O blogu.

Co to za historia?

Jest to opowieść o młodej artystce (przez większość ludzi znanej jako Naranja), która w jednym z programów telewizyjnych poznaje Michała Kubiaka. Wraz z tym wydarzeniem zaczyna się jej walka z przeszłością, chęć zapomnienia o nieszczęśliwej miłości i szalona przygoda z siatkówką... A raczej, mówiąc dosadnie - z licznymi siatkarzami.

Początkowo obcy dla niej świat sportu dzięki kontaktowi z Kubiakiem zaczyna niebezpiecznie porywać ją w wir dosyć nieprzemyślanych kontaktów. Przysporzą jej one niemałe problemy.

Krótko mówiąc "Naranja. Jak zakochałam się w siatkówce." to zabawa w poszukiwanie miłości, która tak naprawdę cały czas jest tuż obok i walka o przyjaźń, w której nigdy nie należy się poddawać.

Poznaj opinie o Naranji u dołu strony i oceń sama! :)

23 kwietnia 2014

Rozdział 45 - Przełom.

- Wstawaj, czas do pracy... - każdego ranka słyszałam nad uchem zmarkotniały głos Michała, który wyrywał mnie z objęć Morfeusza. Jak zwykle stał nade mną w dresie, gotowy do porannego joggingu; jak co dzień podnosił mnie z łóżka dopiero po brutalnym wyrwaniu ciepłej kołderki i jak zawsze jęcząc z braku siły, chwytałam za leżącą na komódce gumkę i niedbale upinałam włosy, mając w tyle wszelką estetykę i otoczenie. Czułam w kościach, że nie podoba mu się nasze poranne i wieczorne piętnastominutowe widzenie, zwłaszcza teraz, kiedy ma mnóstwo wolnego czasu pomiędzy sezonem ligowym a reprezentacyjnym. Miałam pracować w przydomowym studio, żeby być cały czas przy nim... Ale wyszło, jak wyszło. Przy nagraniu nowego singla potrzebuję rzeszy współpracowników. Ten pokoik jest zbyt mały, żeby pracować w nim na większą skalę.
                Gdy słyszałam trzask zamykanych zamków w drzwiach, mogłam spokojnie nastawiać się na kolejny, ciężki, nagraniowy dzień wypijając jakże wstrętną, gorzką kawę. Po kilku łykach brałam szybki prysznic, wskakiwałam w luźne spodnie, na koniec zarzucając na siebie miśkową bluzę Jastrzębskiego Węgla. Nie miałam już w zwyczaju mizdrzenia się przed lustrem pół godziny. Najzwyczajniej w świecie brakowało mi na to czasu. Od kilku dni spędzałam w studiu nagraniowym średnio do dwunastu godzin - pół doby, pośród której biegałam po pomieszczeniach wytwórni, szukając odpowiednich fachowców do obróbki dźwięku, który mi nie pasował, rejestracji głosu, który gdzieś zabrzmiał zbyt wysoko, poprawy ustawień mikrofonu, który czasem nie wytrzymywał mojego darcia... Cały ten czas dążyłam do perfekcji dając z siebie wszystko. Gdzieś w tyle głowy miałam świadomość, że niepowodzenie w tej bitwie oznacza koniec mojej kariery. Nie mogłam do tego dopuścić, dlatego poświęciłam wszystko - wcześniej pieniądze, a teraz czas, siły... I Michała.
                Mijały kolejne dni, a mnie całkowicie zaczynało brakować motywacji. Prawie ryczałam stojąc przed mikrofonem, w stronę którego nie mogłam wydobyć żadnego pożądanego dźwięku. Po kolejnej próbie z zawodem uderzyłam w niego ręką, powodując niemały huk w słuchawkach ludzi siedzących za szybą głównego studia. Arogancko ominęłam ich karcące spojrzenia, z impetem siadając na jednym ze studyjnych krzeseł.
