O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

24 lutego 2013

Rozdział 6 - Kubiak chyba nigdy nie dorośnie...;)

- Pani Patrycjo bardzo mi przykro, ale zrywamy z panią kontrakt. Umówiliśmy się na zupełnie inny wizerunek. Tymczasem zawiodła nas pani – powiedział prezes wytwórni płytowej, z którą nie tak dawno zawiązałam bardzo korzystną współpracę.- Tutaj ma pani rezygnację, a tutaj proszę podpisać, że przyjęła pani naszą decyzję do wiadomości. Życzę powodzenia w poszukiwaniu nowych współpracowników! – po tych słowach obudziłam się. Póki co to tylko sen, zły sen.
           Była już 10:30. Dosyć późna pora, już nie mogłam zasnąć. Leżałam bez ruchu wpatrując się w telefon.
– Czekaj Patka, jeszcze raz – sięgnęłam po niego, żeby znów przeczytać tę wiadomość. - „Staczać się z byle siatkarzyną? Gratuluję. Za te pijackie wyczyny wytwórnia, z którą pracujesz na pewno zerwie z Tobą kontrakt.”… Na pe-wno ze-rwie kon-trakt. - przesylabizowałam z niedowierzaniem. Od samego rana czytam to na okrągło próbując zrozumieć o co chodzi. Nie mogłam w to uwierzyć. Moje największe marzenia związane z solową płytą, z projektem, który od początku do końca mogę stworzyć sama wisiały na włosku. Ale dlaczego? Tego nikt mi nie wyjaśnił. Postanowiłam sprawdzić o co chodzi przeszukując informacje w internecie. I wcale nie musiałam długo szukać. Wchodząc na pierwszy lepszy portal informacyjny można było napotkać na moje wielkie zdjęcie z podpisem: „Z cyklu: zobacz jak imprezują gwiazdy: LIBACJA NARANJI!”.
          „Świetnie…” pomyślałam, klikając drżącą ręką w ten link. Nie mogłam uwierzyć w to, co tam zobaczyłam. Jak ktoś potrafił dopatrzyć się takich rzeczy na imprezie, na której nie wypiłam ani kropli alkoholu?!
           Było wiele zdjęć. A to jak stoję wtulona w Bontje z wymowną miną, a to jak siedzę w kąciku Łasko przy pustym kieliszku, który akurat odstawił przy mnie Michał i śmieję się jak opętana. Jest też zdjęcie jak wpadam w butelki, które były pod stołem a Kubi podtrzymuje mnie za rękę, później zdjęcie jak się przytulamy, dalej jak szaleję na parkiecie w towarzystwie Igły, który na jeszcze następnym zdjęciu podnosi mnie z parkietu po którymś tam upadku.... Jeżeli ktoś tam nie był, mógł pomyśleć, że faktycznie nawaliłam się w trzy dupy i nie dość, że ledwo trzymam równowagę to jeszcze przymilam się do każdego faceta.
           Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że wytwórnia z którą pracowałam narzuciła mi surowe warunki współpracy. Chodziło o to, że muszę dbać o wizerunek ciepłej, uroczej, ułożonej dziewczynki, która wiele złego przeszła w życiu i co nie omieszka pokazywać w swoich piosenkach. Ktoś celowo napisał tego smsa, żeby mnie wkurzyć. Tylko kto, do cholery? Mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni taki sms od tej osoby. A raczej, że to W OGÓLE ostatnia wiadomość.
         W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. To Dominika.
- Mogę Ci przeszkodzić?
- Jasne, wchodź. – podciągnęłam swoją kołdrę tak, żeby swobodnie mogła usiąść na moim łóżku.
- Patrz co piszą w gazecie… -wręczyła mi jakieś lokalne pisemko wraz z kubkiem gorącej kawy.
- O, opisali sukces Jastrzębskiego! – ucieszyłam się, że w końcu jakaś informacja nie dotyczy mnie.
- Zobacz na następnej stronie… - dodała nieśmiało.
- „Wielki romans na boisku…” – spojrzałam na nią milknąc w tym momencie. Widniało tam spore zdjęcie z ‘dumą siatkarskiego śląska’, która klęczy przed światowej sławy piosenkarką. Na ich twarzach zarysowana była radość, a ich gesty wskazywały na to, że są naprawdę blisko.
