentracja, uderzenie, pełna moc! Otwieram oczy. W tym momencie Wojtaszek zbierał się z ziemi delikatnie zamroczony.
”Boże, co ja zrobiłam”… - Damian, nic ci nie jest? – krzyczałam z drugiego końca sali.
- Jest ok! – odpowiedział pokazując, że nie ma mi tego za złe.
- Nooo, to Patka was teraz zmiecie serią, uważajcie! – zażartował Łasko. Serią… 2 punkty raptem zdobyłam.
- Spróbuj z rozbiegu – zasugerował trener.
- Coś czuje, że nie trafię wtedy w piłkę – zaśmiałam się, odbijając ją o ziemię.
- To damy ci drugą szansę. Próbuj.
– Jeeeju, czy ja wyglądam na siatkarza? Nie chcę się bardziej pogrążać. – mamrotałam pod nosem.
- Długo jeszcze będziemy czekać?
- Już, już. – cofnęłam się z piłką. Ciężko mi było ocenić jak daleko ją podrzucę, jak wysoko, czy kiedy mam do niej wyskoczyć. Dlatego też ta pierwsza próba nie należała do najlepszych.
- Spokojnie, stań trochę bliżej i jeszcze raz – tym razem to Rob postanowił mnie zmotywować. Podszedł do mnie i poprosił o piłkę. Jak się okazało ‘pan instruktor’ na własnym przykładzie postanowił pokazać mi, jak to ma wyglądać. Trochę podłapałam jego techniki.
- Nie musisz przy tym szaleć. Miażdżeniem przeciwnika zajmiemy się na następnym treningu – puścił mi oczko – A! I dłoń ułóż w ten sposób – chwycił moją rękę i delikatnie ustawił ją tak, jak należało. Jeju, jakie ona ma wielkie łapska. Moja dłoń przy jego ‘łopatach’ wyglądała dosyć mizernie. Aż dziw, że potrafił nimi tak delikatnie ‘operować’.
       Cofnęłam się, tak jak Rob kazał. Znów skoncentrowałam się i znów uderzyłam na pełnej mocy. Tym razem zdołali się wybronić. Wystawili piłkę do Kubiaka, a ten uderzył z całej siły, trafiając w ten sposób Roba. „Super się odwdzięczyłeś, nie ma co” – pomyślałam.
        Kolejna seria zagrywek, tym razem po stronie naszego przeciwnika. Większość oczywiście była na mnie, bo dobrze wiedzą, że tego pokroju nowicjusz będzie miał z nimi problemy. Mnie brakowało precyzji, ale już kolejni gracze wyrównywali poziom. Raz, dwa, i trzy - ścinka Gierczyńsiego. Aż mi się ciemno przed oczami zrobiło. Leżałam na ziemi nie wiedząc o co chodzi. W tle słyszałam tylko pretensje chłopaków, a ktoś od tyłu pomagał mi we wstaniu z boiska.
- Co ty kurwa robisz, była umowa, że na nią nie ścinamy! – krzyczał Kubiak. To on zbierał mnie z podłogi.
- Idiota – Łasko uderzył Krzyśka w głowę – dziewczynę Miśkowi zabijesz!
- E! Bez takich tytułów proszę. Nic mi nie jest, żyję – odpowiedziałam, jeszcze delikatnie zamroczona. Gdy już pewnie mogłam ustać na nogach kontynuowaliśmy grę.
- Patka pod siatkę!
- Rozkaz trenerze!
       Stanęłam naprzeciwko Miśka. Widziałam go w kratkę, dzieliła nas bowiem siatka. Najpierw zaczął mnie łaskotać, później złapał jak małe dziecko – za nos. Broniłam się też próbując go łaskotać. W tym momencie uśmiechnął się do mnie w taki intrygujący sposób. Wiedziałam, że coś knuje. To był uśmiech z tej łobuzerskiej serii. Objął mnie w pasie. Zaraz, zaraz! Dlaczego on mnie obejmuje w tym momencie?!
       Serwowała jego drużyna. Popiwczak przyjął piłkę i kolejne podanie było do mnie. Nie dałam rady dobiec do piłki, bo Kubi trzymał mnie przy sobie.
- Panie trenerze, co to ma być? – krzyczałam, śmiejąc się do niego.
- No niestety - koniec gry! Wynik meczu Kubiak kontra Kubiak… uznajmy, że był remis. Zapraszam was do szatni. Patrycja zostaje tutaj ze mną.
       Zrobili jak im kazał. A ja zostałam na krótką rozmowę z dziennikarzami.
- Niech pani zachęci widzów do obejrzenia tego krótkiego filmiku.
- Jak mam to zrobić?
- Liczę na pani wyobraźnię – mówił pan dziennikarz.
”Wyobraźnie, łatwo powiedzieć.. co ja mogę wydukać, ja się na tym nie znam!”
- Tu jest mikrofon. Proszę patrzeć do kamery jak będzie pani mówiła. Trzy, dwa, jeden, akcja!
- Już mam mówić? – kamerzysta tylko kiwnął głową.
- Zapraszam Państwa bardzo serdecznie, do obejrzenia treningu Jastrzębskiego Węgla z moim udziałem. Z góry chciałabym przeprosić wytrawnych fanów siatkówki za moją grę – niestety technika, którą zaprezentowałam nie należy do najlepszych, ale mam świadomość tego, że nie mogę się równać z zawodowymi siatkarzami – wyszczerzyłam się do kamery – mogę to zrekompensować jedynie sporą dawką dobrego humoru. Zapewniam, że będzie się z czego pośmiać. Tak więc widzimy się w sobotę o 15:30 – skwitowałam to uśmiechem nr 251.
- My siatkarze – pojawił się za mną Michał, który objął mnie przyjacielsko – również bardzo serdecznie zapraszamy.
- Cięcie! Jesteście genialni. Dziękuję za wszystko – odpowiedział pan, który już powoli zaczynał rozmontowywać kamerę.
- Jesteśmy stworzeni do pracy na szklanym ekranie – uśmiechnął się Misiek, po czym zaprowadził mnie do szatni. Chłopców tam już nie było.
        W torbie Michała szukałam swego telefonu. Wyciągając wszystko na chama wyleciał jego portfel. Otworzył się. Zauważyłam w nim zdjęcie z Zibim. Uśmiechnięci, dobrzy kumple… „No tak, musze z nim o tym porozmawiać”, pomyślałam. Czeka mnie bardzo trudna rozmowa wieczorem. Przy okazji wróciły myśli dotyczące Laury. Znowu posmutniałam. Jak ja bym chciała mieć to wszystko już za sobą...