- W dupie mam taką robotę! - ledwo wychrypiałam, boleśnie chrząkając. To kolejny dzień, w którym jestem totalnie zrezygnowana.
- Dla mnie wszystko jest ok... - wzdrygnęła ramionami Domi, odkładając słuchawki w kąt stolika - Za dużo kombinujesz. To prosta piosenka, więc takimi udziwnieniami tylko spieprzysz sprawę.
- Ale nie rozumiesz, że mi się to nie podoba? - syknęłam przez zęby.
- Powtórzę... - westchnęła spokojnie - ...dla mnie jest wszystko dobrze.
- Ale dla mnie nie! - krzyknęłam zdenerwowana - Już nie podoba mi się ta aranżacja. Ja nie mogę przez całą piosenkę smęcić!
- Nie musisz też cały czas się drzeć... - skrzywił się jeden z członków zespołu, który niedawno zaczął z nami współpracę. To właśnie jego pokład zwyciężył w naszym małym kastingu. To właśnie tę melodię postanowiłyśmy użyć do singla promującego pracę nad nowym albumem.
- Co jak co, ale ty pierwszy powinieneś zapieprzać, żeby poprawić to swoje cudo!
- Patka, hamuj! - warknęła Dominika - Nie ogarniam... Jeszcze tydzień temu wszystko ci się podobało!
- Nie mam ochoty na wychwalanie dzieła, które mnie wykańcza... - wymruczałam, odkręcając jedną z butelek wody, które stały w pomieszczeniu. - Koniec z tym. Rezygnuję.
- Nie pierdziel, tylko wracaj do domu i odpocznij. - rzuciła obojętnie Dominika - Widzimy się jutro i kończymy zabawę. Przypominam, że lada dzień występujesz na żywo z tą piosenką...
- Zawsze mogę zaśpiewać cudzą, nie? Istnieje coś takiego jak "cover". - podniosłam jedną brew do góry - Olewam to nagranie, nie masz co na mnie liczyć.
- Chcesz być gorsza od Laureczki? - przyjaciółka zareagowała żywo, powoli mając dość moich humorków - Ona ma już swoje piosenki, którymi błyśnie przed szeroką publicznością.
- Te nuty już im się przejadły... - pokręciłam głową, szybko upijając kolejny łyk wody - Czteromiesięczną płytę można już uznać za starą.
- Przypominam, że nie tylko muzyką robi furorę! Pokazuje się w mediach, opowiada o swoim życiu, twórczości. Jest otwarta, a ludzie lubią wiedzieć jak żyją artyści... - zawahała się na moment, ale kontynuowała - I przede wszystkim nie ma takich zawirowań emocjonalnych jak ty... - słysząc te słowa cisnęłam plastikową butelką o podłogę. Cały pokój w totalnym osłupieniu obserwował moje ruchy, a ja nadzwyczaj spokojnie podniosłam się z miejsca.
                 Atmosfera zagęściła się na tyle, że postanowiłam opuścić to pomieszczenie. Nie miałam siły na spektakularne wyjścia, trzaskanie drzwiami i wielkie awantury. Czułam się potwornie słabo. Jeszcze kiedy siedziałam na krześle świat wirował przed moimi oczami. Teraz, plącząc nogami zdołałam dojść do drzwi, ale klamka, którą trzymałam w dłoni, nagle mi się wyślizgnęła...
                 To był ten dzień, kiedy mój organizm nie wytrzymał. Obudziłam się w małym pomieszczeniu karetki. Leżałam tuż przy panu w czerwonym wdzianku, który podłączał mnie pod kroplówkę.
- Pani Patrycjo, nic pani nie jest. - powiedział spokojnie, gdy tylko zauważył, że oprzytomniałam - To tylko omdlenie, ale musimy zabrać panią do szpitala.
Przytaknęłam niemo i zapatrzyłam się w sufit.

Cóż więcej mogłam zrobić?