– „Wielki romans na boisku. Naranja szybko leczy rany po nieudanym związku…” Czy oni nie mają innych problemów! – rzuciłam gazetą o ścianę. Nie dość, że spieprzyłam sobie opinię jednym wyskokiem to jeszcze wplątałam w to…
- Michał! – było mi głupio, że przejęłam się tylko sobą. W końcu ta sprawa dotyczyła też bezpośrednio jego.
- Co „Michał”? – zaśmiała się – Przecież to Ty robisz większą sensację…
- Nawet nie żartuj w ten sposób! Kubi do wczoraj nie odpisuje, nie odbiera… Chyba czuje się temu wszystkiemu winny.
- Czemu niby ma czuć się winny? Jest na zaledwie paru zdjęciach. Są też inni faceci… Poza tym na pewno nie wstał wcześnie rano, żeby skoczyć po świeże bułeczki i lokalną gazetkę, więc nawet o tym nie wie – zażartowała.
- Ale on przeczytał to – dodałam, przekazując Dominice telefon. Zobaczyła wiadomość o „byle siatkarzynie” oraz  następną, już od niego. Jej mina wyrażała wszystko. Wiedziała, że mógł to wziąć do siebie. Tym bardziej, że był rozdrażniony po incydencie ze Zbyszkiem.
- Przecież to on powinien błagać o przebaczenie, nie Ty. Zerwie kontakt, to będzie oznaczać, że nie był wart tego poświęcenia. Wytwórni szkoda, płyta na pewno nie wyjdzie na czas… Ale coś wymyślimy, rudzielcu! – jak dobrze, że chociaż ona potrafi zachować trzeźwość umysłu. No, może wczoraj ją tylko troszkę poniosło…
         Okazało się, że był wart zachodu. Sam zadzwonił po jakimś czasie. Podobno, kiedy próbowałam się do niego dobić jeszcze spał. W sumie o tym nie pomyślałam... zapomniałam, że tylko ja mam problemy z odsypianiem imprez. Ulżyło mi. Umówiliśmy się, żeby wszystko sobie wyjaśnić, po czym biegiem pomknęłam na śniadanie. Tam niestety czekała mnie rozmowa z rodzinką, po której minach można było wnioskować, że są wrogo nastawieni. Jak się okazało – to tylko pozory.
- Angeliczka jeszcze śpi – wtrąciła na powitanie ciocia – Nawet nie wiesz, jak się przeraziłam, gdy ją przyniósł ten wielkolud… Następnym razem dzwoń, że tak późno wrócicie, bo umierałam z nerwów! - spojrzała na mnie pogodnym wzrokiem sięgając do lodówki.
         Pierwsza myśl? „Uff, nie dostało mi się tak bardzo… co ja mówię! Nie dostało mi się w ogóle!” Jednak w dalszym ciągu miałam coś na sumieniu. Gdy próbowałam sobie uzmysłowić, czemu tak łagodnie zareagowała przypomniała mi się moja o 5 lat starsza kuzynka. Ona dała jej porządną lekcję z tego typu wyskoków. Wracała w jeszcze bardziej spektakularnych warunkach, o jeszcze późniejszych porach… niestety.
- Dziś muszę uciec koło południa, wrócę po Was koło 14, miśki.– zasygnalizowałam Dominice, wcinając kanapkę.
- A cóż to się podziało, że masz sprawę w Jastrzębiu? – zapytała z niedowierzaniem. Spojrzałam na nią wymownym wzrokiem. Przecież dobrze wie o co chodzi. Rodzinka już chyba też wiedziała. Uśmiech cioci i wujka wyraźnie wskazywał na to, że są bardzo dobrze poinformowani o moich sprawach osobistych…
- Kawaler nie będzie czekał! – wesoło krzyknął wujek. No tak… idę o zakład, że owa gazetka lokalna z artykułem o rzekomym romansie to jego odkrycie.
         W tym momencie w pokoju pojawiła się Angela. Wyglądała jak zombie. Ale cóż się dziwić… nie dość, że wymęczona fizyczne to jeszcze na pewno cierpi przez ogromnego kaca. Rzuciła się na moją herbatę dopijając ją do połowy. Ja już niestety musiałam wychodzić.
