O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

18 lutego 2013

Rozdział 4 - Jak impreza, to tylko w Jastrzębiu! cz1

- A Ty mała, gdzie masz moją koszulkę? Jak kibicujesz Jastrzębiu?! – z uśmiechem, dosyć zaczepnie zagaił Michał dźgając mnie przy tym w brzuch. Nienawidzę tego. Zawsze wtedy wykonuję serię dziwnych ruchów, które służą za reakcję obronną.
- Ktoś kiedyś powiedział, że nie liczy się to jak siebie reprezentuję wizualnie, a co mam w sercu. Kibicowałam ci bardziej duchowo – odpowiedziałam, próbując na oślep znaleźć koszulkę w torebce.
- A co masz w sercu? – wyłapał patrząc na mnie przymrużonymi, ciekawskimi oczkami.
- A co masz na myśli!? – palnęłam nerwowo spoglądając na niego surowym wzrokiem. Ciągle gryzł mnie temat zdrady. To właśnie zalegało mi w sercu. Ten ból.
          W tym momencie zamilkł. Zakładam, że nie wiedział co powiedzieć... albo zdziwił się, że tak zareagowałam. Może pomyślał, że nadepnął mi na odcisk? Owszem, nadepnął! A może miał coś na myśli, tylko nie bardzo chciał mówić wprost? Z resztą… zachowałam się głupio. Postanowiłam puścić ten temat w niepamięć, a jako, że nie mogłam wymyślić nic lepszego - kontynuowałam temat związany z koszulką.
- Jest! Jak mogłeś pomyśleć, że jej nie wzięłam. Nie doceniasz mnie… Mam ją ubrać? – zapytałam, szczerząc się przy tym jak głupia. Przy okazji rozejrzałam się w około, czy aby wszyscy dziennikarze się rozeszli. Nie chciałam póki co robić niepotrzebnego szumu wokół naszego jeszcze niewiele znaczącego spotkania. Na szczęście było już prawie pusto. W hali zostały resztki kibiców walczących o autografy i obie drużyny. Teren czysty.
- Jeszcze się pytasz! Ubieraj! Nie wiem czy trafiłem w rozmiar, ale kolorystycznie na pewno się wpasujesz. Rudy będzie idealnie współgrał z tym odcieniem pomarańczy – na te słowa wybuchliśmy śmiechem. Cóż za obeznanie w kwestii kolorów, kto by pomyślał!
         Ubrałam ją. W sumie jeszcze nie miałam jej na sobie, jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby ją mierzyć. I szczerze mówiąc trochę w niej ‘tonęłam’.
- No, no! Do twarzy ci z tą trzynastką! Małe poprawki przy rękawach, trochę wciąć w talii – wymieniał udając w tej dziedzinie speca – troszeczkę skrócić od dołu… I będzie idealna! Jak na Ciebie szyta! – klęknął przy mnie, podwijając koszulkę dosłownie na 5 cm. Pokazał w ten sposób, które fragmenty należałoby ‘przyciąć’. Akurat w momencie, kiedy chwyciłam go za dłoń, żeby przejąć "profesjonalny" wymiar musiał się wyłonić jakiś fotoreporter. Wspaniałe wyczucie czasu, pogratulować. Parę błysków fleszy i zniknął. Przymknęłam oczy z zażenowania, a Michał spoglądał na mnie z dołu. Chyba też nie wiedział co powiedzieć.
- Czy on myślał, że my w tym momencie...
- Nie no, może nie odważy się już pisać oświadczynach... Ale zapewne przeczytasz, jak to nam się w związku wspaniale układa – otworzyłam oczy i z niewielkim uśmiechem spojrzałam w jego stronę. Nietypowa perspektywa. W końcu to on był na dole, on był niższy!
- Misiek, długo się jeszcze będziesz oświadczał?! - kapitan jastrzębskiej drużyny idealnie wstrzelił się w nas ubiegły temat - Organizujesz spotkanie, potem się obijasz. Biegiem do szatni, przebierasz się i jazda na balety! – krzyczał Łasko próbując podnieść go za koszulkę. – No co tak patrzysz! Biegusiem! – i jako, że Kubiak nie okazywał zainteresowania marszem do szatni, zastał odprowadzony przez drugiego Michała jak na smyczy.

Fajni kumple... Trochę jak ja i Dominika. Jesteśmy w stanie się wyzywać, a później się z tego śmiać. A co najważniejsze - jedna drugiej da po tyłku, gdy zacznie sobie rujnować życie. Oczywiście do czasu, aż przestanie.