                  Gdy siedziałam na jednym ze szpitalnych korytarzy i niemo podziwiałam pojedyncze krople spływające do kroplówkowej rurki, dołączył do mnie Michał. Właśnie wyszedł z pokoju lekarza dyżurnego i jego wyraz twarzy wyrażał skrajne emocje. Był zły, miał żal, jednocześnie cieszył się, że widzi mnie w jednym kawałku i martwił o mój stan zdrowia. Delikatnie przejechał kciukiem po moich bladych policzkach i przytulił do siebie.
- Jezu, czemu ja cię nie pilnowałem...
- Przecież to nie twoja wina. - wymruczałam mu w ramię - Omdlenia zdarzają się często...
- Ale czy ty siebie widzisz?! - warknął, wchodząc mi w słowo - Wyglądasz jak wrak człowieka! Pobladłaś, opadłaś z sił, schudłaś... Lekarz powiedział, że ważysz teraz 49 kilo! - spojrzałam na niego przerażona, a on kontynuował, chwytając mnie za dłonie - Popatrz na te łapki. Jakie one malutkie, chudziutkie, boże...
-Zachowujesz się tak, jakbym miała umrzeć... - w tym momencie wbił we mnie zimny wzrok, panicznie zaciskając wargi - Uspokój się, ok?
- Właśnie lekarz powiedział, że jeszcze jakiś czas i mógłbym cię stracić. - przytaknął, szybko zrywając się z miejsca - Ale więcej cię tak nie zostawię!
- Jak to stracić? - rzuciłam wątpiąco - Przecież nie jestem żadną anorektyczką...
- Ale wycieńczyłaś swój organizm do granic możliwości, Misia... - przykucnął przy mnie, całując w dłoń podpiętą do kroplówki - Od dziś pracujesz tylko i wyłącznie w mieszkaniu. I tylko pod moja opieką!
                  W życiu nie spodziewałam się, że ta decyzja może być słuszna. Zamknęłam się sama w maleńkim studiu i nagle, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki mogłam skupić się na melodii, skoncentrować nad wyrażaniem uczuć, nad słowami, nad stopniowaniem swojego głosu... Pracując samodzielnie o dziwo nie popełniałam tak wielu błędów i nie robiłam tak wielu poprawek, jak wcześniej. I mimo tego, że okropnie przeżywałam nagłe wizyty Miśka z talerzami pełnymi żarcia, cieszyłam się, że jest przy mnie i się o mnie troszczy. To dzięki jego obecności prace sprzed kilku tygodni byłam w stanie wykonać w dwa dni...

