O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

16 lutego 2013

Rozdział 3 - 'Szli łeb w łeb. Punkt za punkt', czyli mecz Jastrzębski vs. Sovia.

           Całą noc nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym, co zdarzy się następnego dnia. Z każdą upływającą sekundą zaczęłam odnosić wrażenie, że porwałam się z motyką na słońce. Do tego nabierałam wątpliwości, czy to spotkanie jest mi aby na pewno potrzebne.

Jak mam to rozegrać, jak do niego podejść, co powiedzieć? Ściemniać o odwiecznym kibicowaniu jego drużynie i przymilić się w ten sposób, czy po prostu powiedzieć prawdę o zgubionym telefonie i szukaniu z nim kontaktu? Nie chciałam zachować się jak głupi dzieciak. Nie chciałam też, żeby widział, że strasznie mi zależy. Skąd mam wiedzieć, czy mu się podobam, czy po prostu chciał się zaprzyjaźnić? Każdy krok, każde działanie wydawało mi się nieodpowiednie. Chyba zostawię bieg wydarzeń samym sobie. Niech się dzieje co chce.

           Nad ranem zmuszona byłam do wypicia mocnej kawy. Nienawidzę tego czarnego okropieństwa, ale cóż zrobić - siła wyższa. W końcu przed nami długa droga z Kielc do Jastrzębia, a ja podjęłam się roli kierowcy. Oznacza to, że musiałam być w pełni sił, pobudzona i wypoczęta. Oczywiście jak na złość mój organizm zaczął się buntować i w momencie, kiedy czekałam na wyszykowanie się Angeliki, zaczynałam "bić gwoździe" przysypiając na kanapie przed telewizorem. Całe szczęście, że siostra krzątała się już po domu, skutecznie budząc mnie od czasu do czasu. Zakładam, że gdybym teraz poszła spać - wołami nie zaciągnęłaby mnie do samochodu. Angelę też podziwiam za ten wczesny "zryw". Rzadko kiedy widywałam ją o tej porze w miarę dobrym nastroju. Zapewne myśl o wyjeździe dała jej pozytywnego kopa. W końcu pierwszy raz idzie na taki mecz...

Cieszę się, że mogłam jej sprawić tyle radości. Obym i ja miała powody do świętowania.

Po porannym marudzeniu i przygotowaniu się do wyprawy, około 10 rano dołączyła do nas Dominika. Wtedy też wyruszyłyśmy.
           Droga upłynęła nam spokojnie. Miałyśmy tylko małe problemy w odnalezieniu się w Jastrzębiu. Na szczęście sprawna komunikacja z rodzinką tam mieszkającą pomogła nam dotrzeć do celu.
           Już było trochę ludzi przed halą. Rodziny, zarówno ludzie młodzi jak i starsi, wszyscy uśmiechnięci krzątali się przy wejściu, a mnie coraz bardziej ściskało w żołądku. Czułam, jak cały samochód niesiony jest radosnymi podrygami dziewcząt, co dodatkowo mnie denerwowało. Przysłuchując się ich jękom fascynacji, wyciągnęłam bilety ze schowka w samochodzie. Biorąc głęboki oddech przyglądałam się im chwilę w milczeniu.

No nic, czas wziąć się w garść ...

Nagle poczułam bolesne uderzenie w bark. Jak się później okazało, wspaniałomyślna Dominika zechciała mnie pospieszyć w ten sposób. Dziewczyny już nie mogły się doczekać, aż usiądziemy na swoim miejscu. Szkoda, że mną nie szargały tak pozytywne emocje.
            Od samego wejścia czułam na sobie ogrom spojrzeń. Jeszcze gorzej było na hali. Dopatrzyli się mnie jacyś dziennikarze sportowi i zaczęli robić zdjęcia. Sparaliżowało mnie. Dominika też to zauważyła.
- Te, rudzielcu, nie spinaj się tak - dźgnęła mnie w boczek.
- Zobacz tam... - wymamrotałam słaniając się klaskaczem Jastrzębskiego Węgla, co nie uszło uwadze fotoreporterów i pstryknęli mi kilka fotek.