Z uśmiechem na twarzy odprowadziłam ich wzrokiem aż do samych drzwi od szatni.
           Po 15 minutach wszyscy czekali już przy wyjściu, gotowi na znak, gdzie idziemy. Ostatecznie postanowiliśmy, że wybierzemy się do polecanej przez Jastrzębian knajpki, gdzieś przy granicy miasta. W tym celu wykorzystaliśmy autokar Resovii. Wszyscy rzucili się, żeby zająć dogodne miejsca. Oczywiście Angelika wkręciła się na ‘imprezowe tyły’ pomiędzy Ignaczakiem i Bartmanem… Czemu mnie to nie dziwi? Ja natomiast zostałam zaproszona do przodu. Michał bronił miejsca dla mnie niczym lew. Tuż obok nas usiadł Michał Łasko z Dominiką. Zauważyłam, że mają podobnie jak my z Kubiakiem - nie odstępują się nawet na krok.
           Dlaczego my na przodzie? Samozwańczy ‘kierownicy imprezy’ musieli być przy kierowcy, żeby poprowadzić go we właściwe miejsce. Oni najlepiej znali Jastrzębie. Cała reszta wymieszała się w autokarze.
- Droga wycieczki. Witam serdecznie w Jastrzębiu Zdroju. Porywam was na niezapomnianą imprezę w typowo śląskim klimacie. Proszę zapiąć pasy i wykazać się cierpliwością. Nie odpowiadamy za panujący tutaj komfort jazdy. Niestety Jastrzębski autokar to to nie jest, ale jak się nie ma co się lubi, to i takim złomem można się nacieszyć! – na te słowa pół autokaru zaczęło wyrażać swoje niezadowolenie bucząc, druga połowa biła brawo naszemu ‘konferansjerowi’ - Obcokrajowcy wybaczą, ale nie będę tego wszystkiego tłumaczył... I tu prośba do polskich kolegów siedzących obok. Tymczasem panie kierowco! Odjazd! – kto to wykrzyczał? Oczywiście Kubiak! Nie byłby sobą, gdyby nie dorwał się do autokarowego mikrofonu.
            Czułam się jak na wycieczce w liceum. Jak nie walka o miejsca, to śpiewanie piosenek disco polo na tyłach. Ta sielanka nie trwała długo. Po 15 minutach dotarliśmy na miejsce.
- Jako, że wylądowaliśmy zapraszam wszystkich przed ‘pokład’. Życzę miłej zabawy! – spuentował.
             Wysiedliśmy. Naszym oczom ukazała się spora knajpka w której słychać było śląskie szlagiery. Nie wierzyłam, że jestem w takim miejscu. Zaczęłam się śmiać.
- Michał… gdzie ty nas wywiozłeś ?!
- Spokojnie, zaufaj mi Patryśka. To knajpka w typowo śląskim klimacie. Wszyscy będą bawić się znakomicie!
             I nie mylił się. Sala była ogromna, w niej kilkunastu gości spożywających jakieś posiłki przy akompaniamencie jakiegoś śląskiego zespołu. My postanowiliśmy usiąść przy długim stole, wszyscy razem, tak, żeby nikt nie poczuł się odrzucony. Szukałam miejsca. Angelika dalej koczowała przy Igle, Dominika tym razem dopadła Zibiego. Chciałam usiąść koło nich, ale Michał poprosił mnie, żebym przeszła z nim kawałek dalej. Nie wiem dlaczego. Powiedział tylko, że będzie się tam czuł nieswojo, że słabo ich zna. Nie chciałam drążyć tej sprawy. Zostawiłam to bez zbędnych pytań. Usiedliśmy zatem z większością jego klubowych kolegów.
 - To może ja się pierwszy przedstawię! – wyrwał się ochoczo Bontje, wstając z miejsca i kierując się w moją stronę – Miło mi cię poznać, Rob jestem – chwycił moją dłoń i szarmancko pocałował. Uśmiechnęłam się delikatnie. Jego koledzy już tacy subtelni nie byli.
            Cóż, Rob od początku wydawał się inny i to nie tylko dlatego, że ma siwe włosy. Z każdym zawodnikiem rozmawiał, każdego przyjaźnie poklepał na boisku, nie żywił do nikogo urazy. Potwornie sympatyczny człowiek. Taki… pocieszny, w najbardziej jak to tylko możliwe pozytywnym tego słowa znaczeniu. 
-  Robuś, chciałem ci tylko przypomnieć, że to jest mój gość. Możesz 5 minut z nią porozmawiać, a później mam cię tu nie widzieć! – powiedział Michał grożąc Bontjemu palcem.
- Mój drogi, dlaczego mnie tak ograniczasz? – zaczęłam się z nim droczyć, uśmiechając się przy tym do Roba.
- Przyzwyczajaj się, on jest wiecznie zazdrosny. Wasze zdrowie! – i ruszyła pierwsza kolejka z toastem Michała Łasko. Druga strona stołu też już piła. Przeraził mnie widok siostry z radością trzymającej kieliszek. Taki widok w przypadku Dominiki to norma, przyzwyczaiłam się. W przypadku Angeliki pozostało mi mieć tylko nadzieję, że zachowa umiar…
            Czułam się jak na jakimś wiejskim weselu... To pewnie wrażenie spowodowane brakiem obecności alkoholu we krwi. Ja pić nie mogłam. Michał na szczęście postanowił mi towarzyszyć w ‘trzeźwości’.
- W końcu możemy pogadać – zagadałam do niego. Spojrzał na mnie pogodnym wzrokiem uśmiechając się od ucha do ucha. Jak uroczo wyglądał w tych okularach! Nie umiałam nie odwzajemnić uśmiechu.
-  Bardzo ciekawi mnie skąd wzięłaś się na naszym meczu. Na pewno wcześniej bym cię na którymś zauważył.
- Taaak, jak nie ty to rząd kamer, czy fotoreporterów – zaśmiałam się pod nosem. – Czasami chciałabym znowu być anonimowa. Ja… ja w ogóle przepraszam cię za tego fotoreportera, który przyłapał nas w tej śmiesznej, ‘oświadczynowej’ pozie.