*  *  *

- Moja dziewczyna to skarb... - Misiek oparł się o łazienkową futrynę, podziwiając pracę zamówionej przez Dominikę kosmetyczki - ...na co dzień jest piękna, ale teraz to już przesadziła.
- Ciężko zaprzeczyć! - słysząc tę uwagę dziewczyna mrugnęła do mnie oczkiem, wygrzebując ze swej kosmetyczki kolejne narzędzia wieńczące jej żmudną pracę.
- Kochani, nie podlizujcie się... - wymamrotałam w przerwie od nakładania tony błyszczyku na usta - ...po pierwsze: i tak wam nie wierzę, po drugie: nie w głowie mi teraz głupie gadanie. Boję się występu!
- Przecież wszystko masz dopięte na ostatni guzik. - widziałam, jak Michał mówiąc to wywrócił oczami. Cały dzień musiał wysłuchiwać mojego panicznego jazgotu. I tak dobrze, że jeszcze nie wrzasnął na mnie z pretensjami.
- Nie mam nic! Przecież ja tylko wychodzę na scenę i śpiewam, a gdzie jakieś efekty specjalne? A gdzie jakieś tło? A co jak w takim prostym wydaniu nikomu się nie spodobam?! - spojrzałam w stronę Miśka, który tylko ściął mnie niepoważnym wzrokiem. Widząc to wzdrygnęłam ramionami i wróciłam do wcześniejszej pozycji - No co, za długą miałam przerwę, żeby nie panikować... - westchnęłam cicho, podziwiając jednocześnie efekty makijażowego maratonu. Trzeba przyznać, że dziewczyna odwaliła kawał dobrej roboty. Szczerze mówiąc nie poznaję siebie. Po kilku tygodniach bez makijażu różnica jest kolosalna.
- To ja? - zapytałam niepewnie, delikatnie się uśmiechając.
- W rzeczy samej! - prychnęła, powoli zbierając swoje manatki z łazienki - Prezentujesz się pięknie, teraz pozostaje mi tylko życzyć udanego powrotu na scenę.
- Nie dziękuję... - mruknęłam podziwiając drugie lico. Nie mogłam wyjść z podziwu.
                Ruszyliśmy w stronę Warszawy. Całą drogę krążyły po mej głowie najgorsze scenariusze. Bałam się, że zapomnę tekstu, że zaśpiewam nieczysto, nawet, że potknę się w głupich szpilkach i wybiję zęby na oczach milionów widzów... Ale nade wszystko obawiałam się konkurencji ze strony Laureczki.
                Jechaliśmy do studia "Mam talent", czyli do miejsca, w którym to wszystko się zaczęło. Razem z Klaudią Kulawik, która stanęła z nami w wielkim finale i Laurą wykonamy fragmenty piosenek demonstrując, jak rozwinęła się nasza kariera po kilku latach. Kiedyś z przyjaciółką, teraz tuż po jej występie wyjdę na scenę i zaśpiewam całkowicie swoją piosenkę. To nie te same emocje co kiedyś - nie muszę obawiać się oceny jurorów, czy werdyktu telewidzów. Dziś moim zadaniem będzie pokazanie, że każdy może dostać szansę, że marzenia się spełniają, że wszystko jest do zrobienia... Trzeba tylko spróbować.
                 Dostałam własną garderobę, w której przyodziałam specjalnie przygotowaną na tę okazję sukienkę. Spodziewam się wielkiego zaskoczenia wśród publiczności, ponieważ do tej pory moja aparycja raziła ostrością, mrokiem i niebanalnością. Teraz moja stylistka postawiła na lekką i prostą sukienkę do kostek, odcinaną w talii i rozciętą na przodzie mniej więcej do połowy ud. Jedwab mienił się w srebrnawym kolorze, nie rażąc przy tym przesadnym blaskiem. Czułam się w niej kobieco. Czułam się inaczej.
                 Pech chciał, że tuż obok mnie przygotowywała się Laura; pech chciał, że wyszłyśmy ze swoich pokojów jednocześnie...
- Witaj Patrycjo. - uśmiechnęła się do mnie smutno, co wprawiło mnie w osłupienie. Nie wyglądała na osobę, która nie tak dawno pałała do mnie nienawiścią, wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że szuka ze mną dialogu.
- Witaj. - odpowiedziałam niepewnie, chwiejąc się lekko na 11 centymetrowych obcasach.
- Uważaj... - prychnęła, podtrzymując mnie za rękę - ...piękno wymaga poświęceń, ale nie życia. - po tych słowach posmutniała jeszcze bardziej.
- Jasne. - po raz kolejny odpowiedziałam półsłówkiem.
- Miło cię znowu widzieć, tutaj. - zająknęła się, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Nie wiedziałam co robić, nie wiedziałam co myśleć, mówić. Jedyny temat, który nas łączył to...
- Przyjechałaś z Mateuszem? - rzuciłam bezmyślnie, na co dziewczyna zareagowała nerwowo. Jak w amoku pogładziła się po brzuchu, przyspieszając oddech.
- Nie... Nie ma go ze mną. - zauważyła mój niepokój, momentalnie urywając rozmowę. Szybko ułożyła ręce wzdłuż ciała, nieświadomie pokazując całkowicie płaski brzuch. W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka... - Z resztą nie ważne. Powodzenia na scenie.
- Powodzenia... - nie zdążyłam się odezwać, kiedy zniknęła za drzwiami swojej garderoby.

Gdzie jest Mateusz? Co się stało z dzieckiem?!

