O blogu.
Co to za historia?
Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.
Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.
Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.
Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)
26 lutego 2013
Rozdział 7 - Zwierzenia Bartmana, czyli ‘podłość ludzka nie zna granic’.
- Ale to dla mnie wielka szansa! – bulwersowała się Angela.
- Dlaczego ty zawsze musisz wplątać się w jakieś zawiłe układziki… - wyszeptałam pod nosem.
- Dlaczego? Chcę żeby spełniły się moje marzenia! Tak trudno to zrozumieć?
- Ale czemu musisz je zdobywać po trupach?!
- Jakich trupach? Nikt nie powiedział, że niekorzystnie na tym wyjdziesz. Jesteś w to wmieszana tylko dlatego, że masz bliski kontakt z Michałem. Zbyszek na pierwszy rzut oka był w stanie stwierdzić, że Kubi zrobi dla ciebie wszystko…
- I dlatego postanowił cię wykorzystać?
- Wykorzystać? Mówisz jak nasza matka! Mam cię dość! – buntowała się Angela.
- Ej! Czy wy czasem nie przesadzacie? Jeszcze tego by brakowało, żebyśmy wszystkie rzuciły się sobie do gardeł – Dominika postanowiła załagodzić sytuację.
-Rozpatrzmy wszystkie za i przeciw. Angela, w jakim klubie miałabyś grać w zamian za pomoc Patrycji w skontaktowaniu Zbyszka z Michałem? – rozpoczęła mały ‘wywiad środowiskowy’.
- Póki co w DevelopResie Rzeszów. Co prawda to druga liga, ale to i tak lepiej, niż ta nasza marna podkielecka pipidówka…
- Chcesz się wyprowadzić do Rzeszowa?! Na pewno rodzice będą w niebo wzięci! – szybko zareagowałam na tę informację. Na szczęście młoda póki co nie odpowiadała na moje docinki.
- Jak masz się tam dostać? – kontynuowała Dominika.
- Będzie w stanie załatwić mi sesję kwalifikacyjną.
- Czyli to nie jest pewne, że będziesz tam grać?
- A jak to sobie wyobrażałaś? Przecież muszą mnie sprawdzić, nie uwierzą Bartmanowi na słowo… Sama taka sesja jest wręcz niemożliwa do załatwienia.
- Ciekawe za co będziesz tam żyła? – zapytałam z pogardą.
- Myślałam, że moja kochana siostra zechce mnie wspomóc finansowo. W końcu śpi na pieniądzach! – odgryzła się – Ale z tego co widzę, to marzenia młodszej siostry się nie liczą. Pewnie. Swój sukces już osiągnęłam, więc mam wszystkich w dupie!
- Nie przesadzaj, Angie. Patrycja jest po prostu zła o tą całą akcję z imprezy. Nie dość, że zniknęłaś, to jeszcze knułaś intrygi z Bartmanem – zaśmiała się Dominika. Nie chciałam tego komentować. Wolałam skupić się na muzyce, która leciała w radio.
Zapadły mi w pamięć słowa Angeliki, dotyczące spełnienia jej marzeń. Dosyć długo myślałam nad nimi prowadząc samochód. Miała w tym trochę racji. Przecież od zawsze marzyła, żeby grać gdzieś wyżej, żeby móc się rozwijać w pasji, którą kocha. Możliwość gry w tym całym rzeszowskim klubie bardzo by jej w tym pomogła. Ale nie tylko o to chodzi. Chodzi również o sprawę mojego sukcesu. Od tamtej pory nie bardzo zastanawiałam się nad tym, jak go osiągnęłam. A nie grałam fair. Przecież zaczynałam wszystko w towarzystwie kuzynki, Laury, z którą to razem, bardziej przez ciekawość niźli przez rządzę sukcesu, wybrałyśmy się na ten głupi casting do talent show. Sama w życiu nie pojawiłabym się tam. I od czasu, kiedy zajęłyśmy w finale 3 miejsce wszystko zaczęło się psuć. Ciągle się kłóciłyśmy, nie potrafiłyśmy dojść do porozumienia w głupiej kwestii interpretacji piosenki. W końcu otrzymałyśmy zaproszenie do współpracy ze szwedzkim zespołem. Tak, „otrzymałyśmy”. Nie ja sama – my razem. A że byłyśmy po kłótni – nie powiedziałam jej o tym. Sama podjęłam się tej współpracy. Wtedy Laura całkowicie się wycofała…
- Patka, wszystko w porządku? Twoja mina nie mówi nic dobrego… - zainteresowała się mną Dominika.