- No proszę cię! Gdzie tu Twoja wina? O to się nie gniewam. Smutno mi natomiast, że nie odezwałaś się, jak obiecałaś – w tym momencie spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa. Aż mi się ciepło na sercu zrobiło. A jednak czekał na znak! Nie zdążyłam mu opowiedzieć o całej sytuacji z telefonem. Zostałam wyciągnięta na parkiet przez Bontje.
- Obiecałeś mi 5 minut! Pamiętaj! – krzyczał do Michała, chcąc usprawiedliwić swoje działanie. Jego mina była natomiast bezcenna.
            Przetarliśmy szlaki. Jako pierwsi pojawiliśmy się w ogromnej sali tanecznej. Ile ten człowiek ma energii! Przetańczyliśmy 4 szybkie kawałki wywijając do tego jak szaleni. Nikt nam nie dorównał. Dołączali do nas po kolei: Zibi z Angeliką, Domi z Achremem i Lotmanem oraz reszta wyraźnie wprawionych facetów z Resovii tańczących w kółeczku. W środku oczywiście niezawodny Igła udający górala. Klimaty już mu się troszkę pomyliły - jesteśmy na Śląsku! Ale kto by się tym przejmował. Ważne, że świetnie się bawią. Byłam pełna podziwu, że posiadali tak wspaniały nastrój po przegranym meczu.
           Nie mogłam złapać oddechu. Moja słaba kondycja dała się we znaki. Gdy usiadłam żeby odetchnąć zauważyłam, że Dziku jest niepocieszony. Spoglądał tylko jak inni upijali się bez opamiętania. W sumie racja. Obiecaliśmy sobie towarzystwo w zamian za trwanie w trzeźwości, a ja zostawiłam go samego. Chciałam się zrehabilitować.
- Zatańczymy? – zaproponowałam, żeby go rozruszać.
- A Bontje już nie tańczy? – odpowiedział z wyrzutem.
- Jesteś zazdrosny o Roba?!
- Oooo! A nie mówiłem!  Jest wiecznie zazdrosny! No to chlup! – podłapał Łasko znów trzymając kieliszek w górze i spoglądając w stronę Dominiki, która jak na zawołanie pojawiła się przy nim, gotowa do picia. Na ten widok mimowolnie zaczęłam się śmiać. Zachowywali się jak typowi alkoholicy. Bardzo urokliwi alkoholicy.
- Trochę mnie ten Bontje irytuje. Nie ważne. Miałaś dokończyć. – wybełkotał beznamiętnie Dziku.
- Zaraz po tym, jak dałeś mi swój numer, zgubiłam telefon. Może wypadł mi gdzieś w biegu, nie wiem. W każdym razie pojawiłam się na meczu, żeby poprosić cię jeszcze raz o jego podyktowanie – podniosłam jego opuszczoną głowę delikatnie przytrzymując go za brodę. Zauważyłam, że się uśmiechnął. Ulżyło mi.
- To teraz za wszystkie zgubione telefony! Na drugą nóżkę! – dopowiedział Łasko pijąc kolejkę za kolejką. On chyba nie wyjdzie stamtąd o własnych siłach… On, jak i jego towarzysze. Michał był pełen podziwu dla Kosoka, Nowakowskiego, a przede wszystkim Dominiki, że są w stanie wytrzymać jego tępo picia. Ale Dominiki to on jeszcze nie zna… z niej jest bardzo twardy zawodnik. Miałam dość przyglądania się im z zazdrością. Szybko chwyciłam Miśka za rękę i zaprowadziłam na parkiet. To, że nie pijemy wcale nie musi oznaczać, że będziemy zamulać!
             Bawiliśmy się świetnie. Popisom nie było końca. Obcokrajowcy zdominowali parkiet. Tischer z Tichacekiem, Achremem i Lotmanem postanowili zrobić ‘pociąg’ dookoła sali wciągając do tego nieznanych im ludzi. Rozkręcili wszystkich! Ogólnie jednak królował freestyle. W tej dziedzinie nie dało się wyłonić zwycięscy, każdy miał coś w sobie! Do tego tyle znanych kawałków, tyle klasyków leciało w tle. Łasko wraz z Wojtaszkiem, Kosokiem, Nowakowskim i Dominiką nie byli już w stanie mówić. Zdarli gardła doszczętnie śpiewając znajome kawałki na cały głos. Ale odnajdywali jeszcze resztki sił do tworzenia i wygłaszania coraz to nowych toastów. Gdy Dominice znudziła się już owa ‘radosna twórczość’ - wkręciła trenera Anastasiego w wir zabawy, choć sama już ledwo trzymała się na nogach. Zauważyłam, że ma pociąg do Włochów!
Zniknęła mi z oczu jedynie Angelika.
- Gdzie ją u licha wcięło?
- Zibiego Bartmana też nie ma z tego co widzę, bo Igła bawi się sam – dodał Michał, który wyraźnie był z tego powodu niezadowolony.
- Mam się bać? – zapytałam niezbyt pewnie.
- To taki amancik, cholera wie co mu do głowy strzeli jak wypije. Ja już go dobrze znam…
- Dobrze znasz? Na początku imprezy wspominałeś, że nie chcesz siedzieć w ich pobliżu, bo ich nie znasz…
- To długa historia, kiedyś być może ci opowiem – odpowiedział z wyraźnym zawodem w głosie. Nie interesowało mnie o co w tym wszystkich chodzi. Chciałam wiedzieć, czy moja siostra jest bezpieczna.
             Zwiedziliśmy chyba cały dwu piętrowy budynek. I nic, przepadła! Perspektywa zniknięcia sam na sam z mężczyzną trochę mnie przerażała i nasuwała do głowy tylko jedną myśl. „Przecież ona ma dopiero 17 lat! Spiła się, nie dopilnowałam jej… to wszystko moja wina!” Czułam się okropnie...