                Program ruszył już na dobre, a ja razem z Michałem siedziałam wśród publiczności w jednym z pierwszych rzędów. Cały czas rozglądałam się za Laurą, ale nie mogłam dosięgnąć jej wzrokiem. W końcu moje paniczne poszukiwanie zaniepokoiło Kubiaka, który dusząc się pod krawatem dostawał już białej gorączki.
- Owsiki masz?! - szepnął teatralnie - Za kim ty się tak oglądasz?
- Za Laurą... - mruknęłam.
- Co?! - rzucił głośno, przez co garść ludzi ścięła go nieprzychylnym wzrokiem. Po chwili powtórzył cichutko pytanie - Że co?
- Dobrze słyszałeś... - westchnęłam ciężko - Gadałam z nią przed programem i wiem, że coś jest nie tak.
- Bo? - uniósł jedną brew do góry, oczekując moich wyjaśnień.
- Bo już nie jest w ciąży i nie przyjechała z Mateuszem.
- Może coś mu wypadło? - wywrócił oczami sugerując odpowiedź - Poza tym różne są ubrania i może to, które miała na sobie zatuszowało brzuszek.
- Takiego brzuszka już nie da się zatuszować... Poza tym jak wytłumaczyć jej pozytywne nastawienie do mnie? - wymruczałam przez zęby, na co Misiek przytaknął ironicznie.
- Chce się pogodzić? Racja, musiało się coś stać! - pokręcił głową, przez co dostał mocnego kuksańca w bok. Może dla niego to normalna sprawa, ale mnie coś tu śmierdzi...
                 Niedługo po tym zostałam zaproszona za kulisy. Tam czekały już dziewczyny, wsłuchując się w ostatnie wskazówki producentów. Jedyne co zdołałam usłyszeć to kolejność występowania - niestety to ja zostałam na szarym końcu, stresując się najdłużej. Przez niecałe pięć minut dreptałam z nóżki na nóżkę trzęsąc się z przerażenia. Sala była wypełniona po brzegi, oglądały nas tysiące telewidzów i jeszcze jurorzy wyglądali przerażająco... Mimo pewności co do własnych umiejętności okropnie bałam się swojego występu.
- Pani Patrycjo... - mrugnął do mnie oczkiem jeden z producentów, przekazując mikrofon - ...Laura kończy już swój występ, życzę powodzenia.
Momentalnie po moim ciele przemknął dreszcz emocji, oddech przyspieszył, a mokre ręce z trudem utrzymywały mikrofon. Nogi miałam jak z waty. Zastanawiałam się, czy w ogóle zdołam przejść taki kawał zza kulis na środek sceny. Na szczęście przed występem była ona całkowicie zaciemniona, a uwagę ludzi skupili na sobie dwaj prowadzący. W tym czasie przemknęłam niezauważona na środek, czekając na błysk reflektorów. Marzyłam o tej chwili od dawna...

WŁĄCZ:

Within Temptation - Lost.

                 Łagodny dźwięk gitary powoduje, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Czując niemały dreszcz podniecenia instynktownie przymykam oczy i powoli przechadzając się sceną biorę głęboki oddech. Czuję na sobie miliony spojrzeń i niewyobrażalną presję pokazania czegoś niezwykłego. Chcąc uciąć te myśli pospiesznie przyłożyłam mikrofon do ust i wydobyłam z siebie pierwsze, delikatne dźwięki.

- My hope is on fire, my dreams are for sale...
(Moja nadzieja płonie, moje sny są na sprzedaż)


Zauważam reakcję ludzi. Połowa sali uniosła brwi ze zdziwienia, reszta kręciła głową z uznaniem. Wydaje mi się, że zrobiłam na nich pozytywne wrażenie. I wyglądem i głosem.

Co za ulga!

Od razu w moich oczach pojawiają się pospiesznie tuszowane łzy wzruszenia. Pierwszy raz od bardzo dawna czuję, jak bardzo kocham to co robię. Nie mogę uwierzyć, że znowu stoję na scenie. Tak bardzo mam ochotę wyściskać wszystkich tych, którzy pomogli mi stanąć na nogi...