- Tak, tylko się zamyśliłam. Spoko… Angela, łap kontakt ze Zbyszkiem. Chciałabym z nim pogadać na ten temat. – przełamałam się. Co mi szkodzi? Niech to będzie taka forma zadośćuczynienia za tę akcję z Laurą…
Wróciłyśmy do domu. Angelika zaraz pobiegła do swojego pokoju rozpakować się i skontaktować ze Zbyszkiem przez skype. Ja zostałam sama z rodzicami.
- Widziałam twoje fotki… - zaczęła mama.
- Głupia sprawa. Nie myślałam, że tak to zostanie odebrane. A to była zwykła impreza, na której ani nie piłam, ani nic złego nie robiłam..
- Chcę, żebyś wiedziała, że nie mam o to pretensji. Obawiam się tylko, że możesz się tym za bardzo przejąć. Wiedz, że na nas zawsze możesz liczyć – powiedziała ściskając mocno moją dłoń.
- W tej sprawie dzwonił producent. Czasowo zawiesili działalność z twoją płytą. Masz się do nich zgłosić jak najszybciej… – tata nie wydawał się już tak miły.
- Pamiętaj, że świat się jeszcze przez to nie zawalił. Znajdziemy coś nowego… - pocieszała mnie. W końcu wiedziała, jak cieszyłam się z tej współpracy. A teraz wszystko poszło w las.
Cóż, teraz zawiesili, w przyszłości pewnie zrezygnują. Kiedy tylko będę w Krakowie zajmę się tą całą sprawą. Tymczasem udałam się do własnego pokoju. Wchodząc na górę słyszałam śmiech mojej siostry. "Ocho, już flirtuje z siatkarzem!" pomyślałam.
- Nawet sobie tak nie żartuj, Zbyszek! – rzuciła Angela.
- Ja tylko stwierdzam fakty piękna, młoda damo. A jako, że przeprowadzisz się niebawem do Rzeszowa…
- To nic pewnego! – krzyknęłam radośnie stojąc w drzwiach jej pokoju. Angelika chciała zabić mnie za to wzrokiem.
- Ej, słonko, mówiłaś, że sprawa załatwiona! – usłyszałam głos z komputera.
- ‘Słonko’ póki co pobieżnie poinformowało mnie o twoim pomyśle. Jeśli chcesz nawiązać współpracę żądam osobistego kontaktu. – na chama wtrąciłam się do tej rozmowy.
- I sam widzisz, jak ciężko ją do czegoś przekonać… - dopowiedziała zrezygnowana Angelika.
- W takim razie muszę zadziałać swoim urokiem osobistym, ulegnie – uśmiechnął się kokieteryjnie. Widziałam, że Angela już odpływała przy tym komputerze z zauroczenia.
- Zmartwię cię – w tym przypadku zadziałają tylko merytoryczne argumenty… - odrzuciła mnie jego pewność siebie. Ale chcąc nie chcąc spotkam się z nim. Może w końcu dowiem się o co chodzi w tym wielkim konflikcie z Michałem.
Chwilę później zakończyli rozmowę. Gdy Angela wyłączyła już komputer postanowiłam z nią pogadać o całej sytuacji ze Zbysławem.
- Ty na pewno chcesz jechać do Rzeszowa tylko po to, żeby grać? – przymrużyłam podejrzliwie oczy.
- Że niby ja ze Zbyszkiem? – uśmiechnęła się - No jest fajny… Przystojny… Ale zajęty.
- Słucham? A to „słonko”? A te flirty? Tak się zachowuje zajęty facet? – nie mogłam w to uwierzyć.
- Oj tam, zawsze szukasz dziury w całym – zmieszała się. - Ok., podoba mi się jak cholera, ale jest sporo starszy. Ma grono fanek, ładną laskę…
- A i tak ślini się na twój widok!
- No nie przesadzaj. Mogę zostać z nim jedynie kumplem po fachu. I będę mu wdzięczna za każdą formę pomocy.
Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Widać było na kilometr, że jest w nim zakochana. Już ja ją w takim stanie dobrze znam! A on? Świetnie się maskuje! Przecież podczas ostatniej rozmowy w autokarze nic nie wskazywało na to, że mógłby nią być zainteresowany. Jeszcze nazwał ją swoją siostrą!
- Ej, Patu… Zabierz mnie na tę rozmowę do Rzeszowa… - zrobiła maślane oczka.
- A szkoła?