Reklama marki, do cholery?!

- Ciągle mi robią zdjęcia, no! Do tego denerwuję się, bo siedzę tu tylko dlatego, że mam małą, kubiakową misję. Może bez tego byłabym trochę bardziej rozluźniona?!
- Ej, nie krzycz - pogładziła mnie po policzku - Przecież nikt nie wie po co tutaj jesteś. Nie masz tego wypisanego na czole...
- Ale sama świadomość mnie przytłacza... - moje usta zamieniły się w podkówkę.
- Uspokój się. - objęła mnie przyjaźnie - Widzisz tę kamerę? O, obok jest pan fotograf. Powygłupiajmy się!
           Jak postanowiła, tak zrobiła. Zaczęła pozować do zdjęć robiąc przy tym głupie miny i posyłając prymitywne całuski. Szybko wkręciłam się w to "działanie". Może to i głupie, ale rozluźniło mnie na tyle, że wszelkie negatywne emocje odpuściły. Już byłam bardziej spokojna. Zauważyłam też, że jakiś nieznany mi pan z telewizji sportowej wskazywał palcem w moim kierunku.

Ocho, chyba tą głupotą wzbudziłam jeszcze większe zainteresowanie... Walić to!
Muszę przestać się tym przejmować!

             Nagle z głośników przemówił ładny męski głos zapowiadający siatkarzy. Angelika chwyciła mnie mocno za rękę i zaczęła cichutko piszczeć z wrażenia, Dominice natomiast uśmiech nie schodził z twarzy. To bardzo wyraźny znak, że się już zaczęło. A i owszem. Najpierw na boisku pojawili się mężczyźni w czarnych strojach. Chyba rozpoznałam wśród nich Igłę, ale bardziej naprowadziło mnie na to entuzjastyczne zachowanie Angeliki.
To Resovia!

Jakże byłam dumna ze swojej sprawnej dedukcji i umiejętności rozpoznawania drużyn. To oznacza, że nauka Dominiki nie poszła w las. Na boisku pojawili się Tichacek, Bartman, Achrem, Lotman, Grzyb i Ignaczak. Akurat z nich kojarzyłam tylko Zibiego i Igłę.
            W końcu doszło do zapowiedzi Jastrzębskiego. W hali aż zawrzało, że i mnie skoczyło ciśnienie.
- Tischer! Łasko! Kubiak! Martino! Czarnowski! Wojtaszek! – z radością wymieniał pan, jak to go później nazwałyśmy - ‘wodzirej’.

Jest, w końcu jest i Kubiak! 

Cieszyłam się wraz z publicznością.
             No i zaczęła się gra. Zaczęło się też konkurowanie Dominiki i Angeliki. Kibicowały one przeciwnym drużynom. A po środku ja… przynajmniej dowiedziałam się, który której wpadł w oko. Nie odrywałam przy tym wzroku z boiska, gdzie oba zespoły szły łeb w łeb, punkt za punkt. Strasznie nerwowy i zacięty początek. Oczywiście najbardziej cieszyły mnie te punkty, które zdobywało Jastrzębie, lecz za każdym zdobytym punktem przez Sovię – niebo, ziemia, a przede wszystkim ja – było poruszane przez uradowaną Angelikę. Kilka mocniejszych akcji i do pierwszej przerwy technicznej to Resovia była na prowadzeniu. Aneglika zaczęła tańczyć z radości. My z Dominiką nie mogłyśmy się powstrzymać od śmiechu. Nie wiem jak ten taniec nazwać. Był podobny do wiosłowania. Do tego te jej zamknięte oczy. Wyglądała jakby rozpływała się w dzikim transie. W życiu nie widziałam jej w takim stanie. Na nasze nieszczęście akurat w tym momencie kamera musiała skupić się na nas. Naszą głupawkę zobaczyli wszyscy, a pan wodzirej nie omieszkał tego skomentować.
- Dziś na naszej jastrzębskiej hali wielkie gwiazdy! Powitajmy oklaskami Naranję! Jednoczymy się z nią w świetnej zabawie, oraz oczywiście w kibicowaniu jastrzębskiemu!
Moja pierwsza myśl po tej zapowiedzi?