- I walk against the stream, fight for what I believe in!
(Idę strumieniem pod prąd, walcząc o to w co wierzę)


Mimowolnie zaczynam uśmiechać się do siebie, z niedowierzaniem kręcąc głową. Cały stres związany z występem powoli ustępuje miejsca euforii. Z każdym krokiem ku brzegowi sceny mój uśmiech przybiera na sile, a ja sama czuję się pewniej. Robię to co potrafię najlepiej i najwyższy czas, by to udowodnić.

- She`s lost in the darkness, fading away...
(Zagubiona w ciemności odchodzi)

Od razu przypomina mi się moment, kiedy pisałam ten tekst. Uderzyło we mnie wszystko - problemy z alkoholem, z zawiedzioną miłością, z teoretycznie zniszczoną karierą, potwornym trudem odbicia się od dna, wielkimi wyrzeczeniami... Jednocześnie czuję bliskość tych, którzy nie odwrócili się ode mnie ani na moment. Czuję się kochana i czuję, że kocham. Wiem, że mam do kogo zwrócić się o pomoc. Wiem, że gdy popełnię błąd znajdą się ludzie, którzy pomogą mi go naprawić, będą potrafili mi wybaczyć, zostaną ze mną mimo wszystko. Na tym polega przyjaźń. Na tym polega miłość.
Rozwodząc się nad zakończonym etapem życia i nową, wspaniale obraną drogą, upajając się do tego zachwytem publiczności nabrałam ochoty, by wykrzyczeć wszystkie emocje. By pokazać, co potrafię!

- Help me, I`m buried alive!
(Pomóż mi, jestem pogrzebana żywcem)

Po raz kolejny czułam ciarki na swych plecach, wczuwając się w tekst, który opowiadał o moim życiu. Nie potrafiłam nie zwracać uwagi na publiczność, która wstała z miejsc wyrażając swoje uznanie brawami. Nie potrafiłam też nie podziękować im kontynuowaniem swojego wykonania, które tak bardzo podbiło ich serca. W najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie takiego spektakularnego powrotu. Dopiero teraz poczułam, że odniosłam sukces. Warto było zaryzykować.

 - I'm burning the bridges and there's no return...
(Palę mosty, wtedy nie będzie powrotu)

Nie potrafię się nie usmiechać. Przechadzając się z jednego końca sceny na drugi, omiatam wzrokiem rozczuloną publiczność. Pozdrawiam ich, uśmiecham się, dziękuję im jak mogę. Tak bardzo się cieszę, że mogę z nimi przebywać tu i teraz. Dzięki nim czuję się o wiele bardziej pewna siebie i pozwalam sobie na śmielsze ruchy, które jeszcze dosadniej wyrażają to co czuję i co chciałam przekazać.
                 Mimowolnie omiatam wzrokiem miejsce, gdzie przebywa osoba, która najbardziej przyczyniła się do mojego sukcesu. Osoba, dzięki której się nie poddałam i która jest całym moim światem. Patrząc na niego czuję, jak bardzo jest dla mnie ważny. Widziałam, jak błogo uśmiechał się w moją stronę, mocno i wysoko trzymając kciuki. Śmiałym ruchem pokazał, że mam dać z siebie wszystko. Posyłając mu niepozorne oczko ponownie wróciłam na środek, do końca demonstrując swoja prawdziwą siłę...

 WYŁĄCZ MUZYKĘ.