- Zibi wspominał coś o jakiejś rozmowie, nie zapomnij o tym! – rzuciłam zamykając  zamykając za sobą drzwi.
         Umówiliśmy się o 13 pod halą. Póki co to jedyne miejsce, do którego potrafię dotrzeć w Jastrzębiu, pomijając lokum ciotki. Byłam tam 10 minut przed czasem. Zaparkowałam tak, że bez problemu mogłam zauważyć, kiedy pojawi się w wyznaczonym miejscu. Niepotrzebnie, bo on już tam był. Wychodząc z samochodu nie wiedziałam co mnie czeka, jak nasza rozmowa będzie wyglądała. Modliłam się w duchu, żeby nikt nam nie przeszkodził, żebym dobrze wypadła, żeby… żeby nie brał do siebie tego, co stało się zeszłej nocy. Początek okazał się dosyć krępujący. Niewiele rozmawialiśmy w drodze na obiad. Gdy jednak dotarliśmy na miejsce, coś ruszyło.
- Ile ty jesz! – zawołał ze zdziwieniem.
- Takie tam moje małe nawyki.
- Małe… - spojrzał na puste talerze, robiąc przy tym duże oczy.
- Spokojnie, wspomogę cię finansowo. Nie będziesz musiał za wszystko płacić sam – zaczęliśmy się chichrać jak głupi.
- Ty wcale nie zjadłeś mniej!
- Popatrz jaki ja jestem duży, a jaka ty mała!
- A idź! – rzuciłam w niego zwiniętą w kulkę serwetką – to nie jest żaden argument!
- Do tego ja trenuję, kiedy ty grzejesz tyłek w domu. Mam okazję to wszystko spalić…
- No dobra, przekonałeś mnie. Już więcej nie jem, pójdzie mi w biodra– mrugnęłam do niego okiem.
- Absolutnie nie to miałem na myśli! – wyrwał się dziwnie wymachując rękoma na znak swoich czystych intencji.
- Wpadnę na mecz, to wszystko spalę przez te okrzyki i nerwy
- Zapraszam już w następnym tygodniu. Gramy ze Skrą, 14 kolejka…
- Serio? – przerwałam mu mając iskierki w oczach – przez cały następny tydzień mam egzaminy... ale postaram się wcześniej ogarnąć cały materiał. Jeżeli nie będzie to żadnym problemem to chętnie wpadnę!
- Na to liczę. Taki kibic to skarb dla drużyny. Przyniosłaś nam szczęście w meczu z Resovią, tym bardziej przyniesiesz ze Skrą – uśmiechnął się.
         Czas nas gonił. Dziewczyny zapewne już czekały na mnie gotowe do powrotu do domu. Jaka szkoda, że teraz będzie sesja! Dlaczego moja przygoda z siatkówką musiała rozpocząć się akurat w najbardziej pracowitym momencie roku akademickiego? No cóż. Będę miała motywację do jak najszybszego zdania wszystkiego.
        Musieliśmy już wracać na parking. Po drodze natknęliśmy się na kiosk. Oczywiście na wystawie musiała się znaleźć owa feralna gazeta. Okazało się, że artykułów o nas jest jednak trochę więcej. Zauważyliśmy je oboje.
- A tak w ogóle to… jesteś zła o to z wczoraj? – zapytał wpatrzony w nasze zdjęcia.
- Michał, daj spokój… - rzuciłam się na niego, mocno przytulając go do siebie. Zaczęłam rozumieć, że cała ta sprawa to błahostka.
- W takim razie… - poszedł pod okienko kiosku – poproszę dwa razy „Głos Jastrzębia” i dwa razy „Fakt”. - Musiałam zbierać własną szczękę z podłogi ze zdziwienia. Po cholerę mu te gazety?
         Po krótkiej rozmowie z panią w kiosku i wyciągnięciu przez nią autografów na jednym z naszych wspólnych zdjęć, Misiek pogodnie spojrzał w moją stronę wręczając mi po jednej z tych gazet.
- Masz na pamiątkę!
        Nie wytrzymałam, musiałam wybuchnąć śmiechem. Misiek nie postąpił inaczej, również zaczął się śmiać. Grunt to podejść do tej sprawy na luzie…
- Co do wytwórni - w Polsce jest ich pełno. Może znajdę taką, która postawi przede mną mniejsze wymagania. Zobaczysz, jeszcze będziesz tańcował do moich kawałków na imprezie. Tak, jak wczoraj!