- Przyjade do Krakowa po zajęciach. Zgarniesz mnie z dworca. Ze Zbyszkiem na pewno lepiej wyjaśnimy ci tę całą sytuację z moją grą w Rzeszowie…
Yyyyh. Najchętniej trzymałabym ją z dala od tego typka. No ale cóż, obiecałam sobie – nigdy nie ocenię kogoś opierając się tylko i wyłącznie na opinii innych. Poznam go lepiej, wyrobie sobie zdanie, dopiero będę podejmować decyzje. O ile będę w stanie wyłapać, kiedy jest szczery.
Następnego dnia: kierunek – Kraków. Musiałam poszukać ekipy remontowej do odświeżenia starego mieszkania, bo mam już dość tych ciągłych dojazdów z domu rodziców. Chciałam się usamodzielnić. Przy okazji Dominika pomagała mi załatwić sprawę dotyczącą tej nieszczęsnej wytwórni, z którą współpraca stała pod znakiem zapytania.
Oczywiście jej ‘prezesik’ się spóźniał, on nigdy nie potrafił przyjść na czas. Głupio postąpiłyśmy przyjeżdżając tutaj punktualnie, ale cóż… gdyby wyjątkowo pojawił się o umówionej porze, a nas by nie było – nawet nie chciałby rozmawiać. Można by było zapomnieć o kontynuowaniu współpracy.
Byłyśmy całe w nerwach, a przede mną była jeszcze podróż do Rzeszowa. Czekało mnie spotkanie z tym irytująco pewnym siebie Bartmanem. Jako, że byłam już sporo spóźniona Dominika wygoniła mnie po Angelę i całą sprawę wytwórni wzięła na siebie, jak na dobrego managera przystało. Dobrze wiedziała, że ewentualne spóźnienia będę nadrabiała w trasie. Zakładam, że chciała mnie widzieć w jednym kawałku... Ech, ta jej troska. Dla świętego spokoju, żeby nie wysłuchiwać po raz kolejny morałów o wolnej i bezpiecznej jeździe pojechałam na ten Dworzec Główny. Akurat miałam pół godziny czasu do przyjazdu pociągu.
Czekając na stacji na Angele, byłam zmuszona zamienić z Bartmanem kilka słów przez telefon:
- Zbyszku, spóźnię się trochę na nasze spotkanie. Godzinkę, dwie? Dam ci znać. Możemy się spotkać w hotelu w którym będę nocować, bo nie znam Rzeszowa, ale znam za to swoją kiepską orientację w terenie...
- Zajebiście!
- Słucham? – nie do końca wiedziałam o co mu chodzi.
- Zostajesz w Rzeszowie, a to oznacza, że całą noc balujemy! – zapowiedział z pełnią szczęścia w głosie.
- Nie, nie kolego, ja mam masę rzeczy do zrobienia. Egzaminy i ogrom materiału do wkucia przede mną, nie ma lekko. Innym razem. – starałam się mocą argumentów uniknąć kolejnej ‘dozgonnej’ imprezy.
- No zobaczymy!
Fakt, zobaczyłyśmy. Będąc już w hotelu w pewnym momencie usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Angelika szybko pomknęła do łazienki, a ja ogarnęłam rozwalone na łóżku notatki i poszłam otworzyć.
- Niespodzianka! – zawołał przeszczęśliwy Ignaczak, trzymający w obu rękach piwo. Z uradowaniem zastukał butelkami przed moim nosem. Mimowolnie chciało mi się śmiać.
- To nie z panem byłam umówiona – popatrzyłam podejrzliwie.
- Oj no wprosiłem się. To bardzo poważna sprawa, przy której musze się pojawić, jako wolny słuchacz.
- Chyba jako świadek koronny! – krzyknął z korytarza Zibi, który tachał ze sobą już nie dwa piwa, a dwie siatki piw. Byłam delikatnie przerażona. Może nie tym, że to mają, ale tym, że w ogóle przedostali się z takim arsenałem przez recepcję.
- Panowie nie mają żadnych treningów w najbliższych dniach, że chcą pić? – zapytałam wpuszczając ich do środka.
- Żebyś ty wiedziała jak my ciężko pracujemy…- wzdychał Bartman spoglądając na mnie ponętnym wzrokiem – Widać efekty? – podniósł krótki rękawek ukazując swoje umięśnione przedramię, na którym widniał jakiś tatuaż.
- Widzę, że nie oszczędzasz na białeczku…
- To nie było miłe -zasmucił się, a Krzysiek wybuchł śmiechem.