- Naranjaaa! - krzyknęli wraz prowadzący, wciskając mnie między siebie i obejmując krzepiąco. Nawet nie zauważyłam, kiedy po mych policzkach popłynęły łzy wzruszenia na widok oklaskującej mnie na stojąco publiczności, na czele z Kubiakiem; nawet nie wiedziałam, kiedy piosenka dobiegła końca. - Małgosia Foremniak nie wytrzymała twojego występu... - zaśmiał się jeden z nich, pokazując na zawstydzoną brunetkę.
- A mogę coś powiedzieć? - wtrąciła przywołana kobieta, machając rękami zza loży - Jurorzy przy tych występach nie mają głosu, ale muszę coś powiedzieć... - zrobiła maślane oczka, ocierając łzy wzruszenia i pociągając nosem. Szybko wzięła się w garść i kontynuowała. - Patrycjo, poczyniłaś milowe postępy, udowodniłaś nam, że kariera nie spadła ci z nieba i że sama sobie na nią zapracowałaś. - wzięła głęboki oddech, cały czas będąc pod ogromnym wrażeniem występu - Pokazałaś, że talent tak na prawdę nie ma granic, że prostota i skromność to prawdziwa droga do sukcesu. Popatrz: rozczuliłaś nie tylko mnie, ale i całą publiczność... - uśmiechnęła się do mnie, nagle wstając ze swojego miejsca - ...chylę ci czoła. Brawo.
- Taaaa, jesteś za-je-bi-sta! - krzyknęła Chylińska, wchodząc koleżance w słowo - Oddaj mi choć kawałek swojego głosu, albo chociaż zaśpiewaj coś ze mną, kobieto! - obiła rekami blat, po chwili obniżając ton głosu i mrugając do mnie oczkiem - A tak całkiem poważnie to wróżę ci wspaniały powrót.
- To jak wszyscy to ja też... - nieśmiało dodał trzeci z jurorów, Robert - Ja niestety porównanie mam tylko z telewizji, ale myślę, że i wtedy i teraz jesteś niesamowita. - uśmiechnął się zawadiacko, a ja czułam, że ponownie nie zdołam ukryć swojego wzruszenia.
- A ja mogę coś jeszcze dodać? - szepnęłam do ucha niższemu z prowadzących, który przekazał mi działający mikrofon - Drodzy państwo, nie spodziewałam się takiego przyjęcia po dłuższym nieistnieniu na scenie. Dziękuję jurorom, dziękuję publiczności, ale przede wszystkim dziękuję tym, bez których nie odniosłabym takiego sukcesu: całej wytwórni, mojej managerce i przyjaciółce Dominice za wsparcie, ale przede wszystkim... - i tu urosła mi wielka gula w gardle. Poczułam, że tu i teraz muszę go przytulić, pocałować, mieć przy sobie... Zrzuciłam szpilki ze swych nóg i podbiegłam pod brzeg sceny, gdzie przywołałam swojego ukochanego. Gdy nieśmiało podszedł, uwiesiłam mu się na szyi - Misiek, dziękuję, że jesteś...

___________________________________________

  Naranjowa twórczość przewodnia:

Within Temptation - Lost.

___________________________________________

     Cukier, miód, landrynki, róż, puch, tęcza i brokat - czyli jak kontynuowałam losy Naranji :)
     Witam ponownie wytrwałych i dziękuję, że czekałyście na mój powrót. Nie należał on do łatwych - musiałam odświeżyć sobie wszystkie notatki, rozdziały i przede wszystkim - zdolność sklecania przyzwoitych zdań! :) Mam nadzieję, że coś z tego wyszło.

W dalszym ciągu jestem do złapania pod linkami podanymi poniżej.
W dalszym ciągu trzymam kciuki za Reskę - złoto będzie nasze! :)
W dalszym ciągu chcę pisać tę historię, dlatego...
Bądźcie czujne! :)

| Ask | Siedem dni między nami było... | Twitter |

21 komentarzy:

  1. Cieszę się, że nadal kontynujesz tego bloga, ponieważ go uwielbiam<3
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
    Pozdrawiam Zuzia :**