Ja pierdolę! Przecież wszyscy to słyszeli, słyszał to Michał! 

...i oczywiście, zaczął się rozglądać. Chyba szukał mnie wzrokiem po trybunach. To nie był odpowiedni moment. Dominika pokładała się ze śmiechu z mojej „cegły” na twarzy, Angelika dalej tańcuje…

Pomyśli, że przyszłam z jakimiś wariatkami! Boziu, dlaczego ja...

Ukryłam twarz w dłonie paradoksalnie nie mogąc przestać się śmiać.
- Przestań się chować, patrzy na ciebie! – szturchała mnie nerwowo przyjaciółka.
- To teraz tym bardziej się nie odsłonie – ledwo odpowiedziałam, dostając jakiejś śmiechowej fazy, która nie odpuszczała. Dlatego Dominika wzięła sprawę w swoje ręce. Dosłownie. Siłą odciągnęła moje dłonie, a mój wzrok spotkał się z uradowanym wzrokiem Michała. Niestety biedaczek stał już na boisku i niefortunnie oberwał w głowę po ataku Lotmana, lądując na ziemi. Wtedy już nie wiem co we mnie wstąpiło. Była to na tyle zabawna sytuacja, że sami siatkarze, a przede wszystkim Michał Łasko pokładał się ze śmiechu z jego gapiostwa. A on sam, cóż… wstał, uśmiechnął się i pomachał w moją stronę jak gdyby nigdy nic się nie stało. Tę całą sytuację zauważył jego trener i również zaczął szukać tego ‘obiektu Kubiakowego zainteresowania’.
- Dominika! Dominika! Widziałaś?! Przywitał się ze mną! – zachowywałam się jak niegdyś w liceum czy gimnazjum, kiedy to zwykłe 'cześć' od osoby w która wzbudzała nasze zainteresowanie wprawiało nas w niesamowity nastrój.

Fajne uczucie...

             Troszeczkę gorzej było w przypadku Angeliki, bo Jastrzębie wygrało pierwszego seta. Nie przestawała jednak śpiewać „nic się nie stało” licząc na porządny wycisk dla Jastrzębia w kolejnym secie. W trakcie przerwy Michał podbiegł do nas. Nawet nie zauważyłam, jak jego ogromne cielsko przysłoniło mi kawałek boiska. Mimo wszystko serce zaczęło mi bić mocniej. Przywitał się ze mną całując mnie w policzek.

Od kiedy my się tak spouchwalamy, panie siatkarz?

- Pati, co Ty tu robisz? Nie spodziewałem się Ciebie tutaj, dzisiaj… w ogóle się Ciebie nie spodziewałem! – mówił z wielkim entuzjazmem, pobierając coraz to większe hausty powietrza.
- Wytłumaczę Ci to po meczu - puściłam mu oczko, między czasie czując delikatne szturchnięcie Angeli.
- Nie poznasz nas? - wymamrotała ledwo otwierając usta, ale cały czas szczerząc się do Kubiaka. Zmierzyłam ją jedynie spojrzeniem pełnym żałości.
- Miśku, poznaj moją siostrę i Dominikę - wskazałam kolejno na dziewczyny, krzywiąc się nieznacznie - Musisz mi pomóc. Strasznie chcą poznać Igłę, Łasko… ogólnie siatkarzy.
- Spokojnie, w życiu nie będą miały lepszej okazji do poznania ich, jak dziś – powiedział powoli odchodząc, lecz ciągle trzymając mnie za rękę. Już niewiele czasu zostało do rozpoczęcia kolejnego seta, musiał pojawić się przy drużynie.