- Najpierw musiałbym zapuścić włosy do pasa i kupić glany – zażartował. Rzeczywiście, moja muzyka nie nadaje się do luźnej popijawy.
- To co, w następnym tygodniu szukamy jakiegoś metal-shop`u? – wybuchliśmy śmiechem. Atmosfera w końcu wrzuciła na pełny luz!
- Skoro czas na zmianę wizerunku, to chyba powinienem sobie wytatuować gdzieś twoją podobiznę - spojrzał na mnie mrużąc oczka – gdzie proponujesz?
- Moją podobiznę? Może nie tam, gdzie myślałeś na początku, bo nie chcę, żebyś miał mnie w tyłku – dosyć nietypowe żarciki trzymały się nas tego dnia. To było pierwsze nasze spotkanie sam na sam. I było nawet nieźle.
- Jakbym miał cię w tyłku, nie gadalibyśmy sobie tutaj, teraz… Zajęłabyś zaszczytne miejsce na mojej piersi po lewej stronie!
- Przy sercu? – zapytałam z niedowierzaniem. W tym momencie delikatnie spoważniał.
- Jak na przyjaciela przystało – odpowiedział robiąc przy tym najbardziej poważną minę, jaką kiedykolwiek mogłam u niego zobaczyć.
– A za tydzień zabiorę cię na trening! – zagaił, chcąc szybko zmienić temat.
- Na trening? Jasne! W ogóle masz zaplanować ciekawie te dwa dni. Oddaję się do Twojej dyspozycji.
- O cholera, takiej deklaracji się nie spodziewałem!
- Bez podtekstów, głupku! – krzyknęłam, wbijając mu swój łokieć w brzuch.
- Głupku?! – i w tym samym momencie wylądowałam w świeżej warstwie białego puchu. Rozpoczęła się walka na nacieranie się śniegiem. Poczułam się jak małe dziecko. Najpierw nie potrafiłam się wygrzebać spod jego uścisku, lecz po chwili to ja byłam na górze i mogłam się odwdzięczyć za śnieg, który miałam dosłownie wszędzie. Na koniec, kiedy to ponownie zyskał przewagę otrzymałam pomoc z ‘zewnątrz’. Naszą walkę przed halą zauważył zmierzający w stronę obiektu Mateusz Malinowski, który z oddali rozpoznał Michała. Mój ‘oprawca’ otrzymał mocne uderzenie śnieżką w głowę, w podobnym stylu, jak to bywa przy zagrywkach Mateusza. On to ma siłę!
         Niewiele myśląc Misiek pobiegł w jego stronę i tym razem to oni walczyli między sobą. Przezabawny widok! Kubi faktycznie jest takim ‘gówniarzem’, ale to słowo coraz bardziej nabiera pozytywnego znaczenia. Aż chciałoby się zacytować pewną reklamę: "On chyba nigdy nie dorośnie". Ale... zaczyna mi się to coraz bardziej podobać. Po chwili zaprzestali wygłupów. Młody machnął do mnie ręką na powitanie i poszedł załatwiać swoje sprawy. A my jak gdyby nigdy nic kontynuowaliśmy rozmowę.
- Mo-możemy iść na… na wi-wino za tydzień.
- Mo-może najpierw złap o-oddech – zaczęłam się z nim przedrzeźniać. Chyba ciągle było mu mało. Chwycił mnie w pół, zarzucając mnie tym samym na swoje barki.
- Domagam się przeprosin! – zażądał stanowczo.
- Za co? – krzyczałam bijąc go pięściami po plecach. Co prawda byłam już na tyle przemoknięta, że gorzej już być nie mogło, ale nie uśmiechało mi się ponowne lądowanie w zaspie.
- No dobra: przepraszam. Miej litość!
- Co za to będę miał? – nastała chwila ciszy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ale zgodnie z zasadą ‘rude to wredne’ nie byłabym sobą, gdybym nie kontynuowała dogryzania Michałowi. W sumie, czemu mam się nie zgrywać?
- To co chciałeś: wi-wi-wino – sam wybuchł śmiechem na te słowa.