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział:) jak każdy poprzedni:) cieszę się ogromnie, że w końcu pojawił się nowy :D Patryśka zasłużyła na to, żeby wszystko się ułożyło w jej życiu! Ciekawi mnie ogromnie zachowanie Laury, bo nie jest ono typowe dla niej:/ Dobrze, że mimo wszystko Patryśce i Miśkowi udaje się pielęgnować ich uczucie co nie jest dla nich łatwe patrząc na ich kariery:))

    pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :)
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co? Taaaaaak bardzo tęskniłam za losami Patki i Miśka ,że Ty sobie nie wyobrażasz! Nie wspominam już o tęsknocie za Twą wspaniałą osóbką :P Cieszę się ,że Miśkowi i Patce wszystko się układa, aż się człowiek rozpływa czytając o tym jak Misiek o nią dba, czy po prostu o ich wyśmienitych relacjach. Do tego po małej niemocy Naranja wróciła na scenę w wielkim stylu, czegoż chcieć więcej? Mam nadzieję ,że z jej zdrowiem będzie już w porządku, choć mam pewne teorie co do tego. Zastanawia mnie zachowanie Laury, czyżby poroniła i Mateuszek ją zostawił? Ciekawi mnie to niesamowicie!
    Pisz kochana bo czekam niecierpliwie na dalsze losy ♥

    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeeeeest, nieoczekiwany bo nie nieoczekiwany, ale powrót taki w sam raz na dzisiejsze popołudnie, a raczej wieczór:) Akurat rozpaczałam, że nie mam co poczytać, patrzę... A tu nowy rozdział Naranji! Wcześniej nie czytałam często tej historii, ale mimo wszystko, podjęłam wyzwanie przeczytania, haha.
    Masz naprawdę niezwykły styl pisania, aż chce się czytać. I plus jest również w tym, że każdy rozdział jest w sam raz długi. Mimo wszystko mam (jak zwykle) ochotę na więcej. Jak coś, poinformuj o następnym, bo nie wiem, czy następnym razem też sama w porę ogarnę, że jest nowy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, mega, genialny, aaaaawwwww <3
    Uwielbiam Cię dziewczyno! Kiedy następny?
    By the way piosenka jest genialna i dzięki Tobie pokochałam ten zespół ;))
    Pozdrawiam Cię serdecznie i do następnego rozdziału ;)
    Rudzielec

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie,oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaka słodka końcówka <3 awwww

    OdpowiedzUsuń
  10. I ja wciąż jestem,nawet nie wiesz,jak mnie cieszy fakt,że znów mogę czytać Twoją historię :-)
    pozdrawiam serdecznie,
    do zobaczenia przy kolejnym dniu z życia Patki i Miśka,
    Twoja Ola :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Piszę Ci to któryś raz, ale tak bardzo cieszę się że jesteś! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  12. o jeju świetne to ! zapraszam do komentowania mojego bloga spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. jaaa :D suuper rozdział. wgl to fajnie, ze w koncu wrociłas. Ale oni do siebie pasuje, jest tak slodko i ta koncowka :D czekam na nastepny :P zapraszam do siebie :)) milosc-na-nowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. tak bardzo, bardzo, bardzo mi ich brakowało! jak Patrycja dziękowała Michałowi, to miałam mokre oczy. ci dwoje dużo przeszli, więc ta tęcza, brokat i słodycz należą im się jak nikomu innemu. cieszę się, że nadal chcesz pisać tę historię, bo ja bardzo chcę nadal ją czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cholera..właśnie skończyłam czytać to co do tej pory napisałaś iiiii Błagam pisze dalej ... :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam pytanie do autora czy ten blog opisuje Ciebie samą czy jest to postać wymyślona?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Główna bohaterka ma moje imię, nic poza tym. ;)

      Usuń
  17. Witam, czy ta cała historia przełożyła się jakoś na twoje życie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam zadawanie takich pytan NA ZYWO :-P
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  18. Czy główna bohaterka szczerze kocha swojego "miśka"?

    OdpowiedzUsuń

Podziel się wrażeniami; powiedz, co chciałabyś przeczytać; daj znać, co jest nie tak; pochwal się swoim blogiem; SKOMENTUJ! :)

Zachęcam.

Co na temat Naranji myślą inni? Przeczytaj! :)

Źródło: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html