____________________________________________


Kolejny obszerny, a nawet możliwe, że dla niektórych przynudnawy rozdział. Ostatnimi czasy udaje mi się na tyle rozwinąć swoją wyobraźnię, że nie mogę przestać pisać. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. :)

Przypadł mi on do gustu. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że jest udany. Bardzo zazdroszczę Naranji, że mogła czynnie brać udział w treningu JSW, że w końcu zaczyna brać udział w licznych interakcjach z siatkarzami. Myślę, że jest to ciekawsza forma przekazu jej przygód, niż jedynie jej myśli. W końcu o to w tego typu blogach chodzi :)
 

W ogóle - na koniec, co jest dosyć nietypowe - WITAM wszystkie czytelniczki - po raz pierwszy zwracam się do Was bezpośrednio po poście. 
Jako, że czytelników Naranji przybywa, muszę serdecznie podziękować tym, którzy docierają na sam koniec tego opowiadania. Jestem pełna podziwu, że kogoś interesują moje wypociny. Wielki buziak w Waszą stronę ;*

14 komentarzy:

  1. No to Laura nieźle próbuje namieszać:/ ale Kubiaczek zazdrosny...hmmm słodki jest w tym :)
    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdrosny Michał jeeeeeeeej taki uroczy jest w tym no! :D a Laura to brak słów, mieszać próbuje niemiłosiernie... Saaaaaaaam też zazdroszczę takiego treningu! :D


    pozdrawiam i zapraszam do siebie C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Michał, Bontje i Patrycja :D haha, to takie suuuodkie jak Bontje jej pomaga, rozmawia a przy tym Kubi jest taki zazdrosny *.* :D A co do Laury.., nie będę nic mówić, bo nie chcę rzucać niecenzuralnymi słowami xd Ogółem rozdział baaaaaaaardzo na tak i czekam na kolejny, poinformuj ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle genialnie ^^ No i miałam informowac, to podaje info ze u mnie kolejny rozdział ; ) http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam na gorącą, nowiutką piąteczkę już ;)
    volleyballinmyheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ufff...Zdążyłam nadrobić...Ostatnio miałam duuużoo nauki i miałam zaległe dwa rozdziały ale już wszystko ogarniam :)
    Niestety nie mogę powiedzieć o rozdziale, że jest fajny...jest MEGA FAJNY !!
    Patrycja jako siatkarka - strzał w 10 :)
    Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodka zazdrość Kubiaka bezcenna. :D
    Czekam na więcej i więcej ;D
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kubiak jak się złości jest uroczy, przynajmniej w mojej wyobraźni. :)
    Czekam na następny :)
    Tymczasem zapraszam do mnie na nowy rozdział : http://fly-bird-is-free.blogspot.com/2013/02/rozdzia-26.html

    Pozdrawiam Paula xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Tytułować przyjaciółką Lurę to nieporozumienie.
    Dziw, że Naranji tam nie zabili, haha. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby któryś przypadkiem jej coś uszkodził piłką, ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam na nowy rozdział serce-oddane-siatkowce.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, Laura próbuje namieszać :/
    Jeju, ile ja bym dała, żeby podszkolić swoje nędzne umiejętności siatkarskie w takim towarzystwie :D
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;>
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Noowy rozdział :D
    http://169141613.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na kolejny rozdział! Dopiero co dodany! :>
    http://hopeisdeathless.blogspot.com/
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na nowy rozdział http://lizak4991.blogspot.com/ ;D

    OdpowiedzUsuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html