        Na szczęście telefon wybawił mnie z tej opresji. Dzwoniła zniecierpliwiona Angelika. Już było grubo po 15. Godzinę temu miałyśmy ruszyć do domu! Jak ten czas przy Miśku mi szybko zleciał… Pożegnaliśmy się mocno wtulając się w siebie. Przez tę parę godzin w jego towarzystwie poczułam, jakbyśmy znali się już wieki. Wspaniale, że przyszło mi trafić na takiego kumpla!
        Jadąc samochodem szybko nadrobiłam naciągnięty czas. Nie ukrywam – mam coś z pirata drogowego, kocham szybką jazdę. Ale staram się ograniczać, zwłaszcza, gdy podróżuję z innymi. Teraz mogłam poszaleć na niezakorkowanych jastrzębskich ulicach. Była niedziela, pora raczej obiadowa. Miałam pole do popisu przed samą sobą. Dotarłam pod blok ciotki. Szybko pognałam do mieszkania, skąd zabrałam pełne pretensji dziewczyny.
- Jedynym twoim wytłumaczeniem, będzie zrelacjonowanie nam waszej randki – powiedziała zaczepnie Dominika, wsiadając do samochodu.
- Jakiej randki? Przestańcie. Czysto kumpelskie spotkanie.
- Ta, jasne. A te gazetki to razem przeglądaliście? Na tyłach samochodu? – ostatnie pytanie zostało wyraźnie podkreślone przez Angelę. Dominika aż rzuciła się po jedną z nich.
- Gazetki to taka głupia pamiątka…
- Uuuu! – zawyły w raz.
- Zdjęcia oprawimy w ramkę!
- A historię tej miłości uwiecznimy w książce!
- W jakiej książce! Piosenkę napiszemy! – przekrzykiwały się nawzajem, podrzucając te ‘genialne’ pomysły.
- Nie rozmawiam z wami.
- Dobra Patryśka, wybacz nam! – mówiąc to Dominika pogłaskała mnie po głowie - Dobrze wiesz, że to z miłości!
- Żebym ja ci Twojej miłości do Michała Łasko nie wypomniała! – zagroziłam jej.
- O przepraszam! Dobrze wiesz, że ja każdego faceta traktuję równo! – zaczęła się bronić.
- Taaa, każdy to twój przyjaciel, a jak przyjdzie co do czego to…
- To co? Lepsze to, niż żeby ktoś mnie wykorzystał i zostawił!
- Jakaś aluzja do mojego poprzedniego związku? – pomiędzy nami doszło do małego spięcia.
- Ej, ej, ej! Dziewczyny! Nie zagryźcie mi się tam na przodzie! – interweniowała Angelika.
- Proponuję podjęcia się tematu miłości w troszkę innym wydaniu. Bardziej przyjacielskim. – zaapelowała moja młodsza siostra.
- To znaczy? – zapytałyśmy chórem.
- Myślisz Pati, że masz dobry kontakt z Michałem? – zapytała.
- Jak najbardziej.
- Masz na niego wpływ?
- Siostra! Co to za głupie pytania? – zirytowałam się.
- Bo ostatniej nocy strasznie dużo rozmawiałam ze Zbyszkiem Bartmanem…

15 komentarzy:

  1. Jej już myślałam,ż ten sen był prawdziwy uff. Miałam banana na twarzy czytając ich bitwę na śniegu hahah :D i co ten Zbyszek tam naopowiadał? :D świetny, czekam na następny!

    pozdrawiam i zapraszam do siebie c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że Kruszyna i Patrycja sobie wszystko wyjaśnili i pomiedzy nimi jest ok :D
    wyobrazilam sobie Kubiaka jako metala XD zabawny widok, nie powiem :33
    ciekawe, co Zbysław mówił Angeli, mam nadzieję, że dowiem się już w następnym rozdziale ;))
    pozdrawiam :D
    http://volleyball-journalist.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Patrycja musi dobrze czuć się w towarzystwie Miśka. Bitwa na śnieżki - dziecinna zabawa, a ile radości sprawia. Czyżby poprzez Angelę, Zbigniew chciał pogodzić się z Kruszyną. Czekam z niecierpliwością na następny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bitwa na śniegu, ha ha :D
    Podoba mi się to coraz bardziej i czekam na następne rozdziały.