- Koniec tych nieudanych flirtów, czekam na konkrety! – zaproponował siłując się z otwarciem piwa. – Otwieramy raz - psss, dwa - psss, trzy -psss…
- Cztery piwa! – zza ściany słychać było głos Angeliki.
- Nie jesteś sama? – zdziwił się Zibi.
- No cóż… Ty masz swojego świadka, ja swojego – mrugnęłam do niego, a on odpowiedział uśmiechem. Ładnym uśmiechem. Jak miałam jakąś niechęć co do tego typka, tak teraz, w tym momencie włączyły się we mnie jakieś typowo kobiece instynkty. W głowie zapaliła się czerwona lampka i pojawił komunikat „przed Twymi oczyma siedzi właśnie ciacho miesiąca!”. Och, jakby chciał, owinąłby sobie wokół palca każdą kobietę. Ma to ‘coś’.
Cholera, Patka, co z Tobą! Ogarnij się! Skup się na sprawie!
Z myśli tych, niczym kubeł zimnej wody na mej głowie wyprowadziło pojawienie się Angeliki. Przywitała się radośnie z chłopakami, jak z dobrymi, starymi kumplami.
- Czyli zapowiada się godna powtórka z Jastrzębia? – zapytał Krzysiek z nutką intrygi w głosie.
- Nie. Dzisiaj poważna sprawa – skinęłam głową na Zbysława.
A Zibi? Zibi chyba zaczął zbierać myśli. Widać było, że sprawa ta ma dla niego duże znaczenie. Tępo spoglądał w podłogę, poruszając nerwowo jedną nogą.
- Nie bardzo wiem od czego zacząć…
- Od początku – motywowałam go do zwierzenia serdecznym uśmiechem. Spojrzał na mnie, na moją siostrę i znowu na podłogę. Chyba przez młodą nie mógł się skupić. Cały czas spoglądał na nią ukradkiem. Wtedy jego twarz wyrażała skrajne emocje. Raz, że spodobała mu się, dwa, że miał omówić leżącą mu na sercu sprawę. W końcu skupił się na jednym punkcie podłogi. Spoważniał. Wprowadził spokojny klimat, typowy dla trudnych rozmów.
I w końcu zaczął. Opowiedział o ich długiej znajomości, o grze w siatkówkę plażową i ich wielkich sukcesach, o tym jak wspierali się wzajemnie, gdy przeszli na siatkówkę halową… Przeżyli ze sobą spory kawał czasu, a teraz zmuszeni są do milczenia. Zaważył na tym jeden głupi szczegół, jedna głupia kłótnia, w dodatku sprowokowana. Doskonale wiedziałam co czuje Zbyszek. Przecież miałam podobnie z Laurą.
- On był w stanie uwierzyć w to, że oczerniłem go przed Bernardim!
- To znaczy?
- To znaczy trenerem jastrzębskiego.
- No, ale dlaczego tak myślał? – na te słowa zerwał się z miejsca i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Trochę mnie to przeraziło, nie wiedziałam co chce zrobić. Takim wzorem reakcji był w tym momencie Krzysiek Ignaczak. Przecież on wie, jak i na co reaguje Zbyszek. On zachował spokój to i ja byłam spokojna.
- Chodzi o to, że w pewnym momencie, kiedy graliśmy razem w Jastrzębskim, Michał sporą cześć czasu przesiedział na ławce. Czasami nawet trener wprowadzał nas na chwilę zamiennie. Lecz po chwili wracałem na boisko.
- To chyba nie powód do tego, żeby się na kogoś obrażać?
- To nie. Ale niepotrzebnie wmieszała się w to Monika po zerwaniu.
- Jaka Monika?
- Była Michała – dopowiedział Krzysiek.
- Czyli partnerka, z którą już nie był wmieszała się w tę sprawę? Coraz bardziej się w tym gubię…- westchnęłam nabierając spory łyk piwa w usta.
- Ha! Bo ona liczyła, że jeszcze do niego wróci! – triumfalnie zawołał Krzysiek. Zbyszek spojrzał na niego chłodnym wzrokiem, a gdy ten spokorniał - kontynuował.
- Nie wiem, czy słyszałaś, ale to ona była winna temu, że ze sobą zerwali. Zdradziła go z kimś, z resztą nie ważne… Chłopak strasznie się załamał. Był struty. Dlatego nie dawał z siebie stu procent. Dlatego siedział na ławce. Chciałem go trochę doprowadzić do porządku, kiedy ten wahał się, czy do niej nie wrócić.