6 komentarzy:

  1. No, impreza na całego! ;) Góralski taniec Igły- mistrzostwo świata. Chciałabym go zobaczyć na żywo... Co do Dzika i Patrycji- trzeźwość się opłaciła, przynajmniej choć trochę czasu spędzili razem. A ich wspólne fotki zapewne ukażą się następnego dnia we wszystkich gazetach :D
    Zibi, Ty casanovo! Mam nadzieję że to tylko chwilowe zawieruszenie, w końcu Angelika jest trochę za młoda na baraszkowanie z siatkarzem...
    Podoba mi się tu coraz bardziej!

    I zapraszam do mnie na poznanie odpowiedzi na pytania-http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/p/liebster-award-nominacja-do-liebster.html

    Pozdrawiam, S. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ej w ogóle fajnie że wkręciłaś tu Roba, bo uwielbiam tego siatkarza ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. MAtko co ten Zibi wymyślił? :O Dobrze ,że Patrycja z Michałe trzeźwi to mogą chociaż ich szukać xD Chciałabym zobaczyć tego tańczącego Igłę hahh! :D świetnie, czekam na kolejny ;))

    pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Swojskie imprezy są zawsze najlepsze :D
    Strasznie podoba mi się w Twoim opowiadaniu to, że główna bohaterka nie jest tzw szarą myszką, jak to bywa większości tego typu historii :)
    Czekam już na następny rozdział i pozdrawiam :>
    http://volleyball-journalist.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Z niecierpliwością czekam na 5 rozdział! Chcę się dowiedzieć co Bartman wymyślił!

    OdpowiedzUsuń
  6. VI u mnie, zapraszam serdecznie ;)
    http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html