    Zajrzyj też czasem do mnie ;)
    http://169141613.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznę od początku żeby się nie pogubić. Co to za wytwórnia, która nakłada takie rygorystyczne cęgi?! No bez przesady-co komu szkodzi jakaś jedna mała impreza? Przecież to dorosła kobieta, ma prawo się wyszaleć ;) A taki rozgłos może właśnie pomóc rozreklamować i Naranję i wytwórnię!
    Dobrze, że Kubiak i Patka wszystko sobie wyjaśnili- bo już bałam się że dziewczyna wyjedzie bez rozmowy i nastanie susza w ich uczuciach. Począwszy od obiadu łasuchów, przez gazety, bitwę na śnieżki, po niedoszły pocałunek (tak, tam miał być wielki romantyczny kiss, i ja się pytam, czemu go zabrakło? :( ), wszystko to czytałam z niegasnącym uśmiechem na twarzy- gołym okiem widać że ich do siebie ciągnie! No nic, przyjdzie mi poczekać na wiktoriańskie sceny ;)
    Sama uwielbiam szybką jazdę, więc nie potępiam Naranji, wiem jak to jest czuć uciekający asfalt spod kół (gdyby nie te fotoradary...).
    No i na koniec Angelika- w końcu się wyjaśni sprawa Zibi- Kubiak. Czekam z niecierpliwością! S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie słodziaki na śniegu :d
    aahhhh <3 :D
    Zapraszam do siebie na nowy : http://pokijestem.blogspot.com/2013/02/xivnicnie-musisz-mowic-nic.html
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. czytając ten rozdział uśmiech nie schodził mi z twarzy, a to zasapanie Miśka mnie rozbroliło:D końcówka mnie zaintrygowała a tu psikus i przerwane...cóż pozostaje mi czekać na następny rozdział :)
    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic, tylko chwalić! :D Taka tam bitwa na śniegu z Miśkiem :>> Całość czytałam z mega uśmiechem, gdyby nie uszy, cała głowa by mi się śmiała :D Ciekawe co ten Zibi naopowiadał Angelice i czy wyjaśni się wszystko między nim i Kubim. Czekam na kolejny, informuj mnie ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na volleyballinmyheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze, przestraszyłam się, czytając początek tego rozdziału! :p I przy końcówce też się przestraszyłam. O czym Angelika rozmawiała z Zibim? Mam nadzieję, że nie będą to jakieś złe rzeczy bo... Patryśka i Kubiak pasują do siebie :)

    Buziaki, http://nad-przepasciaa.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Pojawił się rozdział numer 4, zapraszam ;)
    volleyballinmyheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Pojawił się nowy rozdział. Zapraszam :) http://169141613.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam informowac, no to informuje że jest i 6 rozdział ; ) Zapraszam : http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Złą kobietą jesteś ! W takim momencie przerywać, no miej litość !!
    Obłędny rozdział, strasznie zastanawia mnie to o czym Angela gadała z Bartmanem, czekam na więcej
    I zapraszam do mnie na rozdział IV

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej! ;)
    Piszę tu, to potem będę wiedzieć, gdzie skończyłam czytać. ;) Zaczęłam już jakiś czas temu z polecenia pewnej anonimowej osóbki i tak się tu znalazłam. ;) Trochę do dogonienia mi jeszcze zostało, ale obiecuję po zakończeniu matur się pojawić i skomentować działanie bohaterów, jak to lubię robić. ;) Więc mam nadzieję, że się nie obrazisz za to. ;D Naranja, jak i reszta ekipy zyskali moje czytelnicze serducho! Blog świetnie, lekko pisany, aż chce się czytać :D
    Jeżeli masz czas i ochotę, to serdecznie zapraszam do siebie: http://miloscwtwoichoczach.blogspot.com/ Zignoruj, jak nie jesteś zainteresowana. ;)
    Buziaki, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, bardzo mi miło, że w ogóle zechciałaś przeczytać moje wypociny. ;)
      Nie mam najmniejszego powodu, żeby się obrażać, a wręcz przeciwnie. Cieszę się z tego niezmiernie! :)
      Zawitam do Ciebie z miłą chęcią, ale to niebawem... jak się odkuję trochę z czasem :)

      Powodzenia na maturach! :)

      Usuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html