- No i? – motywowałam go do wykrztuszenia z siebie właściwego powodu.
- Posłuchał mnie. Kiedy on dał jej wyraźnie do zrozumienia, że nie potrafi jej już zaufać, ona wymyśliła sobie swego rodzaju zemstę.
- Po prostu nagadała Michałowi na odchodne, co Zbyszek niby o nim sądzi, jak nagaduje Bernardiego przeciwko niemu chcąc zająć jego miejsce. Że to niby dlatego siedzi na ławce i że niby dziewczyna Zbyszka mu to przekazała – Krzysiek spojrzał na Bartmana - Wybacz stary, ale wolałem skrócić tę męczarnie.
Nastała chwila zadumy. Każdy próbował ogarnąć, jak można śmiertelnie obrazić się na kumpla przez niepotwierdzoną informację.
- Taaa, a później pojawiały się wywiady, w których mówił, jak to nienawidzi dwulicowych osób, jak to gardzi fałszywymi przyjaciółmi, którzy najpierw klepią po plecach, u później wpychają w nie nóż. Nawet w szatni coś od siebie dorzucał za każdym razem, kiedy mnie zauważył. Myślisz, że dlaczego rozwiązałem umowę z tym zespołem? To już było nie do zniesienia! Ale głupio zrobiłem, że zwyczajnie się poddałem, zamiast próbować to wyjaśnić do skutku. Spuściłem głowę, jakby dając tym samym znak, że faktycznie jestem wszystkiemu winny…
Znowu nastała chwila ciszy. Beznadziejna chwila ciszy. W takich momentach nie wiadomo co powiedzieć. Ja osobiście miałam co do tego skrajne emocje.
- Może nie uwierzysz, ale też to znam.
- Wiem, mówiłaś to w jakimś ekskluzywnym wywiadzie, że ta laska, z którą startowałaś w ‘Mam Talent’ obraziła się, gdy ktoś z twojego otoczenia przekazał jej, że niby wyzywałaś ją od dziwek.
- Nie od dziwek... A z resztą… - wzięłam kolejny łyk piwa – każde moje tłumaczenie spełźnie na niczym.
- No właśnie. Ja też próbowałem rozmawiać, próbowałem to wyjaśnić, ale on jest uparty jak osioł! I tu mam prośbę – sama widzisz jak tego typu sprawy niekorzystnie odbijają się na stronach konfliktu, kiedy dowiadują się o niej osoby trzecie. Proszę Cię, żeby ta sprawa została między nami. Ciebie, jak i Angelę. Nie chcę, żeby to ujrzało światło dzienne niezależnie po której stronie leży wina.
W pełni go rozumiem. Ja rozdmuchałam swoją sprawę, przez co odsunęłam od siebie część słuchaczy, odsunęłam bezpowrotnie Laurę.
- Kiedyś czytałam, że człowiek kiedy się zakocha, przeciętnie traci dwóch przyjaciół...jakaś głupia strona internetowa. Ale jest w tym trochę prawdy: ja straciłam przyjaciółkę, Ty przyjaciela. Sama chciałabym to naprawić, ale nie mam nawet możliwości… Pomogę Ci. Pomogę, jeśli masz jakiś plan.
Na te słowa Zbyszek w końcu rozpromieniał. Zauważyłam jakąś iskierkę nadziei w jego oczach. Chciałabym otrzymać taką szansę, jaką on otrzymał. W sumie ciągle jest nadzieja, że pogodzi się z Michałem. Trzymam za to kciuki.
Gdy Zibi chciał mi wyjawić swój plan nagle zadzwonił telefon. Chwyciłam go i wybiegłam z pokoju. To była Dominika.
- Pat, mam dla Ciebie dwie dobre wiadomości i jedną złą! Od której zacząć?
- Dobrze wiesz, że jestem niezdecydowana. Wybierz za mnie.
- Ok, dobra. Wszystkie na raz. Wiem kto wysłał Ci tego smsa, wiem jaka jest decyzja wytwórni i wiem jak załatwić skomplikowaną sytuację z nią związaną...
- Z tego zestawienia wszystkie wydają się być złe. No dobra, to leć z dobrymi.
- Zerwałam kontrakt z tą wytwórnią.
- Chyba sobie żartujesz w tym momencie… - byłam w szoku - Ty to nazywasz dobrą wiadomością?! – zaczęłam wykrzykiwać na korytarzu.
- Widzę, że nie jesteś zbytnio zadowolona, ale przecież wiesz, że Dominiczka nigdy nie podejmuje decyzji pochopnie! Dokładnie przemyślałam tę sprawę.