Dobra, puszczaj mnie niepoprawny romantyku... Szoruj na boisko!

           W ostatecznej rywalizacji Jastrzębie wygrało 3:0. Radości chłopaków w biało-pomarańczowych koszulkach nie było końca. Po wręczeniu nagrody dla najlepszego siatkarza i oficjalnym zakończeniu meczu Michał zawołał nas do siebie. Pierwszy raz miałam okazję stać na takim boisku do siatkówki.

Z trybun wyglądało na wiele, wiele mniejsze...

- No to kogo dziewczyny chcecie poznać? – powiedział obejmując mnie przy tym delikatnie.

 No cholero jasna! Co cię tak na mizianie bierze?!

- Igłę! Zibiego! Zaprowadź mnie do Resovii… - nie tak dawno zdenerwowana po przegranym meczu Angelika znów nabrała rumieńców.
- Gdzie tam do Resovii! Ja chcę poznać Michała Łasko! – krzyczała Dominika.
- Ktoś mnie wołał? - zza pleców dziewczyn wyłonił się śmieszny, wysoki facet z koralikami na szyi - Kubiak! Masz tyle dziewczyn i nawet się nie podzielisz?!
Dominice aż oczy zaświeciły się od widoku jej włosko-polskiego idola. Od razu zabrała go na stronę, zaczęła rozmowę, poprosiła o autograf… ona to ma rozmach!
-A co powiecie na wieczorny wypadzik na piwo, kawę, herbatę? Zbiorę wszystkich siatkarzy i gdzieś się wybierzemy... – zaproponował Dzik spoglądając na mnie uparcie. Wymiękłam.
- Ja jestem jak najbardziej za - wzdrygnęłam ramionami odwzajemniając spojrzenie - Z tym, że piwo nie jest dzisiaj dla mnie… prowadzę.
- Ej, ej! Patrycja! My musimy dzisiaj wrócić do domu! – zasygnalizowała Angelika
- Zawsze możecie spać u mnie. Znajdę jakieś łóżko, może nawet dwa – mrugnął do niej porozumiewawczo Michał.
- Dzięki, nie trzeba – powiedziałam z delikatnym skrępowaniem – Ale mam inny pomysł!
           Zadzwoniłam do cioci, która mieszka w Jastrzębiu. Bez problemu zgodziła się nas przenocować. Po zakończeniu rozmowy uśmiechnęłam się sama do siebie i pomyślałam, że to będzie piękna noc.

Cudowny wieczór u jego boku? Lubię to!

Jego głos ściągnął mnie z powrotem na ziemię.
- Pati! – podbiegł, kładąc dłoń na moje ramię – załatwiłem całą Resovię i kilku chłopaków ode mnie. Nawet trener reprezentacji się pojawi, był dzisiaj na meczu, nie wiem czy zauważyłaś… To jak, idziemy?
- Pewnie – odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy chwytając go pod rękę…

6 komentarzy:

  1. No, no... Kubi w takim wydaniu jak najbardziej mi odpowiada :D I czekam na szczegółowy opis wieczornego wypadu! Powiadom mnie jak coś naskrobiesz, i zapraszam do siebie. S. ;)
    http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został nominowany przeze mnie do zabawy Liebster Award :) zapraszam, więc do mnie http://carmencerrodreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;)
    Zapraszam w wolnej chwili do siebie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/02/16/rozdzial-25-kazdy-jest-kowalem-wlasnego-losu/

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki Kubi mi się podoba hah :D świetny rozdział, czekam na kolejny :) pozdrawiam i zapraszam do siebie n nowy rozdział back-to-love-one-step.blogspot.com ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. nowy rozdział u mnie ;)
    http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajnie sie czyta, nie mogę doczekać się następnego! :)
    w wolnym czasie zapraszam do mnie :)
    http://ja-on-my-jednosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html