- I co? Znalazłaś coś nowego? – zapytałam z nutką niedowierzania w głosie.
- Jeszcze nie znalazłam, bo ona jeszcze nie istnieje… ale sama ją stworzę!
- Słucham? – miałam wrażenie, że postradała zmysły.
- Przecież widziałaś jak to działa. Dzięki współpracy z nimi wiemy co i jak trzeba robić, żeby w ogóle prosperować. Aktualnie czuję się na siłach, aby pobawić się w tego typu rzeczy. Nie ukrywam, że twoja pomoc będzie tu niezbędna. Dodatkowo nie będziesz już tak uwiązana na smyczy, a wręcz przeciwnie.
- Przecież tu potrzeba dobrej reklamy, trzeba masę kasy, żeby się przebić na rynku. Jak chcesz to zrobić?
- Od razu musisz zakładać, że się nie uda… Co ja z Tobą mam. Pozwolisz, że wszelkie sprawy dotyczące rozkręcenia biznesu póki co zostawię dla siebie. Omówimy to, jak będziesz w Krakowie, to nie jest rozmowa na telefon. Przejdźmy do tej złej wiadomości… Lepiej usiądź.
No i przerywać w takim momencie? Ah, nieładnie! :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że Patrycja porozmawiała ze Zbyszkiem, wysłuchała i chyba się do niego przekonała. A z Dominiki to niezły szaleniec, takie decyzje podejmować..
Czekam na kolejny, informuj mnie. Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;*
volleyballinmyheart.blogspot.com
Dlaczego akurat w tym momencie skończyłaś? Wrr. :D
OdpowiedzUsuńBędę czyhać na następny rozdział. ;D
Poinformuj mnie jak możesz. ;)
http://169141613.blogspot.com/
no i znowu zakończenie w takim momencie :( ciekawość mnie zżera!! No nic zmuszona jestem czekać na następny...no ale była Michała ładnie się zemściła. Mam nadzieję, że coś dobrego wyjdzie z tego planu pogodzenia:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Nowy rozdział(III).!! :)
OdpowiedzUsuńhttp://169141613.blogspot.com/
masz świetny moment przerywania uhhh, ale lubie takie trzymanie w niepewności! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na nowy rozdział :) http://ja-on-my-jednosc.blogspot.com/
Strasznie skomplikowane to wszystko. Co to za zła wiadomość? Dobrze to skończyłaś, chociaż ja już bym chciała wiedziec :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej Miśka, mam nadzieję, że się tutaj pojawi niedługo.
Buziaki :*
http://nad-przepasciaa.blogspot.com/
Wydaje mi się, że Patrycja dobrze zrobiła, zgadzając się na pomoc Zbyszkowi. To, co jej opowiedział wydaje się być tak bardzo nieprawdopodobne, że aż zupełnie bez sensu. Ale weź tu zrozum niektórych ludzi.
OdpowiedzUsuńI mam ochotę cię ugryźć za kończenie w takim momencie, ;D
Zapraszam na nowy rozdział: http://crazy-hater-of-volleyball.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńNo, w końcu przeczytałam! I muszę przyznać, że Zibi bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Cała ta kłótnia z Kubim- myślałam że więcej tu jego winy, a okazuje się że wcale nie. Na dobrą sprawę sam jest poszkodowany- musiał wynieść się z Jastrzębia, stracił przyjaciela... Żal mi go- nie powiem że nie :(. Razem z Patką na pewno coś wymyślą, liczę na to! :)
OdpowiedzUsuńKolejna sprawa- wytwórnia. Szalona Dominika- oby nie porwała się z motyką na słońce! Prowadzenie własnej wytwórni to ciężka i żmudna praca, mam nadzieję że podoła. Dobrze, że Naranja będzie mieć więcej luzu- w końcu gwiazda też człowiek!
Angela i Zibi- hm... Coś mi tu śmierdzi. Załatwienie rozmowy w Rzeszowie? Sprawa z Kubiakiem? Aśka? No i faktu że małolata jest totalnie zauroczona atakującym, nie da się ukryć. Aż się boję co z tego wyniknie!
I końcówka- w końcu wyjaśni się od kogo ten nieprzyjemny sms. Co to za cham napisał, ja się pytam?! Nigdy więcej nie kończ w takim momencie, bo przysięgam że ukatrupię! ;p
Czekam na następny, S. ;*
+ zapraszam na ósemkę- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/